Wystąpienie viceadmirała (r) Marka J. Toczka na uroczystości w Galerii Porczyńskich z okazji Narodowego Święta Niepodległości

Referat wygłoszony 22 listopada 2014 r. na uroczystości w Galerii Porczyńskich,  z okazji Narodowego Święta Niepodległości    oraz dekoracji Orderem i Laurami Orderu „Polonia Mater Nostra Est” osób szczególnie zasłużonych dla Narodu i Państwa Polskiego, przyznanych przez kapitułę Orderu Społecznej Fundacji Pamięci Narodu Polskiego.

Szanowne Damy,   Szanowni Panowie!

     Jak co roku, w listopadzie, tu w tej pięknej Galerii Porczyńskich, z inicjatywy Społecznej Fundacji Narodu Polskiego, spotykamy się by czcić czyn odzyskania naszego państwa, dzisiaj symbolicznego dnia – Narodowego Święta Niepodległości, by wspomnieć o tych tak ważnych dla Polaków wydarzeniach i oddać hołd pamięci tym  Polakom, którzy swoją patriotyczną postawą zasłużyli na naszą dozgonną wdzięczność i wieczną pamięć.

     Państwo, suwerenne państwo, cóż to takiego?

     Poczucie odrębności etnicznej, kulturowej, religijnej czy językowej całej masy ludzkiej w danej społeczności – to wielka wartość, ale jest to jeszcze zdecydowanie za mało by można było tworzyć suwerenne państwo – najwyższą formę istnienia narodu. Do tego by mówić o stworzeniu własnego państwa nie wystarczą chęci, musi ujawnić się zdecydowana wola działania i determinacja czynów danej społeczności w tym kierunku.

    O sile i wartości narodów, o sile i znaczeniu ich państwa, jak pokazują liczne przykłady z historii, decydują jednak nie masy ale mądrość jego elit i charyzmatyczność przywódców.

    W dziejach narodów obserwujemy różne okresy, gdy ich państwa stają się potęgą i kiedy popadają  w uzależnienie od innych. Nic nie jest dane raz na zawsze. Zaniechania elit, brak dbałości o dobro najwyższe, prowadzi nieuchronnie do zniewolenia lub zagłady, do narodowej tragedii okupionej zawsze wielkimi stratami.

     O wolność narodu i prawo posiadania własnego państwa trzeba zabiegać nieustannie, zawsze z najwyższą starannością. Nie raz już bieg wydarzeń sprawiał,  że narody traciły swe państwa i nie odnajdywały już swej szansy na ponowne wybicie się na niepodległość.

      Po wiekach chwały Królestwa Polskiego zrodzonego z Piastów, dominacji Rzeczypospolitej, pod berłem Jagiellonów, gdy dynastia ta wygasła, polskie elity zaczęły tracić instynkt dbałości o dobro najwyższe, zsuwając  państwo w niebyt.

      W 1795 r. stając się łupem dla zaborczych sąsiadów okupiliśmy niewolę wielkimi stratami ludzkimi, materialnymi i cywilizacyjnymi. Trzeba było aż 123 lat niewoli by odnaleźć sprzyjające okoliczności, by wskrzesić naród do walki o niepodległe państwo i co najważniejsze – wynieść patriotyczne elity do poziomu, który zapewnił zwycięstwo.

      Ich polityczna i życiowa mądrość, ich patriotyzm, choć nie wszystkim tą samą miarą wymierzony, sprawiły że odzyskanie niepodległego i suwerennego państwa Polskiego – Ojczyzny Polaków stało się możliwe.

      Odradzenie się państwa polskiego to najpierw zabiegi budzenia świadomości narodu przez twórców polskiej  kultury, wspomnę tych najwybitniejszych: Henryka Sienkiewicza, Stefana Żeromskiego, Elizy Orzeszkowej, Marii Konopnickiej, Bolesława Prusa, Władysława Reymonta i Stanisława Wyspiańskiego.

     Późniejsze okoliczności – odnalezienie narodowej myśli politycznej i skutecznej strategii walki o jej powodzenie, charyzmatyczność niestrudzonych elit patriotycznych, a także korzystny dla Polskiej sprawy zbiegu zdarzeń na europejskiej arenie politycznej, w reszcie zaangażowanie w walce zbrojnej niemal całego narodu polskiego – przesądziły o zwycięstwie.

