Wirus szaleństwa, które nami zawładnęło, jest dużo groźniejszy niż koronawirus.

Publikujemy znakomity tekst o szaleństwie rządzących i fałszywej pandemii napisany w formie komentarza przez  anonimowego Autora, który przedstawia się jako: „Jacek, zwykły mieszkaniec Trójmiasta, mikro-przedsiębiorca, absolwent Wydziału Ekonomii na Uniwersytecie Gdańskim i Filozofii na Uniwersytecie Warszawskim.”  

Redakcja KIP

 

nestorug 11:06 31.03.2020

Nie lubię patosu, ale ciśnie się on do nas ostatnimi czasy wszelkimi możliwymi kanałami: od wypowiedzi polityków, przez telewizję, portale internetowe, aż po wpisy na Facebooku i prywatne rozmowy.  

Chyba faktycznie sytuacja, w której się znaleźliśmy, jest bez precedensu. Emocje, które jej towarzyszą, skala działań rządów i globalny zasięg powodują, że trudno ją porównać do czegokolwiek oprócz wojny. Światowej wojny – pisze pan Jacek, nasz czytelnik. Myślę, że z tego powodu właśnie warto raczej zatrzymać się na chwilę i zastanowić się, co robimy, co powinniśmy robić, pomyśleć o konsekwencjach naszych działań w dłuższej niż tygodniowa perspektywie.

 Mam wrażenie, że zamiast tego ogólna panika dyktuje kierunek kolejnych kroków i zmierzamy w katastrofalnym kierunku.

Powiedzenie “mądry Polak po szkodzie” jest naszym narodowym przysłowiem.

Szkoda. Warto się przygotować i być mądrym zawczasu, a mamy materiał do przygotowań. Od grudnia, kiedy ujawniono pierwsze przypadki chorych na COVID-19 w Wuhan, minęły już niemal cztery miesiące.

Statystyki na dzisiaj mówią o rozpoznaniu wirusa u około 510 tys. zakażonych, 23 tys. zgonów oraz 122 tys. osób, które wyzdrowiały (zobacz statystyki)

Co wiemy?

Po pierwsze: wiemy, że grupą największego ryzyka są osoby powyżej 70 roku życia i osoby ze znacznie obniżoną odpornością.

  • Nie – wszystkie dzieci,
  • nie – wszyscy nastolatkowie,
  • nie – wszyscy dorośli.

Zgony zdarzają się przede wszystkim w tej ściśle określonej grupie:

 osób w podeszłym wieku i z obniżoną odpornością.

Po drugie: wiemy, że wirus jest obecny właściwie w każdym kraju na świecie i w każdym regionie Polski.

Po trzecie: wiemy, że szczepionka lub lek na koronawirusa pojawi się najprawdopodobniej nie wcześniej niż za ok 12-24 miesiące.

Mając tę wiedzę – jakie podejmujemy działania zapobiegawcze?  

  • zamykamy wszystkie przedszkola zamykamy wszystkie szkoły
  •  zamykamy place zabaw
  • zamykamy wszystkie kina teatry i sale koncertowe
  • zamykamy niemal wszystkie sklepy, zakłady usługowe itp.
  • zamykamy urzędy zamykamy restauracje, bary, kawiarnie, puby itp.
  • zamykamy granice kraju
  • zamykamy połączenia lotnicze, również wewnątrzkrajowe
  • zamykamy lasy (!)
  • ograniczamy ilość kursujących pociągów i autobusów

Życie społeczne i zawodowe milionów Polaków zostaje sparaliżowane.

Czy naprawdę nikt nie zadaje sobie pytania, na ile adekwatne są to działania? Jakie rzeczywiście przyniosą skutki?

Ja długo tak można funkcjonować?

 Daleki jestem od lekceważenia zagrożenia, jakie niesie ze sobą COVID-19.

Mój ojciec ma 76 lat, kilka lat temu przebył operację aorty przy sercu. Od tego czasu jest bardzo chory, ma duże problemy ze snem, z oddechem, nawet przy minimalnym wysiłku. Jest niestety w ścisłej grupie ryzyka. Boję się o niego i dbamy w domu o to, żeby nie zaraził się choróbskiem. Przerażony jestem jednak też tym, co za kilka tygodni przyniosą nam wszystkim, w skali mojego kraju i całej Europy, działania, które teraz w bezmyślnym pędzie wdrażamy.

