Samozagłada Szwecji i Europy

Umysł jak spadochronSzwecja jest idealnym przykładem kraju, w którym mediom i politykom udało się wykastrować mentalnie większość społeczeństwa i uczynić z niego bezmyślny tłum, który reaguje agresją w stosunku do każdego, kto obnaża przed nim choć skrawek rzeczywistości. Przeciętny Szwed żyje w prawdziwym Matrixie i boi się na głos wypowiedzieć swoje obawy. Czego jednak można oczekiwać po ludziach, którzy uczęszczają na studia wyższe i nie wiedzą kim był Dante Alighieri, kiedy rozpoczął się Renesans, kim był Walter, ani nie potrafią wskazać na mapie swojego własnego kraju? Przykłady wziąłem z autopsji, a konkretnie z prób samodzielnego nauczenia niemalże dorosłych ludzi tych rzeczy, które w Polsce są oczywiste dla większości dzieci w wieku gimnazjalnym.

Jako ciekawostkę dodam też, że rodzina Wallenbergów kieruje w Szwecji przedsiębiorstwami, które wytwarzają łącznie 1/3 Produktu Krajowego Brutto. Szwecja jest zatem nie tylko krajem, w którym media należą do identycznych koncernów realizujących te same instrukcje polityczne, lecz także krajem, którego znaczna część gospodarki i miejsc pracy zależy od widzimisię jednej rodzinki. Czy taki kraj może być zatem zdrowy?

Robert Grunholz

( oryginalny tytuł: „Upadek Szwecji”)

Rozmowa z Joanną Teglund, Polką od 1981 mieszkającą w Szwecji, która pracuje w szwedzkim urzędzie imigracyjnym od 12 lat. Wywiad przeprowadził Grzegorz Lindenberg.

Joanna Teglund: Kiedy w 1981 roku przyjechałam do Szwecji byłam zaszokowana, że tu z taką łatwością wszystko się dostaje. Bardziej doświadczeni rodacy pouczali mnie, że trzeba jak najwięcej brać, bo Szwedzi są głupi, teraz rozdają, ale za chwilę to się skończy. Ta chwila trwała bardzo długo, ale chyba właśnie nadchodzi.

Z drugiej strony media i politycy cały czas powtarzali, i dopiero w ciągu ostatnich tygodni zaczyna się to zmieniać, że Szwecja jest bogata i nas na to wszystko stać. No, przynajmniej jeśli chodzi o przyjmowanie uchodźców, bo jeśli chodzi o inne sektory publiczne, to zaczęło się od wielu lat wprowadzać oszczędności, a tak widocznie to od czasu kryzysu w 2008 roku.

Muszę się przyznać, że ja nigdy nie interesowałam się polityką. Nigdy nie miałam telewizora, nie słuchałam radia, nie kupowałam gazet popołudniowych. Zawsze prenumerowałam jakiś dziennik, w którym głównie czytałam strony poświęcone kulturze.

W 2010 roku poprosiłam o bezpłatny urlop w Agencji Imigracyjnej, gdzie pracowałam od 2004 roku, żeby przez dwa lata pracować dla Kościoła Szwecji i koordynować projekt pomocy imigrantom w Södertälje, mieście na południe od Sztokholmu znanym z tego, że po wybuchu wojny w Iraku przyjęło więcej uchodźców z Iraku niż Stany Zjednoczone i Kanada łącznie.

Dla mnie, która poza pracą, tak jak większość Szwedów, nie miałam kontaktu z cudzoziemcami, to był szok. Wprawdzie wiedziałam, że Södertälje nazywają małym Bagdadem, ale nie zdawałam sobie sprawy z ogromu tej przepaści, jaka dzieli mieszkańców centrum Sztokholmu, gdzie mieszkam, od mieszkańców Södertälje.

Imigranci, z którymi pracowałam, a byli to głównie nielegalnie przebywający Irakijczycy, bez przerwy przychodzili do mnie z gazetami, w których pisano o Iraku i ja musiałam im tłumaczyć, co tam było napisane. I że nie chodziło tam o amnestię dla nielegalnych imigrantów, na co mieli wielką nadzieję. To zmusiło mnie do czytania gazet. I wtedy nastąpił kolejny szok. To, co pisano w tych gazetach na temat imigrantów nie miało absolutnie nic wspólnego z rzeczywistością, z jaką ja się zetknęłam pracując z nimi przez całe moje zawodowe życie.

I wtedy do mnie dotarło, że Szwecja to dwa różne państwa, dwie różne rzeczywistości i przepaść między nimi coraz bardziej rośnie. Ale jeszcze miałam nadzieję, że to się da zmienić, że ten proces rozpadu państwa da się zatrzymać. I starałam się dotrzeć z informacjami o tej drugiej rzeczywistości do dziennikarzy, partii politycznych, związków zawodowych, policji. Dziennikarze i partie polityczne nie chcieli słuchać, związki zawodowe i policja mówili, że oni wiedzą, ale nic nie mogą zrobić, bo politycy nie są zainteresowani.

Późnym latem 2010 roku natknęłam się na artykuł w dzienniku “Dagens Nyheter” o propozycji objęcia opieką zdrowotną nielegalnych imigrantów. To było jeszcze za czasów, kiedy wszystkie artykuły można było w Internecie komentować. I zaczęłam czytać komentarze. Kolejny szok. Przez wszystkie lata pobytu z Szwecji nie spotkałam się z ani razu z jakimkolwiek przejawem niechęci do mnie jako do cudzoziemki. Ale często czułam to pod skórą. I zawsze sobie to tłumaczyłam jako moje przewrażliwienie. A teraz siedziałam i z wypiekami na policzkach czytałam te kilkaset ziejących żółcią i nienawiścią komentarzy. I poczułam wielka ulgę. Nareszcie są szczerzy, pomyślałam. Rezultat wymuszanej poprawności politycznej czuć przez skórę i to jest dużo gorsze, niż jak ktoś ci powie wprost w twarz, co myśli. Bo wtedy możesz mu odpowiedzieć i zacząć dyskusję.

Jakiś czas później przyjaciel podpowiedział mi, że jeśli chce się dotrzeć do prawdy, to należy czytać blogi i alternatywne media. I następny szok. Nie sądziłam, że aż tylu ludzi pisze. Szybko zdałam sobie sprawę z tego, że większość alternatywnych portali i blogów jest lustrzanym odbiciem oficjalnych mediów. Jak w telewizji mówią białe, to oni czarne. I tak samo jak w mediach, jednym głosem… Był okres, kiedy dziennie przelatywałam ponad sto blogów i portali. Było to doskonałe ćwiczenie samodzielnego myślenia. Po jakimś czasie końcu zaczęłam znajdować te blogi, których autorzy myśleli podobnie jak ja. I była to dla mnie wielka ulga, że nie jestem sama w tym co widzę i myślę, że jest nas więcej. Bo jeśli żyjesz w rzeczywistości gdzie wszyscy mówią białe, a ty widzisz czarne, to po jakimś czasie zaczynasz wątpić w stan twojego umysłu.

I kiedy tak obserwując rzeczywistość, rozmawiając z ludźmi i czytając blogi zaczęłam rozumieć, że ten kraj dąży do samozagłady, wpadłam w przerażenie. Wydawało mi się, że już nie ma dla Szwecji ratunku. Ale w sierpniu zeszłego roku, kiedy ówczesny premier Fredrik Reinfeldt na miesiąc przed wyborami, kiedy już było jasne, że Szwecja tonie pod ciężarem imigrantów, wygłosił mowę w której nawoływał Szwedów do otwarcia serca dla imigrantów i nikt nie zaprotestował, to zdałam sobie sprawę, że jednak jakąś nadzieję jeszcze miałam. I tego dnia ją straciłam.

Tej nocy nie mogłam spać. Byłam wtedy nad morzem, w Chałupach. I w środku nocy wyszłam na pustą wtedy plażę i przez kilka godzin wyłam z bólu, gniewu i rozpaczy. Nie tyle nad Szwecją, bo pokora i uległość tego narodu wzbudza we mnie pogardę, ile nad Europą. Nad utratą wszystkich tych wartości, która zawsze były dla mnie cenne, które mnie ukształtowały. Równość, wolność, braterstwo, demokracja. Bo jeśli nie weźmiemy się ostro do pracy nad ich obroną, to podzielimy los Szwecji, państwa, które jako pierwsze w Europie doprowadziło się do samozagłady.

Do tej pory szwedzkie media ukrywały wszelkie problemy związane z imigracją. Wszyscy ci, którzy próbowali opisać rzeczywistość byli skutecznie zastraszani i uciszani inwektywami w rodzaju rasista i nazista. Przez dziesiątki lat jedynym słusznym poglądem było twierdzenie, że imigracja wzbogaca Szwecję. Każdy reportaż w mediach publicznych, czyli liberalno-lewicowych kończył się stwierdzeniem, że imigracja wzbogaca Szwecję. To było jak mantra, powtarzana kilka razy dziennie zamiast pacierza. A w rzeczywistości to imigracja wzbogacała Szwecję do momentu, kiedy to była imigracja zarobkowa, dopóki była praca dla stosunkowo dobrze wykształconych uchodźców z naszego kręgu kulturowego. Nadal imigracja lekarzy czy też programistów wzbogaca Szwecję, ale ogromna ilość analfabetów, półanalfabetów i ludzi o niskim poziomie wykształcenia z krajów Trzeciego Świata, którzy nigdy nie dostaną pracy, jest ogromnym obciążeniem.

Dopiero ostatnio, od czasu kiedy do Szwecji zaczęło przybywać 10 tys. imigrantów tygodniowo i rząd, policja, służby celne, Agencja Migracyjna zupełnie nie wiedzą jak sobie z tym poradzić, zaczęto otwarciej mówić o rzeczywistości. Niestety, za późno. Ta ogromna fala uchodźców, która w tej chwili zalewa Szwecję, zmieni ten kraj nie do poznania. Jak – tego nikt nie jest w stanie sobie w tej chwili wyobrazić. Mam wrażenie, że dopiero teraz niektórzy zaczynają rozumieć, trochę jak kilkuletnie dzieci, że kłamstwa prowadzą do konsekwencji. W wypadku Szwecji będą to konsekwencje, których skutki będzie ponosić wiele pokoleń.

Jest jakiś specjalny powód, żeby przestrzegać Polaków właśnie teraz?

W Szwecji od wielu tygodni rejestruje się dziennie ponad tysiąc imigrantów. Policja twierdzi, że drugie tyle przybywa, ale się nie rejestruje. Nikt nie wie kim ci ludzie są i dlaczego nie chcą się rejestrować. Podobno część z nich jedzie przez Szwecję do Finlandii i Norwegii. Jeśli napływ imigrantów utrzyma się na obecnym poziomie, do Szwecji napłynie w przyszłym roku ponad 700 tyś. imigrantów. W ostatnim tygodniu do Szwecji przybyło ponad 10 tys. imigrantów, z czego 26,6% podało, że jest z Syrii. Mimo to media nadal od rana do wieczora powtarzają mantrę, że przybywają ofiary wojny w Syrii i że to nie szwedzki tylko europejski kryzys, mimo że te tygodniowe 10 tys. to więcej, niż zarejestrowano w Danii od początku roku. A w stosunku do liczby mieszkańców to więcej, niż przybywa do Turcji. Bo to nie jest europejski kryzys, tylko wynik lekkomyślnej polityki imigracyjnej Niemiec, a przede wszystkim Szwecji.

Szwecja od kilku tygodni już nie ma gdzie lokować przybywających imigrantów. Pełne są schroniska młodzieżowe, hotele, pensjonaty. Umieszcza się ich w salach gimnastycznych, namiotach, korytarzach biur Agencji Migracyjnej. IKEA nie nadąża ze sprowadzaniem materacy do spania. Z Malmö wyjeżdżają autokary pełne imigrantów i kierowcy mówi się, żeby jechał powoli w nieznanym kierunku, bo w międzyczasie pracownicy Agencji Migracyjnej gorączkowo szukają w całej Szwecji ostatnich wolnych miejsc.

Fascynujący i przerażający jest fakt, z jaką pokorą i oddaniem pracownicy sektora państwowego wykonują ten czyn likwidacji państwa szwedzkiego. Pracują dniami i nocami, siedem dni w tygodniu, bez słowa skargi. Ostatnio nawet król Szwecji zdecydował się na udostępnienie części swoich nieruchomości, w tym pałaców, dla uchodźców.

Poradzą sobie?

Rząd do tej pory twierdzi, że Szwecja sobie poradzi. To nie kwestia finansów, tylko znalezienia praktycznych rozwiązań, jak to ujęła minister finansów Magdalena Andersson. Mimo, że tylko wczoraj (9 listopada) do Szwecji przyjechało 741 tak zwanych samotnie przybywających małoletnich imigrantów, czyli 25 klas szkolnych i kilka nowych szkół dziennie przyjeżdża. A jeden małoletni kosztuje państwo 1 milion koron rocznie. Reakcją rządu na obecną sytuację jest zamówienie ekspertyzy (tillsätta utredning), której wyniki mają być gotowe pod koniec… 2017 roku.

Obserwując polską debatę na temat imigrantów widzę te same emocjonalne argumenty polityków, ten sam brak rzeczowości dziennikarzy i ten sam podział na obóz lewicowy, który jest dobry, który chce otworzyć serce, który chce otworzyć granice, “mamy miejsce i musimy sobie poradzić z tym strachem przed Obcym” i ten konserwatywno-liberalny “obóz niedobrych”, którzy chcą kontrolować, chcą liczyć. To jest dyskusja dobrego ze złym, a nie dyskusja dorosłych ludzi o problemie, który wpłynie na przyszłe losy naszego kraju i Europy. I do tej dyskusji należy się solidnie przygotować, najlepiej śledząc błędy, które popełniły inne kraje. A Szwecja jest najlepszym materiałem szkoleniowym, bo popełniła tych błędów najwięcej.

Jaka jest dzisiaj ta Szwecja, której Polacy nie znają?

Bardzo trudno jest dzisiaj mówić o tym, jaka ta Szwecja jest. To trochę tak, jak odpowiadać na pytanie, z której strony wieje wiatr, znajdując się w oku cyklonu. W tej chwili jesteśmy świadkami największego kryzysu państwa szwedzkiego w historii. Sytuacja zmienia się dramatycznie z godziny na godzinę, a rząd wydaje się być całkowicie sparaliżowany. Jeden z publicystów szukając w historii Szwecji przykładów na większą niekompetencję władzy znalazł jeden tylko przykład, a mianowicie rządy Gustawa IV w latach 1805-1809, kiedy to Szwecja przegrała wojnę z Francją i utraciła Finlandię.

W Szwecji mówi się o kryzysie polityki migracyjnej, ale dla mnie to jest kryzys całego społeczeństwa, narodu, który w pościgu za nowoczesnością, w pogoni za dobrami materialnymi, utracił wszystko to, co ważne, wszystko to, co stanowi o naszym człowieczeństwie. Dzisiejszy Szwed to człowiek słaby i samotny. Bez tożsamości, nie mający oparcia w rodzinie, religii, historii, nie mający korzeni. Jest jak liść na wietrze, który leci tam, gdzie wiatr powieje.

Szwecja, którą Polacy znają, to na pewno nie jest dzisiejsza Szwecja, tylko Szwecja sprzed trzydziestu kilku lat, z okresu, kiedy tam przyjechałam.

Czyli jaka?

Państwo dobrobytu, gdzie żyje się bardzo bezpiecznie, wygodnie, gdzie państwo dba o obywatela.

W Szwecji od 1932 roku, z małymi przerwami, rządzi partia socjaldemokratyczna i ta partia zawsze mówiła obywatelom: “Jak będziecie wydajnie pracować i płacić podatki, to już o nic nie musicie się martwić. My się wami zaopiekujemy; zaopiekujemy się waszymi dziećmi, waszymi rodzicami, a jak będziecie potrzebować pomocy od państwa to tę pomoc dostaniecie”. I ci ludzie im uwierzyli. Podatki w Szwecji zawsze należały do najwyższych w świecie i w tej chwili są tak wyśrubowane, że już bardziej nie można, ale prowadzi się dyskusje na ten temat. Przeciętny Szwed płaci średnio 71,3% podatków, dochodowego i VAT.

Rezultat jest dzisiaj taki, że roczne dzieci oddaje się do żłobka – to się nazywa przedszkole w Szwecji – a matka idzie do pracy. A w Szwecji pracuje się 8 godzin, plus przerwa na lunch i czas na dojazd do pracy. I te dzieci oddaje się na 10 godzin do przedszkola, które kiedyś było bardzo fajną placówką pedagogiczną, a w tej chwili jest przechowalnią, bo państwo ma coraz mniej pieniędzy. Po 10 godzinach matka wraca, zabiera dziecko do domu, sadza dziecko przed telewizorem, odgrzewa w mikrofalówce jakieś jedzenie i kładzie dziecko spać.

Instytucja dziadków jest tu nieznana. Ja nigdy, w ciągu 34 lat w Szwecji, nie poznałam rodziny, która mieszkałaby ze swoimi starymi rodzicami – taka sytuacja praktycznie w Szwecji nie występuje. Dużo ludzi starszych mieszka w swoich mieszkaniach, gdzie dostają pomoc od gminy, przychodzi pani raz czy kilka razy dziennie – na kilka minut, bo to już też jest bardzo wyśrubowane – albo są w domach dla starszych ludzi i tam z powodu oszczędności mają coraz gorszą opiekę.

Są całe pokolenia dzieci, które zostały w taki sposób wychowane. Produkt tego kolektywnego wychowania to osobnik społecznie przystosowany, który nie jest w stanie samodzielnie myśleć, podejmować samodzielne decyzji i radzić sobie z konfliktami.

Dlaczego tych pieniędzy teraz nie ma?

Fascynujące jest to, że w chwili obecnej, kiedy kraj jest na krawędzi upadku, Szwedzi zamiast wymagać od władzy odpowiedzialności i zdecydowania, zajęci są tłumaczeniem, dlaczego biedny premier nie może nic zrobić.

Podejrzewam, że dzisiejsza polityka nie różni się zbytnio dramaturgią od filmu Hollywood, gdzie najważniejsze jest dobre obsadzenie głównych ról. Oglądając sprawozdania z wyborów w Polsce, zauważyłam, że role PiS były świetnie obsadzone. Ojciec Kaczyński, energiczna matka Szydło i w tle gromada uśmiechniętych, zadowolonych dzieci. Polska rodzina, taka, jaką lubimy, za jaką tęsknimy. To było świetnie zrobione, gratuluję.

Szwedom też dobrze się udało obsadzić główne role w państwie. Premier Löfven, adoptowany sierota, z wykształcenia spawacz, nie grzeszący urodą, nie umiejący się dobrze wysłowić, wzbudza jedynie litość. A Szwedzi uwielbiają się litować. I na dodatek wziął sobie do pomocy w rządzeniu Partię Zielonych, których infantylizm i słabość do halucynogennych grzybów jest ogólnie znana. Czy od tych ludzi można wymagać zdolności kierowania państwem? Więc nikt nie wymaga, ale wszyscy wierzą, że oni chcą dobrze, ale nie umieją. A wszystkie najmniejsze wątpliwości, że może niekoniecznie chcą dobrze, nazywa się teoriami spiskowymi, którymi Szwed nie powinien się zajmować.

Ostatnio, kiedy już nawet dziennikarze zaczynają lądować na ziemi i niektórzy może powoli zdają sobie sprawę, że to nie film, tylko rzeczywistość, zaczęło wyciekać wiele informacji. Zaczęło wyciekać nawet z takich miejsc, z których nigdy nic nie wyciekało, na przykład z Ministerstwa Finansów. Co ciekawe, wycieki te nie docierają do redakcji dużych gazet, tylko do znanych blogerów-dysydentów.

Jeden z najbardziej szanowanych dysydentów, profesor Karl-Olov Arnstberg, etnolog, od dawna szuka odpowiedzi na pytanie, w czyim interesie prowadzona jest ta zgubna dla państwa polityka imigracyjna. Niedawno skontaktował się z nim wysokiej rangi urzędnik, który dokładnie opisał, w jaki sposób jest planowany i kontrolowany budżet państwa. Wydatki na imigrację są w budżecie podzielone na tak wiele obszarów, że osoba niewtajemniczona nie jest w stanie ich policzyć. Ale minister finansów i jej ministerstwo ma całkowitą kontrolę. A ta kontrola jest tak drobiazgowa, że dzisiejsze tłumaczenia polityków “ja nie wiedziałem”, a też wszystkie teorie, których głównym wątkiem jest głupota polityków czy ich brak kontaktu z rzeczywistością, nie mają sensu.

W Szwecji ta sytuacja mogła się rozwijać dzięki temu, że media, zamiast przekazywać fakty, zajmowały się wychowywaniem społeczeństwa. Badania wykazują, że w szwedzkim radiu i telewizji aż 82% dziennikarzy przyznaje się do poglądów lewicowych. Szwedzkie radio, telewizja, największe dzienniki takie jak “Dagens Nyheter”, “Svenska Dagbladet”, gazety wieczorne “Aftonbladet” i “Expressen” zajmują się agenda setting – dziennikarstwem zmieniającym myślenie o tym, co jest ważne. Według Wikipedii „kiedy wiadomość jest często podawana i eksponowana, słuchacze, czytelnicy uznają ją za ważniejszą”.

Dziennikarz Peter Wolodarski krótko po objęciu stanowiska redaktora naczelnego “Dagens Nyheter” oświadczył, że będzie starał się uprawiać dziennikarstwo typu „agenda setting”. A co to takiego?

Media powtarzały cały czas mantrę o opłacalności imigracji, mimo że przynosi ona państwu szwedzkiemu miliardowe straty. “Dagens Nyheter” publikował tendencyjne raporty i ekonomiści, którzy starali się to prostować, musieli to robić na własnych blogach, bo ich sprostowania nie były publikowane.

Jednak wydaje mi się, że społeczeństwo jest coraz bardziej świadome faktu rozdźwięku między rzeczywistością a jej obrazem w mediach. Nakłady gazet dramatycznie spadają, a coraz więcej ludzi aktywnie szuka wiadomości w alternatywnych portalach na blogach.

Są jakieś wyliczenia, ile to kosztowało Szwecję?

Początkowe koszty imigracji w projekcie budżetu na 2016 rok są podzielone na dwie kategorie: “Imigracja” i “Równouprawnienie i osiedlenie”, i wynoszą 40 miliardów koron. Jest to znaczny wzrost, jako że w roku 2010 koszty wynosiły 12 miliardów, a w tym roku 34 miliardy koron.

Do tych kosztów należy dodać różnicę między kosztem zasiłków pobieranych przez uchodźców, a także innych usług opieki społecznej, a dochodem z płaconych przez nich podatków. Ten dodatkowy roczny koszt netto na jednego uchodźcę lub członka jego rodziny wynosi według obliczeń ekonomisty Joakima Ruista 70 tys. koron rocznie.

Ile wynosi budżet twojego urzędu? Z niego są finansowane te zasiłki?

Te 40 miliardów to jedynie koszty inicjalne przyjmowania azylantów i z niego są finansowane między innymi zasiłki, a także koszty działalności Agencji Migracyjnej, które według prognozy mają w przyszłym roku wynieść 4,7 miliarda koron.

Projekt budżetu na rok 2016 opiera się na zupełnie już nieaktualnej prognozie 74 tys. imigrantów w przyszłym roku, a może ich być pięć albo dziesięć razy tyle.

Według danych z 22 października koszty wstępne przyjęcia azylantów wzrosną w przyszłym roku o 29 miliardów w stosunku do wcześniej przewidywanych, do 69 miliardów. Minister finansów Margareta Andersson zapowiedziała, że Szwecja będzie zmuszona wprowadzić program oszczędnościowy, ale też zaciągnąć pożyczkę na finansowanie wzrostu wydatków na imigrację.

W tej chwili dużo się mówi o kosztach tak zwanych samotnie przybyłych małoletnich uchodźców, których utrzymanie kosztuje państwo szwedzkie około 1 miliona koron rocznie. Przewiduje się, że w tym roku przybędzie ich około 30 tys.

Skąd się wzięli ci małoletni?