       Choć rozwój wydarzeń na frontach I wojny światowej, gdzie w armiach zaborców walczyło ponad 3 mln. Polaków i scenie politycznej w 1918 r. zmienił wcześniej kreślone polskie scenariusze drogi do wolności, to potrafiono w salonach politycznych wielkich mocarstw znaleźć klimat do satysfakcjonującego zakończenia sprawy polskiej.

      Przypomnijmy:

     11 listopada 1918 r. w dniu  zawarcia rozejmu walczących stron, co oznaczało w praktyce zakończenie I wojny świtowej, my Polacy stojąc w obozie zwycięskiej koalicji,  uznajemy ten dzień za początek procesu restauracji niepodległego państwa Polskiego.

    14 listopada Rada Regencyjna przekazała na ręce Józefa Piłsudskiego pełnię władzy. J. Piłsudski niezwłocznie powołał rząd z Jędrzejem Moraczewskim na czele. W ten sposób na terenie Kongresówki powstało samodzielne państwo polskie.

W znaczeniu prawa międzynarodowego Polska jako suwerenne państwo powstała, na mocy postanowień Traktatu Pokojowego podpisanego w Wersalu (28.06.1919 r.) z mocą jego obowiązywania od 10.01.1920 r.

     O zakończeniu procesu restauracji państwa Polskiego możemy mówić dopiero po powstaniach w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku, po licznych plebiscytach m. in. na Warmii i Mazurach, na Górnym Śląsku (które zakończono w 1924 r.), po wyparciu żywiołu niemieckiego na zachód, po zaślubinach z morzem,  po walkach zbrojnych przeciwko Zachodnio-Ukraińskiej Republice Ludowej, po walkach z Czechami na Zaolziu, wreszcie po zwycięskim zakończeniu wojny z sowietami i podpisaniu Traktatu Ryskiego w 1921 r.

       15 marca 1923 r. Rada Ambasadorów działająca na mocy art. 83 traktatu wersalskiego uznała granicę polsko-litewską ustaloną przez Radę Ligi Narodów oraz granicę polsko-radziecką ustaloną traktatem ryskim.

    Niewątpliwie największe zasługi polityczne w drodze do niepodległości osiągnął Roman Dmowski, przywódca obozu narodowego. To jego strategia, najkrócej mówiąc – opcja antyniemiecka okazała się zbawczą.

   To Roman Dmowski, po klęsce militarnej Rosji, w obliczu rozlewających się tam rewolucji zyskał poparcie Wielkiej Brytanii,  Francji i Stanów Zjednoczonych AP, a w konsekwencji  satysfakcjonujące rozstrzygnięcia dla Polski na Konferencji Pokojowej zakończonej podpisaniem Traktatu Wersalskiego. Przesądziło to o kształcie naszej niepodległości w sensie prawa i ładu międzynarodowego w tej części Europy.

    Równie wysoko należy ocenić osiągnięcia Ignacego Paderewskiego. To on przekonał prezydenta Woodrowa Wilsona i senatorów amerykańskich do sprawy niepodległości i kształtu państwa polskiego, to on skutecznie agitował polonijną młodzież do gremialnego wstępowania do odradzającego się na Zachodzie polskiego wojska.

   Na posiedzeniach Konferencji Pokojowej w Wersalu, właśnie ci dwaj wybitni mężowie – Roman Dmowski i Ignacy Paderewski reprezentowali nasz naród w dążeniu do polskiej państwowości.

    A zatem to nie Austriacy i nie Niemcy, a więc nie Legiony rozstrzygnęły ostatecznie o tym, że sprawa naszej państwowości znalazła pomyślny finał w politycznych salonach, że mocarstwa zwycięskiej koalicji uznały nasze prawo, by Polska odzyskała niepodległość.

    Ważną postacią był dla sprawy budowania państwa także Józef Piłsudski, swoją charyzmą, wytworzoną legendę i autorytetem odegrał znaczącą rolę, szczególnie  po powrocie z Magdeburga do Warszawy 10 listopada 1918 r. Jednocząc różne nowotworzone organizacje polityczne w kraju i przejmując nad nimi władzę,  będąc osobą, której  Rada Regencyjna oddała atrybuty władzy zwierzchniej i powierzyła funkcję Naczelnika Państwa, zapobiegł nieuchronnym wstrząsom rewolucyjnym.

