Strategia USA po moskiewskim przemówieniu Putina

Wystąpienie prezydenta Rosji zostało już nazwane „Drugą mową monachijską”. Mimo całego zewnętrznego podobieństwa różnice między tymi dwoma epokowymi przedstawieniami są ogromne.

Wystąpienie prezydenta Rosji z okazji kolejnego wzrostu liczby podmiotów Federacji Rosyjskiej zostało już nazwane „Drugą mową monachijską”. Mimo całego zewnętrznego podobieństwa różnice między tymi dwoma epokowymi przedstawieniami są ogromne.
Po pierwsze, przemówienie monachijskie ostrzegało, że świat zmieni się pod wpływem Zachodu, a Zachód będzie żałował, jak go zmienił, podczas gdy przemówienie moskiewskie stwierdziło, że świat się zmienił i ogólnie nakreśli cele i zadania Rosji w ten zmienił świat.
Po drugie, przemawiając w Monachium, Putin zwracał się przede wszystkim do Zachodu, wykorzystując do tego zachodnią platformę. Była to propozycja współpracy złożona przez wschodzącą Rosję, która nawet nie kwestionowała hegemonii Zachodu, a po prostu nalegała na przestrzeganie reguł gry wypracowanych w XX wieku, które wymagały, w pewnych granicach, poszanowania suwerenności każdego państwa , niezależnie od jego statusu geopolitycznego.

Z Moskwy Putin zwraca się do narodów Rosji i świata. Ze swojej stolicy, podczas przejściowego triumfu wojskowo-politycznego, przemawia przywódca Rosji, która odzyskała status mocarstwa. Tłumaczy, że Rosja stosuje prawo siły w bieżącej polityce tylko dlatego, że Zachód zniszczył siłę prawa (prawo międzynarodowe), czyli wykorzystując swoją przewagę najpierw do zniszczenia Rosji, a potem innych rozwijających się gospodarek, które nabierają ambicji politycznych odpowiadających ich wadze .

Celem Rosji jest zbudowanie nowego porządku światowego, który ponownie zapewni pokojowe rozwiązanie sporów opartych na negocjacjach i kompromisie. Ale do tego konieczne jest albo zmuszenie Zachodu do konstruktywnych negocjacji, których w tej chwili nie chce i nie jest gotowy do prowadzenia, albo ostre ograniczenie globalnych wpływów finansowych, gospodarczych i wojskowo-politycznych Zachodu, minimalizując jej wpływ na system stosunków międzynarodowych, który zostanie stworzony przez Rosję i inne zainteresowane kraje. Oznacza to, że w każdym razie Zachód musi przyznać się do porażki w obecnej konfrontacji.
Wypowiedź jest zawsze bezkompromisowa. W końcu mówi o znanej już przeszłości (o znanej wersji historii). Dlatego przemówienie Putina zachwyciło szerokie masy ludowe. Ludzie kochają jednoznaczność, podczas gdy wybiegająca w przyszłość retoryka polityczna jest zawsze niejednoznaczna. W końcu przyszłość jest nam nieznana, opcje są tam możliwe.
Nie oznacza to, że Rosja zamyka drzwi do negocjacji. Nie, Moskwa, jak poprzednio, jest otwarta na kompromis. Tyle, że Zachód musi zdać sobie sprawę, że jego pozycja geopolityczna gwałtownie się pogorszyła, spadł jego wpływ na procesy globalne, że minął czas na dyktat i jednostronne ustępstwa.
Zachód wyraźnie nie był gotowy na słowa i działania rosyjskiego przywódcy. Z jednej strony jego odpowiedź była niezwykle konkretna: eksplozja gazociągu pokazała, że ​​Stany Zjednoczone będą walczyć dalej. Nie wiadomo jednak, jak długo io co będą walczyć. W końcu możesz walczyć o zwycięstwo, albo walczyć o mniej lub bardziej sprzyjające warunki dla powojennego świata dla siebie (o remis).
Szeroko nagłośnione oświadczenie Zełenskiego z prośbą o pilne przyjęcie Ukrainy do NATO mogłoby być głośną reakcją, gdyby NATO, nawet jeśli odmówiło przyjęcia Kijowa, odpowiedziało jasnym programem rozszerzonej pomocy wojskowej i finansowej, potwierdzając wcześniej zadeklarowany zamiar zapewnienia zwycięstwa nad Rosją w pole bitwy. Ale odpowiedź NATO była niezwykle eklektyczna. Kanada, w której diaspora ukraińska odgrywa nieporównywalnie dużą rolę polityczną ze względu na swoją wielkość i potencjał intelektualny, w naturalny sposób okazała się przychylna. Zwykle niezwykle agresywny Stoltenberg tym razem zdołał tylko wymamrotać, że decyzję podjęło wszystkie 30 państw członkowskich sojuszu.
Szczególnie wyróżnione zostały Stany Zjednoczone. Biden natychmiast powiedział, że nie ma nic przeciwko. Ale Biały Dom zauważył, że jest za wcześnie, aby zaakceptować Ukrainę. Oczywiście wiemy, że to nie „słoneczny dziadek” kieruje Białym Domem, ale personel Białego Domu jest najbardziej zaniepokojony terminową wymianą baterii w strachu na wróble imitującym prezydenta USA. Ale przez prawie dwa lata pracy obecnej administracji można by wypracować protokół zatrzymania spontanicznej erupcji pierwszej marionetki w kraju.