Myślę, że wirus szaleństwa, które nami zawładnęło, jest dużo groźniejszy niż koronawirus.

Niby wszyscy wiemy, że rzeczywistość “zapobiegawcza”, którą sobie kreujemy, nie może trwać wiecznie. Oficjalnie Ministerstwo Zdrowia wyjaśnia, że polityce izolacji nie chodzi o to, żeby uchronić wszystkich Polaków od zakażenia.

To, że zdecydowana większość z nas zainfekuje się prędzej czy później, nie ulega wątpliwości. (“Docelowo ten wirus w ogóle będzie krążył w społeczeństwach i pewnie za rok, dwa, trzy” – wyjaśnia wiceminister zdrowia Łukasz Szumowski).

Myślę, że Polacy nie zdają sobie z tego do końca sprawy, myślą, że przez cały czas walczą, żeby w ogóle uniknąć zakażenia, i myślą, że im się to uda.

Tak naprawdę chodzi o to, żeby nie było nagłej, dużej fali zachorowań, z którą nie mogłaby sobie poradzić w krótkim czasie nasza służba zdrowia.  

Tylko czy z tego powodu powinniśmy zamrażać aktywne życie całego społeczeństwa na nie wiadomo jak długi czas?

Jak długo jesteśmy w stanie wytrzymać z tymi wszystkimi ograniczeniami?  

Jeśli spojrzymy nieco z innej perspektywy niż wszechogarniający strach o własne zdrowie (nawet jeśli nie jesteśmy w grupie ryzyka), na to, co się właśnie dzieje, to dostrzeżemy, jak groźne czekają nas konsekwencje.

Konsekwencje wstrzymania handlu, usług, transportu, jeśli ten stan potrwa jeszcze kilka tygodni, doprowadzą do niespotykanej fali bankructw.  

Miliony drobnych przedsiębiorców nie zarabiają, kiedy nie pracują.

  • Nie jesteśmy krajem obywateli, którzy mają duże oszczędności na kontach lub w domu. Te oszczędności bardzo szybko się skończą.
  • Za chwilę przestaniemy spłacać kredyty. Co z tego, jeśli nawet rząd dekretem nakaże bankom odroczenie płatności rat. Wtedy banki zaczną mieć poważne problemy i zaczną zwalniać pracowników.  

Przeżyliśmy przed chwilą olbrzymią falę uzupełniania zakupów spożywczych (i oczywiście papieru toaletowego…), żeby zrobić zakupy na złe czasy, ale za miesiąc ludzie nie będą już mieli tyle pieniędzy.

Trudno zrozumieć polityków, którzy zaklinają rzeczywistość, twierdząc, że “po kwarantannie” (czyli kiedy?) handel i usługi odrobią sobie w obrotach stracony czas.  

Skąd klienci wezmą pieniądze na to, żeby tak ochoczo kupować dwa razy więcej zaraz po ponownym otwarciu sklepów?

To będą właśnie ci klienci, którzy jako mikroprzedsiębiorcy zbankrutowali lub są bliscy bankructwa i raczej będą myśleć o maksymalnym oszczędzaniu jeszcze przez długi czas.

To będą właśnie ci zwolnieni pracownicy banków i innych dużych firm.

Jeden przykład – mieszkam w Trójmieście i dosyć dobrze jest mi znana specyfika jednej z największych, polskich firm.

Ta spółka zatrudnia w Polsce ok. 20 tys. pracowników.

Sprzedaje rocznie setki milionów sztuk ubrań, za kilka miliardów złotych, ale mechanizm ustawiony jest tak, że finalna marża netto, po inwestycjach i wszystkich innych kosztach, wynosi zaledwie kilka procent.

Kilka tygodni braku sprzedaży może doprowadzić tego kolosa (na skalę Polski) do bankructwa. To oznacza kolejne 20 tys. osób naraz bez pracy i dochodów.

Takich polskich firm jest w Polsce również dużo, jakie to zagrożenie – widać po niespotykanych nigdy wcześniej obniżkach ich kursów na GPW.  