     Zarówno prawica jak i lewica uznały Józefa Piłsudskiego za polityka niepodległościowego, przez co wyniesiono go do godności symbolu odrodzonego państwa polskiego.

    Analizując dokładnie działalność Józefa Piłsudskiego w epizodach tamtego i późniejszego okresu, historycy wskazują na szereg jego kontrowersyjnych zachowań i autorytarnych decyzji, które trudno zaliczyć do zaszczytnych.

    W tym miejscu koniecznym jest wskazać nazwiska tych wybitnych Polaków, obok ww.  których zasługi dla sprawy niepodległości RP są niepodważalne, są to: Władysław Grabski, Jerzy Zdziechowski, Wincenty Witos, Stanisław Grabski, Jędrzej Moraczewski, Wojciech Korfanty, Ignacy Daszyński, Eugeniusz Kwiatkowski, Feliks Młynarski, Michał Bobrzyński, a także generałowie: Józef Haller, Tadeusz Rozwadowski, Władysław Sikorski, Edward Rydz-Śmigły, Kazimierz Sosnkowski, Józef Dowbór- Muśnicki, Marian Żegota- Januszajtis.

       Pokój wersalski, okazał się „pokojem przemocy”, triumfem jednego imperializmu nad drugim, nie był bynajmniej szansą do trwałego pojednania narodów, stwarzał niewyczerpalne źródła nowych konfliktów i w konsekwencji doprowadził do II wojny światowej.

    Szanowne Damy, Szanowni Panowie!

    Po raz drugi utraciliśmy niepodległość kapitulując po przegranej wojnie w 1939 r. Zostaliśmy napadnięci przez państwa sąsiednie,  Niemcy i Związek Radziecki, przez państwa, z którymi mieliśmy podpisane umowy o nieagresji. Ze swych sojuszniczych zobowiązań nie wywiązały się ani Francja, ani W. Brytania, przesądzając haniebnie o naszym losie.

   Podczas agresji i późniejszej  ponad 5-cio letniej okupacji, naród polski został poddany szczególnie dotkliwym represjom wynaradawiania, tracąc ok. 6 mln. swych córek i synów oraz totalnemu zniszczeniu gospodarki i majątku narodowego. W okresach swojej dominacji obydwaj agresorzy czynili to spustoszenie z równą skutecznością. W tym zbrodniczym procederze ludobójstwa Polaków aktywnie uczestniczyli także niedawni obywatele Rzeczypospolitej, wówczas kolaborujący z okupantami – Litwini, Ukraińcy i Żydzi, zaczadzeni skrajnymi nacjonalizmami, ideologią komunizmu i zwykłą nienawiścią do Polaków.

   Wyzwolenie ziem polskich z okupacji niemieckiej, zakończenie II wojny światowej,  stało się początkiem dominacji Związku Radzieckiego, traktującego Polskę jako swój łup wojenny. Osadzona w Lublinie przez Józefa Stalina ekipa polityczna, o jednoznacznie pro-komunistycznej orientacji, po sfałszowanych wyborach (3xTak), okrzyczana przez propagandę jako legalnie wybrany przez Polaków  rząd, przejęła władzę w Rzeczypospolitej przemianowanej na PRL.

     Zbudowany system represji – w administracji politycznej państwa, w UB, prokuraturze, sądownictwie, wojsku, milicji, oświacie, kulturze,  mediach, … – system, w którym wszystkie kluczowe stanowiska obsadzono moskiewską agenturą, kolaborantami i Żydami przesiedlonymi ze wschodu, nie dawał żadnych szans elitom patriotycznym, niszczonym metodycznie jak za czasów okupacji.

     W swych pamiętnikach, pod datą 17 czerwca 1947 r. Maria Dąbrowska pisała: „UB, sądownictwo są całkowicie w rękach Żydów (…) Żydzi osądzają i na kaźń wydają Polaków (…)”.

     Stefan Kisielewski w swoim dzienniku pod datą 4 listopada 1968 r. napisał: „Po wojnie grupa przybyłych z Rosji Żydów-komunistów, (Żydzi zawsze kochali komunizm) otrzymała pełnię władzy w UB, sądownictwie, dlatego, że  komunistów nie-Żydów prawie tu nie było, (…) Ci Żydzi robili terror, jak im Stalin kazał.”

