Reforma Służby Zdrowia cz.II

W ostatnim artykule na temat SZ przedstawiłem stanowisko reprezentowane przez lekarzy. Ale przecież kwestią zasadniczą, najważniejszą są pacjenci.

służba zdrowia I

Ich życie, przyszłość i dobrobyt jest właściwie całkowicie w rękach – i „na głowie” personelu medycznego i administracji. Dla tych ostatnich 2 grup, to z kolei jest praca, zawód, sposób na życie, zarabianie pieniędzy.

Właściwie należałoby więc postawić pytanie:  Czy Służba Zdrowia jest dla pacjentów (chorych i zdrowych) czy też dla personelu i administracji medycznej ? I to wcale nie jest takie głupie, albo retoryczne pytanie!!! A jaka jest odpowiedź? Poniżej przedstawiam reakcję na propozycje Dr Krzysztofa Bukiela, przygotowane przez Panią Ewę Borek – Prezesa Fundacji MY PACJENCI. Ryszard Opara

Ewa Borek Uporządkowanie systemu pobierania składki, (racjonalnie gospodarując tym co mamy), nie będzie wymagało potrzeby współpłacenia, wzrostu składki czy ubezpieczeń dodatkowych. Sfinansujemy cały koszyk, którego nie trzeba będzie okrajać. I zlikwidujemy kolejki.

Recepty Bukiela na naprawę systemu ochrony zdrowia pacjenci znają. Wiosną 2013 r. wydawało się nawet, że uda się zbudować koalicję lekarzy, pacjentów i świadczeniodawców wokół pomysłu naprawy systemu wg recepty Bukiela. Nie było większych merytorycznych rozbieżności. Ale jak to w Polsce bywa– nie udało się pójść dalej z powodów organizacyjnych.

Pacjenci orzekli: jeśli mają składać propozycje uczciwych społecznie zmian systemowych, potrzebują twardych danych finansowych i zbudowania modelu systemu – z którego jasno wynika, ile środków jest w systemie, ile brakuje, z czego można zabrać, gdzie przesunąć, ile trzeba dopłacić z kieszeni pacjenta.

Taki model, byłby niezbędny, żeby proponować konstruktywne i uczciwe rozwiązania; badać reakcję pacjentów/obywateli na rozwiązania, inicjować dialog społeczny wokół propozycji zmian systemowych. Uczciwość dialogu wymaga, odpowiedzieć orientacyjnie: ile pacjent dopłaci do opieki podstawowej; wizyty u specjalisty; zabiegów ponadstandardowych, ile wyniesie składka dodatkowego ubezpieczenia na głowę, ile na rodzinę. Bez takich wyliczeń, możemy dalej rozmawiać o sprawach oczywistych dla wszystkich, ale i nie będziemy w stanie pójść w sprawie zmian systemowych o krok dalej, zwłaszcza że ten dialog toczy się bez udziału administracji publicznej, która miałaby go wdrażać.

Pacjenci chcieli taką dyskusję opierać na faktach. Lekarze twierdzili; jest to niemożliwe, a świadczeniodawcy nie udzielili wsparcia i dialog utknął na etapie założeń dr. Bukiela. Każdy dialog w tej sprawie podzieli jego los, dopóki nie przejdziemy od publicystyki do analityki.

Dlaczego, zdaniem pacjentów ten model jest tak ważny? Ten model pomoże nam zobaczyć syntetycznie, w jakiej zdrowotnej prowizorce, substandardzie- jako społeczeństwo tkwimy. Jest ważny, żeby nam pokazać: „czy uczciwie i solidarnie się na zdrowie składamy”. Model pokaże: np. można płacić składki zdrowotne, wyświetlić się w eWUŚ “na czerwono” i nie otrzymać pomocy. Pokaże, że można nie płacić (lub prawie nie płacić) i wyświetlić się “na zielono” i pomoc otrzymać. Zobaczymy, ile osób płaci składki i ile się leczy i że prawo do leczenia ma niewiele wspólnego z płaceniem składek na zdrowie.

