Dlaczego bezprawie w Polsce wygrywa?

Polski wymiar niesprawiedliwości

Paweł Pietkun

Po rocznych wędrówkach po sądach i kancelariach prawnych czas na podsumowanie działalność polskiego sądownictwa – urągającą nie tylko poczuciu sprawiedliwości, ale często po prostu dobrym obyczajom. Krótko mówiąc: wiem kto zarabia na kryzysie.

Kiedy wczesnym popołudniem naprzeciwko redakcji Nowego Ekranu zebrała się niewielka, choć widoczna pikieta przeciętnych mieszkańców Polski poszedłem na dół zobaczyć, czego ów protest dotyczy.

Chodziło o „kolesiowskie układy sądów i syndyków” – do protestujących zszedł nawet pan syndyk, który choć się nie przedstawił, zapewniał że przeprowadził ogrom postępowań upadłościowych. I nie ma sobie nic do zarzucenia. Cóż… komunikat jakby znajomy. Podobny słyszałem od wielu komorników. I policjantów, czy prokuratorów. To oczywiście stek bredni – wszyscy moi rozmówcy pewnością siebie i tupetem wydawali się maskować własne wyrzuty sumienia i lęki, że może wiem coś, czego wiedzieć nie powinienem.

Recesja, do której – z rozmysłem moim zdaniem – doprowadza obecny rząd pozwoli na wykształcenie się kolejnej klasy społecznej. Niemalże nowej na demograficznej i socjologicznej mapie Polski. Powiązanej z układem rządzącym, choć bliższej samorządom. Mającej w ręku nieograniczone narzędzia wynoszenia ludzi na szczyt, bądź topienia ich w przysłowiowej łyżce wody. I pozostającej w bezkarnej możliwości decydowania często nawet o życiu i śmierci przeciętnego Polaka.

To klasa społeczna, która – obok rządu, znajomych premiera i ministrów, szefów coraz mniej licznych spółek Skarbu Państwa oraz parlamentarzystów (zarówno koalicji, jak opozycji) – zdecydowanie będzie sprzyjać kryzysowi, bo po protsu na nim zarobi. Będą to pieniądze wątpliwej reputacji, choć pochodzące z jak najbardziej legalnych źródeł.

Protest pod siedzibą NE dotyczył układów między syndykami zawodowo zajmującymi się postępowaniem upadłościowym spółek a sędziami sądów gospodarczych. Syndycy mają dzisiaj pełne ręce roboty – co dziennie upada po kilka spółek i jest to trend, który będzie ulegał wzmocnieniu w związku z recesją wywołaną posunięciami obecnego rządu. Nie przez przypadek ani mnie, ani żadnemu z Was nie zdarzyło się spotkać biednego syndyka. Czy biednego sędziego współpracującego z syndykiem.

Ale jeszcze niedawno mijałem podobny protest, też na jednej z warszwskich ulic – przeciwko komornikom sądowym. Komornicy sądowi, o czym już nie raz pisałem, właściwie tym tylko różnią się od złodziei, że ci drudzy przestrzegają swojego kodeksu etycznego, podczas kiedy komornicy swój i przez siebie uchwalony kodeks mają lekko mówiąc pod kręgosłupem, wiedząc, że z jego przestrzegania i tak nikt ich nie rozliczy. Recesja to dla nich złote żniwa – społeczeństwo niezdolne spłacać nieuczciwych kredytów bankowych będzie okradane z nieruchomości z kilkudziesięcio, czy nawet kilkusetkrotnie zaniżoną wyceną (dokonaną przez biegłych sądowych) przy milczącej akceptacji sędziów współpracujących z komornikami. Bo układ towarzyski między sędziami i komornikami też jest tajemnicą poliszynela. Wystarczy przejść się korytarzem sądowym na godzinę przed zaplanowaną licytacją nieruchomości i posłuchać jak komornik z sędzią piją sobie z dziubków.

Kolejna odsłona polskiego systemu prawnego to zdumiewająca pozycja policjantów i prokuratorów. Konia z rzędem temu, komu udało się podważyć decyzję prokuratury o umożeniu postępowania skutecznie zaskarżyć w sądzie. Bywam na posiedzeniach sądów w sprawie skarg na prokuratorskie nieróbstwo – jak raz uporczywie (choć dzięki Nowemu Ekranowi nie zawsze skutecznie) utajnianych przez sędziów, którzy może i zgodziliby się na obecność dziennikarzy, czy publiczności, ale zajmując się konkretnymi sprawami po prostu nie wiedzą, o czym mówią strony. I, tak po ludzku, boją się nazwania ich ignorancji po imieniu. Choć bywa, żemam wrażenie, że to sędziowie są stronami.

Tak więc nowa klasa społeczna, nie powiązana formalnie z Platformą Obywatelską i jej liderem Donaldem Tuskiem, rośnie tylko i wyłącznie w związku z recesją, do której jakże skutecznie i po mistrzowsku doprowadza Tusk. I jest to klasa spełniająca wszystkie warunki definicji klasy pasożytniczej.

Sędziowie, prokuratorzy, syndycy i komornicy są istotnym gwarantem bezkarności działań polityków – krótko mówiąc Tusk musi mieć pewność, że kiedy trzeba sprawy, w które zaangażują się jego politycy będą umarzane, odrzucane, kończone w połowie i zamiatane pod dywan – to daje mu możliwość politycznej walki. I wprowadzenia zasady divide et impera do życia nie tylko politycznego, ale także do normalnej polskiej codzienności. A klasa pasożytnicza ma narzędzia do odkucia się na ubożejącej ludności.

Zrobiłem test na działanie systemu: oficjalnie zapytałem rzeczników CBA i CBŚ o to, ile ich służby prowadzą postępowań wyjaśniających, w których bohaterami są sędziowie sądów rejonowych, okręgowych i Sądu Najwyższego. Przez koincydencję o wielu z nich wiem – właśnie z oficjalnych odpowiedzi udzielanych przez CBA i CBŚ stronom tych postępowań. Zobaczymy, czy i na ile rzecznicy będą skłonni o tym mówić.

 

Paweł Pietkun