Dlaczego w Styropianowie nie lubimy Rosjan?

Wbrew pozorom Polacy nie lubią Rosjan nie dlatego, że katorga, kibitka, Łubianka, zsyłka, Kamczatka, wywózka. Nie sądzę. Ruskich między Odrą a Wisłą i Bugiem nienawidzi się z innego powodu; mamy tu do czynienia z innym mechanizmem, który postaram się opisać i wyjaśnić poniżej.

Polak, jak powszechnie wiadomo, obalił komunizm. Po prostu wziął, k…, i obalił. Nie ma. Koniec. Skończyło się. Takie panuje wśród ogółu mniemanie. Styropianów został pierwszym krajem w Europie, który pozbył się komuny, dzięki mężnej i odważnej postawie Styropianowiczan, Papieża oraz Ronalda Reagana i Małgorzaty Thatcher – wielkich przyjaciół Styropianowa. W 1989 roku wyzwoliliśmy kraj styropianowski z politycznej zależności od Moskwy, parę lat później pozbyliśmy się kremlowskich wojsk okupacyjnych.

Myliłby się jednak ten, kto przypuszczałby, że wreszcie w kraju nad Wisłą jego mieszkańcy zaczną oddychać pełną piersią świeżym powietrzem wolności. Otóż nie. Polacy uradzili, że teraz zamiast tkwić w okowach przebrzydłych i totalitarnych instytucji międzynarodowego zniewolenia – w Radzie Wzajemnej Pomocy Gospodarczej i Układzie Warszawskim, warto wejść w braterskie uściski z takimi charytatywnymi organizacjami jak Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Bank Światowy, Unia Europejska i z pacyfistycznie nastawionym Paktem Północnoatlantyckim, który jak powszechnie wiadomo przy pomocy swoich bombowców rozsiewa po świeci demokrację. I nas obroni.

I tak się stało. Mieszkańcy Mazowsza, Mało i Wielkopolski, Pomorza, Śląska i pozostałych historycznych krain po prostu postanowili oddać się w niewolę za obiecane błyskotki – parę łokci perkalu, świecidełka, koraliki, kolorowe okładki i obiecanki-cacanki. Na ich oczach zachodni kapitał, inwestorzy, doradcy międzynarodowi tak zaczęli ratować postkomunistyczny kraj, że już wkrótce nie pozostało w nim praktycznie nic poza wielkimi zagranicznymi montowniami i sklepami wielkopowierzchniowymi należącymi do międzynarodowego kapitału. Z dnia na dzień znikały wybudowane za komuny huty, stocznie, fabryki, cementownie, cukrownie, elektrownie. Wszystko w imię dostosowania.

Początkowo autochton tłumaczył sobie, że tak być musi, bo wiadomo, że ci z Zachodu to specjaliści i wiedzą co robią, wiedzą jak nas mają tu na miejscu uszczęśliwić. Ale z czasem tubylec zaczął dostrzegać, że coś jest jednak nie tak. Że nie ma się już kto za nim ująć, że pracuje w korpo – o ile w ogóle ma pracę – na umowie śmieciowej, że córka po studiach znalazła – o Boże, jak to dobrze! – pracę ekspedientki w przysłowiowym tesco, że syn po politechnice z dyplomem magistra inżyniera wyjechał do Irlandii i szczęśliwie znalazł pracę w pubie – dzisiaj jest już starszym zmywakowym. Awansował. I kariera się przed nim otwiera jak scyzoryk w kieszeni.

Kto jest temu winien?! Ktoś musi być winien! Pojawiały się głosy, że Niemiec winny, skurwiel, ziemie wykupuje, gazety, razem z Żydem, wiadomo, chachmęcą, rozdrapują umęczoną ojczyznę, która przecież tyle wycierpiała, powstania, katorgi, obozy koncentracyjne, Katyń. I w ogóle. Ale w gazetach piszą inaczej, że nie. W telewizorze pokazują, że nie. Że Niemcy i Żydzi to nasi najlepsi adwokaci i przyjaciele, którzy od ust sobie ujmą, żeby nas tylko wspomóc. Ale ktoś musi być winny…

A, to s….syn! Rusek! On wszystkiemu winien. To Moskal wykupił wszystkie aktywa, on nas szantażuje, rozwalił przemysł, szpitale i kolej, pendolino nam wcisnął, gaz podniósł i za ropę każe sobie płacić słono, jabłek i świń nie kupuje, chce polskiego chłopa zagłodzić. Rusek! Ścierwo!..

I tu dochodzimy do istoty zagadnienie. Nie od dziś wiadomo, że nerwice oraz fobie są często po prostu przerośniętymi ponad miarę mechanizmami obronnymi. Polak nie mogąc sobie poradzić z własnymi, niedawnymi przecież w sumie decyzjami, za które obecnie musi ponosić swoistą karę, dokonał w umyśle paru zabiegów, aby usprawiedliwić się przed sobą i innymi ze swoich nieroztropnych czynów i głupoty.