To bardzo ciekawe zjawisko, bo większość tych tak zwanych dzieci, to osoby dorosłe podające się za małoletnich. Dzienniki publikują reportaże o życiu tych dzieci, ze zdjęciami na których większość wygląda na pełnoletnie, a część na osoby ponad trzydziestoletnie. Lekarze szwedzcy odmawiają weryfikacji ich wieku. Policja, która ma bliski kontakt z tą grupą alarmuje, że w wielu przypadkach są to osoby bezdomne z krajów pozaeuropejskich, od lat przebywające nielegalnie w innych krajach Europy, często z kryminalną przeszłością. Wśród nich dużą grupę stanowią obywatele Maroka od wielu lat nielegalnie przebywający w Hiszpanii. Szwecja jest dla nich magnesem, jako że nie żąda żadnych dokumentów i zapewnia pobyt w warunkach z ich perspektywy luksusowych. Jako “dzieci” mają też dużo większe szanse na otrzymanie pozwolenia na pobyt stały, a jeśli im się nie uda, to ryzyko wydalenia jest minimalne, jako że nie jest znana ich tożsamość, a często też kraj ich pochodzenia.

Jakiś czas temu ukazał się artykuł w dzienniku “Svenska Dagbladet”, w którym reporterka opisała, że spółka, która sprzedaje państwu za 84 tys. koron miesięcznie miejsca dla dzieci w rodzinach zastępczych, zarabia połowę, a drugą połowę dostaje rodzina na utrzymanie dziecka. To jeszcze nie są najwyższe sumy, najwyższa suma, jaką widziałam w prasie, to ponad 16 tysięcy koron na dziecko dziennie.

W Szwecji jest cały tak zwany przemysł imigracyjny, który zatrudnia dziesiątki tysięcy osób. To są firmy, które zarabiają miliardy dzięki temu, że ten sektor nie jest kontrolowany. Kontrola przez wiele lat była niemożliwa, bo dziennikarze musieli mówić dobrze o uchodźcach. Był to taki “ciemny obszar”, gdzie dziennikarze mogli wejść, ale jak wchodzili, to się okazywało, że to jest sprzeczne z tym, o czym mogą pisać, więc tego tematu unikali.

Szwedzcy adwokaci zarabiają ćwierć miliarda koron rocznie na imigrantach. I dlatego może nie należy się dziwić, że Anne Ramberg, przewodnicząca szwedzkiej Rady Adwokackiej często występuje w mediach w obronie polityki imigracyjnej prowadzonej przez państwo. Jak choćby dzisiaj (11/11) w szwedzkim radiu: “Niezgodny z prawem jest nawet pomysł, żeby zamknąć granice”.

Co jeszcze się w Szwecji zmieniło w ostatnich latach?

Widać coraz gorsze rezultaty w szkołach. Szwecja uczestniczy w badaniach PISA i wyniki pogarszają się najszybciej ze wszystkich krajów badanych: w ciągu kilkunastu lat spadła z 10 na 30 miejsce. Dopiero niedawno naukowcy zaczęli dostrzegać związek dramatycznie pogarszających się wyników z ogromnym napływem imigrantów z krajów trzeciego świata. Wydawałoby się, że nie powinno być tych problemów, bo dzieci szybko uczą się języka, ale przyjście do klasy dwóch, trzech osób, które zupełnie nie znają języka i są przyzwyczajone do innego systemu edukacji, o ile w ogóle chodziły do szkoły, jest wielkim obciążeniem dla nauczyciela.

Przyjście dziesięciu, czy też przychodzenie nowego ucznia co tydzień, to już zupełnie klasę rozwala. W Szwecji są programy wprowadzające tych uczniów zanim wejdą do zwykłej klasy, ale w tej chwili gminy mają coraz mniej pieniędzy, a także brakuje wykształconych nauczycieli. Ostatnio już się tego nie kontroluje, bo napływ nowych uczniów jest za duży. Najjaskrawszym przykładem jest jedna ze szkół w gminie Norberg, gdzie z powodu braku miejsca w szkole rozważają prowadzenie lekcji dworze.

Są szkoły, gdzie w ogóle nie ma Szwedów. Dzieci w klasie mówią po arabsku. Już w tej chwili spotyka się dorosłe osoby, które są urodzone w Szwecji i bardzo słabo mówią po szwedzku, z bardzo silnym arabskim akcentem. Te osoby nigdy nie wejdą do społeczeństwa, dla nich społeczeństwo szwedzkie jest zamknięte

Ale mam znajomych nauczycieli, którzy mówią, że to nie tylko jest kwestia języka. Według ostatnich badań szwedzkiego kuratorium 34% szwedzkich nauczycieli twierdzi, że w czasie lekcji hałas jest dużym problemem. Szczególnie w dzielnicach wykluczenia, gdzie całe klasy są cudzoziemskie, gdzie nie ma żadnego Szweda, trudno jest prowadzić lekcje, bo dzieci nie mają dyscypliny. Dzieci z kultur, gdzie jest brak szacunku dla kobiet nie są przyzwyczajone, że kobieta zwraca im uwagę. Jednym z pierwszych zwrotów, jakich te dzieci się uczą jest “Ja cię zaskarżę”. I nauczycielki nie chcą się narażać zwracając im uwagę, bo jak dziecko poskarży się rodzicom, to rodzice pójdą ze skargą do dyrektora i nauczycielka będzie miała problemy. Bo dyrektor boi się być posądzony o rasizm, a także boi się, że rodzic zabierze dziecko do innej szkoły i przez to szkoła straci pieniądze.

A według szwedzkiego prawa, jeśli uczeń czuje się źle traktowany, to nie on, ale nauczyciel musi udowodnić, że złe traktowanie nie miało miejsca. Według badań przeprowadzonych przez gazetę dla nauczycieli ponad jedna trzecia nauczycieli znalazła się w sytuacji, kiedy uczeń lub rodzic groził zaskarżeniem do Inspektoratu Szkolnego. Według innych badań w ciągu ostatnich pięciu lat ilość nauczycieli szkół średnich, którzy byli na zwolnieniu w powodu problemów psychicznych wzrosła o 87%.

Dobrym przykładem na uległość Szwedów wobec przyjezdnych z krajów pozaeuropejskich jest tragiczna historia, która niedawno miała miejsce w szkole w Alvesta, w południowej Szwecji. Dwóch 10-letnich uczniów z któregoś z pozaeuropejskich krajów molestowało seksualnie swoje koleżanki. Rodzice przez długi czas bezskutecznie próbowali interweniować u dyrektora, który im tłumaczył, że to normalne zachowanie chłopców w tym wieku. Po pewnym czasie jeden z chłopców zgwałcił na podwórku szkolnym swoją 10-letnią koleżankę. Szkoła próbowała wyciszyć ten fakt. Rodzice dowiedzieli się o tym z alternatywnej prasy. Jedna z matek poinformowała dyrektora, że zatrzyma swoją córkę w domu, dopóki chłopcy nie zostaną przeniesieni do innej szkoły. Dyrektor przypomniał jej o obowiązku szkolnym. Dopiero kiedy którejś nocy wybito 24 szyby w szkole i dyrektor zaczął otrzymywać mejle z pogróżkami, media zainteresowały się całą historią i chłopców przeniesiono. Interesujący jest fakt, że szwedzkie radio relacjonując to wydarzenie przedstawiło dyrektora jako ofiarę. Pierwsze pytanie na konferencji prasowej brzmiało: “Jak się czuje dyrektor?”.

Według Szwedzkiej Agencji Edukacyjnej (kuratorium) problemów szwedzkiego szkolnictwa należy upatrywać nie tylko w ogromnym rozwarstwieniu szkół, ale też w zmianie funkcjonowania systemu szkolnictwa, który długo należał do jednych z najbardziej scentralizowanych wśród krajów Europy zachodniej. Reformy na początku lat 90′ w bardzo radykalny sposób zdecentralizowały i urynkowiły ten system. W wyniku tych reform uczniowie stali się klientami, których potrzeby mają zostać zaspokojone na rynku szkolnictwa. Dyrektorzy są rozliczani nie z wyników tylko z kasy, więc jeśli rodzic jest niezadowolony, że jego dziecku zwraca się uwagę, może zabrać dziecko gdzie indziej i szkoła straci pieniądze.

Premier Friedrik Reinfeldt powiedział „Czysto szwedzkie było barbarzyństwo, cały rozwój przyszedł z zewnątrz”, więc w szkołach nie uczy się dzieci dumy ze swojego kraju, nie uczy się historii Szwecji.

W szkołach nie uczy się historii??

Bardzo mało. Szwedzi nie znają swoich korzeni. Mam synową Włoszkę, która przez ostatnie lata przygotowywała się, żeby przyjechać do Szwecji. Starała się poznać szwedzką historię, literaturę, historię sztuki. Ona była zaszokowana, kiedy odkrywała, że Szwedzi nie znają swojej kultury i swoich korzeni. Przychodziła do domu i mówiła: “Słuchaj, oni nie wiedzą, kto to jest ten, albo tamten”. Bo tej Szwecji, do której ona jechała, już nie ma. Planowo i metodycznie została zlikwidowana. W Szwecji patriotyzm został w jakiś dziwny sposób zmieniony w nacjonalizm, a nacjonalizm to już bardzo blisko nazizmu, to wszystko jest jakieś brudne, brązowe, ten patriotyzm to nie jest nic dobrego. To jest kwestia dziesięcioleci wychowywania społeczeństwa w kulcie nowoczesności. Młodsze pokolenia reagują już odruchowo – stare to złe, nowe to dobre.

Jeśli chodzi o historię, to nauczyciele akademiccy alarmują, że nawet studenci, którzy wybrali historię jako kierunek studiów, nie mają podstawowych wiadomości z dziedziny historii. A co gorsza, ich znajomość języka szwedzkiego jest tak ograniczona, że nie są w stanie przyswoić sobie materiałów wymaganych na zajęciach. I to nie chodzi bynajmniej o studentów pochodzenia obcego, ale o młodych ludzi urodzonych w Szwecji i wychowanych w szwedzkich rodzinach.

Wydaje mi się, że braki w wychowaniu to dużo poważniejszy problem niż niski poziom nauczania w szwedzkich szkołach. Korzenie kultury europejskiej przez wieki były przekazywane młodszemu pokoleniu przez trzy kanały: rodzinę, kościół i szkołę. Szwedzi nigdy nie byli religijni, rodzina jest w rozkładzie, szkoła w zapaści. Dzieci kształtowane są przez Facebook i iPhone.

Dzieci kończą szkołę automatycznie?

Prawie wszystkie dzieci przechodzą do szkoły średniej, ale tam zaczyna się problem, bo wiele dzieci ma tak duże braki ze szkoły podstawowej, że nie radzi sobie z nauką. Statystyki pokazują, że jedna czwarta uczniów nie kończy szkoły średniej.

Szkoły są znacznie gorsze, niż były. A służba zdrowia?

Jakieś dziesięć lat temu zaczęto publicznie mówić o tej równi pochyłej, na której znajduje się szwedzka służba zdrowia, o kolejkach i o nierównościach w dostępie do leczenia, gdzie ludzie starsi i o niskim dochodzie mają niższy dostęp do leczenia w stosunku do potrzeb. Ta dyskusja ucichła, mimo że sytuacja pogarsza się z roku na rok. W ostatnich latach prasa pisząc o służbie zdrowia cytuje głównie szwedzkie raporty, które podkreślają dobre wyniki, jeśli chodzi o rezultaty leczenia, gdzie Szwecja rzeczywiście przoduje.

Dużym problemem jest zły stan zdrowia imigrantów. W Szwecji są obowiązkowe kontrole zdrowia imigrantów składających wniosek o azyl, ale obowiązek ten spoczywa na państwie, które ma zapewnić kontrolę. Połowa imigrantów rezygnuje z tej możliwości. Wpływa to negatywnie na stan zdrowia całej populacji, szczególnie jeśli chodzi o choroby zakaźne, takie jak gruźlica i odra. W pierwszej połowie tego roku zanotowano 392 przypadki zachorowań na gruźlicę, z czego 89% u osób urodzonych poza Szwecją. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba zachorowań na gruźlicę wzrosła w Szwecji o 50%.

Teraz dyskutuje się w Polsce o stanie zdrowie uchodźców; prezes Kaczyński straszy cholerą, ale rzeczywistość jest taka, że ci ludzie będą korzystali ze służby zdrowia w dużo większym zakresie niż Polacy, czy Szwedzi.

Przeciętny Szwed, który pracuje i jest zdrowy, nie ma pojęcia o złym stanie służby zdrowia. W momencie, kiedy jego dziecko zachoruje, w momencie, kiedy styka się z rzeczywistością, ląduje na pogotowiu i widzi, że musi czekać 12 godzin, albo 16 godzin, to wtedy zaczyna się tragedia. W tej chwili we wszystkich szpitalach są strażnicy, którzy muszą pilnować porządku, bo są ludzie atakujący lekarzy, atakujący pielęgniarki. W Uppsali związki zawodowe pracowników pogotowia żądały sprzętu, jaki ma policja w czasie tłumienia rozruchów.

To jest potrzebne przeciwko Szwedom czy przeciwko imigrantom?

W większości przeciwko imigrantom, bo Szwedzi nie mają tradycji protestowania i nie mają tak silnych roszczeń. A imigranci są bardzo roszczeniowi. Ja ich doskonale rozumiem. Osoby decydujące się na imigrację podejmują ogromne ryzyko. Ryzyko utraty życia, a dla kobiet jest to też ryzyko wykorzystania seksualnego. Wiele z nich jest gwałconych, czasem nawet kilkakrotnie, w trakcie podróży do Europy. Kosztuje to też ogromne pieniądze i większość zapożycza się u rodziny i znajomych.

Mit Szwecji, jako kraju dobrobytu, rogu obfitości, jest silny na całym świecie. Ci imigranci zazwyczaj słyszeli, że jak tylko uda im się dotrzeć do Szwecji i dostać pozwolenie na pobyt, to już o nic nie muszą się martwić. Państwo zaopiekuje się nimi do końca życia. Widać to wyraźnie oglądając tłumy uchodźców płynące w stronę Szwecji. Zazwyczaj nie mają ze sobą żadnego bagażu, bo mówi się im, że tam na miejscu wszystko dostaną.

I rzeczywiście dotychczas tak było. Ale to się teraz bardzo szybko zmienia, jako że od kilku tygodni do Szwecji przybywa codzienne ponad tysiąc imigrantów. I kiedy okazuje się, że wcale nie jest tak, jak to opisał kuzyn, który do Szwecji przyjechał 10 lat temu, tylko imigrant dostaje miejsce na materacu w sali gimnastycznej razem z 80 innymi osobami, albo w przystosowanym do zimy namiocie, to ta osoba jest, delikatnie mówiąc, bardzo rozczarowana.

Kaczyński mówił też o 50 strefach w szwedzkich miastach, w których obowiązuje szariat. To prawda?

To nie są strefy, gdzie obowiązuje szariat, tylko strefy kontrolowane przez gangi przestępcze organizowane na zasadzie wspólnoty etnicznej. W niektórych strefach rzeczywiście jest szariat, głównie w Malmö, gdzie jest coraz większa enklawa muzułmańska. Ale mogą to też być gangi z krajów bałkańskich albo innych. W Szwecji dyskutuje się, jak te strefy nazywać, najczęściej “no-go zones”, ale nie ma dyskusji co z tymi strefami zrobić, bo to zbyt trudny temat. Niedawno w szwedzkiej telewizji nadano reportaż z Tensta w północno-zachodnim Sztokholmie, takiej właśnie strefy, do której przedstawiciele państwa szwedzkiego nie mają wstępu. Dziennikarze zostali tam obrzuceni kamieniami, mimo że byli pod obstawą policji. Karetka pogotowia lub staż pożarna udająca się do takiej strefy musi mieć osłonę policji, bo jest narażona na ataki, głównie obrzucanie kamieniami.

Oprócz tych 55 stref jest też bardzo wiele tzw. “stref wykluczenia”, takich, w których mało osób ma pracę, mało kończy szkołę i mało głosuje. W 1990 roku było ich tylko trzy, a w roku 2012 było już 186, na 5000 stref statystycznych. Mieszkało w nich ponad pół miliona ludzi.

Jeszcze 15 lat temu w Szwecji nie było problemu z dostaniem mieszkania. Szwedzi przeprowadzali się do willi, a do bloków na ich miejsce wprowadzali się nowo przybyli cudzoziemcy. To spowodowało, że blokowiska powoli stawały się gettami, enklawami etnicznymi. Mieszkający tam ludzie mają małe szanse na kontakt ze społeczeństwem szwedzkim. W tych gettach narastają problemy społeczne, pogarsza się sytuacja w szkolnictwie, szerzy się przestępczość, a w ciągu ostatnich lat zauważa się też wzrost radykalizacji wśród ludności muzułmańskiej, szczególnie drugiego pokolenia, które nie widzi perspektyw na przyszłość.

Podobno przestano zbierać statystyki na temat pochodzenia sprawców gwałtów?

Szwecja jest na pierwszym miejscu wśród krajów Unii, jeśli chodzi o ilość zgłoszonych gwałtów. W zeszłym roku zgłoszono 20 300 przestępstw na tle seksualnym, z czego 6 294 gwałtów. W porównaniu z rokiem 1975, kiedy Szwecja oficjalnie stała się krajem wielokulturowym, liczba gwałtów wzrosła piętnastokrotnie. Wykrywalność gwałtów w zeszłym roku wynosiła 20% (dla porównania w Polsce 78,2%)

Obecnie nie prowadzi się statystyk co do pochodzenia sprawców, ale statystyki z 2005 roku wskazują, że wśród sprawców było pięć razy więcej osób urodzonych poza Szwecją, niż w Szwecji. Według statystyk duńskich z 2010, cudzoziemcy stanowili ponad połowę skazanych za gwałty.

Ostatnio ponoszą się głosy niepokoju o bezpieczeństwo ze względu na duże liczby uchodźców, wśród których jest większość młodych mężczyzn. Szczególnie niepokoi fakt, że wielu z nich podaje się za niepełnoletnich i z związku z tym mogą czuć się bezkarni. Niedawno głośno było w mediach o szczególnie brutalnym gwałcie zbiorowym z pobiciem, gdzie sprawcy podali się za niepełnoletnich i mimo że policja miała inne zdanie na temat ich wieku, zostali skazani na kary sześciu do dziewięciu miesięcy pobytu w zakładzie dla nieletnich. Prokurator w wywiadzie dla mediów poinformowała, że jest zadowolona z wyroku.

Jak sobie z tym radzi policja?

W Szwecji jest 20 tys. policjantów, z czego ponad 12 tys. siedzi za biurkiem. Na Dworcu Głównym w Sztokholmie, Malmö i w innych większych miastach stoją policjanci, pracownicy socjalni i pracownicy Agencji Migracyjnej, i liczą wszystkich przybywających migrantów. Policzono, że od września do 10 października przyjechało ponad 40 tys. imigrantów, którzy się nie zarejestrowali, od tego czasu nie publikuje się danych. Jak wielu z nich to terroryści, dżihadyści czy poszukiwani listami gończymi kryminaliści?

Poza tym jest ogromna liczba imigrantów, którzy po odmowie azylu pozostali w Szwecji, ponad 10 tys. rocznie przez ostatnie lata, w zeszłym roku 12 tys. osób. W praktyce tym ludziom pozwala się zostawać i ich dzieci mogą chodzić do szkoły, a oni mają prawo do korzystania z opieki zdrowotnej. Dzieci za darmo, na takich samych zasadach jak szwedzkie dzieci, a dorośli za symboliczną opłatą 50 koron, ale zazwyczaj nie płacą bo nie muszą się legitymować. Wystarczy, że się pójdzie na pogotowie i powie “jestem nielegalny, nie mam żadnych dokumentów” i służba zdrowia musi udzielić pomocy.

Nie są wydalani?

Nie są wydalani, bo nie ma przyzwolenia społecznego, żeby ich wydalać. Poza tym nie bardzo kto ma ich wydalać. W Szwecji nie ma tak jak w Polsce Służby Granicznej, jest jedynie jednostka policji, Policja Graniczna, której zadaniem jest wydalanie imigrantów przebywających nielegalnie, ale ich działalność jest symboliczna. Oni wydalają głównie osoby przebywające nielegalnie, które same zgłaszają się na policję, bo mają dość takiego życia. Zdarza się też, że policja znajduje migrantów przebywających nielegalnie podczas kontroli drogowych. Wszystkie te osoby wydala się zazwyczaj na koszt podatnika.

Sytuacja jest o tyle trudna, że w przypadku 90% osób przybywających do Szwecji my nie wiemy, kim oni są. Oni nie przedstawiają żadnych dokumentów. Kiedy trzeba ich wydalić, to często nie wiadomo, z jakiego są kraju. Ktoś, powiedzmy, mówi po rosyjsku i nie podaje kraju swego pochodzenia, bo wie, że ma małe szanse na azyl. Ale nie wiadomo, do którego kraju taką osobę wydalić. Bardzo dużo ludzi mówi po arabsku i jak ktoś taki mówi, że jest z Syrii, dostaje pozwolenie na pobyt, co nadal w przypadku Szwecji jest równoznaczne z zapewnieniem opieki do końca życia.

Czy to jest jakoś sprawdzane? Czy wystarczy, że mówi po arabsku i mówi, że jest z Syrii?

Wystarczy, że mówi, że jest z Syrii i zna arabski. W niektórych przypadkach robi się analizy językowe, ale jest z nimi duży problem, bo nie wiadomo, czy są poprawne. Firma, z której Agencja Migracyjna korzystała, była krytykowana, były tam jakieś niejasności. Poza tym nie ma na to czasu. Pracuję w Agencji Migracyjnej 11 lat i myśmy nigdy niczego nie weryfikowali. Zdarza się, że analizujemy dokumenty, kiedy podejrzewamy, że są fałszywe, ale to bardzo trudno sprawdzić.

Więc to jest automatyczne, że się dostaje azyl?

Nie. Azylant przechodzi przez długi biurokratyczny proces: jest rejestracja, zadaje się podstawowe pytania, pobiera odciski palców, żeby zobaczyć czy ta osoba została zarejestrowana w europejskiej komputerowej bazie danych Eurodac, gdzie od 15 lat rejestruje się osoby ubiegające się o azyl, a także te przebywające nielegalnie i zatrzymane przez policję. Jeśli się okaże, że osoba ta została zarejestrowana w którymś krajów objętych Konwencją Dublińską, to Agencja Migracyjna zwraca się do tego kraju z pytaniem o status osoby i czy ten kraj akceptuje przyjęcie z powrotem tej osoby, do czego jest zobowiązany w ramach Konwencji mówiącej, że tylko jeden kraj jest odpowiedzialny za wniosek o azyl i jest to pierwszy kraj z objętych Konwencją, w którym azylant został zarejestrowany.

Po otrzymaniu odpowiedzi wzywa się imigranta na rozmowę, w czasie której zadaje się szereg pytań. Protokół z rozmowy wysyła się do urzędnika prowadzącego, który wydaje decyzję o wydaleniu i w czasie kolejnej rozmowy informuje się imigranta o decyzji, od której ma prawo się odwołać i o tym, że Agencja ma zamiar zamówić bilet lotniczy do kraju wydalenia. Więcej niż połowa nie decyduje się na wyjazd i zostaje w Szwecji nielegalnie. Po 18 miesiącach od daty złożenia wniosku o azyl w pierwszym kraju wniosek kraj ten wniosek ulega przedawnieniu i imigrant ma prawo złożyć wniosek o azyl w Szwecji.

Jeśli nie znajdziemy odcisków palców, czyli dowodu, że azylant przebywał wcześniej w innym kraju, to jest wzywany na rozmowę, w czasie której urzędnik Agencji Migracyjnej zadaje szereg pytań. Taka rozmowa trwa na ogół 2 do 3 godzin, z tłumaczem, więc czas efektywny nie jest długi i zazwyczaj osoby prowadzące rozmowę są mało doświadczone. Dotarcie do prawdy jest niemożliwe. Azylant, który ma dobrą historię, który miał dobrego przemytnika albo kuzyna, który go tej historii nauczył, dostaje azyl. Osoba, która mogłaby dostać azyl, gdyby była w stanie opowiedzieć swoją prawdziwą historię, ale nie jest, bo jest w traumie, dostaje odmowę. To jest proces szalenie niesprawiedliwy. I co ciekawe, o tym nikt nie chce wiedzieć, o tym się w ogóle nie mówi. Jeden z niewielu dziennikarzy, który poruszył ten problem w liberalno-konserwatywnym magazynie określił ten proces jako największy na świecie konkurs opowiadania historii. Nagrodą w tym konkursie jest dożywotnie utrzymanie.