Ludzie to widzą i stąd bierze się brak zaufania do systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Można płacić i nie otrzymać pomocy. Można nie płacić i być leczonym. A system eWUŚ to i tak ograniczone zaufanie do instytucji ubezpieczeń w zdrowiu jeszcze pogrąża.

Mając model, będziemy mogli policzyć, co by było, gdyby składki płacili wszyscy, którzy płacić powinni. Wg. danych opublikowanych przez NFZ – 10 mln pracowników płacących składki w wysokości średnio 250 pln/miesiąc, złożyło się na 50% budżetu NFZ. Kolejne duże grupy: które złożyły się na nasze zdrowie to emeryci – za 8 mln ludzi ZUS dołożył kolejne 25% budżetu NFZ, płacąc po 150 pln miesięcznie. Dalej osoby samozatrudnione, prawie 2 mln ludzi, płacąc po 260 pln miesięcznie, dołożyło nam do zdrowia kolejne 10%. Mamy więc już 85% budżetu, na który złożyło się 20 mln ludzi. Składka zdrowotna rolnika (prawie 3 mln ludzi) to mniej niż 100 pln, a bezrobotnego to 60 pln (2 mln ludzi). Z zestawienia widać wyraźnie, że budżet państwa zajmuje uprzywilejowaną pozycję, płacąc za grupy uprawnione lub uprzywilejowane mniejsze składki niż bezpośrednio płacą na zdrowie obywatele.

Recepta Bukiela na zdrowie jest bardzo dobra, ponieważ zakłada przede wszystkim uporządkowanie systemu pobierania składki i oparcie go na uczciwości społecznej. Ale być może kiedy policzymy, ile wpłynie składki, jeśli zostaną zlikwidowane niesprawiedliwości społeczne w obszarze pobierania składki, to okaże się, że nic nie trzeba dokładać z kieszeni pacjenta czy obywatela i dzięki temu, że system przez lata konserwował taniość, teraz stać nas na finansowanie całego dużego koszyka świadczeń. I nie trzeba będzie rozważać współpłacenia, wzrostu składki czy ubezpieczeń dodatkowych. Zamiast zmieniać system zmienimy pobór składki na uczciwy i solidarny społecznie.

Naprawimy zaufanie ludzi do systemu ubezpieczeń przez stworzenie prostej zależności: płacę i mam prawo się leczyć. Dopiero wtedy będziemy mogli uczciwie wyciągnąć do ludzi rękę po pieniądze mówiąc: “wykupcie dodatkowe ubezpieczenia zdrowotne, to jest uczciwa propozycja, a my zrobiliśmy już wszystko, żeby naprawić sytuację i dalej brakuje środków”.

Taki model jest nam potrzebny, żeby zobaczyć, jak dobrze czy źle nasze składki wydajemy. Powinniśmy wszyscy zobaczyć ten obraz odwróconej piramidy kosztów w ochronie zdrowia, zupełnie inny niż w krajach, gdzie na zdrowie środki publiczne wydaje się racjonalnie i inwestuje się najwięcej tam, gdzie efekt zdrowotny można kupić najtaniej, czyli w lecznictwie podstawowym i ambulatoryjnym. Zobaczymy piramidę kosztów stojącą na głowie, gdzie najwięcej wydaje się na lecznictwo zamknięte. Zobaczymy np. spore wydatki na POZ (7,5mld zł), który nie współpracuje z resztą systemu, spełniając w coraz mniejszym stopniu funkcję leczenia, a coraz większym – funkcję administrowania. Będziemy mogli się wspólnie zastanowić, czy tego administrowania nie można gdzieś kupić taniej. Zobaczymy ambulatoryjną opiekę specjalistyczną, jako najtrudniej dostępnym dla pacjentów miejscem systemu, najmniej też kosztuje budżet – (5 mld zł).

