Dowodzenie to odpowiedzialność za Polskę.

sztab generalny

Chwilowy brak afer w wojsku pozwala na poważne potraktowanie tematu dowodzenia w siłach zbrojnych. Mimo, że jest to sprawa dotycząca tylko wojska, to ze względu na fakt, iż błędy występujące w tym obszarze będą rzutować na stan obronności kraju, to przestaje być to tylko problemem wojskowych. Zresztą wszystkie ostatnie zmiany zachodzące w obszarze naszej obronności, są tak zaskakujące  i niekorzystne, że raczej trzeba je łączyć z tzw. cywilna kontrolą na wojskiem niż ze zdrowo rozsądkowymi decyzjami wojskowych. Niemniej nie możemy zdejmować odpowiedzialności i z mundurowych, a zwłaszcza tych z lampasami, bowiem ich zastygły ukłon i przytłumione rozumowanie w żadnym stopniu nie zdejmuje z nich odpowiedzialności za te wszystkie bezmyślne i kosztowne eksperymenty w siłach zbrojnych.

Nie może być żadnym wytłumaczeniem to, że pan prezydent i jego najbliższy pomocnik generał Koziej rozpoczęli kolejne manipulacje w strukturach dowodzenia siłami zbrojnymi, bowiem realizują oni tylko złą tradycję, jaka rozpleniła się w Wojsku Polskim. Każda kolejna ekipa polityczna i rządowa stawia sobie za cel dokonywanie zmian strukturalno-organizacyjnych w naszym wojsku poczynając od najniższych aż do najwyższych struktur organizacyjnych. Mamy więc niekończący się taniec ze sztabami i dowództwami, które są reorganizowane i przenoszone miedzy garnizonami w zależności od pomysłów kolejnych szefów MON. Od tego oczywiście nie przybywa mocy obronnej, a wprost przeciwnie, mamy coraz gorszy obraz naszej armii i tylko propagandowy koc i niefrasobliwość rodaków przykrywa tę potęgującą się nędzę.

Prostota, logiczność i racjonalność winny cechować dobre dowodzenie. Świat dysponuje na podstawie doświadczeń dobrymi wzorcami dowodzenia siłami zbrojnymi zarówno w czasie pokoju, jak i na wypadek wojny. Przyszły dowódca armii, jeżeli ma odpowiadać za losy kraju, powinien posiadać wszelkie warunki w czasie pokoju do przygotowania wojska do tego najbardziej odpowiedzialnego zadania, jakie może być postawione przed dowódcą. Nie słyszałem bowiem przypadku, by jeden  trener piłkarski przygotowywał drużynę do meczu, a drugi wyjeżdżał na mecz i odpowiadał za wynik.

Niestety taka jest sytuacja w naszych siłach zbrojnych. A wszystko to, ma dawać nam gwarancję bezpieczeństwa i niepodległości, do czego z nieznanych mi powodów nie wtrącamy się.

Czy znów żołnierz polski ma wykonywać niewykonalne zadanie?  Zachęcam do zapoznania się z profesjonalną oceną tych szkodliwych dla obronności naszego kraju harców niekompetentnych decydentów.

defilada_akpa_0147_640x0_rozmiar-niestandardowy

Kto będzie faktycznie dowodził?

PIOTR MAKAREWICZ

 