Ja przez bardzo długi okres byłam tak samo naiwna jak Szwedzi. Kiedy zaczęłam pracować w Agencji Imigracyjnej to bardzo wierzyłam w to, co tam robimy. Ale jakieś 10 lat temu do Szwecji dotarła duża fala imigrantów z Iraku. I zostałam odkomenderowana do robienia z nimi wywiadów. To było bardzo trudne doświadczenie. Pamiętam dzień, kiedy robiłam wywiad z mężczyzną, który mi opowiedział bardzo tragiczną i bolesną historię. Opowiadał tak, że byłam stuprocentowo pewna, że mówi prawdę. Jego historia spełniała wszelkie warunki konieczne do otrzymania azylu. Ja nie jestem osobą naiwną, podchodzę do wszystkiego bardzo krytycznie. Pamiętam, jak bardzo byłam poruszona tą historią, bo te wszystkie historie, które się słyszy, one zostają w człowieku. I tydzień później pewna kobieta opowiedziała mi taką samą historię, tak samo nieprawdopodobną, z takimi samymi szczegółami. Płakała w tych samych momentach, używała tych samych sformułowań. Dla mnie to był szok.

Ja dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że to wszystko, co my robimy, to robimy na niby. Że udajemy. Że nie sposób jest dojść prawdy. Tak mało wiemy o kulturach imigrantów, których historii słuchamy? Skąd ci dwudziestokilkuletni ludzie, którzy nie mają pojęcia, jak wygląda życie poza Sztokholmem, z wyjątkiem wakacji na Wyspach Kanaryjskich, jak oni mają wiedzieć, czy historia imigranta jest prawdziwa, czy fałszywa? Spotkałam wiele osób, które dostały odmowę azylu, a ja w głębi duszy czułam, że one mówiły prawdę. Tylko ta ich prawda była tak niewiarygodna, że im nie uwierzyliśmy. Albo nie chcieliśmy uwierzyć, bo to było zbyt trudne. Prawda jest taka, że jeśli jesteś imigrantem, to w ciągu 2-3 godzin, kiedy spotykasz przesłuchującą osobę po raz pierwszy w życiu, kiedy to jest w urzędzie, kiedy jest tłumacz, któremu nie wierzysz, bo to jest na przykład muzułmanin, a muzułmanie wyrżnęli ci całą rodzinę, to możesz nie dać rady opowiedzieć o tej najbardziej bolesnej, traumatycznej chwili twojego życia, tak, aby ta historia wydawała się wiarygodna.

Jak są przyjmowani imigranci, czy oni mieszkają w obozach, czy państwo im płaci, czy dostają zasiłki?

W czasie trwania procedury azylowej mają możliwość mieszkania w obozach, za co płaci państwo, albo mają możliwość mieszkania u rodziny, za co państwo im nie płaci. W obu przypadkach dostają to samo kieszonkowe, które w tej chwili wynosi 61-71 koron dziennie, czyli mniej niż w Polsce. Wygląda na to, że te ogromne liczby imigrantów, które teraz przybywają, nie idą mieszkać do rodziny, tylko oczekują, że państwo im zapewni jakieś lokum.

Migrantów, którzy w tej chwili przyjeżdżają, nie ma gdzie ulokować, bo Szwecja jest pełna. Lokuje się ich w hotelach, szkołach, teraz powstają obozy z namiotami przygotowanymi na zimę. Nikt nie ma pomysłu, jak to rozwiązać w dłuższej perspektywie, bo się nie buduje wystarczającej liczby mieszkań, więc ceny mieszkań rosną. Przez ostatni rok urosły tak dużo, że było ryzyko załamania rynku, ale w związku z niekontrolowanym napływem cudzoziemców już to nie grozi.

A po otrzymaniu azylu państwo dopłaca do mieszkań?

Po otrzymaniu azylu imigranci przez dwa lata są objęci specjalnym programem, w czasie którego uczą się języka i mają kontakt z Biurem Pośrednictwa Pracy, które pomaga im znaleźć odpowiednią pracę.

Jeśli nie uda im się znaleźć pracy, to otrzymują pomoc od państwa na tych samych warunkach co Szwedzi, czyli dostają tak zwany zasiłek socjalny. Zasiłek socjalny wygląda tak, że płaci im się za mieszkanie, prąd i dostają pewną kwotę na utrzymanie, inną dla dorosłych i inną dla dzieci. Mają też możliwość ubiegania się o dodatkowe zapomogi, zależnie od gminy. Jeśli przyjedzie samotna kobieta z trójką dzieci to ona dostanie na rękę około 22 tys. koron. Gdyby poszła do pracy i zaczęła pracować jako nauczycielka, policjantka albo pielęgniarka, to po zapłaceniu podatku dostałaby mniej na rękę i wtedy państwo by jej dołożyło. Dla Szwedów, którzy mają bardzo silny etos pracy – dla nich praca to jest życie – dla nich jest jasne, że w takiej sytuacji idą do pracy. Dla kobiety, która przybywa z innej kultury, gdzie kobiety zajmują się domem i dziećmi, pójście do pracy, kiedy wie, że i tak będzie zależna od państwa – ona nie widzi w tym sensu. Ale poza tym, że ona nie ma motywacji, żeby iść do pracy – pracy nie ma.

Mówiłaś, że imigranci mieli być sposobem na niż demograficzny, sposobem na płacenie emerytur w przyszłości. I co?

Partia socjaldemokratów przez wiele lat tłumaczyła Szwedom, że musimy przyjmować uchodźców z powodu niżu demograficznego, żeby na nas pracowali. To twierdzenie to wyraz braku kompetencji lub nieuczciwości. Bo to nie liczba przyjętych uchodźców będzie ratunkiem dla starzejącego się kraju, ale stopień ich zatrudnienia, zarobki i poziom bieżącej konsumpcji.

Ekonomista Jan Ekberg w 2009 roku obliczył dla ministerstwa finansów, że współczynnik aktywności zawodowej imigrantów musi przekroczyć 72 procenty, aby imigracja zaczęła się opłacać. Dotychczas żadna grupa uchodźców nie zdołała osiągnąć tego współczynnika, który dzisiaj wynosi 58 procent i długo się już na takim poziomie utrzymuje. Nie ma żadnych oznak na to, że przepaść jeśli chodzi o dochody i przychody podatkowe między cudzoziemcami, a Szwedami, miałaby się zmniejszyć. Wygląda raczej na to, że się zwiększa.

Fakt, że jest niski przyrost demograficzny, nie jest żadnym argumentem na to, żeby otworzyć granicę, co w tej chwili zostało zrobione. Wystarczy spojrzeć na Japonię, która ma najstarsze społeczeństwo na świecie, a w zeszłym roku udzieliła azylu 11 osobom – i jakoś sobie ze starzeniem się społeczeństwa radzą.

W ogóle pracy nie ma?

Niedawno został opublikowany raport, w którym stwierdzono, że na szwedzkim rynku pracy jest ogromny rozdźwięk miedzy brakiem wykwalifikowanych pracowników, a dużą liczbą bezrobotnych o niskich kwalifikacjach. Wiele przedsiębiorstw bezskutecznie poszukuje wykwalifikowanych pracowników. Porównując 31 krajów stwierdzono, że tylko Stany Zjednoczone są w gorszej sytuacji. Już w zeszłym roku sytuacja była alarmująca, a w tym roku jeszcze się pogorszyła. Nie jest to żadne zaskoczenie, bo tego rodzaju sygnały pojawiały się już od dłuższego czasu. System edukacji nie jest w stanie zapewnić wystarczającej liczby wykształconych pracowników, a imigranci przybywający do Szwecji są słabo wykształceni.

Szwecja próbuje temu zaradzić prowadząc aktywną politykę na rynku pracy, lecz daje ona znikome efekty. Dwuletni program integracyjny uważany jest za porażkę, bo tylko 6% imigrantów ma pracę dwa i pół roku po zakończeniu tego programu, mimo że pracodawcy zatrudniający emigrantów z krajów pozaeuropejskich mają możliwość uzyskania finansowania zatrudnienia w wysokości 80% pensji. Podejrzewa się, że wiele firm to wykorzystuje opierając swoją działalność na zatrudnianiu pracowników subsydiowanych przez państwo. Niestety, nie można tego sprawdzić, bo dane zostały objęte klauzulą tajności. Wiadomo jedynie, że Biuro Pośrednictwa Pracy przez ostatnie pięć lat wypłaciło prywatnym przedsiębiorcom ponad 73 miliardy koron na częściowe refundowanie pracodawcom kosztów wynagrodzenia imigrantów i bezrobotnych mających największe problemy z uzyskaniem pracy. A liczba 94% nie mających pracy jest taka sama, jak dwa lata temu.

Jeszcze do niedawna szef Biura Pośrednictwa Pracy twierdził, że zgodnie z opublikowanym w kwietniu tego roku raportem Szwecja potrzebuje 64 tys. imigrantów rocznie w wieku 16-64 lata, aby utrzymać obecny poziom wzrostu i dobrobytu, co oznaczało imigrację rzędu 100 tys. osób rocznie. Na początku listopada wydano oświadczenie, że z powodu wysokiego napływu imigrantów Biuro Pośrednictwa Pracy w roku 2019 będzie potrzebowało 10 miliardów koron więcej, aby pomóc im wejść na rynek pracy.

Tutaj nie chodzi tylko o rynek pracy, który zgodnie z globalnymi trendami będzie coraz bardziej wyspecjalizowany i zautomatyzowany, i ludzie słabo wykształceni będą mieli coraz większe trudności w znalezieniu pracy. Już teraz jest to problem, bo jedynie 2,5% rynku pracy w Szwecji jest dostępne dla pracowników niewykwalifikowanych. Tu chodzi o przyszłość tych ludzi i przyszłość kraju.

Politycy są bardzo krótkowzroczni, byle do następnych wyborów. Do niedawna, zanim system się załamał, to dla gmin gdzie było duże bezrobocie korzystne było przyjmowanie imigrantów. Bo to były nowe miejsca pracy, za które płaciło państwo. I puste mieszkania w których lokowało się imigrantów, za co też płaci państwo. Tyle, że państwo płaci przez dwa lata, tak jak teraz Unia na imigrantów, których przyjęła Polska. A co po tych dwóch latach? Imigranci zostaną w tych gminach, z których nawet Finowie uciekli – a Fin to jest w Szwecji synonim twardziela – bo tam praktycznie jest tylko wegetacja, nie ma żadnych szans na pracę. Jeżeli ludzie, którzy mieli tam korzenie, którzy zrobili wszystko, żeby tam zostać, jeśli oni w końcu decydują się opuścić te miejsca, bo tam nie ma żadnych perspektyw, to jakie perspektywy będą mieli ci imigranci, którzy się tam znajdą? Będą żyli z zasiłków.

A jeśli ktoś przyjeżdża z Syrii i mówi, że jest inżynierem czy lekarzem, to może podjąć pracę w zawodzie?

Najpierw trzeba nauczyć się języka i trwa to co najmniej dwa lata. Jeśli chodzi o inżynierów, to będzie im bardzo trudno znaleźć pracę w swoim zawodzie, bo szwedzkie i syryjskie technologie dzieli ogromna przepaść. Lekarze oprócz opanowania języka muszą iść na specjalne kursy przygotowawcze do pracy w szwedzkiej służbie zdrowia i muszą zdać szereg egzaminów, żeby dostać szwedzką legitymację lekarską. W czasie, gdy lekarz przechodzi takie kursy, państwo utrzymuje jego rodzinę. Premier Szwecji nadal powtarza, że musimy przyjmować uchodźców, bo potrzebujemy rąk do pracy, szczególnie lekarzy i pielęgniarek, ale sprawdzając statystyki okazuje się, że z Syrii wcale tak dużo lekarzy nie przyjeżdża. Według statystyk z maja tego roku wśród prawie 50 tys. imigrantów syryjskich było 41 lekarzy. I nie powinno to dziwić, bo lekarz z Syrii nie ma problemu, żeby dostać pracę w innych krajach arabskich, gdzie nie musi uczyć się języka i zarabia dużo więcej niż w Szwecji. Zauważyłam, że argument o tak potrzebnych u nas lekarzach wśród uchodźców pojawia się często w polskich mediach. Liczba lekarzy z poza krajów UE, którzy w 2013 roku w Szwecji otrzymali legitymację lekarską wynosiła 203 (z ogólnej liczby 2246), w 2014 roku 166. Tu należy wspomnieć, że w tej grupie są nie tylko uchodźcy, ale też lekarze z takich krajów jak USA, czy też Chiny.

Jeśli chodzi o uchodźców z Syrii to połowa ma wykształcenie podstawowe lub niższe, dla porównania tylko 10% Szwedów ma wykształcenie podstawowe lub niższe

Kilka lat temu, pracując dla Kościoła szwedzkiego odwiedziłam małą gminę, gdzie otworzono obóz dla imigrantów. Spotkałam tam rodzinę, która mnie zaprosiła, bo chciała się dowiedzieć, jak mogą lepiej tym ludziom pomagać. Oni rzeczywiście otworzyli swój dom dla cudzoziemców. Bardzo to było wzruszające. Kiedy tam przyjechałam, odebrali mnie ze stacji i powiedzieli: “Najpierw obwieziemy cię po naszej gminie, żebyś zobaczyła, jak to wygląda”. Był środek dnia, jechaliśmy samochodem i na ulicach byli tylko cudzoziemcy. “My naprawdę otwieramy dla nich serce”, powiedzieli moi gospodarze i widziałam, że mówią to szczerze, “ale my będziemy głosować na partię, która jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów do Szwecji, na Szwedzkich Demokratów, bo dla naszej małej społeczności to jest tragedia. My musimy czekać kilka miesięcy na wizytę u lekarza, z biblioteki nie możemy korzystać, bo tam są sami cudzoziemcy”.

Są gminy, jak np. Hultsfred, gdzie na wizytę u dentysty trzeba czekać dwa lata, bo skoro gmina, która ma tysiąc mieszkańców, przyjęła jeszcze 400 cudzoziemców, którzy mają uzębienie w bardzo złym stanie, to Szwedzi muszą czekać w bardzo długiej kolejce. Często zdarza się, że Agencja Migracyjna podpisuje za plecami władz gminy kontrakty z prywatnymi przedsiębiorcami i nagle do gminy liczącej 500 mieszkańców z dnia na dzień wprowadza się 100 uchodźców. Tak było w Ställdalen, gdzie partia Szwedzkich Demokratów w ostatnich wyborach uzyskała 35,41% głosów.

Ostatnio stało się głośno o miejscowości Norberg w środkowej Szwecji, która stała się symbolem obecnego kryzysu. Przewodnicząca rady miejskiej publicznie się rozpłakała, zrozpaczona z powodu swojej niemocy. Norberg podpisała umowę z Agencją Migracyjną o przyjęciu sześciorga samotnie przybyłych małoletnich uchodźców. A została zmuszona do przyjęcia 55. Tym dzieciom trzeba zapewnić opiekę, porozmawiać z nimi, zapisać do szkoły, do dentysty, do lekarza, znaleźć opiekuna prawnego, spotkać się z nim, znaleźć rodzinę zastępczą i załatwić wszystkie formalności prawne. Poza tym w tej miejscowości, liczącej 5,6 tys. mieszkańców ulokowano 930 uchodźców. Zaczęły się kradzieże w miejscowych sklepach, które musiały zatrudnić strażników. Miejscowe kobiety zaczęły być zaczepiane przez mężczyzn z obozu dla uchodźców. W szkole dzieci mówią ośmioma językami, a wśród 566 uczniów jest 130 nowo przybyłych uchodźców. Taka jest dzisiaj rzeczywistość w wielu miejscowościach w Szwecji, ale o Norberg zrobiło się głośno, bo odmawiając przyjęcia nowych małoletnich uchodźców łamią prawo, które gminy do tego zmusza.

Co to znaczy, że nie mogą korzystać z biblioteki?

Jeszcze niedawno był to temat tabu, ale ostatnio Paulina Neuding, odważna dziennikarka o polsko-żydowskich korzeniach opisała w “Svenska Dagbladet” sytuację w bibliotekach szwedzkich.

Tylko w Sztokholmie w ciągu ostatnich dwu i pół roku zanotowano prawie 500 przypadków przemocy, kradzieży i zakłócania porządku w bibliotekach. Biblioteka szwedzka zawsze była oazą dla dzieci, które na przykład nie mogły odrabiać lekcji w domu. To była oaza dla starszych ludzi, którzy samotnie siedzieli w domu. To było miejsce spotkań. Te biblioteki bardzo dobrze funkcjonowały, to było takie serca gminy. W tej chwili biblioteki są okupowane przez gangi, czasami są nawet demolowane i dlatego w wielu bibliotekach musieli zatrudnić strażników do pilnowania porządku. Do takich bibliotek starszy człowiek już nie ma odwagi wejść, a rodzice nie puszczają małych dzieci. O tym zaczęło się mówić, ale nikt nie wie, jak sobie z tym poradzić.

Ta sama dziennikarka opublikowała w “Svenska Dagbladet” artykuł o sytuacji na basenach publicznych w dzielnicach, gdzie mieszka wielu cudzoziemców. Okazuje się, że na basenach też spotykają się gangi, które napastują wszystkich spoza swojego kręgu. Rodziny z dziećmi, które kiedyś tam przychodziły, już nie idą na swój najbliższy basen, tylko w trosce o bezpieczeństwo jadą samochodem do spokojniejszych dzielnic.

Artykuły te wzbudziły dyskusję w mediach. I jak to zwykle w Szwecji bywa, dyskusja nie dotyczyła właściwego problemu, czyli jak zaradzić wrastającej agresji i zakłócaniu porządku w miejscach publicznych, bo jest to kwestia zbyt trudna. Dyskusja przekształciła się w upolitycznioną debatę między liberalno-konserwatywna prawicą, która znalazła powód do krytyki subwencji państwowych dla bibliotek i basenów, i tzw. lewicą, która oburzyła się na propozycję uciszania hałasującej młodzieży, nazywając to próbą ucisku i wprowadzenia “normy uciszania”.

A w pracy, jak wyglądają kontakty z imigrantami?

Najpierw tę pracę trzeba dostać. Media i politycy od wielu lat tłumaczą wysoki poziom bezrobocia wśród cudzoziemców rasizmem wśród Szwedów, co jest kompletną bzdurą, wyrazem braku kontaktu z rzeczywistością. Nie powinno to może dziwić, bo większość szwedzkich polityków to zawodowi politycy, którzy poza polityką nigdy nie mieli innej pracy. I dlatego nie rozumieją, że w biznesie jest bardzo ostra konkurencja i firma nie może sobie pozwolić na zatrudnienie kogoś biorąc pod uwagę kolor skóry, religię, czy pochodzenie. Tak myśląca firma szybko zbankrutuje. Liczą się jedynie umiejętności. A tu poprzeczka jest bardzo wysoka, jako że firmy szwedzkie uzyskują swoją przewagę konkurencyjną głównie dzięki personelowi. Personelowi, który nie tylko jest świetnie wykształcony, ma doświadczenie, wydajnie pracuje, ale też umie myśleć całościowo i potrafi wnieść propozycje zmian ulepszających działanie firmy. A znaleźć dzisiaj taki personel jest szalenie trudno.

Jeżeli już cudzoziemiec zostaje przyjęty do pracy, to jego pochodzenie nie ma znaczenia, bo liczy się tylko wydajność. W Szwecji pracuje się bardzo intensywnie. Ale w czasie wolnym Szwedzi raczej nie spotykają się z cudzoziemcami, a cudzoziemcy ze Szwedami.

Z żadnymi? Z chrześcijańskim imigrantami z Syrii i Iraku też nie?

Szwedzi zupełnie nie dostrzegają różnicy między imigrantami chrześcijańskimi, a innych wyznań, może dlatego, że Szwecja jest krajem świeckim i Szwedzi nie bardzo rozumieją, co to jest religia. Może też dlatego, że mało mają do czynienia z imigrantami. Wiele grup etnicznych przeniosło się do Szwecji całymi rodzinami, wsiami, klanami i oni się separują. Nie tylko oni. Polscy imigranci, nawet z tej najstarszej imigracji, też wolą przebywać z innymi Polakami, niż ze Szwedami. To nie jest tak, że Szwedzi nie są zainteresowani kontaktami z cudzoziemcami. Brak zainteresowania jest obustronny.

Pod koniec lat osiemdziesiątych pracowałam w małej gminie przy koordynacji pomocy dla cudzoziemców, którzy dostali azyl. Przyjmowaliśmy głównie imigrantów z Iranu, którzy wtedy uciekali po wybuchu rewolucji islamskiej i obaleniu szacha. Szwedzka parafia chciała ich zaprosić na kawę, żeby ułatwić integrację. Przekazałam im to zaproszenie. Oni się śmiali i mówili: “Po co my będziemy tam chodzić, Szwedzi są tacy nudni. My się dużo lepiej czujemy w swoim towarzystwie”.

Szwedzi mają bardzo specyficzny sposób bycia. Ja przez wiele lat się uczyłam jak się z nimi kontaktować, bo to nie jest tylko kwestia języka. Język jest prosty, nauczyć się go jest bardzo łatwo, ale sposób komunikacji z nimi jest bardzo trudny. Cały czas muszę dostosowywać się do ich sposobu bycia i sposobu myślenia. Sądzę, że to jest podstawa bardzo wielu problemów, które w Szwecji w tej chwili wypływają.

Kiedy rozmawiałam ze swoimi znajomymi, kiedy starałam się powiedzieć, jakim problemem jest przyjmowanie takiej wielkiej liczby imigrantów, bardzo często słyszałam: “My już nie chcemy tego słuchać, bo ty psujesz atmosferę; my chcemy mieć przyjemnie, nie chcemy rozmawiać o żadnych niewygodnych rzeczach”. Jakiś czas temu któryś z dziennikarzy stworzył pojęcie “korytarz poglądów”. To taki “korytarz poglądów politycznej poprawności” – kiedy z tego korytarza wychodzimy, to narażamy się na niebezpieczeństwo. Niebezpieczeństwo wykluczenia z towarzystwa, ze społeczności, otrzymania pieczątki dysydenta.

Szwedzi są tak wychowani, że nie tylko boją się powiedzieć, co myślą, ale oni boją się pomyśleć niepoprawnie. Mnie bardzo wiele lat zajęło zrozumienie, że tam nie tylko nie ma wolności mówienia, ale też nie ma wolności myślenia. W Polsce tak nigdy nie było. Jestem wychowana w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Polsce. Lata te są w Szwecji uważane za mroczne lata komunizmu, ale u nas zawsze istniała wolność myślenia. Jedynie należało uważać, z kim i o czym się mówi. W Szwecji mąż nie mówi żonie, na jaką partię głosuje.

A czy są jakieś grupy, wyznaniowe, narodowościowe, które się dobrze w Szwecji zintegrowały, które politycy mogą stawiać za wzór?

Politycy stawiają często za wzór kilkadziesiąt tysięcy imigrantów przybyłych do Szwecji w XVII wieku: Walonów, holenderskich architektów i budowniczych łodzi, a także fińskich rolników.

Podczas drugiej wojny światowej do Szwecji, która wtedy liczyła 6,7 miliona ludności, przybyło około 160 tys. uchodźców, głównie z Finlandii, Norwegii, Danii i krajów nadbałtyckich. Większość z nich po wojnie wróciła do swoich krajów. Szwecja wtedy nadal była krajem bardzo homogenicznym.

Po wojnie brakowało rąk do pracy. Szwecja nie ucierpiała w czasie wojny i przemysł potrzebował siły roboczej. Wtedy przyjechało do Szwecji kilkaset tysięcy robotników, głównie z Finlandii, Jugosławii, Włoch, Turcji, Grecji i Austrii. Finowie przyjeżdżali w niedzielę, a w poniedziałek szli do pracy. Jak potrzeba było ludzi do pracy w fabryce w Västerås, to kierownik jechał do Włoch i przyjeżdżał z całym autobusem wykwalifikowanych robotników, którzy następnego dnia zaczynali pracę. I to świetnie funkcjonowało, aż do początku lat osiemdziesiątych, kiedy to państwo dobrobytu stało w zenicie. I do tego momentu to prawda, że cudzoziemcy przyczynili się do budowania szwedzkiego państwa dobrobytu.

W 1975 rząd zadecydował, że Szwecja ma być wielokulturowa. I że będzie się przyjmować głównie uchodźców, a nie imigrację zarobkową. I to jest ważny moment w historii Szwecji. Ideologia stała się ważniejsza niż dobro państwa.