Zobaczymy, że właśnie pacjenci utrzymują AOS, płacąc 70% jego kosztów, z własnej kieszeni. Zobaczymy też, jak bardzo drogie jest lecznictwo zamknięte, kosztujące nas połowę budżetu na zdrowie, czyli ponad 30mld zł . Zobaczymy niewykorzystane co trzecie łóżko szpitalne, pobyty diagnostyczne 2-dniowe kosztujące 10 X więcej niż badania ambulatoryjnie pacjenta, zobaczymy brak procedur 1-dniowych, które stanowią już nawet połowę leczenia szpitalnego w krajach, gdzie rozsądnie wydaje się publiczne pieniądze.

Średni czas pobytu pacjenta w szpitalu – wg Biuletynu Statystycznego CSIOZ – ok. 5,5 dni, ale dominują pobyty 2-dniowe. Jeśli tak jest, to większość problemów zdrowotnych rozwiązywanych podczas pobytu 2-dniowego można byłoby załatwić podczas pobytu 1-dniowego. A większość takich pobytów jednodniowych okazałaby się zbędna, bo można byłoby tanio rozwiązać te problemy w ambulatorium. Zobaczymy, że piramida, która stoi na głowie, nie przewraca się tylko dzięki temu, że wydatki pacjentów na AOS wynoszące 22,5 mld pln podtrzymują jej stabilność.


Odwrócona piramida kosztów w ochronie zdrowia – model poglądowy. Opracowanie własne. Kolor niebieski – wydatki publiczne. Kolor czerwony – wydatki prywatne. Zobaczymy też wtedy, że pacjenci wykonują po systemie chocholi taniec, przeskakując między systemem publicznym i prywatnym w poszukiwaniu racjonalności prywatnych wydatków. Wielu pacjentów potrafi wykorzystać uznaniowość systemu i porusza się w nim sprawnie wykorzystując znajomości i nie musząc ponosić wydatków z własnej kieszeni.

Inni, kiedy nie mogą się dostać do lekarza specjalisty, płacą za wizyty prywatne. Lekarz mówi: “Niech pan nie czeka na badania, bo to będzie około pół roku, przyjmę pana na szybką diagnostykę w szpitalu”. Potem wracają do sektora prywatnego na kolejne wizyty, badania, rehabilitację. Za tę „2-dniową diagnostykę”, NFZ zapłaci tyle samo, co za miesięczny pobyt w szpitalu. Kogo na to stać? I np. na płacenie 50zł za wydanie leku w programie lekowym, realizowanym w trybie 1-dniowej hospitalizacji, kiedy ten lek można „bez-kosztowo” wydać pacjentowi w aptece?

Ale żeby to zrozumieć, musimy to zobaczyć. Po to właśnie jest nam potrzebny model założeń Bukiela. Jak to zobaczymy, będzie widać, gdzie mamy w systemie rezerwy. Pod postacią lepszej pracy i współpracy (POZ) i pod postacią oszczędności (lecznictwo zamknięte). Będziemy wiedzieli, gdzie mamy te środki przesunąć (AOS, procedury jednodniowe).

Może się okazać, że uporządkowanie systemu pobierania składek i racjonalnie zagospodarowanie tego, co już mamy, nie będzie wymagać szukania dodatkowych źródeł finansowania naszej ochrony zdrowia. Sfinansujemy koszyk, którego nie trzeba będzie okrajać. Zlikwidujemy kolejki, co słusznie postuluje Bukiel. Nie będziemy musieli mówić pacjentom “dopłaćcie do świadczeń” czy obywatelom “wykupcie dobrowolne komercyjne ubezpieczenie na zdrowie, bo w systemie jest za mało środków”.

Z tym modelem jest jednak istotny problem. Nikomu na nim nie zależy. Zbyt wiele interesów on narusza. To lekcja, jaką pacjenci wynieśli z recepty Bukiela. I są mu za to wdzięczni, bo wiedza jest lepsza od niewiedzy. Pacjenci zrozumieli, że nikt za nich tego modelu nie zrobi i muszą to zrobić sami. Czas inaczej płynie w organizacjach pozarządowych, sprawy posuwają się wolniej, trwają dłużej. Trzeba na model poczekać. Ale kiedyś się pojawi. To nieuchronne.

Ryszard Opara

Wypowiedz się