      Powszechnie głoszona maksyma, „cicho siedź, rób co ci karzą” wyzwalała postawy bierności, apatii i zniechęcenia. Polityka kadrowa „BMW” – bierny, mierny ale wierny, wyniosła do wysokich pozycji intelektualnych karłów, karierowiczów, ludzi bez instynktu patriotycznego za to posłusznie realizujących polecenia swych mocodawców.

      Naród polski tłumiąc odruchy walki skupił swe siły na odbudowie kraju po zniszczeniach wojennych. Odbudowano miasta, powstały od podstaw budowane nowoczesne przemysły: stoczniowy, ciężkiej chemii, maszynowy, farmaceutyczny, spożywczy, a także polskie hutnictwo, rafinerie, kopalnie węgla, siarki, rudy miedzi, cementownie, kompleksowa gospodarka morska z rybołówstwem oceanicznym, elektrownie, fabryki domów, szpitale, wyższe uczelnie,  zakończono program budowy  1000 szkół na tysiąclecie, rozbudowano sieć połączeń kolejowych i drogowych.

     Wszystko to może nie tak doskonałe jak na Zachodzie, ale „żelazna kurtyna” i „milicyjna opieka” skutecznie blokowała nam Polakom dostęp do najnowszych technologii. Po wielkich wojennych zniszczeniach nasza gospodarka stopniowo zaczęła się rozkręcać. Był to ewidentny sukces ciężko pracujących Polaków. Inna sprawa, że wypracowanymi dobrami władze nie dzieliły  w kraju, tu zostawały tylko resztki.

    W okresie tym z ogólnej miernoty intelektualnej osób sprawujących władzę w państwie nie wybiła się żadna indywidualność – mąż stanu, przywódca, autorytet moralny, osoba którą Polacy zapamiętali by i zechcieli trwale wpisać w karty najnowszej historii. To znamienne.

     Nie był to czas całkowitego odpuszczenia agenturze i zdrajcom. Przykładami obywatelskiego protestu są wydarzenia poznańskie w 1956 r. i kolejne zrywy w roku 1970, 1976 i 1980, brutalnie tłumione przez aparat represji.

   Polityczny i fizyczny terror, obezwładniająca propaganda,  niszczenie wszystkiego co kojarzyło się Polakom z tradycjami II Rzeczypospolitej, wtłaczanie w codzienne ich życie obcej ideologii, budziło sprzeciw ale i bezradność wobec przemocy.

    Z drugiej strony – pragmatyzm, chęć przeżycia, wyzwalały siły do odbudowy zniszczonych domostw i gospodarki, zdobywania wiedzy i wypatrywania poprawy sytuacji.

    Masowy zryw, około 10 milionowej rzeszy Polaków w 1980 r. dawał, w sytuacji rozlewającego się kryzysu w obozie państw socjalistycznych, największą od końca    II wojny światowej nadzieję na szybką i radykalną zmianę naszej sytuacji i wyrwanie się z dominacji radzieckiej. Wzniesiony wysoko sztandar „Solidarności” nie dotarł tam gdzie chcieli Polacy.  Przywódcy „Solidarność” zdradzili ideały mas, przerwali walkę, przyjęli zgniły kompromis z PRL-owskimi elitami. Wpływy tzw. doradców wywodzących się z KOR okazały się dominujące.

    Stan wojenny, wymuszona emigracja setek tysięcy Solidarnościowców, oszustwo Zjazdu „Solidarności” w gdańskiej hali „Olivia”,  odmieniły całkowicie sytuację.

    Ukształtowaną przez władze PRL-u polityczną hybrydę „Solidarności” zaproszono do „okrągłego stołu”, gdzie dopełniono zmowy i warunków dalszego działania: sejm kontraktowy – całkowicie kontrolowany przez władze, narzucony system wyborczy, wreszcie wybory o z góry określonych preferencjach kadrowych.