Dopóki była praca dla nisko wykwalifikowanych robotników, to imigracja wzbogacała Szwecję ekonomicznie i kulturowo. W latach 70′ przybyło kilka tysięcy Chilijczyków, w latach 80′ Irańczycy, Irakijczycy, Libańczycy. Było ich niewielu porównując z imigracją z ostatnich lat, byli wykształceni, świeccy i szybko znajdowali swoje miejsce w społeczeństwie. To samo można powiedzieć o imigracji z krajów bałkańskich po wybuchu wojny w Jugosławii.

I potem co się stało?

Imigracja zaczęła być problemem jakieś dziesięć lat temu, kiedy składających wnioski o azyl zaczęło być 20-30 tysięcy rocznie, a ci, którzy nie dostali azylu i tak pozostawali nielegalnie. Rząd w tajemnicy próbował z tym coś zrobić. Wikileaks wyjawiło, że szwedzcy politycy w 2007 roku podpisali tajne porozumienie z Irakiem o odsyłaniu uchodźców, którzy w latach 2003-2007 uciekli do Szwecji po wybuchu wojny w Iraku, ale nie otrzymali pozwolenia na pobyt.

Wtedy imigracja stała się problemem, bo zaczęła rosnąć grupa nielegalnie przebywających w Szwecji i jednocześnie zaczęło być widoczne, że dla legalnych imigrantów z krajów pozaeuropejskich nie ma w Szwecji pracy.. Porównując różnice między dochodami imigrantów i osób urodzonych w Szwecji, niezależnie od tego, czy pracują, w przedziale wiekowym 20-64 lata widać wyraźnie, że pomimo ogromnych nakładów na integrację pozaeuropejscy zarabiają połowę tego, co urodzeni w Szwecji.

Przez ostatnie pięć lat te problemy zaczęły lawinowo narastać i niezadowolenie społeczeństwa stało się widoczne, gdy w wyborach parlamentarnych w 2010 roku partia Szwedzkich Demokratów postulująca restrykcyjną politykę imigracyjną po raz pierwszy przekroczyła 4% próg wyborczy otrzymując 5,7% głosów. W zeszłorocznych wyborach otrzymała 12,9 % głosów, a w ostatnich sondażach ma prawie dwa razy więcej.

Obawiając się zbytniego wpływu tej partii ówczesny premier Frederik Reinfeldt w 2011 roku, po wyborach w których partia Szwedzkich Demokratów po raz pierwszy weszła do parlamentu, postanowił pokazać, że Szwecja nie jest antyimigrancka i porozumiał się z Partią Zielonych, co do polityki migracyjnej. Zmieniono wówczas zasady łączenia rodzin imigrantów – żeby sprowadzać rodziny nie musieli już wykazać się stałą pracą. Po wyborach 2014 szwedzka Partia Zielonych po raz pierwszy w historii weszła w skład koalicji rządzącej, współtworząc mniejszościowy rząd Stefana Lofvensa, socjaldemokraty i każąc rządowi realizować swoją wizję „świata bez granic”.

W roku 2011 wybuchła wojna w Syrii i bardzo wielu imigrantów syryjskich przybyło do Szwecji, która jako jedyny kraj w Europie we wrześniu 2013 postanowiła, że wszyscy Syryjczycy dostaną pozwolenie na pobyt stały. Już wtedy niektórzy dziennikarze zaczęli ostrzegać przed konsekwencjami tej decyzji. Już wtedy było wiadomo, że skoro większość krajów europejskich prowadzi rozważną politykę imigracyjną, decyzja Szwecji o otwarciu granic dla Syryjczyków wpłynie na wzrost liczby przybywających do Szwecji. Szczególnie, że 90% imigrantów nie ma dokumentów tożsamości i trudno jest stwierdzić, ilu w rzeczywistości przybywa z Syrii.

Poza tym w 2014 roku Partia Zielonych przeforsowała poprawkę w ustawie o cudzoziemcach dotyczącą samotnie przybywających małoletnich uchodźców, w wyniku której zostały zmienione kryteria przyznawania im azylu. Efektem tego jest dramatyczny wzrost liczby samotnie przybywających małoletnich uchodźców, z kilkuset w ciągu roku, do 30-40 tys. w 2015 roku, głównie z Afganistanu.

Poza tym do atrakcyjności Szwecji jako kraju docelowego dla migrantów przyczynia się ustawa o łączeniu rodzin. Według tej ustawy, zasadniczo imigrant ma prawo do połączenia z rodziną pod warunkiem, że zapewni jej utrzymanie, ale ustawowe wyjątki sprawiają, że 99,3% przybyłych członków rodzin jest utrzymywanych przez państwo. Fakt ten spowodował duży napływ wielodzietnych rodzin, szczególnie z Somalii.

Szwecja mówi, że ma najlepszy na świecie program integracyjny i rzeczywiście, ma najdroższy program i najwięcej robi, ale ma najgorsze efekty.

Ale czy w takim razie wśród tych społeczności imigrantów są jakieś inicjatywy, stowarzyszenia społeczne, które starają się to zmienić, żeby imigrantów lepiej zintegrować, na przykład podnieść poziom szkół?

Był taki okres, jakieś dwa, trzy lata temu, kiedy śledziłam działalność tak zwanego trzeciego sektora, czyli organizacji pozarządowych, bo czułam silną potrzebę zaangażowania się. I odniosłam wrażenie, że sektor ten jest jak wielki i ciężki dinozaur, który zdycha z przeżarcia. Bo to już taka szwedzka tradycja, że za każdym razem jak się dostrzega jakiś problem społeczny, to przeprowadza się badanie (tak zwany utredning) i wyciąga wniosek, że należy przeznaczyć jeszcze więcej pieniędzy na integrację. I wtedy daje się pieniądze organizacjom pozarządowym.

Sektor ten można z grubsza podzielić na trzy części. Najwięcej pieniędzy przeznacza się na stowarzyszenia i projekty tak zwanej lewicy. Mówię tak zwanej, bo o ile pamiętam, to lewica miała budować socjalizm i walczyć o sprawiedliwość społeczną, a ta tzw. lewica nie ma na to czasu, bo jest zajęta wychowywaniem społeczeństwa w duchu równouprawnienia. W praktyce oznacza to walkę z “uciskiem białego heteroseksualnego mężczyzny w średnim wieku”, walkę o prawa mniejszości seksualnych, walkę z rasizmem, co z kolei oznacza obrzucanie epitetamiosób o poglądach konserwatywno-liberalnych.

Na uczelniach studenci raczej nie walczą z niskim poziomem nauczania, ale na przykład o to, by uczelnia zadbała o otwarcie trzeciej toalety, oprócz męskiej i damskiej, z troską o tych, którzy nie chcą być przymuszani do określenia swojej tożsamości płciowej. No i najważniejszy postulat, właśnie spełniony, to solidarność z resztą świata, co sprowadza się do otwarcia granic. Ta właśnie część sektora NGO to wylęgarnia przyszłych elit opiniotwórczych.

Druga część tego sektora to wszystkie stowarzyszenia i kluby sportowe, które chyba najbardziej przyczyniają się do integracji. Sport jednoczy, ale po meczu dzieci lepiej sytuowanych rodziców są odwożone samochodem do domu, a te biedniejsze czekają na autobus.

Trzecia część, do której czuję wiele sympatii, to stowarzyszenia i kluby imigrantów w dzielnicach wykluczenia. Nie zawsze, ale często, są to kluby gdzie mężczyźni spotykają się, żeby grać w karty na pieniądze. Od czasu do czasu policja ich nakrywa, zamyka klub, po czym ci sami ludzie zakładają to samo stowarzyszenie pod inną nazwą, z takim samym pięknym programem szerzenia demokracji, równouprawnienia i z pewnością też feminizmu, i nadal grają w karty. Wbrew pozorom, to te stowarzyszenia odgrywają bardzo ważną rolę w życiu danej wspólnoty, bo są miejscem spotkań ludzi, którzy utracili wszystko, za wyjątkiem więzi międzyludzkich.

Jeśli chodzi o podniesienie poziomu szkolnictwa, to głównie walczą o to nauczyciele, bo jeśli chodzi o rodziców, to oni są wychowani w duchu, że to już państwo zadba, żeby dzieci wykształcić, a skoro słabo to idzie to widocznie już ma tak być.

Czy jest problem z radykalnym islamem w Szwecji – groźby zamachów, jakieś aresztowania? Czy wyjeżdżają walczyć do Syrii?

SÄPO, szwedzka służba bezpieczeństwa, twierdzi, że mają dokładną kontrolę nad tym, kto wyjechał. Ostatnio podali liczbę 280 osób, które wyjechały przez ostatnie trzy lata, a 115 z nich wróciło z powrotem do Szwecji. Ale osoby, z którymi ja rozmawiam, mówią “tyle to wyjechało z mojego meczetu”. Ja nie mam zaufania do tych liczb.

Niedawno w “Gazecie Wyborczej” był artykuł, w którym ekspert do spraw bezpieczeństwa Krzysztof Liedel twierdził, że Polska ma możliwość sprawdzenia 200-300 uchodźców rocznie. Dla mnie jest to liczba wiarygodna. Tak mówi człowiek, który wie, co mówi. Ale jeśli szwedzka służba bezpieczeństwa twierdzi, że ma kontrolę nad tym, kto wyjechał, a kto wrócił z walk w Syrii i z Iraku wśród może pół miliona muzułmanów w Szwecji, to obawiam się, że oni nie bardzo wiedzą o czym mówią. Szczególnie przy napływie ponad 100 tys. imigrantów rocznie, z których 90% ma nie potwierdzonej tożsamości. W Szwecji nie zna się nawet liczby wyznawców islamu, bo nie ma statystyk wyznań, ani spisu powszechnego. Pojawiają się liczby od 300 do 600 tysięcy muzułmanów, zależnie od tego kto pyta i dlaczego.

Mehmet Kaplan, minister do spraw mieszkaniowych w obecnym rządzie, muzułmanin tureckiego pochodzenia, wyraża się o osobach wyjeżdżających do Syrii jako o bojownikach i porównywał ich do szwedzkich ochotników walczących w fińsko-radzieckiej wojnie zimowej w latach 1939-1940.

Oficjalne media zaczęły ostatnio publikować relacje ludzi, którzy alarmują o lawinowo postępującej w ciągu ostatnich lat radykalizacji muzułmańskiej, szczególnie w dzielnicach wykluczenia.

Ale nie słyszy się o aresztowaniach. Może dlatego, że szwedzcy politycy uważają, że powracających z walk w Syrii, czyli jak to ich się tutaj nazywa “bojowników”, należy otoczyć opieką i rehabilitować. A to znaczy, że dać im poza kolejnością mieszkanie, terapię i pomoc w znalezieniu pracy.

Szwecja już od dawna prowadzi politykę uległości wobec radykalnego islamu. Już w 2004 roku, po zamordowaniu holenderskiego reżysera Theo van Gogha przez radykalnego islamistę, nasz ówczesny minister integracji Jens Orback tłumaczył w szwedzkiej telewizji, że jeśli my teraz będziemy dla nich mili, to oni, jak osiągną większość, będą mili dla nas.

Powiedziałaś, że straciłaś nadzieję, że coś się w Szwecji zmieni. Dlaczego?

Nie widzę politycznej nadziei na zmianę, bo politycy i media są całkowicie odgrodzeni od rzeczywistości. Oni żyją w swoim świecie. Ale muszę przyznać, że w ostatnich kilku miesiącach zaczęło się to trochę zmieniać. Gazety zaczęły trochę odważniej opisywać sytuację. To daje nadzieję na jakąś zmianę, bo żeby coś zmienić najpierw trzeba opisać tę rzeczywistość, o której wczesnej nie wolno było mówić. Dla mnie nadzieją jest też drugie pokolenie tych imigrantów, którzy przyjechali w latach 70 i 80 z takim marzeniem, że jadą do kraju demokracji, gdzie jest świetne szkolnictwo i oni chcieli, żeby ich dzieci były dobrze wykształcone. Wśród tych najodważniejszych, potrafiących krytycznie myśleć dziennikarzy, jest wielu z korzeniami w innych krajach. Oni znają te środowiska i mniej się boją posądzenie o rasizm.

I ty jesteś bardziej krytyczna i pesymistyczna niż Szwedzi.

Mój pesymizm wynika w pewnej mierze ze zmęczenia Szwecją. Ja wiem, że dla osoby, która nigdy nie doświadczyła emigracji, brzmi to bardzo dziwnie. I wiem, że brzmi to dziwnie dla niektórych moich znajomych, którzy przyjechali do Szwecji i jest im tutaj dobrze. Mają rodzinę, pracę, mieszkanie, oglądają polską telewizję, jeżdżą na zagraniczne wakacje i im to wystarcza. Mnie nie.

W Szwecji zostałam przypadkiem, zastał mnie tutaj stan wojenny. Ale jak już zaczęło zanosić się na to, że tutaj zostanę, bo wszyscy moi przyjaciele i znajomi w Polsce mówili, że tam nie ma po co wracać, to postanowiłam, że nie chcę być jak ci Finowie mieszkający w Szwecji, którzy czują się w domu jedynie na promie między Szwecją a Finlandią. Nie chciałam też być jak niektórzy moi rodacy, a właściwie większość, którzy siedząc na zasiłku pracowali na czarno i starali się jak najwięcej uszczknąć z tego dobrobytu. Teraz z perspektywy czasu rozumiem ich wybór. I myślę, że może to oni byli mądrzejsi, bo zrozumieli, że jedyne, co Szwecja ma do zaofiarowania cudzoziemcowi, to dobra materialne.

Ja poszłam do pracy. Najpierw jako opiekunka do dziecka, później sprzątaczka, pomywaczka, a w końcu zaczęłam pracować w fabryce czekolady na nocną zmianę i w dzień uczyć się języka. Później skończyłam studia, znalazłam pracę, założyłam rodzinę i urodził się mój syn. Przez wszystkie te lata spotykałam się głównie ze Szwedami, czytałam po szwedzku, a do Polski jeździłam raz do roku, w odwiedziny do rodziców. I przez wszystkie te lata walczyłam z ogarniającą mnie od czasu do czasu depresją.

Kilka lat temu poszłam na spektakl do Dramaten, do Teatru Dramatycznego w Sztokholmie. Był to monolog aktorki fińskiego pochodzenia, która opowiadała o losach swojej babki, Finki, która po wojnie przyjechała za pracą do Szwecji, „Czarne oczy mojej babki”. Po spektaklu miała być dyskusja. Część osób wyszła i po jakimś czasie zorientowałam się, że na sali zostali sami Finowie. Na scenie usiadło kilka osób, wszyscy pochodzenia fińskiego. I zaczęli się przedstawiać. Nazywam się tak i tak, jestem piosenkarką, reżyserem, pisarzem, profesorem uniwersytetu, mieszkam w Szwecji od 18 lat, od dzieciństwa, od 28 lat, od 32 lat, miałam, miałem babcię, i nie czuję się w Szwecji jak w domu. Tu dla wyjaśnienia muszę dodać, że moje pokolenie i młodsze pokolenia Szwedów babci nie miały. Nie miały w tym znaczeniu, jak to rozumieją Polacy, Finowie i chyba cała reszta świata, za wyjątkiem Szwedów. Bo dziesiątki lat indoktrynacji sprawiły, że Szwedzi nie mają rodziny.

Po chwili do dyskusji włączyła się publiczność i wszyscy mówili to samo. Miałem babcię. W Szwecji nie czuję się jak w domu. Część z tych osób mieszkała w Szwecji od dzieciństwa. Byłam wstrząśnięta. Po wyjściu z teatru zdałam sobie sprawę z tego, że ja ani przez sekundę nie czułam się w Szwecji jak w domu. Mimo mojego wygodnego życia: rodzina, praca, siedem tygodni urlopu, piękne mieszkanie w dobrej dzielnicy, pensja, która na wszystko mi wystarcza. I zaczęłam pytać wszystkich moich znajomych cudzoziemców, czy czują, że Szwecja jest ich domem. Nie, nie czuli. A ci, którzy mówili, że tak, nie brzmieli szczerze, trochę tak jakby dawali na to pytanie poprawną odpowiedź. Aż w końcu jeden z moich kolegów z pracy, Afrykanin, roześmiał się i mówi: “Czy ty nie widzisz, że w tym kraju to nawet Szwedzi nie czują się jak u siebie w domu. Ten kraj nie jest niczyim domem. W domu człowiek jest na luzie, jest zadowolony, czuje się dobrze. A oni czują się dobrze tylko wtedy, jak pojadą na dwa tygodnie do Tajlandii”.

Teraz, kiedy do Szwecji przyjeżdża około 10 tys. imigrantów tygodniowo, dla których nie ma ani pracy, ani mieszkań i każdy zdrowo myślący człowiek rozumie, że jeśli tych drzwi się nie zamknie, to skończy się katastrofą, często myślę o Szwecji jako o domu niby dla całego świata, ale tak właściwie dla nikogo. I że w tym niczyim domu nie ma komu tych drzwi zamknąć, bo nikt nie czuje się odpowiedzialny. W tym domu nie ma gospodarza. Szwedzi wychowani w duchu odpowiedzialności zbiorowej przestają czuć się odpowiedzialni w chwili, kiedy odpowiedzialność wymaga podjęcia niewygodnej decyzji.

Po jakimś czasie zaczęłam czuć ogromne zmęczenie. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Wzięłam dwa tygodnie urlopu. Ostatniego dnia przed urlopem po przyjściu z pracy poczułam tak ogromne zmęczenie, że położyłam się do łóżka i leżałam bez życia przez ponad tydzień. Nie bardzo wiedziałam, co zrobić, by wrócić do życia. Przypomniałam sobie, że kupiłam kiedyś polski serial “Ekipa”, zrobiony przez Agnieszkę Holland. Zaczęłam go oglądać. Obejrzałam wszystkie czternaście odcinków raz, a później jeszcze raz. Płakałam ze wzruszenia, oglądając te odcinki. To, co zobaczyłam, to byli żywi ludzie. Tacy jak ja. Którzy myślą i czują. I to ich różni od Szwedów z mojego otoczenia, którzy cały czas zachowują się poprawnie. I nie ma w nich życia, tylko udawanie. Powoli zaczynałam powracać do życia. Wróciłam do pracy. Po jakiś dwóch tygodniach zaczęłam znowu czuć to potworne zmęczenie. Pamiętam była niedziela wieczór. Nie wiedziałam, czy dam radę pójść do pracy następnego dnia. I wtedy dostałam mejla od mojej polskiej znajomej, że robi kobiece warsztaty w najbliższy weekend w Warszawie. Bez zastanowienia odpowiedziałam, że przyjeżdżam i kupiłam bilet na samolot. W pracy powiedziałam, że zachorowała moja matka i że muszę pilnie jechać do Polski.

I tak zaczął się mój powrót do ojczyzny. Na warsztatach było wspaniale. Byłam z kobietami. Nie bardzo wiem, jak to wytłumaczyć, ale dziesiątki lat indoktrynacji społeczeństwa szwedzkiego sprawiły, że płeć zanika. Nawet powstał zaimek określający tych, którzy nie chcą być poddani przymusowi określenia swojej płci. Jest to hen. Ono. I ja, mając po dziurki w nosie obcowania na co dzień z tymi ono, rozkoszowałam się towarzystwem kobiet na warsztatach. Bardzo wtedy tego potrzebowałam.

I zaczęłam regularnie, co najmniej raz w miesiącu przyjeżdżać do Warszawy. To był rok 2013 i tego roku byłam w Warszawie szesnaście razy. Latając samolotem odkryłam, że jest nas więcej. Kilka osób takich jak ja, długo mieszkających w Szwecji i mających dosyć tego dobrobytu. Ale głównie polscy rzemieślnicy i robotnicy pracujący dorywczo w Szwecji. I zawsze ta sama historia. Bezrobocie, a trzeba utrzymać rodzinę. I kolega, sąsiad, kuzyn który zaczął tam pracować i namówił na wyjazd. Na kilka tygodni, miesięcy. Bardzo ciężka praca, sześć dni w tygodniu po dwanaście, czternaście godzin. Słabo płatna, bo zawsze na samym dole jakiejś piramidy, gdzie każdy chce zarobić. Ale nikt nie narzeka. Bo dach przecieka, samochód już stary, żona w domu z dziećmi, pieniądze są potrzebne. W niedzielę pije się z rozpaczy i tęsknoty.

I opowieść o żonie, która raz była w Szwecji i jej się nie podobało i za żadne skarby świata by się nie przeniosła. Mądre kobiety. I te zdjęcia dzieci, co ojca mają głównie na Skype. I chciałabym, żeby ten polityk, który tłumaczy Polakom, że musimy przyjmować uchodźców, bo niedługo będzie brakować rąk do pracy, wytłumaczył najpierw temu dziecku, dlaczego jego tata musi go zostawić i jechać za chlebem za granicę, a ojciec jego kolegi przyjeżdża z zagranicy i dostaje pieniądze od państwa.

Czasami słychać też jeszcze jeden argument, który politycy używają, tłumacząc dlaczego musimy przyjmować uchodźców. A mianowicie, że jeśli tego nie zrobimy, to Europa się na nas obrazi i już nie będziemy mogli tam jeździć za pracą. Otóż w Szwecji polski fachowiec to rękojmia fachowości i solidności. Jak to mój szwedzki znajomy się kiedyś wyraził: “Jak wezmę Polaka do remontu łazienki, to mi to zrobi w tydzień i porządnie. Szwed będzie się grzebał z tym trzy tygodnie”. A inne narodowości to w ogóle nie zrobią, bo albo im się nie chce, bo więcej dostaną będąc na zasiłku, albo nie potrafią. Podobne opinie słyszałam wiele razy. Nie znam statystyk, ale widzę, że samoloty do Sztokholmu zawsze są pełne i to są głównie mężczyźni jadący do pracy. I gdyby dało im się znaleźć możliwość zarobku w Polsce, to najbardziej na tym by straciła właśnie Szwecja. Więc to nie oni robią nam łaskę, że nam pozwalają przyjeżdżać do pracy.

To, co najbardziej irytuje mnie w dzisiejszej Polsce, to fakt niedoceniania tego co mamy i nasze kompleksy.

A jaki masz plan działania, jeśli sytuacja w Szwecji zmieni się na gorsze?

Zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja może się pogorszyć bardzo gwałtownie. Ludzie świadomi tego robią zapasy żywności. Są to głównie cudzoziemcy, bo większość Szwedów jest w szoku i reaguje negacją. Ja próbuję się do tego przygotować głównie mentalnie, chociaż mam małe zapasy jedzenia na wypadek rozruchów. Mam nadzieję, że w takiej sytuacji uda mi się i moim dzieciom w porę opuścić Szwecję i schronić w Polsce.

Jak pewnie większość emigrantów, z wyjątkiem może tej najświeższej emigracji, która została zmuszona opuścić kraj za chlebem i nadal jest na Polskę obrażona, wróciłabym do Polski jeszcze dzisiaj, gdybym tylko wiedziała, z czego mogę się utrzymać. Ale ostatnio zaczęłam myśleć o otworzeniu biura podróży dla Szwedów, którzy będą chcieli przyjechać do Polski, a myślę, że będzie ich coraz więcej. A za jakiś czas wydaje mi się, że coraz więcej Szwedów będzie przyjeżdżać do pracy w Polsce. I może spełni się skryte marzenie każdego Polaka, że to oni będą do nas przyjeżdżać zbierać truskawki.

Szwecja przez dziesięciolecia była dla reszty świata wzorem, że można zbudować demokratyczne państwo dobrobytu. I teraz, kiedy Szwecja dąży ku ruinie, świat straci nadzieję, że to jest możliwe. Myślę, że Polska ma szansę stać się następnym wzorcowym państwem dla reszty świata. Musimy tylko przestać się kłócić, a zacząć współpracować. I zrozumieć, że Polska jest naszym domem, za który wszyscy jesteśmy odpowiedzialni.

Nowy bohater lewicy, Adrian Zandberg mówi, że chce w Polsce budować drugą Szwecję…

Państwa, społeczeństwa, rodziny, własnego życia nie można budować na kłamstwie. Nie mówię tu o kłamstwie politycznym. Mówię tu o kłamstwie jako o zaprzeczaniu oczywistym faktom. Ty widzisz czarne, a oni mówią ci, że to białe. No to ty też powtarzasz białe, bo wychowano cię tak, że nawet ci nie przyjdzie do głowy, że można powiedzieć czarne. Gorzej, bo ty, jak ten biedny pies Pawłowa, jesteś tak wytresowany, że już od dawna nie myślisz samodzielnie i nawet nie widzisz, że to czarne, bo patrzenia też cię oduczyli. Tyle tylko, że pies Pawłowa dostawał kość w nagrodę za poprawne zachowanie. A szwedzki system swoją przewrotnością zdołał prześcignąć Pawłowa. Szwed musi najpierw na swoją kość ciężko zapracować, zapłacić jeden z najwyższych na świecie podatków, a później za te pieniądze państwo go wychowa na uległego i pokornego obywatela.