W ustawie o zmianie ustawy o urzędzie Ministra Obrony Narodowej oraz niektórych innych ustaw, oprócz wielu błędów (prawdopodobnie włącznie z niekonstytucyjnością), jest pewna sprzeczność. Wprowadzone tą ustawą zmiany w ustawie z dnia 14 grudnia 1995 roku o urzędzie Ministra Obrony Narodowej inaczej określają rolę Sztabu Generalnego WP. W Art. 3. 1. znowelizowanej ustawy, wyraźnie jest napisane, że minister kieruje działalnością Ministerstwa oraz Sił Zbrojnych osobiście lub za pomocą sekretarza (sekretarzy) stanu, podsekretarzy stanu, Szefa Sztabu Generalnego WP, Dowódcy Generalnego RSZ oraz Dowódcy Operacyjnego RSZ. Z tego zapisu jasno wynika, że takie podmioty jak Sztab Generalny WP, Dowództwo Generalne RSZ i Operacyjne RSZ są równorzędnymi szczeblami w hierarchii wojskowej. Zapis ten nie pozostawia wątpliwości, że Sztab Generalny jest narzędziem w rękach ministra (tak jak dotychczas), a nie odwrotnie. Dosadnie stwierdza to Art. 5. 1., który mówi, że Ministrowi Obrony Narodowej bezpośrednio podlegają: Szef Sztabu Generalnego, Dowódca Generalny i Operacyjny. Zwracam również uwagę na Art. 6., który w punkcie 1. precyzuje, że minister w czasie pokoju kieruje działalnością rodzajów Sił Zbrojnych wyłącznie za pomocą Dowódcy Generalnego i Operacyjnego RSZ, a w punkcie 2. określa rolę Szefa Sztabu Generalnego, jako organu pomocniczego ministra ON w kierowaniu Siłami Zbrojnymi w czasie pokoju. Do tego momentu wszystko wydaje się jasne i jednoznacznie określone. Niedługo potem, bo już w Art. 8. 1. w podpunkcie 3 sytuacja znacznie się komplikuje, gdyż czytamy, że do zakresu działania Szefa Sztabu Generalnego WP należy: nadzór nad ogólną i operacyjną działalnością Sił Zbrojnych, w tym w szczególności nad planowaniem operacyjnym, gotowością mobilizacyjną i bojową, szkoleniem oraz rozwojem organizacyjno-technicznym Sił Zbrojnych”. Problem polega na tym, że taką rolę powinien mieć przełożony całości Sił Zbrojnych, a szef Sztabu Generalnego przełożonym całości Sił Zbrojnych w nowych uregulowaniach już nie jest. Takim przełożonym nowa ustawa czyni wyłącznie Ministra Obrony Narodowej. To on powinien rozstrzygać wszelkie sporne problemy, jakie niewątpliwie będą powstawać między Dowódcą Generalnym, Operacyjnym, a Szefem Sztabu Generalnego. Sprzeczność, o której napisałem na początku postu polega na tym, że nowe uregulowania pozbawiają Sztab Generalny funkcji dowodzenia Siłami Zbrojnymi, a więc „przełożeństwa” nad nimi, a jednocześnie powierzają mu zadania charakterystyczne dla przełożonego. Czy cywilny minister jest odpowiednio przygotowany do roli przełożonego i jest w stanie podejmować właściwe decyzje? Śmiem wątpić. Dlatego, przy tak źle skonstruowanych zapisach ustawy, widzę niebezpieczeństwo, że rola Sztabu Generalnego może daleko wykraczać poza ustawowe uprawnienia. Owa „pomoc” dla ministra, z której ten będzie skwapliwie korzystał (im słabszy minister, tym ta „pomoc” będzie bardziej pożądana), może szybko przerodzić się w pewien „dyktat” Sztabu Generalnego, polegający na podsuwaniu ministrowi jedynie słusznych rozwiązań i sprowadzeniu ministra do roli „notariusza” podpisującego bez szemrania odpowiednie decyzje.