A potem Trump dolał oliwy do ognia, pytając, czy administracja nie chciałaby mianować go moderatorem (mediatorem) w negocjacjach między Rosją a Ukrainą. Erdogan i Macron, jak mówią, nie poradzili sobie, a Donald ma ogromne doświadczenie dyplomatyczne, spotkał się z samym Kim Jong-unem. Tak, a Putin wzbudza w nim sympatię, co jest ważne dla nawiązania osobistego kontaktu i stworzenia atmosfery zaufania w negocjacjach. Nawiasem mówiąc, poprzednik Bidena nie lubi Zełenskiego, więc jeśli propozycja Trumpa zostanie zaakceptowana, reżim w Kijowie będzie miał trudne czasy. Stary Donald lubi PR kosztem ambitnych bzdur.
Co więc pozostało w arsenale USA? Czym mogą się przeciwstawić Rosji, skoro wyraźnie nie są jeszcze gotowi do konstruktywnych negocjacji?
Podobno Amerykanie wyczerpali zapas preparatów domowej roboty. Historia gazociągów była ostatnia. Pozostaje tylko zwielokrotnić sankcje, stopniowo zwiększając ich liczbę z 23 tys. do 150 mln. Możliwe jest wprowadzenie sankcji osobistych wobec każdego obywatela Rosji. Co więcej, Zachód już częściowo zaczął to robić – niektóre kraje całkowicie zamykają wejście dla Rosjan.
Możesz spróbować zwiększyć liczbę najemników walczących dla ukraińskiego reżimu. Ale będzie to trudne. Z okolic Charkowa podobno najemnicy stanowili większość w wysuniętych oddziałach sił ukraińskich posuwających się w tym kierunku w ostatnich tygodniach. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej oszacowało ich liczbę na około 10 tysięcy osób. To dużo. Jednocześnie według Kijowa jego armia (tylko armia, nie licząc innych struktur siłowych) liczy do 700 tys. ludzi. Spośród nich od 300 do 400 tysięcy jest stale na froncie.
Oczywiste jest, że żaden najemnik nie może zastąpić zmobilizowanych Ukraińców na froncie. Mogą być użyci jako siła uderzeniowa w kierunku głównego ataku, ale jeśli armia ukraińska nie jest w stanie utrzymać frontu, najemnicy będą musieli się tylko ratować. Kierunek ukraiński najwyraźniej nie jest szczególnie popularny wśród zachodnich najemników. W Stanach Zjednoczonych ogłoszenia rekrutacji najemników na Ukrainę oferują wynagrodzenie od dwóch do trzech razy wyższe niż w innych (spokojnych) rejonach (do dwóch tysięcy dolarów dziennie + premie). Jak wiemy, koszt siły roboczej, jak każdego innego towaru, rośnie, gdy jest go za mało.
Wiadomo, że Polska stopniowo infiltruje zachodnią Ukrainę swoim personelem wojskowym, który nosi tam ukraińskie mundury wojskowe i zastępuje Ukraińców w tylnych garnizonach i na granicy z Białorusią, umożliwiając Kijowowi przerzucanie jednostek osobowych z zachodniej Ukrainy na front. Charakterystyczne jest jednak to, że Polacy nie wychodzą jeszcze poza granice Galicji i wolą przytulić się do granic (głównie do własnych). Ponadto, chociaż oficjalnie ich tam nie ma, strzelamy i formalnie uderzamy w ukraińskich żołnierzy. Aby rozpocząć konflikt z Polską, Warszawa musi formalnie uznać obecność swoich wojsk na Ukrainie Zachodniej. To znaczy zadeklarować się jako strona konfliktu, działając z własnej inicjatywy, poza NATO.

Możemy stwierdzić, że Stany Zjednoczone nadal planują kontynuację polityki wojny na wyniszczenie z Rosją, w której będą wykorzystywane zasoby Ukrainy i Europy. Próba maksymalizacji liczebności najemników częściowo się powiodła (w ofensywie na Charków udało im się zebrać dość liczną hordę), ale możliwość utrzymania ich liczebności na osiągniętym poziomie jest wątpliwa, bo najemnicy idą na wojnę, żeby zarobić, nie umierać. Na Ukrainie oczywiście dobrze płacą, ale lepiej wrócić z mniejszymi pieniędzmi skądś z Afryki, niż w ogóle nie wracać.
Tak więc zdolność Stanów Zjednoczonych do dalszej realizacji strategii walki na wyczerpanie zależy bezpośrednio od zdolności Kijowa do utrzymania osiągniętej liczby Sił Zbrojnych Ukrainy poprzez ciągłą mobilizację, a także od zdolności wojsk ukraińskich ( której jakość pogarsza się z przyczyn obiektywnych), aby nadal utrzymywać długi front.
Rostislav Isczenko

Opracowanie wersji polskiej SpiritoLiberoJarek Ruszkiewicz SL

Inne artykuły na https://kurier-poranny.blogspot.com/
Jarek Ruszkiewicz SL – Blog tylko dla nie wyszczepionych. Szczepany muszą składać podanie o przepustkę.

Opublikowano za: https://spiritolibero.nowyekran24.com/post/169480,strategia-usa-po-moskiewskim-przemowieniu-putina

Wypowiedz się