Na takich zasadach działa społeczeństwo szwedzkie. I to jest społeczeństwo skazane na zagładę. Oni, jak lunatycy, sami się do tej samozagłady zbliżają. I czasami nawet myślę, że to nawet i dobrze, bo życie w kłamstwie i strachu przed prawdą jest udręką.

Koniec wywiadu

15 Grudzień 2015 in Ekonomia, Polityka, Religia, Społeczeństwo i akcje społeczne. Tags: azyl, demokracja, imigracja, lewica, liberalizm, media, migranci, szkolnictwo, Szwecja, służba zdrowia

 

Podobne wpisy

Rasistowska Szwecja

Czarna Apokalipsa

Szturm na Europę

Zobacz wpisy

← Otwartość Rzeczpospolitej i Izraela

Rozwijanie rozwoju →

Wybrane komentarze

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 02:27

Bardzo prawdziwe i mądre. Moja partnerka jest Szwedka i mnie udało się jej otworzyć oczy. Ale teraz ona ma problem, bo co chwile musi się gryźć w język, rozmawiając z kolegami z pracy, którzy już cos podejrzewają. To jest państwo policyjne, w którym policjantem jest (prawie) każdy Szwed.
Dziękuje serdecznie za ten tekst i pozdrawiam. (Może dopisze coś więcej trochę później).

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 11:11

Ktoś, kto nigdy nie mieszkał w Szwecji nie może tak naprawdę wiedzieć, jak wygląda państwo policyjne. Bo nawet w Polsce za komuny można było wielu osobom zaufać, a tutaj każdy z przyjemnością na nas doniesie. Nauczyciel, lekarz, sąsiad, przyjaciel. Nawet dzieci uczą od małego donoszenia na rodziców. Ten skrajny brak zaufania i więzi społecznych powoduje właśnie to, że mało kto czuje się tu jak u siebie w domu, co przedstawia bliżej autorka wywiadu.

Niedostosowanie się do reguł tutejszego społeczeństwa równa się skazaniu na ostracyzm, wykluczenie, a także utracie pracy. Dobrze, że to nie lata 70-te bo by nas Stefan i jego Socjaldemokraci poddali obowiązkowej kastracji i lobotomii. Kolejny temat tabu – ludobójstwo na Lapończykach i czystki etniczne, które Szwecja przeprowadzała będąc już nawet we Wspólnocie Europejskiej. Metodami iście nazistowskimi.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 13:49

Mieszkam po dunskiej stronie mostu a moja narzeczona w Malmø i czesc czasu mieszkamy raze tu albo tam, albo spotykamy sie w weekendy, ferie itp. Zanim sie poznalismy, wiedzialem, ze Szwecja jest szczegolna, ale byla to wiedza teoretyczna. Dania jest duzo mnie poprawna, choc u wladzy jest stale lewica (wszystkie partie sa tu lewicowe, choc nazywaja sie nawet „konserwatysci” itp).

Ja rozumiem, ze to szczegolna mentalnosc, ktora sprzyja powstaniu tego fenomenu kapowania wszystkich na wszystkich (tu jest jeszcze chyba gorzej niz w NRD z Stasi). Nie rozumiem jednak, jak moglo dojsc do takiego stpnia szalenstwa, ktore obejmuje nie tylko zwyklych ludzi ale i elity? Cale spoleczenstwo, wyksztalcone, z dlugimi tradycjami cywilizacji i kultury popelnia na naszych oczach zbiorowe samobojstwo. Co sie stalo? Dlaczego albo po co? Kto popchnal albo zmusil ich do tego?

Moglbym prosic Pana o jakies dobre linki do szwedzkich i nieszwedzkich stron albo blogow na ten temat? Co Pan i Panska znajoma, dajaca tu wywiad, myslicie na ten temat? Rozni ludzie maja rozne teorie: ze marksisci, lewica, CIA, Zydzi itd. ale mnie jakos zadna nie przekonuje do konca. Slucham chetnie programow na Red Ice Radio (http://www.redicecreations.com/radio/nonsubscriber.php) gdzie wiele sie mowi na ten temat.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:24

Panie Hasso, Dania jest faktycznie nieco normalniejsza. Nieco, bo jednak polityczna poprawność ma się tam dobrze. Coś jest takiego szczególnego w skandynawskiej mentalności, że nie pozwala się tutaj nikomu odstawać od reszty. Niby obowiązuje tolerancja, lecz tylko dla tych, którzy są tacy jak wszyscy. Niezadający pytań, bierni, ogłupieni, zmanipulowani… Nie wolno mieć własnej opinii i uważać się za lepszego, czy inteligentniejszego niż cała reszta. Gdyby mogli, to wszystkim wyrównaliby IQ na jakieś 105 i byliby szczęśliwi z równości.

Obiecuję, że jutro znajdę Panu parę linków. Proszę zajrzeć, bo znam przynajmniej jeden blog prowadzony w języku angielskim przez świadomego Szweda.

Jeśli chodzi o to, czyja to wina… Nie jest to dla mnie całkiem jasne. Szwecja prowadziła długo egoistyczną politykę i nagle zdarzyło się coś, co można nazwać przestawianiem wajchy. Jednego dnia okazało się, że Szwecja rozpoczyna długotrwałą transformację. Że staje się poligonem doświadczalnym i to w Szwecji od 1975 będzie się sprawdzać każdą teorię polityczną i społeczną na żywym ciele społeczeństwa.

Proszę wrócić do początku wpisu, a konkretniej do mojego komentarza. JEDNA rodzina kontroluje 1/3 PKB kraju. Firmy farmaceutyczne, tartaki, fabryki… Mają monopol w wielu branżach i mogą bezkarnie wycinać tysiące hektarów lasów. Taka rodzinka trzyma w garści polityków, bo to od niej zależy cała gospodarka, rynek i miejsca pracy. Nie ma tutaj żadnej teorii spiskowej, to encyklopedyczny FAKT. To nie jedyna rodzina, która dyktuje ceny rynkowe i ma monopol medialny. Czy to od nich wyszedł sygnał? Nie wiem. Ale wiem, że w tak chorej sytuacji osoby pozostające w cieniu mogą zastraszać każdego polityka i sterować Narodem za pomocą mediów. Mieli zatem możliwość.

Widzi Pan, zajmuje się pisaniem felietonów od lat. Jeśli czegoś się przez ten czas nauczyłem, to tego, że nigdy nie ma jasnych odpowiedzi. Kiedy docieramy do alternatywnych informacji to odkrywamy drugie dno. A pod nim jest trzecie. Czwarte. Piąte. Najprościej zatem kierować się zasadą: ten to spowodował, kto na tym najbardziej zyskał.

Stary Niedźwiedź

16 Grudzień 2015 o 03:19

Czcigodny Robercie
Z relacji tej pani, tak jak i z Twoich uwag na temat Szwecji, wynika ponury wniosek. Mane, tekel, fares. Bo Szedzi zamienili się a bandę lewackich eunuchów.
A bawiąc sie w futurologię. Gdy ta dzicz zdominuje liczebnie ten kraj, część białasów (tych jeszcze zdolnych do myślenia) ucieknie do Europy Wschodniej. Bo przecież, do diaska, nie do Francji, Anglii czy Niemiec. A gdy resztę dzikusy wykończą, czy nie będzie to ich pyrrusowe zwycięstwo? Bo ta hołota nie ma pojęcia o obsłudze nowoczesnej techniki, więc może wyzdychać z zimna w czasie pierwszej zimy. A wtedy trzeba będzie kolonizować Szwecję i wytłuc jak robactwo resztę muslimów. Piękny rewanż za „potop”.
Pozdrawiam serdecznie.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 11:24

Szanowny Stary Niedźwiedziu,

Najbardziej boli widok tych, którzy są świadomi i boją się wyrażać swoje opinie na głos. Nigdy nie zapomnę nauczyciela, przy którym mogłem mówić wszystko. Nigdy mnie na głos nie poparł, tylko puszczał oko i śmiał się z dowcipów. Dawał do zrozumienia, że myśli to samo. Nie odważył się jednak tego powiedzieć, bo to byłby dla niego koniec pracy w zawodzie, jeśli tylko.

Ostatnio rząd wydał trzy miliony koron, by imigrantów przyjęli pod swój dach rolnicy. Mieliby ich przyuczać zawodu. Chętnych jak narazie jest niewielu i trudno się temu dziwić. W ich klimacie wystarczy pewne rzeczy zasadzić i lada moment kiełkują, z kolei szwedzka gleba jest mało przyjazna i wymaga ciężkiej pracy. Czegoś, co jest niezrozumiałe dla żadnego Narodu z południa. Z naszego punktu widzenia nawet Włosi i Grecy to lenie i nieroby, a co dopiero ludy, które nigdy nie poprawią swojego beznadziejnego bytu, bo połowę dnia spędzają na siedzeniu w miejscu.

Wniosek jest taki, że problemu nie stanowi imigracja, a polityczna poprawność. Gdyby nie to drugie, każdy przyjeżdżający do Europy musiałby się stosować do naszych praw i zwyczajów. Ten komu nie w smak nasze zwyczaje, ten by nie przyjechał. Polityczna poprawność jest jednak współczesnym wydaniem cenzury i nowoczesnego rasizmu. Bo to rasizm sprawia, że Polak przyjeżdżający do Szwecji czy Francji musi harować jak wół, by przeżyć, z kolei ktoś o ciemniejszym kolorze skóry dostaje za darmo mieszkanie warte 20 milionów i nigdy nie podejmuje się żadnej legalnej pracy, a stać go na luksusy. Co jeśli nie rasizm kieruje przywódcami tego kontynentu, skoro Europejczycy czują się jak obcy w swoich własnych krajach i są w nich dyskryminowani? Co musi czuć normalny Szwed, gdy pracuje na swoje utrzymanie, ktoś inny dostaje wszystko za darmo, a potem czyta w gazecie, że to on jest rasistą i dyskryminuje obcych, a stąd takie bezrobocie i przestępczość. Gnie kark przed każdym żądaniem gości w jego własnym kraju, a potem czyta, że rzekomo nikt nie chciał siedzieć obok jakiegoś chłopaka w metrze, bo był czarny i że to jest jego, jako Szweda wina. Nie wiem jak inni, ale ja nigdy nie widziałem sytuacji, gdy ktoś wolał w metrze stać niż usiąść obok kogoś obcego. Chyba, że był on na bakier z higieną, co zdarza się często. Nasze polskie kompleksy to przy tym mały pikuś.

Widziałeś francuski film ,,13 dzielnica”? Tak będzie wyglądać niedługo większość miast w Europie. Nie będzie nawet co kolonizować, zapewne odgrodzimy ich od siebie jak Izrael Palestyńczyków i nie dostrzeżemy w tym żadnej ironii.

Dominik

16 Grudzień 2015 o 11:29

Właśnie, byłoby świetnie, gdyby był dostępny po szwedzku; chętnie bym pokazał znajomym. Bez przesady, to jest chyba najlepszy tekst jaki widziałem na ten temat.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 12:00

Chętnie i ja bym opublikował taki tekst, lecz nie wiem czy wywiad był w ogóle udzielony w języku szwedzkim. Żadne linki i źródła do jego pierwszej wersji nie działają, dlatego myślę, że trzeba się z autorką skontaktować osobiście:

http://www.hitta.se/joanna+teglund/stockholm/person/iLWCvnU1Gq

Jeśli numer telefonu jest nieaktualny, bądź jeśli Pani Teglund udzieliła wywiadu po polsku, to można by się zastanowić nad jego przetłumaczeniem. Ciekawym doświadczeniem byłoby zobaczyć reakcje Szwedów na niego…

Dominik

16 Grudzień 2015 o 12:18

Otóż to, ci których znam wpisują się w trend z artykułu.

z Polski

16 Grudzień 2015 o 12:47

To się czyta jak scenariusz jakiegoś filmu. Nie mogę pojąć jak można być takim durniem, żeby SWÓJ kraj doprowadzić do takiej ruiny. No nie, nie mogę tego pojąć. Wychodzi na to, że dzisiaj Szwedzi to zbieranina wydmuszek, bezmózgich osobników żyjących w jakiejś iluzji swojej wyjątkowości. Ten kraj już niedługo przestanie istnieć, bo przecież kraj to ludzie, obywatele. Szwedzi zostaną podbici bez wojny, naturalnie zostaną wyparci bo przecież przybysze rozmnożą się w szybkim tempie, a Szwedzi będą zajęci pomaganiem im i nawet nie zauważą gdy sznur się zaciśnie na ich naiwnej szyjce. Dla mnie jest to tak oczywiste, ale dlaczego nie jest dla rządzących? Przypadek? Nie sądzę….

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 13:55

A co Pan/Pani „z Polski” sadzi? Były w historii przypadki histerii na tle religijnej, wielkiego ferworu i fanatyzmu. Niektórzy Szwedzi są fanatyczni na tym punkcie, a większość po prostu się boi stracić prace i rodzinę. Sa ugrupowania superlewicowe, które są gotowe zabijać dla tej idei.
Trzeba chyba szukać przyczyn tego w 1975 roku kiedy parlament podjął decyzje o tym, ze Szwecja ma być „multikulturalna”. Jak do tego doszło?

z Polski

16 Grudzień 2015 o 14:45

Hasso C. daleki jestem od teorii spiskowych, których sam nie lubię, ale…niech ktoś mi wytłumaczy racjonalnie, jak kraj który zawsze wydawał mi się poukładany jest w stanie dokonać w tak krótkim czasie samozagłady? Jak można nie wiedzieć do czego to doprowadzi? Ile w Szwecji jest ludzi którzy się tam urodzili, a ilu przybyszów? I należy to podzielić jeszcze na przybyszów którzy szanują prawo i kulturę Szwecji, pracują itp. oraz takich którzy mają w d… wszystko wyżej opisane. Taka szarańcza która wszystko opierd…. i ucieknie do innego kraju, albo zeżre się wzajemnie. Z wyżej opisanej relacji wynika, że rząd Szwecji mimo, że sytuacja dawno się wymknęła się spod kontroli dalej gra Matkę Teresę i ciągle zadaję sobie pytanie, jak to możliwe, że oni nie widza jak się to skończy? Muszą to wiedzieć ! Nie ma innej opcji. Dziwię się tylko ludziom, że to tolerują. Patrzą na to i nie reagują, a ich kraj właśnie się kończy. Teraz to oni będą gośćmi we własnym kraju, jeśli łaskawie im się na to pozwoli. Rząd Szwecji przypomina mi dziś kierowcę rozpędzonego samochodu, który z uśmiechem na ustach zbliża się do betonowej ściany, mając za pasażerów takich samych uśmiechniętych pomyleńców, a prawdziwi Szwedzi zamknięci są w bagażniku. Mam nadzieję, że starczy im sił i czasu na zmianę kursu.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:34

Szanowni Panowie, zastanówmy się najpierw czym jest polityczna poprawność. W mojej ocenie to ładniej brzmiąca wersja cenzury. Nowoczesnej, która nie wymaga pałowania przez ZOMO, gdyż skutecznie udaje się zastraszać nią społeczeństwo. Tylko samobójcy mówią co myślą, bo kończy się to dla nich problemami w pracy, na uczelni i w towarzystwie. Ludzie nie boją się bólu, tylko samotności. To wykluczenie ze społeczeństwa przeraża ich, jak nic innego. Więc stoją przebrani za owce, beczą jak inne i idą ku przepaści, bo to wynika z ich natury. Wolą wspólnie iść ku zagładzie, niż ratować się, by spędzić życie w samotności.

Pisałem w swoich artykułach o wyparciu. To nie jest poetycki wymysł, a faktyczna funkcja naszych mózgów. Wyparcie sprawia, że znajdując się na krok przed przepaścią, nadal wierzymy w to, że wszystko jest dobrze. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że wszystko idzie źle. Nie chcemy się zamartwiać, więc wybieramy Matrix.

Myślę, że jest to jakieś racjonalne wytłumaczenie. To strach, Panowie. Ludzie są zastraszeni. Jak Ci biedacy gnani do bydlęcych wagonów, niezdolni i nieprzyuczeni do obrony, do walki. Ludzie to owce, a jedynie 5% z nich to owczarki. Wiecie co się stało z owczarkami? Dały rzyci wilkom i urodziły się mieszańce. Świnie grają w karty z ludźmi, pamiętacie? A folwark nie dopuszcza myśli, że to ma miejsce. Przecież świnie są po naszej stronie…

anonim

16 Grudzień 2015 o 12:59

Czyżby Dominik obawiał się manipulacji? Skoro zna język szwedzki sam może przecież tego wywiadu poszukać w svenecie.
Panie Robercie dziękuję za ten tekst długi, ale bardzo zabawny.
Poradzić sobie z tak ogromną dawką absurdu można sobie chyba tylko na trzy sposoby, zanegować ją, zwalczać przemocą, lub właśnie wyśmiać ciesząc się w duchu, że jesteśmy zbyt biedni by u nas powstało coś takiego.W sumie o to mam do naszego Narodu żal, za dużo u nas miłosierdzia i zbyt wiele obracamy w żart.

A Szwecja to eksperyment nic więcej ponad farmę gdzie ludzie starają się skrzyżować bydło różnych ras setnie się przy tym bawiąc. To tak odnośnie tego rasizmu „białych” wobec białych na świecie.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 14:41

Dla mnie ten tekst jest smutny i na pewno nie zabawny. Szwedzi to nasi kuzyni i sąsiedzi. To, co się tam stanie będzie miało negatywny wpływ na Polskę, tak czy inaczej.

Mieszkając w Szwecji, można, jeśli ma się pieniądze, mieszkać w rejonie gdzie nie ma wielu obcych i probować o tym nie myśleć, i niektórzy tak robią. Zwalczać przemocą nie można, bo nie ma z kim, ani czym, a wyśmiewanie tego byłoby dowodem, ze wesołek jest psychopata i/lub idiota.

Nie uważam, żeby w Polsce było więcej miłosierdzia niż w innych krajach, ale zgadzam się, że wielu ważnych rzeczy nie traktujemy poważnie. Tak zwani „uchodźcy” nie pchają się do Polski z różnych powodów, nie tylko z powodu relatywnie niższego standardu życia.

Jeśli Pan/Pani mówi o eksperymencie, to kto go prowadzi Pańskim zdaniem?

anonim

16 Grudzień 2015 o 15:08

Jeśli przeczytawszy jak Polak wypowiedzi szwedzkich oficjeli nt. imigrantów jeszcze przed hmm…nasileniem kryzysu łapę się za głowę, jak można gadać takie głupoty to co mam myśleć o Szwedach dla których to jest najwyraźniej normalne?
Tak dla mnie jest to zabawne bo ani mi w głowie „za waszą i naszą” skoro w bogatym społeczeństwie nie może wyłonić się jakaś większa grupa potrafiąca zdiagnozować przyczynę aktualnych problemów (tak trudne w ich sytuacji?) to my mamy za nich to robić?
I właśnie dlatego można na to patrzeć jak na eksperyment na żywej tkance społecznej np jak bardzo może uśpić czujność ludzkiej jednostki wysoki poziom dobrobytu.
Jeszcze bedą nad tym rozpływać się w takiej Francji podobnież jak drzewiej rozmyślali nad sukcesem rewolucji w Demokratycznej Republice Kampuczy.
Akapit o kuzynostwie i dobrosąsiedztwie pominę milczeniem.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:41

Panie Anonim, ja z kolei mam do Polaków żal o to, że uważają się za takich anarchistów i ciągle oburzają się gdy ktoś ogranicza ich wolność, lecz tylko jeśli chodzi o obowiązek zapinania pasów w samochodzie, lub gdy trzeba ubrać się porządniej na mszę. Nic jednak nie oburza ich anarchistycznej duszy, gdy władza robi ich w ciula i odbiera im ich faktyczne prawa. Czy zdajecie sobie Panowie sprawę z tego, że nawet wedle konwencji genewskiej, nasi politycy dokonują ludobójstwa? Zmuszanie milionów do emigracji za chlebem, nielegalna wyprzedaż majątku narodowego, sztuczne podtrzymywanie bezrobocia… To podpada pod ludobójstwo. Gdyż zmusza się miliony do życia w nędzy i nie daje im się ekonomicznej możliwości do rozmnażania się.

Nie oburza to Polaków-anarchistów. Więc co ma oburzać Szwedów, dla których grzechem jest różnić się w czymkolwiek od reszty społeczeństwa?

Żal jedynie ich naiwności i takiej dziecęcej uczciwości. Ich przekonania, że każdy kto przyjeżdża do ich kraju to uczciwy i pracowity obywatel i ani myśli ich wykorzystywać, bo po prostu im do głowy nie przyjdzie, że ludzie widzą ich jako bogatych naiwniaków.

anonim

16 Grudzień 2015 o 21:04

Panie Robercie problem w tym że władza już nie bije i to jest np. wniosek z eksperymentu pt. PRL. Jeśli władza stara się „delikatnie” dominować społeczeństwo (cieżko to dla mnie Korea Północna) to wtedy to społeczeństwo zwyczajnie kształtuje u siebie odruchy obronne, to kombinowanie czyli zwyczajna kradzież albo chociażby samo rozumienie, że władza jest nam wroga już to narusza konkretne odruchy i to nie wypaliło. Teraz mamy wolność…od rozumu choćby te pasy, na nauce jazdy nie pokazuje się kursantowi na fotelu pasażera, co się z nim stanie przy ostrym hamowaniu ze 100 do 0 tyle by wystarczyło każdy by wiedział.
Teraz władza korzystając z nabytych doświadczeń zwyczajnie działa po cichu, dodając do tego niskie płace, zmuszające ludzi do skoncentrowania się na pracy, czyli wartościach podstawowych i media wspierające władzę mamy chyba taką bida-Szwecję gdzie nie wywalą cie z roboty za nadawanie na cyganów, ale na wójta już tak z mediów i gazet dowiesz się że rząd działa dobrze, więc nie myśl tylko zapier…albo wypier za granicę.
Z resztą czy my jesteśmy jakoś mniej zindoktrynowani od Szwedów?
Dlaczego buzek, balcerowicz albo pierdu albo taki marcinkiewicz chodzą sobie nie niepokojeni na ulicy przecież za to co zrobili w Polsce na pewno nie to im się należy…ale tego nie powie TV

,robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 22:57

Ma Pan zupełną rację, szczególnie w ostatnim akapicie. Różnica jednak istnieje… My nie reagujemy, dajemy sobą pomiatać i odbierać nam resztki godności. Z kolei wielu Szwedów nie tylko nie zdaje sobie z tego sprawy (w porównaniu do większej ilości Polaków), lecz wielu jeszcze się to podoba. Jakiś dziwny masochizm…

Hasso C.

17 Grudzień 2015 o 15:29

Szanowni Panie Robercie i Anonimie,
Nie wiem zbyt dobrze, jak jest w Polsce – wyjechałem ćwierć wieku temu i nie sledze mediów krajowych. Myślę, ze zasadnicza różnica w ich stosunku do systemu władzy miedzy Polakami i Szwedami polega na tym, ze Władza w Szwecji ma i zawsze (od bardzo dawna) miała duży autorytet. To, co Władza i telewizja państwowa mówi, jest przez większość przyjmowane jako prawda i obowiązek. A w Polsce, z różnych powodów, tak nie jest od bardzo dawna, jeśli kiedykolwiek było. W Szwecji, cala elita medialno-intelektualna mówi jednym głosem i to powoduje, ze trzeba bardzo wiele, żeby przeciętny, zapracowany człowiek zaczął wątpić. Do tego, kara za odstępstwo, nawet w formie nieoficjalnej wypowiedzi, jest zbyt wielka. Dlatego, jak mi się wydaje, ludzie podświadomie zmuszają się do myslenia poprawnego.