Inwestorzy jak najdokładniej analizują i oceniają ryzyko (bo po prostu z tego żyją).

Czy polski budżet będzie w stanie wytrzymać taką falę bankructw i spadek podatków od dochodów?

Czy polski budżet będzie w stanie zająć się dodatkowymi setkami tysięcy, a może milionami bezrobotnych i ich zasiłkami?

Bezprecedensowy kryzys, który sobie szykujemy, jeśli bardzo szybko nie zmienimy sposobu postępowania, na lata pogrąży naszą gospodarkę. Nie będzie to skala jak z 2007 r.  

Wtedy działała “tylko” psychologia, teraz działa zarówno psychologia, jak i realne, fizyczne zatrzymanie na niewiadomy czas obiegu pieniądza w gospodarce. Oczywiście dotyczy to również innych krajów Unii Europejskiej.  

Na tym się nie skończy, bo rząd, żeby jakoś sfinansować tzw. tarcze antykryzysowe,  

będzie zmuszony na wydatki socjalne zaciągać pożyczki, co zwiększy docelowo obciążenia budżetu, oraz zacznie dodrukowywać pieniądze, co zwiększy z kolei inflację.

 Jeśli tą samą drogą pójdzie cała Europa, to będziemy mieli szalejącą inflację na całym kontynencie (oczywiście oprócz jednej Szwajcarii, która tradycyjnie może drukować, ile chce, bez żadnych negatywnych konsekwencji).  

Nie chcę wyciągać daleko idących wniosków, ale niemal sto lat temu mieliśmy w Europie też olbrzymi kryzys, z szalejącą w niektórych krajach inflacją…

Absurd tych wszystkich rozwiązań i tragicznych konsekwencji polega na tym, że przy obecnym systemie powszechnej kwarantanny i tak… nie uda się nam osiągnąć zamierzonego celu, tzn. rozłożenia na długi czas zachorowań w grupie ryzyka.  

Żeby tak się stało, kwarantanna w takiej postaci jak teraz musiałaby trwać bardzo długo (niektórzy mówią o końcu roku 2020), a tego po prostu fizycznie nie wytrzyma żadna gospodarka.  

Trzeba będzie przerwać eksperyment pełnej izolacji pewnie za ok. miesiąc, a to nie jest wystarczający okres na rozłożenie fali infekcji.

Jeśli nic nie zmienimy, to będziemy mieli nagły wzrost zachorowań (z którym nie poradzą sobie szpitale, czyli i dużą śmiertelność) i jednocześnie tragiczne skutki gospodarcze.  

Sytuacja, w której politycy reagują na zagrożenie w panice, przypomina niestety scenę, w której w dużej hali, pełnej ludzi, zaczyna się pożar. Jest groźnie, ale można w dobrej organizacji odciągnąć tych, którzy są najbliżej ognia i najbardziej narażeni na poparzenia, zminimalizować straty i po kolei różnymi drzwiami opuścić halę.

Do tego trzeba kogoś, kto mądrze zarządzi sytuacją kryzysową.  

Zamiast tego zazwyczaj ludzie wpadają w panikę, zaczynają biec, tratują tych, którzy są blisko wyjść, blokują wszystkie drzwi i w ten sposób ginie zarówno dużo więcej poparzonych, jak i dodatkowo stratowanych. Podwójnie tragicznie.

Co można zrobić w sytuacji koronawirusa? Zamiast izolować od siebie wszystkich członków społeczeństwa, należałoby przywrócić wszelką aktywność w życiu publicznym i jednocześnie opracować oraz wdrożyć sprawnie natychmiastowy plan ochrony osób z grup podwyższonego ryzyka.

W Polsce żyje ponad 4 mln osób w wieku powyżej 70 lat.

Jeśli dodamy do tego osoby młodsze, ale z powodu innej choroby szczególne narażone na powikłania choroby COVID-19, to pewnie osiągniemy liczbę ok. 4,5-5 mln osób.

To o nich powinniśmy zadbać.

Kompleksowy program ochrony tej grupy, która właśnie tego potrzebuje, bylibyśmy w stanie wprowadzić dużo skuteczniej niż “ochronę” wszystkich obywateli.