    Tak wybrany sejm miał uchwalić swoją konstytucję, ordynację wyborczą, typować własnych ideologów na urzędy. Wszystko to, cały ten fałsz podparty był propagandowym jadem sączonym w uszy Polaków przez nadal kontrolowane media. Wszyscy uczestnicy zmowy opowiedzieli się za eliminacją nurtów patriotycznych ze sceny politycznej. Nie ważne kto aktualnie rządzi, ważne by realizować przyjęty program (Balcerowicz)  i wzajemnie nie przeszkadzać swoim interesom.

    Z punktu widzenia władz PRL-u był to polityczny majstersztyk, utrzymać się w nowym porządku międzynarodowym, gdy wali się cały powojenny system komunistycznej dyktatury, oddać władzę i nie stracić władzy. Kolejnym krokiem było określenie kierunku transformacji, chodziło o to by wyglądało to na tzw. demokrację, ale praktycznie służyło dalszemu zniewalaniu. Ta zmowa „elit” obowiązuje do dzisiaj.

    Niezwykle ważną była tu jeszcze sprawa dot. Rządu Londyńskiego, który trzymał symbole władzy prezydenckiej, co oznaczało ciągłość z II Rzeczypospolitą. Dla pełnej nobilitacji nowej władzy na arenie międzynarodowej należało doprowadzić do przejęcia insygniów władzy prezydenckiej. Śp. prezydent Kaczorowski uległ naciskom nowo wybranych władz, mieniących się reprezentacją narodu i nieświadom podstępu insygnia te przekazał.

      Czy Polska odzyskała wolność po II wojnie światowej? Nie!    Niemcy siłą narzucili swoje prawa w okupowanej Polsce, później agentura moskiewska także siłą i fałszem ustanowiła swoje, a teraz ich powiernicy przy wsparciu ośrodków obcej dyspozycji zrobili to samo. Uczestnicy zmowy przy „okrągłym stole” oszukali Polaków.

        Szanowne Damy, Szanowni Panowie!

       Naród może jako suweren podejmować różne decyzje, o integracji z UE czy o przystąpieniu do NATO, pod warunkiem, że ma niezachwianą świadomość, że funkcjonuje w demokratycznym systemie politycznym, gdzie debata publiczna, wolne wybory, wolne media, oraz różniące się programami partie polityczne, w tym korzystająca z pełni praw opozycja, stanowią o realnej, a nie formalnej suwerenności.

      Kluczowa dla suwerenności państwa i demokracji jest narodowa tożsamość łącząca obywateli we wspólnotę. Tożsamość, która wyrosła z doświadczeń narodu oraz narodowej tradycji, akceptowanej i wspieranej  przez system edukacji, środowisko ludzi kultury oraz obywatelską aktywność.

      Płynność, alternatywność, a nawet wewnętrzne sprzeczności rozbijające narodową tożsamość osłabiają nie tylko naród, lecz także gubią szanse na demokratyczne, suwerenne państwo.

       Nie będę tu, w tym gronie omawiał całego okresu tej tzw. transformacji ustrojowej, tego zadęcia „25-letnią wolnością”, skupię uwagę państwa na kilku  zdarzeniach, które w sposób wymowny pokazują dzisiejszy obraz państwa polskiego i  tzw. „elit politycznych”.

      Z wielka pompą, w obecności najwyższych władz III RP i stolicy,  z udziałem gości z zagranicy, niemal kompletem celebrytów, za olbrzymie kwoty publicznych pieniędzy zebranych od podatników, dokonano niedawno w Warszawie otwarcia wybudowanego od podstaw Muzeum Historii Żydów Polskich.

      Fakt, że stało się to zanim wybudowano Muzeum Historii Polaków, zanim zechciano rozpocząć rozmowy o wybudowaniu w Warszawie Pomnika Pamięci Ofiar Ludobójstwa Banderowskiego na Kresach Wschodnich w okresie 1939-1947 i ustanowieniu daty 11 lipca symbolicznym Dniem Pamięci Ofiar Banderowskiego Ludobójstwa  na Kresach Wschodnich, nie mówiąc już o otwarciu Muzeum Historii Kresów Wschodnich, powinien najdelikatniej mówiąc wznieść stanowczy protest Polaków.

      Masowych protestów  jednak nie było. Przypisywane nieustannie nam Polakom piętno antysemityzmu owocuje całkowitą znieczulicą i przyzwoleniem na ataki antypolonizmu.