Kira

16 Grudzień 2015 o 14:59

Robercie, piszesz: „Wniosek jest taki, że problemu nie stanowi imigracja, a polityczna poprawność. Gdyby nie to drugie, każdy przyjeżdżający do Europy musiałby się stosować do naszych praw i zwyczajów. Ten komu nie w smak nasze zwyczaje, ten by nie przyjechał.” I masz całkowitą rację. Ludzie zawsze migrowali w poszukiwaniu lepszych warunków do życia. Nigdy jednak (chyba) nie traktowano migrantów jak świętych krów, którym z miejsca trzeba zapewnić opiekę zdrowotną i mieszkanie. Zawinili tutaj nie czarni czy „beżowi”, tylko biali.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:45

Imigracja bez politycznej poprawności: Do Szwecji przyjeżdża każdy, kto chce uczyć się miejscowego języka, zwyczajów i podejmie się legalnej pracy. Szanuje szwedzką kulturę i prawo, bo jeśli tego nie robi, to się go wsadza w samolot powrotny. Należą mu się takie prawa i przywileje jak wszystkim innym.

Imigracja z polityczną poprawnością:

Szwed i każdy inny Europejczyk haruje jak wół na najwyższe podatki, bo imigrantowi wszystko się należy niczym psu buda. Darmowe mieszkanie, samochód, telefon, zasiłek, no i bezkarność, żeby móc prowadzić pokątne interesy. Prawdziwy rasizm wobec Szwedów i wszystkich Europejczyków. Robienie z nas niewolników pracujących na bandę nierobów i przestępców.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 15:31

Anonimie i Z Polski,
Ja sam tego nie rozumiem. Znajac Szwedow i rozmawiajac prywatnie, widze, ze w jednej rozinie moga byc osoby ktore wierza, ze imigracja jest dobra dla Szwecji (kulturalnie i/albo ekonomicznie) i niezbedna (z moralnych pobudek), i takie ktore widza problem ale boja sie o tym mowic, albo probuja o tym nie myslec. Tych ostatnich jest coraz wiecej teraz, i partia „Sverige Demokratarna” (przeciwko imigracji) ma coraz wiecej zwolennikow.

Ja nie jestem daleki od teorii spiskowych, nawet najbarziej skrajnych (ze tak powiem), ale przeraza i zadziwia mnie latwosc, z jaka udalo sie wyprac mozgi lub zmusic do posluszenstwa spoleczenstwa skladajacego sie z tylu bardzo inteligentnych i energicznych ludzi jak Szwedzi. to przecież potomkowie wikingów! Do tego potrzebna była mrówcza praca wszystkich mediów i szkolnictwa przez dziesieciolecia. Kto koordynował te prace i po co, nie wiem.

Anonimie, chcesz tego czy nie, jestesmy sasiadami (nie pisałem, ze dobrymi) i kuzynami (choć dalekimi). Nie mowie, ze mamy pomagac Szwedom, czy Szwecji z pobudek wyłącznie altruistycznych, ale jeśli Szwecja stanie sie Czarna Dziura chaosu, eksportujaca terroryzm i bandytyzm, bedzie w naszym najlepszym interesie zorganizowac interwencje humanitarna w celu przywrocenia porzadku. nie tak?

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:49

Mała ciekawostka historyczna: bycie wikingiem oznaczało zawód, a nie przynależność etniczną. Byli nimi w równym stopniu Skandynawowie, co Słowianie i Germanie. Najbardziej waleczni byli Duńczycy i Norwegowie. Szwedzi byli głównie kupcami.

Ale przenieśmy się dalej. Przez całe tysiąclecie Szwecja była biedna i zacofana. Do potopu doszło, gdy zabrakło w kraju żywności, no a tej akurat w Polsce nigdy nie brakowało. Wykorzystano jedynie panujący wszędzie nepotyzm i korupcję. Uderzyli w nas gdy byliśmy najsłabsi. Niedługo potem dostali kopa i siedzieli jak myszy pod miotłą kolejne dwieście lat. W dwudziestym wieku Polska udzielała Szwecji pomocy humanitarnej, bo był to kraj równie zacofany co Tybet. Historia się powtarza.

jen

16 Grudzień 2015 o 20:23

Dawno temu czytałem trochę o historii Szwecji. Byłem zszokowany informacjami o biedzie jaka była w tym kraju. O zwyczaju ,że zapłata dla parobków na wsi, była w naturze i była to wódka. W pewnym czasie , chyba duża cześć społeczeństwa szwedzkiego była zagrożona alkoholizmem. Umieli z tego wyjść , niestety jak widać prawdziwe kłopoty znowu ich czekają.

jen

16 Grudzień 2015 o 17:14

Ja po przeczytaniu tego tekstu (jakiś czas temu był na Frondzie) wpadłem w lekką depresję. Nie wiem co może w nim być zabawnego. Zafascynowało mnie i przeraziło jednocześnie , w jak krótkim czasie, raptem 25-30 lat, politycy i media wynarodowili i wykorzenili z historii własne społeczeństwo. Niedawno czytałem 1984 Orwella, może to połączenia tak na mnie zadziałało. Myślę ,że dobrym uzupełnieniem artykułu , jest film na yutubie-W muzułmańskich dzielnicach Europy. Jest też o Malmo.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:52

Kiedyś Fronda nagrała też jakże prawdziwy dokument ,,Postęp po szwedzku”, polecam. Szwecja to poligon doświadczalny. Społeczeństwo przeszło ekspresowe pranie mózgu, jaki nie miał nigdy miejsca nigdzie indziej. To jednak kwestia czasu, bo to samo robią teraz z nami. Nigdy ludzie nie mieli tyle czasu i dostępu do informacji co dzisiaj… I nigdy nie byli tak ogłupieni i nieświadomi rzeczywistości.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 21:08

No, nie wiem, jak z tym zacofaniem, Panie Robercie.
Bieda byla i ucisk byl, zwlaszcza na wsi. Bylo tak zle, ze spora czesc wyjechala do ameryki. Byl tez alkoholizm. Ale i nasi wyjezdzali i pili. Ale jednak szwedzi stworzyli swojemi zacofanymi recami volvo, saaba, bofors, husquarna, abb, eriksson, ikea, przemysl chemiczny, metalurgie, mnostwo wynalazkow. Dlatego nielzja mowic, ze tylko grabili albo siedzieli jak mysz. Tradycyjne zalety szwedzkie jak pracowitosc, uczciwosc, dokladnosc, kreatywnosc (tak!) dalej karmia armie darmozjadow i utrzymuja ten cyrk na wodzie. Ale jest cos w ich charakterze, albo moze w ich historii zamordyzmu, co doprowadzilo do katastrofy. Inna sprawa, kto chce ich wyginiecia (i naszego z Wami tez)? Psycholog Kevin B. Macdonald mowi o „patologicznam altruizmie” bialej rasy. To, moim zdaniem, tez wazny czynnik w tym, so sie stalo.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 22:59

Po prosty mówimy oddzielić pewne okresy czasu od siebie. W okresie międzywojennym Szwecja nadal była biedna i zacofana. Dopiero po wojnie (przez brak udziału w niej i dzięki handlu z obiema stronami konfliktu) kraj zaczął wychodzić na prostą i społeczeństwo zdołało się wzbogacić na tyle, by móc potem to bogactwo przejadać. Szwecja stworzyła przemysł i wiele międzynarodowych korporacji kiedy reszta świata lizała rany po wojnie. Pewne cechy Szwedów też im w tym pomogły, lecz wcześniej nie mieli widać okazji ukazać ich w takim stopniu.

volviak19

16 Grudzień 2015 o 18:16

Witam Panie Robercie- tu „volviak19” od maruchy, napiszę do Pana na maila odnośnie pracy w Kongsbergu, jak znajdę trochę czasu.
Artykuł przeczytałem i włos się jeży, myslałem że Szwecja jest inna, kiedyś jeszcze ktoś wstawił tekst, chyba na Gajówce, jak żyją Szwedzi i że są tam przyznawane punkty, że praktycznie za wszystko można podpaść, za byle co bank może odmówić prowadzenia rachunku, a provider internetu, a tam tylko przelewy przez internet, nie ma okienek bankowych- więc de fakto jesteś po za systemem.
To co przeczytałem powyżej to jak 1984 Orwella.
Teraz niektóre rzeczy wydają mi się bardziej zrozumiałe, nawiążę do mojej pracy z Kongsberga, przyjeżdżali do nas Szwedzi z Karlstad, robili nam linię do produkcji, sporo rozmawialiśmy z nimi, wszyscy sympatyczni, przyjaźnie nastawieni; był taki moment że przyjechał też jakiś główny dyrektor Kongsberg Automotive z filii
z USA, o rysach cygańskich i obserwował całą linię z daleka, wtedy ja powiedziałem do nich, patrzcie amerykański cygan (american gipsy) , przecież to określenie rasy, nic pejoratywnego.
Polacy na linii się uśmiechnęli, a Szwedzi spojrzeli na mnie takim wzrokiem, jakbym ładował żydów do pieca krematoryjnego, byliśmy w szoku, nikt nie wiedział o co im chodzi.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 19:58

Witam Pana u siebie! Przede wszystkim Szwecja to alternatywna rzeczywistość. Proszę sobie wyobrazić futurystyczny film o społeczeństwie przyszłości. To jest już coś więcej niż rok 1984. To połączenie Orwella, Platona, Raportu Mniejszości i sf.

Kiedyś poszedłem na dywanik za żart o Chińczyku. Byłem ciekaw co by mnie czekało, gdybym zażartował z Żydów. Za to żarty o katolikach i o samych Szwedach nikomu nie przeszkadzają. Świadczy to najlepiej o tym, że rodowici Europejczycy są dyskryminowani w swoich własnych krajach. Jesteśmy zastraszeni przez bandę białych rasistów! Jesteśmy u siebie obcy i to z naszej własnej woli.

Śmieszne? Straszne? Chore? A może to już blisko końca? Ostatecznie nigdy wcześniej Ziemia nie była zglobalizowana. Układ europejskich królów o fałszowaniu walut doprowadziłby kiedyś do hiperinflacji w Europie, lecz nie obchodziłoby to Indian, Arabów i Chińczyków. Dziś głupia decyzja jednego Narodu idiotów może doprowadzić do tragedii na całej Planecie.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 20:44

Dodalbym do tego „Brave New World” Huxleya (Nowy wspanialy swiat). To dobra ksiazka, polecam.

Panski zart, Panie Volviak, o amerykanskim cyganie byl dla tych biednych szwedow ciosem ponizej pasa. Po pierwsze, dlatego ze samo zauwazenie tego, ze jest cos takiego jak rasa to bardzo niekoszerne, przestepstwo mysli niemal, zwlaszcza, ze chodzilo o cygana a nie konia, a po drugie: okreslenie gypsy czyli cygan (zigenare po szwedzku) jest uwazane w szwecji za niedopuszczalne (cos w stylu polacke w reichu, albo nigger w usa).

Cala ta polityczna poprawnosc powoduje, ze ludzie samie sie zameczaja psychicznie bo musza stale uwazac zeby myslec prawidlowo, bo jesli nie beda, to sie predzej czy pozniej wygadaja, tak jak to jest teraz z moja narzeczona szwedka. Ona teraz wyklada na uczelni, a zaczynala jako nauczycielka w podstawowce. Z powodu problemow z rozwydrzonymi dziecmi (nie tylko obcymi) i ich rodzicami, no i z polityczna korektnoscia, wpadla w depresje i wypalenie (utbrändhet). Doksztalcila sie i awansowala. Wskutek kontaktow ze mna, doksztalcila sie tez swiatopogladowo i nie ma juz dla niej powrotu do „normalnosci”. Ale jej koledzy z pracy stale ja nagabuja o jej poglady na uchodzcow, o sympatie polityczne. Dokopali sie do artykulow i video ktore JA opublikowalem kilka lat temu, ktore sa „borderline” niepoprawne, i czepiaja sie jej za to.

A propos: sprobowalem przetlumaczyc „cygan” na szwedzki i angielski w google: terminow zigenare albo gypsy nie ma nawet jako alternatywy!

volviak19

16 Grudzień 2015 o 18:20

W momencie jak pisałem komentarz mój poprzednik wstawił też o 1984 Orwella, ja nie widziałem jego, ani on mojego tekstu, jakieś czary?

volviak19

16 Grudzień 2015 o 18:25

Jeszcze co sobie przypomniałem ten brak poczucia patriotyzmu Szwedów, znajomy Szwed z Karlstad, widział że mam stare Volvo 850, bo go podwoziłem, on powiedział, że on i wszyscy jego znajomi nienawidzą marki Volvo i Saab- zrobiłem oczy, mówię przecież to szwedzkie auta, a on że to nieważne, to mnie też ruszyło.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 20:00

Tak jak mówi Pani Joanna: patriotyzm to nacjonalizm. Nacjonalizm to rasizm, ksenofobia, antysemityzm i nienawiść. Ktoś kto nienawidzi własnego kraju, nie jest godzinę żadnej Ojczyzny.

Jeśli chodzi o komentarz to czasami kwestia odświeżenia strony, a czasem coś trafia też do moderacji i muszę akceptować nim się pokaże.

Jurek Pazurek

16 Grudzień 2015 o 19:29

Czytając ten tekst miałem wrażenie, że czytam scenariusz filmu „Idiokracja”. Tylko, że to nie Holywood a prawdziwe życie. https://www.youtube.com/watch?v=clYwX8Z43zg

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 20:46

Także polecam film. Poza tym brytyjską produkcję ,,Nadzy”, mało znaną. Pewne treści w tym filmie mogą niektórych urazić, lecz istotna jest pewna scena, gdy główny bohater rozmawia ze strażnikiem o nadchodzącym końcu. Przerażające, bo to film z końcówki poprzedniego tysiąclecia.Pozdrawiam

Piotr

16 Grudzień 2015 o 20:56

Szanowny Panie Robercie,
Na wstępie chciałbym pogratulować bardzo ciekawego artykułu, co prawda jego długość może onieśmielać, ale naprawdę warto poświęcić te kilka kaw.
Mam nadzieje, że moje rady które Panu przekażę będą pomocne w zrozumieniu otaczającej nas rzeczywistości.
W skrócie, faszyzm i neomarksizm, dwa słowa, które mogę powiedzieć opisując Szwecję, faszyzm ponieważ „wszystko w państwie, nic bez państwa, nic przeciwko państwu.” poziom biurokracji (nie mylić z urzędnikami państwowymi) jest głównym problemem, państwo wchodzi we wszystkie obszary życia prywatnego, nikt i nic nie może sprzeciwić się państwu, na tym polega faszyzm. Neomarksizm – jest to określenie rewolucji nowej generacji,

„Nadchodzi rewolucja. Nie będzie ona podobna do rewolucji z przeszłości. Będzie zapoczątkowana przez jednostkę i kulturę; zmieni strukturę polityczną dopiero w końcowym akcie. Nie będzie wymagała przemocy, aby osiągnąć sukces i nie będzie się jej można skutecznie oprzeć przemocą. Rozprzestrzenia się ona teraz z zaskakującą gwałtownością i już nasze prawa, instytucje, struktury społeczne zmieniają się w wyniku jej działania… To jest rewolucja nowej generacji.”
Charles A. Reich, The Greening of America, 1970.

Zainteresowanych odsyłam do poniższego linku:
http://kotwicki.blogspot.com/2012/03/rewolucja-nowej-generacji.html

Imigracja masowa z krajów arabskich nie będzie się asymilować, z jednego bardzo istotnego powodu, oni są z innej cywilizacji (cywilizacja – metoda ustroju życia zbiorowego F.Koneczny) starszej i bardziej zaawansowanej cywilizacji arabskiej, dodatkowo teren obecnej Szwecji został skutecznie rozbrojony, przez dekady postępuje proces dezintegracji systemu przez atomizacje społeczeństwa. Oni wiedzą że nie można być cywilizowanym na dwa sposoby (co odkrył F.Koneczny), oraz gdy cywilizacja wyższego „rzędu” spotyka cywilizacje niższego „rzędu” to uwstecznia się do poziomu niższego gdy oni przejmuje technikę cywilizacji wyższej (zauważył to Gustaw le Bon „Psychologia rozwoju narodów” ) dlatego zapomnijcie o asymilacji, obecnie Szwecja ma do wyboru zmienić przekonania albo śmierć, lecz obawiam się że możecie nie mieć tej pierwszej możliwości do wyboru.
Muszę kończyć, ale chętnie odpowiem na Pana pytania.

jen

16 Grudzień 2015 o 22:48

Trochę strywializuję, ale będzie za to krótko. Z kim w Europie mają się muzułmanie integrować? Z chrześcijanami, których nienawidzą i których jest na naszym kontynencie coraz mniej, czy z osobami niewierzącymi lub ateistami. Ateuszami muzułmanie z kolei gardzą. Na placu boju pozostają tylko inni wyznawcy Islamu. Nie za bardzo lubię słowo wyznawcy , bo wg mnie Islam to nie religia tylko ideologia.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 23:06

Czcigodny Panie Piotrze,

Choć wiem, że dziś ludzie lubią czytać krótkie teksty, to jednak opłacało się wrzucić wywiad w całości. Odzew na niego jest nieprawdopodobny. Oczywiście pełna zasługa leży po stronie prowadzącego wywiad, jak i samej Pani Joanny. Ja po prostu robię wszystko, by ich praca nie poszła na marne i żeby jak najwięcej osób miało możliwość przeczytania powyższego. Jak na razie wywiad dotarł do 10.000 osób. To już coś.

Dodam coś od siebie, jeśli chodzi o faszyzm: w Szwecji państwo rości sobie prawo do kontrolowania czy kot w naszym domu ma stosowne miejsce do drapania, czy krzyczymy i karzemy szlabanami nasze dzieci, czy solimy posiłki w restauracjach, czy też jakich dokonujemy transakcji finansowych. Walka z gotówką przynosi rezultat, bo 99% transakcji dokonuje się w Szwecji za pomocą kart kredytowych. Jeśli nie jest to w opinii innych nowoczesny faszyzm, to co nim jest?

Jak Pan uważa, jaka przyszłość czeka Europę? Jest Pan bardzo zorientowany i myślę, że wszystkich zaciekawi Pańska analiza na kolejne dziesięciolecie. Tym bardziej, że podobny proces, który obserwujemy w Szwecji, ma także miejsce w Niemczech, Francji, Anglii, Hiszpanii, Holandii, Luksemburgu, we Włoszech i w Grecji. Co czeka nasz kontynent i jak Pan widzi szansę na to, by Polacy nie dopuścili do podobnych ekscesów w swoim kraju?

Dziękuję za ciekawy link także, no i przypomnienie o cywilizacjach Feliksa Konecznego. Można je znaleźć w Internecie, lecz także na swoim blogu publikowałem fragmenty dzieł tego autora.

Kasia

17 Grudzień 2015 o 13:21

W Polsce to nie wyjdzie. Jesteśmy kompletnie nieposłuszni władzy i zbyt butni, zero w nas politycznej poprawności.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 23:06

Tak, Pan prowadzący wywiad odwalił kawał świetnej roboty. Pozdrawiam!

modern

16 Grudzień 2015 o 21:52

EKSPERYMENT CALHOUN’A

Pytanie o przyszłość ludzkości nie jest nowe. Do problemu podchodzono zarówno od strony czysto naukowej, religijnej czy filozoficznej. Jakie są cele ludzkości? Jakie instynkty nami rządzą? Czy dążymy do jakichś wyższych celów, czy chodzi wyłącznie o rozmnożenie się i walkę o przetrwanie?

Wiele wskazówek na wyżej zadane pytania dostarczyć nam może „Eksperyment Calhouna”, oryginalnie zwany „Mouse Utopia”. Dokładne pytanie na które ów eksperyment stara się odpowiedzieć brzmi „co się stanie, gdy osobnikom danego gatunku zapewnimy wszystko, co potrzebne jest do przeżycia?”. John Calhoun stworzył mysi odpowiednik rozwiniętej cywilizacji ludzkiej. Eksperyment został przeprowadzony na myszach w roku 1968 i trwał 4 lata. Mimo wielokrotnych prób efekt końcowy był zawsze ten sam – Nieograniczony dostęp do pokarmu i brak zagrożeń powodował wymarcie populacji.

Ale po kolei…
FORMALNE ZAŁOŻENIA (MYSI RAJ):

  1. Nieograniczony dostęp do pożywienia, wody oraz materiałów potrzebnych do budowania schronienia.
    2. Brak zagrażających życiu drapieżników.
    3. Maksymalnie ograniczone rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych (opieka lekarska dla myszy).
    4. Jedyne ograniczenie – przestrzeń, która mogła pomieścić maksymalnie 3840 myszy.
    PRZEBIEG EKSPERYMENTU:

Faza A – Okres przystosowywania się (dni 0-104)
1. Dnia pierwszego do siedliska wpuszczono 4 samce i 4 samice.
2. Początkowo myszy miały problem z przystosowaniem się do środowiska i do siebie nawzajem.
3. Po względnym ustabilizowaniu się sytuacji myszy stworzyły swego rodzaju podział terytorialny i zaczęły budować gniazda.
4. W dniu 104. zaczęły rodzić się pierwsze „nowe” myszy.

Faza B – Gwałtowny wzrost populacji – okres eksploatacji zasobów (dni 105-314)
1. Populacja gryzoni dubluje się co 55 dni.
2. Wykształcenie się rodzaju struktury socjalnej – wielkość miotu jest zależna od „pozycji społecznej” rodziców.
3. Więcej myszy rodzi się w boksach zamieszkałych przez bardziej dominujące samce, podczas gdy mało dominujące myszy mają znikomą ilość potomstwa.
4. Mimo tego, że warunki panujące w każdym z boksów były identyczne i dawały jednakowe warunki bytowe, można zauważać gromadzenie się myszy i konsumowanie pokarmu, w konkretnych miejscach. Myszom przestała przeszkadzać obecność innych. Coraz bardziej zauważalny był tłok w „wybranych” boksach.
5. Pod koniec fazy B było trzykrotnie więcej osobników nieradzących sobie społecznie (niedominujących w żaden sposób), niz osobników społecznie stabilnych, mających ugruntowaną pozycję (samce dominujące). Wartym odnotowania jest fakt, że stabilnie społeczne osobniki to głównie starsze myszy.

Faza C – Stagnacja – okres równowagi (dni 315-559)
1. Populacja dubluje się co 145 dni.
2. U samców zanika umiejętność obrony własnego terytorium.
3. Karmiące samice zaczynają być wyraźnie agresywne, niejako przejmując od samców role obrony gniazda. Agresja ta kierowana jest również ku własnemu potomstwu, które bywa atakowane, ranione i zmuszane do opuszczenia gniazda.
4. Powszechna staje się przemoc. Samce przestają w jakikolwiek sposób zabiegać o samice. Zamiast tego atakują się wzajemnie. Tworzy się rodzaj nowej struktury. Są samce agresywne – bardziej dominujące, jak również bierne – nadmiernie gryzione przez inne.
5. Pojawiają się zachowania homoseksualne. Bardziej dominujące samce wykorzystują te bardziej bierne, które przyjmują „rolę żeńską”.
6. U samic pojawia się mechanizm naturalnej antykoncepcji – wchłanianie płodów. Jest również coraz mniej zapłodnień oraz zanika instynkt rodzicielski. Skutkiem tego rodzi się coraz mniej młodych. Pojawiają się także całkiem bezdzietne samice.
7. W połowie facy C praktycznie wszystkie młode były odrzucane przez matki. Rozpoczynały one osobne życie, bez wykształcenia jakichkolwiek zachowań emocjonalnych czy społecznych.
8. Mimo tego, że spodziewanym czynnikiem hamującym wzrost będzie osiągnięcie limitu 3840 osobników, maksymalna populacja wyniosła jedynie 2200. Dodatkowo tylko 20% gniazd była stale zajęta.

Faza D – Okres wymierania (dni 560-1588)
1. W dniu 560. zakończył się wzrost populacji.
2. Samice bardzo rzadko zachodzą w ciążę, a nieliczne rodzone młode nie przeżywają.
3. Ostatnie zapłodnienie miało miejsce w dniu 920.
4. Pojawiły się męskie odpowiedniki samic, tzw. „piękni” („beautiful ones”). Samce te nie wykazywały żadnego zainteresowania samicami, jak równiez nigdy nie brały udziału w jakichkolwiek konfliktach. Ich zachowanie sprowadzało się wyłącznie do picia, jedzenia, spania, jak również dbania o własny wygląd (np. czyszczenie futerka, czy nieangażowanie się w walki – brak blizn).
5. Po pewnym czasie populacja całkowicie utraciła zdolność do reprodukcji.
6. Ostatni tysiąc myszy nie wykształcił w sobie jakichkolwiek reakcji społecznych. Nieznana im była agresja oraz zachowania prowadzące do ochrony gniazda i potomstwa. Nie angażowały sie w inne działania niż picie, jedzenie, spanie oraz dbanie o siebie. Osobniki w tym czasie wyglądały wyjątkowo ładnie i zadbanie. Posiadały zdrowe ciało i dobrze wyglądające oczy. Jednak nie potrafiły poradzić sobie z jakimkolwiek nietypowym bodźcem. Choć wyglądały wyjątkowo dobrze, były również wyjątkowo głupie.
7. W dniu 1588 umiera ostatni osobnik.