Ostatnio znalazłem przykład potwierdzający te moje obawy. W dniu 25 października na portalu „polska-zbrojna.pl” ukazał się wywiad z obecnym szefem Sztabu Generalnego gen. broni Mieczysławem Gocułem pod jakże pasującym do moich rozważań tytułem: „Sztab nie jest kolosem na glinianych nogach”. W owym wywiadzie gen. Gocuł przytoczył zapis ustawy dotyczący „nadzoru nad ogólną i operacyjną działalnością sił zbrojnych”, a następnie rozwinął to pojęcie mówiąc: „Spróbujmy rozłożyć je na elementy składowe. Nadzór oznacza zbieranie informacji o tym, co się dzieje. Obserwacja, monitorowanie, ocena, zmiana kierunków działania, wpływanie na podmioty, które realizują te działania, wydawanie poleceń, współzarządzanie, kierowanie, kontrola czy oddziaływanie władcze – cały katalog zadań kryje się pod tym pojęciem.” To wszystko prawda, ale ten model dotyczy kompetencji przełożonego, a nie organu pomocniczego. Te słowa zaintrygowały nawet prowadzących wywiad redaktorów, którzy zapytali „czy nie ma tu sprzeczności?”. Dziwili się, że z jednej strony powierzamy dowodzenie Dowództwu Generalnemu i Operacyjnemu, sprowadzając rolę Sztabu Generalnego do planistycznej i pomocniczej, a tu jego szef wypowiada się tak, jak gdyby miał dalej dowodzić całością Sił Zbrojnych. Kolejne słowa szefa Sztabu Generalnego, które miały rozwiać te wątpliwości, zabrzmiały jeszcze bardziej intrygująco, żeby nie powiedzieć groźnie. Może gen. Gocuł widzi ciągle przed oczami stare (i jeszcze obowiązujące) zapisy ustawy z dnia 14 grudnia 1995 roku, które w Art. 6. 1. mówią, że „Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego dowodzi w imieniu Ministra Obrony Narodowej Siłami Zbrojnymi w czasie pokoju”, a może nie rozumie zapisów nowej ustawy. Niewykluczone jest również, że szef Sztabu Generalnego ma trudności z umiejscowieniem Sztabu w nowym systemie. Biorąc pod uwagę nieprecyzyjne zapisy, a nawet sprzeczności w przyjętej w czerwcu przez Sejm ustawie, takie trudności są całkiem możliwe. W dalszej części wywiadu gen. Gocuł próbował przedstawić swoją wizję realizacji owego nadzoru nad działalnością Sił Zbrojnych w sytuacji, gdy Sztab Generalny już nie dowodzi. Powiedział, że Sztab Generalny „uczyni to za pośrednictwem urzędu Ministra Obrony Narodowej, któremu przedstawi swoje opinie, ekspertyzy i rekomendacje. Na tym ma polegać faktyczny i szeroko rozumiany nadzór.” To doprawdy intrygujące, a nawet zabawne słowa, ponieważ wskazują na to, że gen. Gocuł nie rozumie, że Sztab Generalny był, jest i będzie nadal integralną częścią urzędu Ministerstwa Obrony Narodowej, że nie będzie stał gdzieś z boku urzędu lub wyżej od niego. Zatem, urząd MON nie może być narzędziem dla Sztabu Generalnego w dalszym, ale już skrytym i nielegalnym dowodzeniu Siłami Zbrojnymi. Zupełnie groźnie zabrzmiały natomiast następujące słowa szefa Sztabu Generalnego: „Po wejściu w życie reformy (SG WP – przyp. P.M.) nie będzie dowodził, ale aktywnie oddziaływał na dowódców poprzez osobę ministra obrony narodowej.” Z tego wynika, że wprawdzie gen. Gocuł oficjalnie rozumie, że w nowym układzie nie będzie dowódcą, ale nadal będzie „oddziaływał na dowódców”, tym razem z pomocą nowego narzędzia lub jak kto woli pośrednika, jakim będzie „osoba ministra obrony narodowej”. Przy takim sposobie myślenia powstaje pytanie: kto tak naprawdę będzie dowodził Siłami Zbrojnymi i będzie przełożonym Dowódcy Generalnego i Operacyjnego RSZ? Myślę, więc, że moje obawy o pozaustawowe dążenia Sztabu Generalnego do swoistego „dyktatu” i sprowadzenia roli ministra do urzędnika podpisującego wszystko, co mu Sztab Generalny podsunie, są w pełni uzasadnione.

Ustawa o reformie systemu kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi została podpisana przez Prezydenta w dniu 22 lipca 2013 roku i ogłoszona w Dzienniku Ustaw już tydzień później, w dniu 29 lipca 2013 roku pod pozycją 852. Tempo niesłychane. Wiele znacznie bardziej istotnych dla Polski i społeczeństwa ustaw uchwalonych latem lub wiosną dopiero jesienią doczekało się ogłoszenia. Pośpiech w przypadku ustawy reformującej dowodzenie jest szalony, oczywiście ze szkodą dla systemu dowodzenia, o czym świadczą różne wypowiedzi generałów wdrażających tę reformę. Ostatnia wypowiedź szefa Sztabu Generalnego obnaża kłopoty ze zrozumieniem sprzecznych zapisów ustawy i pokazuje jak na tym gruncie „rodzą się” niesłychane pomysły dotyczące praktyki w stosowaniu nowych rozwiązań. Pojawia się coraz więcej trudnych i wręcz niemożliwych do rozwiązania problemów i szczegółów, a jak wiadomo „prawdziwy diabeł” właśnie w nich jest ukryty. Jest to jeden z pierwszych symptomów czekającego nas chaosu w dowodzeniu i funkcjonowaniu Sił Zbrojnych po 1 stycznia 2014 roku.

Piotr Makarewicz

Wypowiedz się