      Takie wydarzenie, ni mniej ni więcej, jest wyraźnym sygnałem wysłanym przez środowisko mniejszości żydowskiej do Polaków, mówiącym że dzisiaj to nie oni są podmiotem i gospodarzem w III RP oraz nie ich historia jest dla rządzących  w Polsce „elit” najważniejsza. Inaczej tego odebrać nie można.

     Goszczący na ceremonii otwarcia  tego Muzeum prezydent Izraela oznajmił nam, że to właśnie dzięki Żydom sława i bohaterstwo polskiego oręża obiegła świat.

     Nieźle … Mnie jakoś trudno wyobrazić sobie brawurowa szarżę żydowskiej husarii pod Wiedniem, pod Chocimiem, czy na innych bitewnych polach dowodzonych przez polskich hetmanów. W świadomości Polaków, o czym pewnie nie chce wiedzieć prezydent Izraela, Żydzi kojarzą się bardziej ze spontanicznym i radosnym witaniem wkraczających na polską ziemię najeźdźców i okupantów Rzeczypospolitej.

     Nie utrwalił nam się w historii  obraz Żyda–husarza, Żyda–lisowszczyka,  Żyda–ułana, czy Żyda–marynarza. Bardziej wyraźnie widzimy Żyda jako bankiera, adwokata, karczmarza, sklepikarza, lichwiarza… a po ostatniej wojnie – jako komunistycznego oprawcę, skazującego i mordującego polskich patriotów.

    Prof. Leon Kieres nazwał zbrodnię w Jedwabnem  „ …wielką szansą dla polskiego społeczeństwa na dialog z Żydami, o naszej wspólnej biografii i pokazanie całemu światu, że nie boimy się debaty w tej sprawie”.

      Nikt z obecnych polskich oficjeli, także później media nie dostrzegły przewrotności i nie zareagowały na to! P. Kieresowi nie mogą nawet przejść przez usta słowa „Naród Polski” jako partner tego dialogu, nie mówiąc już o tym skąd wie, że Polacy takiego dialogu pragną?

     Jaką wymowę dla Polaków dzisiaj mają decyzje władz III RP o przyznaniu polskich emerytur dla 50-ciu tys. Żydów przebywających w Izraelu, o bezpodstawnie oddawanych nieruchomościach w polskich miastach, o gotowości do wypłacenia już w zbliżającym się roku, odszkodowań za rzekomo pozostawione przez Żydów mienie w Polsce po II wojnie światowej. Mówimy tu o kwocie w wysokości ok. 76 mld. zł. i co ciekawe, jak zapewnia nowo mianowany minister Spraw Zagranicznych w rządzie    p. E. Kopacz – p. Schetyna, kwota ta już jest zabezpieczona i Polacy nie odczują tego wydatku w swoich budżetach…!  Cóż Polacy już dawno stracili poczucie swojej własności i na żadne dobrodziejstwo władzy od dawna przestali liczyć.

      Sprawą  wsparcia materialnego dla Polaków na Kresach, pozostawionych tam nie z ich wyboru, w ostatnich 25 latach żaden rząd RP, żaden skład Sejmu czy Senatu się nie zainteresował. Nie załatwiono też najbardziej bolesnej sprawy – uznania banderowskich zbrodni dokonanych w latach 1939-1947 na ludności polskiej na Kresach Wschodnich za ludobójstwo, dotąd nie podjęto jakichkolwiek kroków prawnych wobec sprawców.

     Mało tego, dzisiaj pogrobowców zbrodniarzy, czczących pamięć ideologów i przywódców OUN-UPA, wysuwających publicznie roszczenia terytorialne wobec Polski traktuje się jak bliskich przyjaciół, politycznych partnerów. Władze polskie wspierają inicjatywę organizacji sztafety otumanionej młodzieży do Kijowa by demonstrować polskie poparcie dla pro-banderowskiej ideologii, świętować 10 rocznicę pomarańczowej rewolucji i pierwszą – wydarzeń na Majdanie, tam gdzie tak ochoczo podskakiwali reprezentanci polskiego parlamentu z okrzykami „Sława Ukrainie”, mając za plecami portrety Bandery i flagi UPA.   Hańba!

      Nigdzie nie znajdziemy podobnych przykładów głupoty i braku poszanowania dla pamięci okrutnie pomordowanych 200 tys. Rodaków.