PODSUMOWANIE

Według Johna Calhouna: „Wnioski wyciągnięte z tego eksperymentu były następujące: gdy całe dostępne miejsce jest zajęte i określone są wszystkie role społeczne, konkurencja i stres, doświadczane przez jednostki, doprowadzają do całkowitego załamania skomplikowanych zachowań społecznych, ostatecznie pociągając za sobą wymarcie populacji”.
Brak wyzwań stopniowo pogarsza zachowanie kolejnych pokoleń populacji. Ta degeneracja jest nieunikniona i kończy się wymarciem populacji.

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 23:04

Fascynujace. Szwecja nie była okupowana chyba od początku pisanej historii, od 1814 nie prowadzila wojen, przez wiele dziesiecioleci byla oazem dostatku materialnego. Wiele tu sie zgadza, ale decyzja o „multikulti” byla polityczna i bardzo konkretna, i ja dalej nie rozumiem, kto byl zainteresowany w niej. Podobnie, zdegenerowana pop kultura przyszla z zewnatrz. Oczywiscie, gleba musiala byc gotowa na jej przyjecie.

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 23:15

Powyższe wiele tłumaczy. Niestety, lecz w CZYIM interesie było do tego doprowadzić, to pytanie na które każdy z nas musi sobie samemu odpowiedzieć.

Zasadniczo rzecz biorąc, to sami politycy nie daliby temu rady. Musieli mieć wsparcie właścicieli tego kraju, a przede wszystkim zarządców mediów. Zatem albo politycy ich jakoś do tego przekonali np. oferując jeszcze większy monopol (pytanie tylko czemu politycy to wtedy zrobili) albo było kompletnie na odwrót i to właściciele przekonali polityków. Żeby trzymać wszystkich na smyczy i mieć pełnię władzy? Może i tak, choć wydaje mi się to naciągane.

Sznurki muszą sięgać dalej… i wyżej. Ktoś chciał mieć pole do badań i społeczeństwo, na którym mógłby testować nowe teorie społeczne. To może być grupa ludzi. Większość odpowiedzi nasuwających się na myśl jest zbyt prosta, lecz historia ludzkości udowadnia, że zazwyczaj chodzi o władzę, pieniądze, lub o kobietę. O to ostatnie chyba tym razem nie chodzi 🙂

Hasso C.

16 Grudzień 2015 o 23:27

Tyle tylko, ze imigracja niszczy wszystkie kraje gdzie mieszkają Europejczycy i ich potomkowie, z Rosja włącznie gdzie w Moskwie na przykład są rejony gdzie mieszkają prawie wyłącznie imigranci z Kaukazu i Azji centralnej. I praktycznie żadnej skoordynowanej obrony przeciwko tej inwazji. Donald Trump daje nadzieje wielu Amerykanom.
Ważnym elementem był zmasowany atak całego „cywilizowanego” świata na RPA. Teraz tam 1/3 białych mieszka w slamsach w totalnej biedzie i nie może wyjechać, bo nikt ich nie weźmie. Mnóstwo kobiet jest gwałcona, morderstwa na białych. Sznurki, wydaje się, prowadza chyba bardzo wysoko i daleko …

Krystian

16 Grudzień 2015 o 22:52

Z większością tekstu mogę się zgodzić bardziej lub mniej, ale z początkiem całkowicie się nie zgadzam.

„Czego jednak można oczekiwać po ludziach, którzy uczęszczają na studia wyższe i nie wiedzą kim był Dante Alighieri, kiedy rozpoczął się Renesans, kim był Walter, ani nie potrafią wskazać na mapie swojego własnego kraju? „

A po co komuś po studiach specjalistycznych, czy nawet gimnazjum, taka wiedza. W Polsce na geografii uczymy się map, stolic itd., a w Stanach czy Szwecji uczą się lokować miasta względem cieków wodnych, żyzności gleb itd. Ciekawe, która wiedza jest bardziej przydatna i rozwojowa?
Inaczej ujmując – my wiemy „nic” o wszystkim, oni wiedzą wszystko o czymś.

Wracając do tego co ważne – w Polsce jest naprawdę dobrze (przynajmniej gdy za kryterium wziąć wolność, a nie ekonomię).

robertgrunholz

16 Grudzień 2015 o 23:10

Panie Krystianie, problem w tym, że tego typu wiedza tutaj także uchodzi za specjalistyczną. W programie ogólnym nie ma miejsca na lokowanie miast względem cieków wodnych, ani nic o żyzności gleb. Pod koniec gimnazjum uczniowie często nie znają podstawowych terminów jak „infrastruktura” (nawet rodowici Szwedzi).

Oczywiście, przekazuje się pewną wiedzę i na kierunkowaną w nieco inny sposób. Jeśli chodzi o licea to mają wiele pozytywów na tle tych polskich. Mimo wszystko wcześniejsze stadium edukacji jest na zatrważająco niskim poziomie, poza nauką języków obcych.

Jeśli brać pod uwagę wszystko opisane w wywiadzie, to faktycznie można czuć się w Polsce niemalże jak w raju 🙂

anonim

16 Grudzień 2015 o 23:24

Mam takie pytanie do pana Roberta.
Słucham sobie właśnie w TV debaty o gimnazjach w Polsce i jestem ciekaw Pańskich odczuć, porównań systemu w Polsce a np w takiej Szwecji lub szerzej Skandynawii.

robertgrunholz

17 Grudzień 2015 o 00:20

Tylko gimnazjów czy szkolnictwa w ogóle?

Oba systemy mają swoje zalety i wady, więc nie mogę jednoznacznie stwierdzić, który z nich jest lepszy.

W Polsce mamy trzy razy więcej nauki, bo i materiał jest trzy razy większy. Do pewnego stopnia jest to często wiedza niepotrzebna i rację miał tutaj Pan Krystian pisząc, że nie liczy się tylko ilość wkuwanej wiedzy, lecz także jej przydatność. Myślę zatem, że program nauki w Polsce mógłby być bardziej nastawiony na wiedzę praktyczną. W Szwecji z kolei jest tego materiału i nauki zdecydowanie zbyt mało. Uczniowie mają często tydzień na napisanie jednostronicowego wypracowania…

W Polsce zatem nieco zmniejszyłbym materiał i go upraktycznił, w Szwecji zwiększyłbym go i wywarł większy nacisk na uczniów, bo w większości przypadków lenią się przez połowę czasu w szkole, na czym wszyscy tak naprawdę tracą.

W Szwecji kładzie się ogromny nacisk na pracę grupową, a mały na indywidualną. W Polsce na odwrót. Ponownie najlepsze rozwiązanie leży gdzieś pośrodku.

Gimnazja są mało praktyczne i dlatego bardziej podoba mi się system szwedzki, gdzie mamy 9 klas podstawowych. Klasy 7-9 są często w oddzielnych placówkach, lecz mimo wszystko nauka przebiega dalej wedle określonego planu. Choć może lepszy byłby system 8 klas podstawowych i dłuższego o rok liceum.

Kolejny plus na korzyść Szwecji to system liceów. Nie ma podziału na zawodówki, technikum i zwyczajne. Są po prostu licea i istnieje spora ilość programów. Nie wszystkie licea oferują każdy program, rzecz jasna. Dzielą się one na zawodowe (większość) i przygotowawcze do studiów. Oczywiście po zawodowych można też iść na część kierunków na Uniwersytecie, lecz ich zamysł jest taki, by przez trzy lata zapewnić wiedzę umożliwiającą wejście na rynek pracy. Mamy zatem program handlowy, budowlany, fryzjerski, administracyjny, transportowy itp. Na przygotowawczych są to głównie humanistyka, przyrodnicze i techniczne. Każdy kurs jest podzielony na parę stopni i jest spora możliwość wyboru, więc jeśli ktoś uczy się budowlanki i nie chce w 2 czy 3 klasie liceum mieć szwedzkiego, angielskiego czy matematyki, to raczej nie musi.

Podoba mi się w tym systemie, że jeśli ktoś chce zostać sprzedawcą w sklepie, kelnerem czy urzędnikiem, to nie musi tracić czasu na pięć lat studiów, tylko uczy się wszystkiego już w liceum. W efekcie wielu może nie posiada ogromnego wykształcenia ogólnego, lecz są fachowcami w swoich dziedzinach.

Szwedzki system współpracuje zatem ściśle z rynkiem pracy. Większość uczniów kończy programy zawodowe i nie mają problemu ze znajdywaniem praktyk. W Polsce z kolei rynek pracy swoje, a szkolnictwo swoje.

W Szwecji rząd wydaje o wiele więcej pieniędzy na wyposażenie szkół. Sale chemiczne, stolarskie, techniczne, komputery, nowoczesne sprzęty. W Polsce logistycy używają Google Maps, chemii naucza się głównie w teorii, wiele szkół nie ma nadal boisk, nie wspominając już o wyposażeniu sal informatycznych.

W Polsce panuje większa dyscyplina. Ostatnimi czasy mniejsza niż dawniej, lecz nadal jest znacznie lepsza niż w Szwecji, co zapewnia większy komfort nauki uczniom i ułatwia pracę nauczycieli.

Mamy zatem ciekawy obraz: w Polsce uczymy się wiele, lecz są to często rzeczy mało nam w życiu potrzebne i to wszystko kosztem tego, co jest praktyczne i czego się nie uczymy. W Szwecji z kolei uczymy się mało, a w okresie liceum uczymy się rzeczy potrzebnych nam w naszym zawodzie i zgodnych z naszymi zainteresowaniami, lecz to kosztem nikłej wiedzy ogólnej.

Zatem taki sprzedawca odzieży w Szwecji zawsze będzie lepszy od tego w Polsce. Wyuczony handlu lepiej podejdzie klienta, szybciej odgadnie czego ten potrzebuje i zapewni mu milszą obsługę. Z kolei sprzedawca w Polsce będzie miał znaczenie większą wiedzę poza handlem i co za tym idzie, łatwiej mu się będzie przekwalifikować. Poza tym wybór studiów zależy głównie od wyników matury, a tutaj także liczą się przebyte w liceum kursy, więc pewne kierunki będą dla nas później po prostu zamknięte.

Najlepszy byłby system pośredni. Praktyczna wiedza ze Szwecji, współpraca z pracodawcami i nowoczesne sprzęty. Do tego więcej ogólnej wiedzy z Polski i naszej dyscypliny.

Niewiele wiem o Finlandii, a to uczniowie z tego kraju uzyskują świetne wyniki na międzynarodowych testach…

Pingback: Szwecki Armageddon – Konstytucja to opoka demokracji, zdrowe fundamenty na których warto budować.

robertgrunholz

17 Grudzień 2015 o 19:58

Nie no, dobrze. Można nie znać Waltera Scotta. Ale Mark Twain? Charles Dickens? Dante Alighieri? Czy to normalne, że dorosły i wykształcony człowiek nie kojarzy dzieł Szekspira?

dupa11

17 Grudzień 2015 o 21:06

Wie Pan, Panie Robercie, dla nas to jest oczywiste, to część naszej kultury, naszego mentalnego świata, ale dla szwedzkich liberałów (czy jak tam ich zwać), tradycyjna europejska kultura to skällsord. Obejrzałem sobie „Postęp po szwedzku”, dobre. I pomyślałem sobie, że to społeczeństwo potrzebuje wstrząsu aby przeżyć. Może ten najazd będzie takim wstrząsem. Wiem, ze to brzmi brutalnie, zwłaszcza dla kogoś, kto tam mieszka (mnie w Danii też to dotyczy). Najzdrowsi, najsilniejsi uratują się i może zbudują coś nowego, gdzie indziej. Mam taką obawę, że jihadiści organizują się i zbierają broń żeby pewnego dnia przejąć władzę w Szwecji, Danii, Belgii, Francji, Niemczech… Nie wiem, czy armia z policją będą w stanie się im przeciwstawić. Czy ma Pan jakieś myśli na ten temat, albo dobre linki (obok tych, które obiecał mi Pan)?

anonim

17 Grudzień 2015 o 22:31

Pan/Pani dupa (ehh nieważne 🙂 ) zwrócił uwagę na fakt który i mnie w podobnej formie nurtuje. W podobnej bo nie uważam by społeczeństwo Szwecji się zbrojnie zbuntowało nie uważam tak bo jak już pisałem to jest eksperyment (mieszanie ras i jak daleko to może zajść)
Ja osobiście obawiam się Niemców 🙂 procentowo w Niemczech niezasymilowanych emigrantów jest niewiele a jako że historycznie sami Niemcy mają hmm „praktykę” w radzeniu sobie z „niepotrzebnymi” częściami społeczeństwa to uważam podobnie jak poprzednik że ten „najazd” ma posłużyć obudzeniu hmm Niemców w Niemcach. Tak by znów odnaleźli swoje jak to mówią jaja i najprzód robiąc porządek u siebie mogli potem przejść do robienia porządku w Europie.

Ps. To wcale nie łączy się z eliminacją całości społeczności muzułmańskiej w Niemczech zasymilowani odpowiednio zindoktrynowani jeszcze w „robieniu porządku” pomogą przykład Syryjskiej sunnickiej większości jest znamienny.

Hasso C.

18 Grudzień 2015 o 00:53

Wydaje mi sie, ze atak jihadistów na Europę można porównać do ataku zdrowych, dzikich myszy na zdychającą kolonie myszy Calhouna. Oni myślą o sobie jako o zdrowych i ideowo własciwych w porownaniu do niemoralnych i slabych Europejczykow. Dobre video dokument Izraelczyka ktory opowiedzial o muzulmanskiej Europie ( Israeli infiltrates European Muslim community – youtube). Ci ludzie sa gotowi do ataku. Takze dobry program o obecnym kryzysie „uciekinierow” na rosyjskiej TV (jesli Pan wlada rosyjskim: tam mowi Slowak ktory objezdzil przejscia graniczne i obozy w Chorwacji i Slowenii): Программа «Особая статья» „Беженцы взорвут Евросоюз” (na youtube)

robertgrunholz

18 Grudzień 2015 o 13:57

Panie Hasso, musimy odróżnić ludzi, którzy uciekają w poszukiwaniu wygodnego życia od tych, którzy są zakamuflowanymi agentami Państwa Islamskiego i innych organizacji terrorystycznych. Normalny imigrant chce zasiłku, mieszkania i luksusów, a nie wychodzenia na ulicę i walczenia o coś, przed czym sam uciekł.

Jednakowoż prezydent Erdogan twierdzi, że każdy muzułmanin w Europie to żołnierz. Czy oni o tym wiedzą? Nie! Ci ludzie nie mają pojęcia, że w ocenie elit, oni są żołnierzami i kolonizatorami. Nie zastanawiają się nad tym kto i dlaczego ich do Europy sprowadza. Nie wiedzą, że ich przyrost naturalny, tradycyjne wartości i radykalne odchyły religijne to elementy współczesnej walki. Oni się rodzą, my umieramy. Oni walczą o swoje, my gniemy się przed nimi w pokłonach. Oni wierzą w Allaha, a Europejczycy nie wierzą w Boga… Więc oni będą za niego walczyć, a my nie nadstawimy głowy. Ani za religię, ani za Ojczyznę, ani za rodzinę. Bo oni dbają o tę komórkę społeczną, a te same osoby, które ich do nas sprowadzają, tłumaczą nam, że rodzina to przeżytek.

To genialne wykorzystać miliony ludzi, by zniszczyć kontynent… Bez wiedzy jednych, jak i drugich. Kolonizujących i kolonizowanych. Europejczycy nie mają broni, ani wartości za które będą gotowi umierać. Z kolei najlepszą bronią imigrantów jest… Piczka i kuśka 😉 Wczoraj nie znalazłem dość czasu, proszę mi wybaczyć. Wyślę ich więcej, a teraz polecam wszystkim: http://www.whyileftsweden.com

Hasso C.

18 Grudzień 2015 o 00:18

Przepraszam za te dupe11, to bylem ja, Hasso, takie freudowskie przejęzyczenie.
Wa pierwych: Mówiłem o wstrząsie dla Szwedów myśląc o ataku jihadistow na społeczeństwo i państwowość. Kiedy pieniądze się skończą, w jakimś kryzysie, albo kiedy po prostu zdecydują, że czas to zrobić, mogą pójść do ataku. Społeczeństwo szwedzkie, nawet młodzi ludzie są ani psychicznie ani fizycznie nie w stanie dać odpór. Ani nie zbuntują się przeciwko imigracji, ani nie są w stanie się bronić (trochę podobnie do myszy w eksperymencie Calhouna, które nie miały w sobie życia na etapie C i D).
Wa wtorych: Ta sama sytuacja z Niemcami: im jaja odrąbali po wojnie w procesie denazyfikacji i liberalnego „pudrowania mózgów” (czy prania mózgów) w całym okresie powojennym. A do tego u nich nie ma młodych ludzi, nie ma kim walczyć. Mi ich szkoda.
O jakiej syryjskiej większości Pan mówi?

Kraz Rażdżyński

18 Grudzień 2015 o 03:20

„Instytucja dziadków jest tu nieznana. (…) Dużo ludzi starszych mieszka w swoich mieszkaniach, gdzie dostają pomoc od gminy, przychodzi pani raz czy kilka razy dziennie (…) albo są w domach dla starszych ludzi (…). Są całe pokolenia dzieci, które zostały w taki sposób wychowane. (…) dziesiątki lat indoktrynacji sprawiły, że Szwedzi nie mają rodziny.”
„Korzenie kultury europejskiej przez wieki były przekazywane młodszemu pokoleniu przez trzy kanały: rodzinę, kościół i szkołę. Szwedzi nigdy nie byli religijni, rodzina jest w rozkładzie, szkoła w zapaści. Dzieci kształtowane są przez Facebook i iPhone.”
„jedyne, co Szwecja ma do zaofiarowania cudzoziemcowi, to dobra materialne.”
▬Zupełnie jak dobrze zarabiający ojciec, który całymi dniami siedzi w pracy, a rodzinę tylko obsypuje prezentami i spełnia jej zachcianki. I nagle zdumiony stwierdza, że rodzina mu się rozpadła, żona go zdradza, a dzieci stały się ćpunami i bandytami. A on tak się starał by niczego im nie brakowało.

„W 1975 rząd zadecydował, że Szwecja ma być wielokulturowa. (…) Ideologia stała się ważniejsza niż dobro państwa.”
„W Szwecji patriotyzm został w jakiś dziwny sposób zmieniony w nacjonalizm, a nacjonalizm to już bardzo blisko nazizmu, to wszystko jest jakieś brudne, brązowe, ten patriotyzm to nie jest nic dobrego.”
“My już nie chcemy tego słuchać, bo ty psujesz atmosferę; my chcemy mieć przyjemnie, nie chcemy rozmawiać o żadnych niewygodnych rzeczach.”
„Zdaję sobie sprawę z tego, że sytuacja może się pogorszyć bardzo gwałtownie. Ludzie świadomi tego robią zapasy żywności. Są to głównie cudzoziemcy, bo większość Szwedów jest w szoku i reaguje negacją.”
▬Lemingoza to ciężka choroba tocząca Europę, a Szwecja jest już w stanie terminalnym. Postmodernistyczne pokolenie dzieci kwiatów zdefiniowało obecną poprawność polityczną i narzuciło ją wszystkim, zamieniając ludzi w zgnuśniałe, nieangażujące się, bezkrytyczne lemingi.

„Po wyborach 2014 szwedzka Partia Zielonych po raz pierwszy w historii weszła w skład koalicji rządzącej, współtworząc mniejszościowy rząd Stefana Lofvensa, socjaldemokraty i każąc rządowi realizować swoją wizję świata bez granic”.
„Najwięcej pieniędzy przeznacza się na stowarzyszenia i projekty tzw. „lewicy”. Mówię tzw., bo o ile pamiętam, to lewica miała budować socjalizm i walczyć o sprawiedliwość społeczną, a ta tzw. „lewica” nie ma na to czasu, bo jest zajęta wychowywaniem społeczeństwa w duchu równouprawnienia.”
„Już w 2004 roku, po zamordowaniu holenderskiego reżysera Theo van Gogha przez radykalnego islamistę, nasz ówczesny minister integracji Jens Orback tłumaczył w szwedzkiej telewizji, że jeśli my teraz będziemy dla nich mili, to oni, jak osiągną większość, będą mili dla nas.”
▬Na „lewicy” to powszechnie zajmują się gejami, krzyżami i zapłodnieniem in vitro. Oderwani od rzeczywistości pomijają kwestie gospodarcze, zapominając że bliższa ciału koszula (a ci co zajmują się sprawami socjalnymi, nie mają wartościowej propozycji dla klasy średniej, będącej podporą demokracji). Wobec wielkiego kapitału są bardziej ulegli od konserwatystów, a potem zdziwienie że wylatują z parlamentu. Jedyną szansę dla europejskiej lewicy widzę w promowaniu przez nią głębokiej demokratyzacji, częstych referendów, decentralizacji, regionalizmu i budżetów obywatelskich.

“My naprawdę otwieramy dla nich serce, ale będziemy głosować na partię, która jest przeciwna przyjmowaniu imigrantów do Szwecji, na Szwedzkich Demokratów, bo dla naszej małej społeczności to jest tragedia.”
„w 2010 roku partia Szwedzkich Demokratów przekroczyła 4% próg wyborczy otrzymując 5,7% głosów. W zeszłorocznych wyborach otrzymała 12,9% głosów, a w ostatnich sondażach ma prawie dwa razy więcej.”
▬Kwestie imigracji nabrały takiej wagi, że zwycięstwo powinno przypaść ugrupowaniu odpowiadającemu na społeczne zapotrzebowanie. Pytanie tylko, czy takie władze nie ulegną presji z zewnątrz.

robertgrunholz

18 Grudzień 2015 o 14:07

Panie Kraz, ja mam ogromne pretensje do tych uczciwych osób z lewicowymi poglądami, dla których nie ma w Europie problemu bezdomności, bezrobocia i deindustralizacji. Pozwalają na likwidowanie naszych miejsc pracy, w dodatku gnębią przedsiębiorców, niszczą rolnictwo, ignorują żerujące na zakładach pracy pijawki i wychodzą ciągle ze skrajnie nieodpowiedzialnymi pomysłami gospodarczymi.

Widać gardzą dawnym elektoratem robotniczo-chłopskim i wolą miast tego patologiczne marginesy, alkoholików, narkomanów, mniejszości narodowe, religijne, seksualne, leni, nierobów, no i przede wszystkim imigrantów.

Dla współczesnego Europejczyka z lewicowymi poglądami głównym problemem jest Kościół, aborcja, in vitro, eutanazja, niedostateczna ilość mniejszości narodowych, ich mała integracja i nielegalne narkotyki.

Za to jakby wprowadzić 75% podatku dla najbogatszych, płacę minimalną na 10.000 złotych, ściągnąć pięć milionów imigrantów, zalegalizować narkotyki, zezwolić na aborcję do ostatniego dnia ciąży i wyburzyć kościoły na miejsce synagog i meczetów, to zapanuje szczęście, a my będziemy się pławić w politycznie poprawnym Matrixie.

Potem się dziwią, że nie mogą nawet wejść do Parlamentu.

volviak19

18 Grudzień 2015 o 15:12

Witam, w Polsce towarzystwa z Afryki i krajów Arabskich nie będzie, dlatego że Polsce się szykuje po cichu turecki najazd.
Najpierw knowania Turcja- Ukraina, Ukry już szykują dla turasów broń w Polsce, teraz się słyszy że Polska ma wydawać wizy Turkom.
A teraz tekst z raszyńskiej gazety „Kurier Raszyński”:
„Dn.12.11.2015 r.Urząd Gminy Raszyn odwiedził ambasador Turcji w Polsce pan Yosuf Ziya Ozcan.
Obowiązki gospodarza pełnił wójt Gminy Raszyn pan Andrzej Zaręba, wizyta trwała pół godz. Wójt zapoznał gościa z osiągnięciami Gminy Raszyn i przedstawił jej walory turystyczne, na zakończenie wręczył ambasadorowi album „Księga Cudów Polski”.
Są to trzecie odwiedziny w tym roku, po wizytach ambas. Wietnamu i Indii.
Na pewno świadczą (w/g dziennikarza) o rosnącej atrakcyjności naszej gminy”
Tak więc obywateli Wietnamu mamy już całe mnóstwo, Hindusów też sporo a teraz wójt Zaręba szykuje nam potop turecki, dodam że wójt jest z Pis-u.