Rusofobia jest mechanizmem obronnym, który ma wszystko wytłumaczyć i rozgrzeszyć. Nic tak przecież nie jednoczy jak poczucie wspólnego zagrożenia. Wypiera się zatem ze świadomości zbiorowej, że to sami, z dobrej, nieprzymuszonej woli, wybraliśmy swoją przyszłość, oddając się ochoczo pod kuratelę obcych instytucji. I teraz uwaga – tutaj jest ta subtelność: przecież Polak znany jest z tego, że sam to nigdy nie odda się w niewolę, że do upadłego będzie walczył, do krwi ostatniej za naszą i waszą wolność, że to byłby wstyd, że co powiedzieliby nasi dziadowie, gdyby tak wstali z grobów i zobaczyli, że oddajemy się w jasyr. Ano właśnie. Tak proszę państwa. Oddaliśmy się w niewolę, sprzedaliśmy kraj, pozwoliliśmy na to. I jest wstyd, często nieuświadomiony, nienazwany, ale on tam jest pod skórą. Boli. Swędzi. Uwiera. Więc trzeba zastosować jakiś mechanizm obronny. Fobia.

Rusofobia ma przykryć, zagłuszyć fakt, że parę lat temu skurwiliśmy się, wyprzedaliśmy rodowe pamiątki. To strasznie boli, bo przecież my, Polacy, tak cenimy sobie wolność, że no jak to, nie no, nigdy, a skąd, u nas honor najważniejszy; kraju – w życiu, ojczyzny drogiej, okupionej krwią i blizną – nie wyrzeklibyśmy się. Więc, żeby wymazać z pamięci i świadomości niecne postępki, które doprowadziły do obecnego stanu, wymyślamy, bracia i siostry Polacy, wroga tam, gdzie go nie ma, po to tylko, żeby zrzucić z siebie piętno hańby i nieodpowiedzialności. Po to m. in. potrzebna jest nam rusohisteria.

Rusofobia pomaga nam, jest nam potrzebna do samorozgrzeszenia. Prawda jest okrutna – sprzedaliśmy kraj i szukamy usprawiedliwienia, ciąży nam świadomość tym bardziej, ponieważ dokonaliśmy wyboru dobrowolnie, nikt, żaden żołdak nie stał przy nas i nie dźgał bagnetem. Więc, żeby zagłuszyć ten wstyd, werbalnie rżniemy bohaterów, krzyczmy, że nie oddamy ni piędzi ziemi moskalom, chociaż setki tysięcy hektarów dajemy za bezcen sąsiadowi zza Odry, i dumnie prężąc nadstawiamy na wschód obnażone wirtualnie torsy, przy okazji popadając w kolejne hańbiące sprośności – chcąc dowalić ruskiemu zapominamy o setkach tysięcy pomordowanych i okaleczonych na Wołyniu i bratamy się z banderowcami. I stajemy się coraz bardziej żałośni.”

D. Polniak

Opublikowano za: http://pikio.pl/dlaczego-w-styropianowie-nie-lubimy-rosjan/

Comments

  1. jekle3834 says:

    Nie wydaje mi sie, aby diagnoza Autora była prawidłowa, tzn. jest ona prawdidłowa tylko w małej części.
    Według mnie “rusofobia” ma podłoże w “kompleksie wyższości” Polaków wobec Rosji i w “kompleksie wyższości” Rosji wobec Polaków oraz przerażającym kompleksie niższości wobec tzw.Zachodu, któremu już od Kongresu Wersalskiego udowadniamy, ze jesteśmy tacy “zachodni” jak Niemcy, Francuzi, Anglicy, Amerykanie i inni.
    O ile wobec Niemców cierpimy na “kompleks niższości”, tak wobec Rosji cierpimy, od Kłuszyna, na “kompleks wyższości”. Innymi słowy: nie potrafimy się odnalęźć w cywilizacji łacińskiej.
    Ten kompleks wyższości, podbudowany naszymi osiągnięciami militarnymi w XVI-XVII w., znanymi dla każdego ówcześnie żyjącego członka elity przywódczej Narodu osiągnięciami cywilizacji łacińskiej w dziedzinie polityki i kultury: dziełami wielkich poetów i pisarzy, a także nastawieniem samych Rosjan (ich polityki), dążących do zscalania “wsiej russkoj ziemlji” (czyli słowiańskich ludów), stał się dziś kamieniem węgielnym w naszym spojrzeniu na Rosję.
    Ale na ten kompleks zapracowali także przez wieki, w znacznym stopniu, sami Rosjanie – okres carski, okres zaprowadzania sowieckich porządków, działalność zbolszewizowanych żydów, Katyń, a przede wszystkim inna religia i – co za tym idzie kultura, były jakby dopełnieniem, powoli przez wieki narastającej głębokiej niechęci.
    Ale to dałoby się może przezwyciężyć gdyby nie…stanowisko samej Rosji, która wychodząc z podstaw cywilizacji turańsko-bizantyńsko-żydowskiej, nigdy nie zmieniła swojego nastawienia do Polaków. A narastanie dobrosąsiedzkich stosunków wymaga chęci z obydwu stron.
    Czy gdyby Polsce nie narzucono bolszewizmu po II wojnie światowej, to czy Placy postrzegaliby Rosję w inny sopsób? Czy gdyby sowieckie wojska nie opuściły Polski, to czy Polacy nie witaliby Armii Czerwonej kwiatami- nawet tej Czerwonej Armii bolszewickiej Rosji? Raczej tak. Ale tak się nie stało i nie było to możliwe z racji samej istoty bolszewizmu, podbudowanego wobec Polski carską spuścizną?

Wypowiedz się