      Mniejszości ukraińskiej w Polsce stwarza się warunki jakich nie mają w swojej ojczyźnie, jakich nie mają też Polacy pozostawieni na Kresach. W zamian za to  wznoszą na polskiej ziemi pomniki banderowskich kureni – morderców Polaków. Toleruje się organizowanie manifestacji gloryfikujących banderyzm, toleruje się masowe marsze  ulicami polskich miast, ukraińskich fanatyków z flagami – symbolami faszyzmu i ukraińskich jednostek SS.

      To w świetle prawa przestępstwo ścigane z urzędu, ale jak dotąd ani razu  takiego postępowania nie podjęto.

      Przywódcy dzisiejszej Ukrainy nie wahają się  by dzień powstania zbrodniczej formacji UPA uczynić swym  świętem narodowym, a jej zbirów uczynić kombatantami walk o wolność Ukrainy. I ten fakt nie wyzwolił reakcji ani prezydenta RP, ani         ministra SZ, ani Sejmu RP, ani Senatu RP!.

      Protestują tylko mieszkańcy województw przygranicznych, środowiska organizacji Kresowian wspierane przez organizacje patriotycznej młodzieży i kombatantów.

Szanowne Damy, Szanowni Panowie!

     Jak takie poczucie tolerancji ma  się do policyjnych represji wobec manifestującej polskiej młodzieży z okazji Narodowego Święta Niepodległości w Warszawie. Rewizje w domach organizatorów Marszu Niepodległości, wielokrotne zatrzymywanie i przeszukiwanie autokarów dowożących uczestników marszu, tolerowanie agresywnych, prowokacyjnych zachowań członków organizacji lewackich, w tym niemieckiej „Antify”, wreszcie bicie i poniżanie w miejscach zatrzymań uczestników Marszu Niepodległości to niemal standard.

     W to wszystko wpisuje się wytwarzana przez media psychoza jakiegoś faszyzmu, antysemityzmu, nacjonalizmu, chuligaństwa, nie tolerancji, kibolstwa itp. Wszystko by zohydzić, zastraszyć, zniechęcić. Alternatywa niby ma być marsz prezydenta i jego kamaryli. W ten scenariusz wpisują się także siły polityczne przedstawiające się jako prawicowe, patriotyczne…

     Anonimowość, kompromitujący poziom kompetencji „elit” politycznych sprawujących  od lat władzę w Polsce objawiał się wielokrotnie. Arogancja władzy wobec obywatela  to też już nic nowego. Głos suwerena w sprawach społecznych nic nie znaczy, władza wie lepiej i mieli w maszynie zebrane setki tysięcy podpisów pod zgłaszanymi petycjami. Kolejne afery, z tą ostatnią tzw. podsłuchową, jak zwykle zamieciono pod dywan.

     Do pełni obrazu stanu „elit” i naszej państwowości wpisują się ostatnie kampanie wyborcze. Sceneria trwających jeszcze wyborów samorządowych, wypowiedzi polityków głównych sił politycznych w Polsce, po kompromitujących system wyborczy doniesieniach z terenu, jednoznacznie wskazują, że sięgnęliśmy już dna. Optymiści mówią, że jest jeszcze dno podwójne, ale ja bym na to nie czekał.

      Czy mamy przez kolejne 4 lata konserwować układ okrągłostołowy i żyć w świadomości nieuczciwie wybranych samorządowców? Jeżeli przy urnach i później w komisjach doszło do fałszerstw, gdy wyborcy kwestionują ich prawomocność, to narzucone rozwiązania prawne nie mogą nas zmusić do życia w bezprawiu.

      Te wybory muszą być powtórzone w majestacie prawa. Nikt nie zmusi nas do zrezygnowania z aktywności, nie przyjmujemy stanowiska, że nie da się powtórzyć wyborów.

       Spirala poniżania narodu polskiego, deptania jego godności niebezpiecznie rozkręca się. Dość tego! Nie ma przyzwolenia na takie praktyk!

       Żadna władza w demokratycznym, suwerennym państwie nie byłaby zdolna,  nie pozwoliłaby sobie na takie upodlenie własnego narodu.

