W cieniu Euro też widać Smoleńsk

Ideologiczna dywersja z oczami pełnymi nienawiści.

Janusz Sanocki

 

Przedstawiciele rosyjskiej federacji piłkarskiej złożyli kwiaty przed tablicą upamiętniającą naszych polityków, którzy zginęli 2 lata temu. Dokładnie w lata i dwa miesiące. Piękny gest Rosjan trzeba docenić choćby w ten sposób, żeby nie obarczać ich – jako naród – winą za to co się tam stało. Jednak „coś” się dwa lata i dwa miesiące temu w Smoleńsku stało i w dalszym ciągu wymaga wyjaśnienia.
Po ponad dwóch latach wiemy mniej o przyczynach katastrofy niż zaraz na początku. Bo na początku wiedzieliśmy przecież – powtarzali to znani dziennikarze, że prezydent Kaczyński kazał pilotowi lądować, a pijany generał Błasik siedział w kabinie i przeszkadzał pilotom.
Potem jeszcze dowiedzieliśmy się, od samej minister Kopacz – (obecnie Marszałek Sejmu) – że „rosyjskie służby przekopywały ziemię na metr głęboko”. Łgała oczywiście jak z nut i w wiele miesięcy potem turyści znajdowali szczątki w ziemi.
Z kolei minister Miller i jego eksperci dowiedli, że potężny Tupolew na wysokości 6 metrów ściął skrzydłem brzozę, skrzydło się odłamało, a samolot fiknął koziołka i odwrócił się na grzbiet. Przecież wiadomo, że rosyjskie brzozy są twardsze od stali, jak sam Towarzysz Stalin. Tymczasem ta wstrętna opozycja, której, ma się rozumieć, miejsce jest w więzieniu (Władysław Gomułka – „Miejsce opozycji jest w więzieniu”), węsząca i jątrząca, nie chce się pogodzić z wersją znanej polskojęzycznej gazety dla tubylców, że to sam Kaczyński Lech spowodował katastrofę samolotu.

I otóż opozycja powołała parlamentarny zespół, którym kieruje niejaki Antoni Macierewicz, który „ma oczy pełne nienawiści” – jak to już w czasach tzw. „Nocy teczek” wyjaśniła polskojęzycznym wykształciuchom ta sama gazeta. Macierewicz z nienawiścią w oczach ściągnął do Polski niejakiego Wiesława Biniendę – rzekomo profesora (ale kto mu nadał ten tytuł? Przecież nie nasz prezydent Bul-Komorowski!) z jakiegoś podejrzanego, uniwersytetu stanowego w miejscowości Akron w amerykańskim stanie Ohio.

Tenże Binienda specjalizuje się w fizyce ciała stałego i jej zastosowaniach w lotnictwie i aeronautyce, w tzw. „mechanice pękania i elementów skończonych”, jest laureatem wielu nagród NASA – amerykańskiej agencji kosmicznej, no a przecież wiadomo, że NASA i CIA to prawie to samo. Stąd „polskie służby”, których nie zdołał zniszczyć Macierewicz, (generale Dukaczewski – wracajcie!) powinny coś zrobić, żeby ten rzekomy naukowiec nie mógł w socjalistycznej Polsce siać ideologicznej dywersji, a sieje.

Za czasów generała Jaruzelskiego – wybitnego polskiego patrioty – takiego Biniendy po prostu by nie wpuszczono do kraju. Albo – jeszcze lepiej – nie wypuszczono z jakiegoś przytulnego „ośrodka internowania”.
Tymczasem profesor Binienda („Profesor – ha, ha!) wykonał jakieś symulacje komputerowe, z których wynika, że jakby skrzydło się urwało na brzozie, to spadłoby ok. 10 metrów od tego miejsca, a nie 111 metrów. Wg tego (pseudonaukowca) fakt, że szczątki samolotu są porozrzucane po wielkiej przestrzeni, sam samolot odwrócony, a burty i sufit są „wypchnięte” na zewnątrz, wskazuje na to, że nad ziemią, na wysokości 76 metrów nastąpił wybuch, który rozerwał kadłub Tupolewa.
No i sami Państwo widzicie, że mamy do czynienia z zupełnie niepoważnym facetem. Poważny naukowiec, uznany przez „Gazetę Wyborczą”, Prezydenta Komorowskiego i Premieru Tusku nawet samą taką myśl, że w Smoleńsku mogło dojść do wybuchu powinien był od razu u siebie wytępić. Przecież polska prokuratura zaraz po katastrofie wypowiedziała się, że „hipotezę zamachu (czyli wybuch) wyklucza”. No to jak poważny naukowiec z jakiegoś NASA czy Akron University może coś takiego opowiadać?
Na szczęście prof. Binienda pojechał sobie do tych swoich Stanów Zjednoczonych, bez przesłuchania przez „naszą” prokuraturę, która bardzo musiała się starać, żeby uniknąć z nim kontaktu. Sprawa przycichnie, ludziska zapomną – przecież nie można na co dzień żyć ze świadomością, że polski rząd, polski premier, polscy ministrowie łżą w żywe oczy!

Janusz Sanocki