Tie Fighter

19 Grudzień 2015 o 09:06

Witaj Robercie,

Padło tu kilka pytań o przyczyny opisanego w tekście stanu rzeczy. Otóż odpowiedź jest w sumie bardzo prosta. Prapoczątków należy szukać w teorii marksizmu kulturowego, którego podwaliny stworzył stary łajdak Gramci. Zauważył on, że rewolucje bolszewickie oparte na terrorze i wytaczające morze krwi nie do końca się udają i nie da się ich tymi metodami rozprzestrzenić na cały świat idei Marksa, a zatem postawił na tzw. pełzającą rewolucję. Nie odbywa się ona na zasadzie rewolucji, a raczej ewolucji. Polem jej działania jest obszar szeroko rozumianej kultury (zwłaszcza tej masowej) i wszelkich instytucji z dostępem do publicznego grosza. Żołnierzami tej ideologii jest lewactwo, którego zadaniem było obmycie się z błota Woodstocku i opanowanie maksymalnej ilości obszarów życia społecznego w obrębie instytucji państwowych – ze szczególnym uwzględnieniem mediów. Następnie zaczęto krzewić nową religię neomarksistowskich ewolucjonistów czyli poprawność polityczną przeładowaną przebogatym zestawem obłąkanych lewackich miazmatów. I poszło! Zaplecze finansowe pozostało w tych samych ośrodkach co zawsze – czyli w wąskim kręgu żydowskiej finansjery chorującej na zbawienie świata, a raczej na urządzenie go według ich chorych wyobrażeń (New World Order nie jest żadną teorią spiskową, tylko ogromnym projektem, którego realizację obliczono na dziesięciolecia). W jednych krajach ten proces przebiega sprawniej (Szwecja), a w innych oporniej. Lepiej idzie tam, gdzie skutecznie udało się zlikwidować podstawy cywilizacji łacińskiej i wykorzenić wartości na których cywilizacja ta wyrosła. Zniszczenie więzi rodzinnych, religii, tradycji i tożsamości narodowej legło u podstaw tego projektu, a dawne wartości zastąpiono konsumpcjonizmem, fałszywie pojmowaną tolerancją, i jeszcze bardziej zafałszowanym pojmowanie wolności jednostki będącej wszakże bardziej zniewoloną niż kiedykolwiek wcześniej. Jeśli do tego doliczyć promowanie „zdobyczy” cywilizacji śmieci jako nowych wartości nowoczesnych społeczeństw, to mamy właśnie Szwecję, Francję, Belgię czy Holandię. Wszystko to wsparte oczywiście hegemonią gospodarczą ponadnarodowych koncernów, wśród których prym wiodą oczywiście banki. W krajach Europy środkowej ten proces natrafia na silny opór i widać wyraźnie, że medialno – kulturowy walec jeszcze nie wyrównał, ale proces ten będzie kontynuowany za wszelką cenę choćby za pośrednictwem prawodawstwa unijnego, który zaczyna mieć charakter nadrzędny na prawodawstwem poszczególnych krajów członkowskich. Są też kraje które potrafią się przed tą zarazą skutecznie bronić – wystarczy spojrzeć na Węgry, Rosję czy Białoruś. To dobra wiadomość, bo w razie czego będzie gdzie wiać. W Polsce najsilniejszym punktem oporu przed tą zarazą jest ciągle jeszcze silny kościół, ale i tu prace demontażowe trwają pełną parą (casus księdza Lemańskiego, Sowy, Bonieckiego, czy tego pedała, który ujawnił się ostatnio – Charamasa czy jak mu tam). I tu właśnie upatruję największego zagrożenia, bo o ile kościół umiał się skutecznie bronić przed zagrożeniami zewnętrznymi, o tyle wobec dywersji wewnętrznej jest zupełnie bezradny. Tyle o mechanizmach i narzędziach, a jaki jest długofalowy cel tego wszystkiego? Cel jest zawsze ten sam. Stworzenie nowego człowieka, którego świadomość określać będzie staj jego posiadania, a nieustanne dążenie do zwiększenia posiadania będzie czynnikiem determinującym jego działania. Człowiek taki ma być wolny od ograniczeń moralnych, wolny od religii, tożsamości narodowej, tradycji itd. Wszystko to zostanie zastąpione nowymi fałszywymi dogmatami określającymi nowy system wartości człowieka, którym można dowolnie manipulować z gabinetów światowego rządu. Oczywiście wcześniej musi zostać przeprowadzona depopulacja na niespotykaną dotąd skalę, co niniejszym już się odbywa i czego nie załatwi pigułka wczesnoporonna oraz kleszcze aborterów, załatwią kontrolowane wojny, zarazy i klęska głodu.
Reasumując, nie da się rządzić całym światem bez uprzedniego przekształcenia go do formy, nad którą może panować wąska grupka wszechwładnych zwyrodnialców. Słowem NIEOGRANICZONA WŁADZA GLOBALNA. O to w tym wszystkim chodzi.

TF.Hasso C.

19 Grudzień 2015 o 14:22

Pisze Pan, Panie TF, ze to proste, ale to wcale proste nie jest. No ok, Gramsci napisał, wymyślił.. Ale ma Pan konkrety, czy tylko domysły? Jakie ma Pan najważniejsze, najsilniejsze poszlaki? Ja nigdy nic ponad domysły nie widziałem. Dlaczego tak łatwo poszło w krajach jak Szwecja, Dania itd.? Dlaczego nie ma poważnego oporu?

Tie Fighter

19 Grudzień 2015 o 17:30

@Hasso C.

Pytasz o konkrety? Czy uważasz, że ludzie planujący przejąć kontrolę nad światem ogłoszą to w kolorowej prasie? Podam ci pewien przykład. Otóż z całą pewnością pamiętasz z historii słynny pakt Ribbentrop – Mołotow. Był to oficjalny akt dyplomatyczny, o którym pisała ówczesna prasa, który był szeroko dyskutowany w kręgach politycznych całej Europy. Jednak już o tajnym protokole do tego paktu nic się nie mówiło, a przewidywał on czwarty rozbiór Polski. Jednak mimo klauzuli tajności pojawiały się rozmaite poszlaki i inne małe puzelki, które taki Władysław Studnicki bezbłędnie umiał poukładać w jedną całość. W czerwcu 1939 opublikował proroczą książkę „W obliczu nadciągającej drugiej wojny światowej”. Bezbłędnie przewidział w niej atak Niemiec na Polskę, nieudzielenie Polsce jakiejkolwiek realnej pomocy przez francuskich i brytyjskich „sojuszników” i w rezultacie całkowitą klęskę, zakończona utratą niepodległości i podziałem kraju między Niemcy i Rosję Sowiecką. Cały nakład został skonfiskowany przez władze sanacyjne.
Więc zgodnym chórem człowiek ten został skazany na śmierć przez zapomnienie. Przez piłsudczyków za bezlitosną i jakże trafną krytykę surrealistycznej koncepcji „równego dystansu do Berlina i Moskwy”, przez samozwańczych uczniów Romana Dmowskiego za antyrosyjskość, wreszcie przez zarządców PRL za antykomunizm. Niezwykłe porozumienie ponad podziałami. To nie jedyny taki przypadek w historii. Tak samo jest w przypadku postawionych mi zarzutów. Ja tylko staram się połączyć w spójną i logiczną całość znaki i oznaki tego, co ma nadejść i tego co już się dokonało lub dokonuje. Wyobraźmy sobie ten problem w skali mikro. Weźmy sobie na warsztat tą biedną Szwecję. Mamy tu klasyczny przypadek zaniku więzi społecznych. Dzieci są wychowywane przez państwo, które ingeruje w każdy niemal obszar życia obywateli. Uzależnia ich od siebie. Odbiera im władzę rodzicielską, odbiera im wolność słowa, a nawet myśli. Doprowadza do sytuacji, w której czymś zupełnie normalnym jest oddawanie starych rodziców do domów starców, a najlepiej byłoby poddawać ich eutanazji, żeby socjalistyczne państwo nie musiało na nich łożyć. Dzieci nie odbierają prochów skremowanych rodziców nie mówiąc już o jakimś uczczeniu ich pamięci. Małżeństwo zaczyna być egzotyką. Promuje się wszelkie zboczenia i wszelkie możliwe „osiągnięcia” cywilizacji śmierci. Sprowadza się hordy obcych kulturowo barbarzyńców (doskonały katalizator w procesie rozkładu więzi społecznych), którzy gardzą swoimi dobroczyńcami i czekają tylko na dogodny moment by przyłożyć im nóż do gardła. Gospodarka to praktycznie prywatny folwark paru oligarchów. Religia praktycznie nie istnieje. Chciałoby się wręcz zacytować fragment piosenki Kazika Staszewskiego – „Coście skurwysyny uczynili z tą krainą?” Ale nikt tego nie zrobi, bo Szwedzi zostali zoperowani w tak głębokim znieczuleniu, że w amoku głupiego jasia bełkoczą, że „jest super, jest super, więc o co ci chodzi?” – jak z kolei śpiewał Muniek Staszczyk. A teraz powiedz mi co stanie na przeszkodzie przyszłym władcom tego świata, aby połączyć kilkaset takich zoperowanych Szwecji w jeden organizm państwowy? Nasz najczęstszy błąd polega na tym, że zauważamy i definiujemy poszczególne elementy składowe tego projektu, ale z wielkim trudem przychodzi nam poskładanie ich razem i ogląd tego co wyłania się po połączeniu elementów razem. Jak do tej pory zresztą nikomu nie udało się mojej teorii merytorycznie obalić – dlatego raz po raz ktoś chce wbić mnie na pal.

robertgrunholz

19 Grudzień 2015 o 16:16

Tak na dobrą sprawę, to już od parunastu lat elity mówią wprost o swoich planach. Cały czas słyszymy z ust przedstawicieli WHO, ONZ czy Klubu Rzymskiego, że trzeba wybić 90% ziemskiej populacji. Pozostaną Ci bardziej wartościowi, a to tylko wtedy, jeśli się dostosują do ich chorych i zbrodniczych teorii. Poza tym będzie też masa robotnicza, z poziomem wiedzy i świadomością na poziomie Szwedów i Holendrów.

Dlaczego tak łatwo poszło? Wybrano kraje, w których patriotyzm nigdy się nie liczył, a ludzie mieli w pogardzie wiarę, zasady moralne i kulturę. Dlaczego były takie kraje, tacy ludzie? Bo jest nas wiele miliardów i każdy Naród jest inny. Ironia polega na tym, że to właśnie społeczeństwa uważające się za otwarte, nowoczesne, tolerancyjne i świadome, są tak naprawdę najgłupsze, najbardziej prymitywne, chamskie i pozbawione wyższych celów.

Tak jak w każdej rodzinie znajdzie się czarna owca, tak też wystarczyło poszukać społeczeństw gardzących wyższą kulturą i wartościami. Nieudani mutanci elit.

Tie_fighter wyłożył wszystko w sposób jasny i klarowny. Do tego stopnia, że większość byłaby gotowa go za to wbić na pal. Wie Pan czemu?

Z powodu dla którego piszę swojego bloga:

Bo w wielkiej wiedzy, wiele utrapienia, a kto przysparza wiedzy, ten przysparza i cierpień.

Właściwie mogłaby to być maksyma mojej strony. Jestem prokuratorem, który oskarża, stawia wszystkim zarzuty. Wytykam błędy i zadaję niewygodne pytania. To czytelnicy osądzają kto ma rację, nie ja. Nie jestem autorytetem, gdyż moim zadaniem jest wzbudzić w was wątpliwości. Chcę by czytelnicy zadawali pytania, krytykowali wszystko i pod żadnym pozorem nie wierzyli w nic co widzą i słyszą. Ale najczęściej to całą robotę odwalają za mnie sami komentatorzy, jak Tie_figher powyżej 🙂 Dlatego nas tak nie znoszą i spamują nam blogi. Ludzie NIENAWIDZĄ prawdy i bronią się przed nią wszelkimi sposobami. Nie ma nic gorszego dla większości ludzi, jak trafić na taki blog i przekonać się, że wszystko ma swoje drugie, trzecie, czwarte dno…

Hasso C.

19 Grudzień 2015 o 18:24

Oj Panowie, nie zrozumieliscie moich intencji. Nie zabieram sie wbijac Was na pal. Sam szamocze sie miedzy teoriami spiskowymi i probami objasnienia tego, co sie dzieje w jakis mniej stawiajacy wlosy deba sposob.

Obaj Panowie macie biednych Szwedow w glebokiej pogardzie. Tu nie moge sie zgodzic. Ktore spoleczenstwo jest ideowe, z wyzszymi wartosciami i celami? Jak sie dobrze przyjrzec, to wszedzie pojawia sie ideowa elita w czasach niespokojnych, a spoleczenstwo martwi sie o zapelnienie brzuchow. A jesli juz uda sie podniecic tlumy do jakiejs idei, to konczy sie to masowa i bezmyslna rzezia. Polacy celuja w wysmiewaniu Szwedow. Ja poznalem kilka przecietnych rodzin bardzo blisko, i ich mysli i obawy sa nie mniejsze i nie glupsze niz u Polakow. Dlatego probuje zrozumiec, dlaczego tam? Mysle, ze Szwedzi sa egalitarni i altruistyczni (rozwineli to w epoce lodowcowej i po-, kiedy zyli w niewielkich grupach w trudnych warunkach klimatycznych – stad sklonnosc do patologicznego altruizmu – pisze o tym Kevin Macdonald). Do tego historia, w ktorej nie bylo okupacji i, przez ostatnie pare stuleci, zadnych wojen. To by zmiekczylo kazdego.
Piszac o Szwedach w taki sposob, powtarzacie obaj, to co super-globalistka, wsciekla suka Mona Sahlin powiedziala o swoich rodakach (krørzy nigdy o tym nie uslyszeli): „I think that’s what makes many Swedes jealous of immigrant groups. You have a culture, an identity, a history, something that brings you together. And what do we have? We have Midsummer’s Eve and such silly things.”

Co do redukcji populacji: Tak, jest „Georgia guidestones”, ale co to za dowod? A raporty ONZ to nic innego jak stwierdzenie faktu: Ziemia nie zniesie 7-10 miliardow przy poziomie zycia Amerykanow. No nie zniesie! Skonczy sie wszystko, poczynajac od wody. Wiec albo ograniczyc urodzenia, albo rezac poziom zycia.

Pozdrawiam Was Panowie i dziekuje za odpowiedzi. Dalej nie jestem pewien, co o tym wszystkim myslec i jaki jest ostateczny cel tej masakry.

Tie Fighter

20 Grudzień 2015 o 14:52

@Hasso C.

Podaję na początek link do rozważań dwóch całkiem bystrych obserwatorów rzeczywistości. Oni właśnie dość sprawnie łączą fragmenty tej układanki.

Michał Sybirak

20 Grudzień 2015 o 04:38

MAJDAN W POLSCE – CZY TO MOŻLIWE? http://urbietorbi-apokalipsa.net/pl/bl/2015-12-19-majdan.html

Pingback: Upadek Szwecji | f6862

Hasso C.

20 Grudzień 2015 o 16:01

Fighter, dziekuje Ci bardzo za ten link. ALE:
To jest „tok szou” z 2011 roku. Konwersacja zaczyna sie z przepowiedni, ze Euro zostały dni, maksymalnie kilka miesięcy, i że Niemcy i inni na potęgę drukują swoje narodowe pieniądze. Wiec postanowiłem sprawdzić kwalifikacje rozmówców. W końcu chodzi o 2 bite godziny słuchania. To znalazłem o jednym, panu Rozbickim. Pisze on o sobie skromnie: politolog, dziennikarz, publicysta, filozof, wizjoner, samozwańczy socjolog kultury, „szkieł”na ochotnika, aktor, artysta estradowy, komik, szaman i kosmita.” I ja nie wiem, w jakiej roli występuje on w tym tok szole: czy jako samozwańczy socjolog kultury, komik czy jako kosmita.

Fighter, dla mnie to niepoważny facet. Dlaczego Ty słuchasz i polecasz go? Czy wiesz o nim coś, czego ja nie wiem? Pozdrawiam,

Tie Fighter

20 Grudzień 2015 o 18:13

@Hasso C.

Tu chodzi o sposób wyłuskiwania informacji między wierszami. Ci goście potrafią to robić. Nie oznacza to, że każda ich prognoza jest w 100% trafna. Chodzi o pewien trend, który z całą pewnością jest słuszny. Oni ten trend widzą. Pamiętaj, że cały czas bazujemy na strzępach informacji i poszlakach, bo jak już wcześniej pisałem nikt nie ogłosi tego otwartym tekstem w prasie. A swoją drogą proponuję jednak poświęcić te dwie godziny na posłuchanie, zamiast oceniać czyjeś kwalifikacje. Po odsłuchaniu sobie wyrobisz zdanie.

Hasso C.

21 Grudzień 2015 o 02:05

Ok, sprobuje. A Tobie polecam (jesli znasz rosyjski) program z Rosyjskiej TV ktory pojawil sie dzis (tez troche na temat): „Миропорядок”

Tie Fighter

21 Grudzień 2015 o 10:17

@Hasso C.

Aby złapać szerszy kontekst należy przerobić kilkadziesiąt takich filmów jak ten, który przykładowo Ci podałem. Mogą to być nawet setki godzin materiału. Ale jedno co na pewno zauważysz, to że mimo niewielkich procentowo różnic wszystkie tezy oscylują wokół jednego rdzenia tematycznego. Bez względu na autora przewijać się będą jedne i te same tematy główne. Tak niestety wyglada dochodzenie do prawdy – jet mozolne i czasochłonne, ale trzeba tej prawdy poszukiwać, przynajmniej tak długo, jak istnieje nieocenzurowany internet. Za to też się wezmą. Jeżeli masz wątpliwości to już dobrze. Podążaj ścieżką szukania ukrytej prawdy, choć to co znajdziesz na jej końcu może Ci się nie spodobać.
Dzięki za link, chętnie się zapoznam.

q

21 Grudzień 2015 o 09:17

Tekst poruszający, na pewno prawdziwy. Szwedzi, jako cały naród ulegają syndromowi Sztokholmskiemu, popierają własnych oprawców, bo boją się ich nazwać oprawcami.
Ale teraz łyżka dziegciu. Jak widzę, że kogoś zaskoczył stan wojenny podczas pobytu na zachodzie, jak ktoś puszcza oczko do Wybroczej i Holland, to mam odpowiednią rezerwę.
Dziwnym trafem nikogo stan wojenny nie zaskoczył w ZSRR czy w Czechosłowacji w których to „musieliby” znaleźć nowe życie.
Ale dobra. Powiedzmy że wierzę w przypadek, lub brak możliwości wpływania na wybory własnych rodziców. Bywa i tak. Ale wynika z tego, że artykuł krytyczny o uchodźcach i Szwedach napisała osoba, która znalazła się tam dokładnie w takim samym trybie, tylko 34 lata wcześniej. Nie polemizuję z większością artykułu, ale pozostaję w dystansie.

Opublikowano za: https://rgrunholz.wordpress.com/

PS. Polecamy obejrzeć lub przeczytać, dociekliwie przeanalizować i zestawić w pełny obraz myśli zawarte w materiałach poniższego zestawienia . Przykłady ze Szwecji są ostrzeżeniem co nas czeka, jeśli nie „wyskoczymy z garnka”. Kolejne teksty pokazują multikulturalizm, którego elementem jest też obecna intensywna imigracja, jako narzędzie podboju Europy. Następne teksty objaśniają, kto tym steruje i prezentują dwa kierunki uniknięcia tego podboju oraz skutków upadku zdegenerowanej cywilizacji Zachodu. Mądra myśl Konfucjusz sprzed 2500 lat mówi, że „ Kto nie myśli daleko, ma kłopoty blisko”. Zalecamy więc czytanie i analizowanie w podanej kolejności i to nie raz.

  1. Krzysztof Jackowski: Programowanie umysłów i „gotowanie żaby” – PRZESŁANIE NA 2016 r. : https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/12/krzysztof-jackowski-programowanie-umyslow-i-gotowanie-zaby-przeslanie-na-2016-r/
  2. POSTĘP CZY PODSTĘP PO SZWEDZKU : https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/postep-czy-podstep-po-szwedzku/
  3. Samozagłada Szwecji i Europy: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/samozaglada-szwecji-i-europy/
  4. DLACZEGO ŻYDZI CHCĄ MIESZAĆ RASY (MULTIKULTURALIZM): https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/dlaczego-zydzi-chca-mieszac-rasy-multikulturalizm/
  5. MULTIKULTURALIZM jako nowoczesne narzędzie destrukcji państw narodowych, oraz ras !: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/multikulturalizm-jako-nowoczesne-narzedzie-destrukcji-panstw-narodowych-oraz-ras/
  6. Rozumiecie teraz dlaczego nazywam ich ścierwo-mediami? Bo kreują wojnę i ludobójstwo : https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/rozumiecie-teraz-dlaczego-nazywam-ich-scierwo-mediami-bo-kreuja-wojne-i-ludobojstwo/
  7. Watykan i hierarchia Kościoła Katolickiego wspiera islamski, multikulturowy podbój Europy: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/watykan-i-hierarchia-kosciola-katolickiego-wspiera-islamski-multikulturowy-podboj-europy/
  8. Dyktat Rotszyldów: „Co najmniej milion ludzi rocznie – to koniec waszej Europy!!!” cześć 1 i 2 na linku: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/dyktat-rotszyldow-co-najmniej-milion-ludzi-rocznie-to-koniec-waszej-europy/
  9. Dyktat Rotszyldów (3) – “Precz z tymi granicami!!!”: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/dyktat-rothschildow-czesc-3-precz-z-tymi-granicami/
  10. Przywódca Iranu obnaża obłudę Zachodu: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/przywodca-iranu-obnaza-oblude-zachodu/
  11. Ponadczasowa twórczość Dmowskiego jest bronią wobec żydomasońskiego multikulturalizmu i globalizmu: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/ponadczasowa-tworczosc-dmowskiego-jest-bronia-wobec-zydomasonskiego-multikulturalizmu-i-globalizmu/
  12. Zachodnia demokracja = prawo legalnej korupcji dla władzy: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/zachodnia-demokracja-prawo-legalnej-korupcji-dla-wladzy/
  13. Dokąd zaprowadzi nas Waszczykowski ?: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/dokad-zaprowadzi-nas-waszczykowski/
  14. Anna Raźny: Polska na peryferiach Europy: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/prof-anna-razny-polska-na-peryferiach-europy/
  15. Komisja Europejska finansuje podbój multikulturowy Europy: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/komisja-europejska-finansuje-aktywistow-proimigranckich/
  16. III RP – perspektywy roku 2016 i dalszych: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/iii-rp-perspektywy-roku-2016-i-dalszych/
  17. Jacek Andrzej Rossakiewicz: WOJNA CZY POKÓJ W EUROPIE? : https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/jacek-andrzej-rossakiewicz-wojna-czy-pokoj-w-europie/
  18. Głos Winnetou: Los Indian – przestroga. Odwróćmy się od Zachodu – ratunek na Wschodzie: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/glos-winnetou-los-indian-przestroga-odwrocmy-sie-od-zachodu-ratunek-na-wschodzie/
  19. Czy konsument jest jeszcze człowiekiem, czy już biorobotem ?: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2016/01/czy-konsument-jest-jeszcze-czlowiekiem-czy-juz-biorobotem/
  20. dr Krzysztof Lachowski: Przemiany świadomości i paradygmatów: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/10/dr-krzysztof-lachowski-przemiany-swiadomosci-i-paradygmatow/

Wnikliwe przestudiowanie i przemyślenie zawartych treści, zaoszczędzi czytania co najmniej kilku tysięcy stron, w tym zwłaszcza gazetowej „sieczki”, gdzie ważna prawda ukryta jest w mieszance wielkich kłamstw z mało ważną prawdą, która służy jedynie uwiarygodnieniu wielkich kłamstw.

Więc trzeba czytać i analizować, analizować, analizować… i wydobywać ważną prawdę na powierzchnię oraz … realizować według zasady australijskich Aborygenów: „Musisz stać się tą zmianą, którą chcesz widzieć w świecie.”

Redakcja KIP

Wypowiedz się