       Polską rządzą  zdrajcy, posłuszni wyrobnicy obcych ośrodków dyspozycji, którym obca jest polskość i za nic mają naród polski.

       Nadszedł czas by Wielki Polski Naród obudził się z tego letargu i wreszcie całą okrągłostołową sitwę zmiótł z polskiej sceny politycznej na zawsze.

       Naprawę państwa trzeba rozpocząć od podstaw, kwestionujemy dzisiejszy ład polityczny. Tak jak wcześniej Wschód wspierał komunistów, tak teraz Zachód, wspierając okrągłostołowe „elity” stanął na drodze do budowy Państwa Polskiego.

       Mamy prawo i obowiązek poznać dokładnie pochodzenie etniczne kandydatów do wysokich urzędów państwowych, ich wcześniejsze dokonania i zasługi. Nie odmawiamy demokratycznych praw mniejszościom narodowym, ale ich reprezentacja we władzach RP, a zwłaszcza w parlamencie winna wynikać z faktycznych proporcji demograficznej i stanowić właściwą reprezentację swojego środowiska, a nie dominacji. Żadna mniejszość narodowa w Polsce nie może korzystać z przywilejów nie dostępnych dla Polaków.

   Nie jest moim celem przedstawienie dzisiaj Państwu programu naprawy państwa, zasygnalizuję tylko bardzo ogólnie główne kierunki:  W pierwszym kroku trzeba przywrócić Konstytucję II RP, to jedyna baza  wyjściowa do  tworzenia nowoczesnej ustawy zasadniczej; następnie dokonać  zmiany ordynacji wyborczej, wprowadzić m. in. obowiązkowy udziału wyborców w głosowaniu w jednomandatowych okręgach wyborczych i przeprowadzić wybory.

    W dalszych działaniach konieczne jest  odchudzenie administracji  i  odpolitycznienie państwa,   zbudowanie nowego systemu sądownictwa, opartego o skład społecznych, losowo dobieranych ławników, przywrócenie odpowiedzialność personalnej urzędników wszystkich szczebli za podejmowane decyzje.

   Służba zdrowia ma być służbą dla człowieka, gdzie  priorytetem jest profilaktyka, leczenie, rehabilitacja, a nie komercja dostępna tylko dla bogatych. Lekarz powinien być wynagradzany za zdrowych podopiecznych, a nie za ilość przyjmowanych pacjentów w gabinecie.

    W miejsce tzw. „sterowanej gospodarki rynkowej”  trzeba wprowadzić wolny rynek, obniżyć podatki, zrównać szanse polskim podmiotom gospodarczym na rynku.

    Polacy muszą odzyskać rozkradziony i sprzedany za bezcen majątek narodowy, w tym polską ziemię.

     Trzeba zweryfikować wszystkie  umowy międzynarodowe, zawiesić moc tych, które są szkodliwe dla Polski oraz uruchomić program powrotu do aktywności zawodowej w kraju, wszystkich  Polaków, którzy wyemigrowali w poszukiwaniu pracy.

     Najwyższy czas by stworzyć dogodne warunki do repatriacji wszystkim Polakom, którzy wyraża taką wolę.

Szanowne Damy, Szanowni Panowie!

     Fundamentem naszego działania jest demokracja. Ale to pojęcie trzeba dzisiaj ponownie zdefiniować. Termin  ”demokracja” powtarzany dzisiaj z szybkością karabinu maszynowego przez politycznych degeneratów i usłużnych im mediom pozbawiony jest dzisiaj jakiegokolwiek znaczenia.

     „Rządy ludu” w znaczeniu jakie znamy ze starożytnej Grecji, to odległa historia, dzisiaj „demokracja” to de facto fasada za którą skrywają się rządy wąskich „elit”, to monopol nieśmiertelnej hipokryzji wielkich korporacji i dyktatura patologicznego marginesu.

      Politycy w Polsce, autentyczni reprezentanci środowisk Polaków, muszą kierować się przede wszystkim interesem Polski i Polaków.

 Dziękuję za uwagę!

 Warszawa, 22. listopada 2014 r.                   viceadmirał (r)   Marek J. Toczek

Comments

  1. ozgacz says:

    Rzetelnie, rzeczowo i odważnie. Brawo! Jednoczmy się ku odzyskaniu suwerenności!

Wypowiedz się