Nieporównywalnie mniejszym nakładem sił zarówno organizacyjnych, finansowych, jak i społecznych możemy przy pomocy rodzin, pomocy sąsiedzkiej, być może gwardii narodowej lub wojska, objąć ochroną zagrożoną grupę, zgodnie ze ściśle opracowanymi standardami. Jeśli zajdzie potrzeba, państwo może wynająć i przystosować obiekty, typu ośrodki wypoczynkowe, sanatoria, hotele, do czasowej izolacji rzeczywiście zagrożonych. Jeśli skupimy się na realnie potrzebującej grupie 4,5 mln potrzebujących, zamiast trwonić siły i środki na całą grupę ponad 38 mln Polaków,

to osiągniemy znacznie lepsze efekty, unikając jednocześnie dramatycznych skutków powszechnej kwarantanny.  

Te 4,5 mln Polaków to są osoby (tak, jak mój tata) w zdecydowanej większości nieczynni zawodowo, więc kosztów ich zniknięcia z rynku pracy niemal nie odczujemy. To właśnie te 12 proc. Polaków potrzebuje naszej uwagi i pomocy. Możemy chronić ich życie i siebie przed skutkami nadzwyczajnej sytuacji.

Przez dłuższy okres szczelniejszej izolacji osób starszych, na który będziemy mogli sobie wtedy pozwolić, fala infekcji przejdzie przez nieobjętą kwarantanną część kraju, nie czyniąc wielu tak szkód, bo – jak wiemy – 80 proc. przechodzi w ogóle bezobjawowo, a pozostali z grupy przechodzą lekko.  

Z tymi przypadkami, które będą wymagały jednak hospitalizacji (zapewne znajdzie się taki mały odsetek), służba zdrowia będzie mogła sobie poradzić, bo będzie ich mało (to wiemy ze statystyk zachorowań w grupach niższego ryzyka). Oczywiście trzeba będzie zachowywać zdrowy rozsądek i zasady higieny, ale będzie można normalnie żyć.  

Po kilku miesiącach (może właśnie do końca roku?) będzie można zakończyć kwarantannę osób starszych, bo zdecydowana większość pozostających na zewnątrz – wszyscy, którzy przeszli infekcję – będzie już uodporniona na koronawirusa i nie będzie infekować.

Zapewne nie 100 proc., ale wystarczająco dużo, żeby powracające z kwarantanny 4,5 mln obywateli nie zachorowało w jednym momencie.

Dodatkowo w tym czasie będziemy już znacznie bliżej ew. wprowadzenia na rynek szczepionki lub skutecznego leku.

Zamiast tego fundujemy sobie terapię podobną do tej, jaką serwują sobie widzowie idący na horror do kina. Tylko że z kina wyjdziemy po dwóch godzinach, bez żadnych konsekwencji.

Mam wrażenie, że ogólne straszenie siebie nawzajem napędzane jest jakąś narastającą ekscytacją. Strach ma być celem sam w sobie. Być może silne emocje, które zrównują nas wszystkich w sytuacji zagrożenia, są podświadomie pożądane i im silniejsze emocje – tym więcej równości.

Dzisiaj nie ma różnicy między Janiną Gwiżdż z gminy pod Wołominem i Tomem Hanksem – bogatym gwiazdorem z Ameryki. Wszyscy mogą zachorować.

Dlatego być może z lubością produkujemy, przesyłamy sobie i całkiem serio traktujemy filmiki z patetycznymi apelami, wygłaszanymi dramatycznie, błagalnym głosem, na granicy histerii, zaczynającymi się od słów: “Błagam was dzisiaj tylko o jedno! Błagam was! Ratujcie swoje życie! Nie wychodźcie przypadkiem z domów…”.

Dlatego nagle narodziło się w Polsce dziesiątki tysięcy moralizatorów apelujących do wszystkich, do których mogą dotrzeć, o “rozsądek” (bo przecież oni sami są rozsądni i koniecznie muszą teraz pouczać innych, nawet jeśli inni usłyszeli te apele już tysiąc razy), a rodzice, którzy ośmielili się na moim osiedlu wyjść z małym dzieckiem na spacer i spotkali innych rodziców z dzieckiem, są wyzywani na osiedlowym forum od “kompletnych debili”, “poj…ów”, “tych, którym i tak już nic nie pomoże – i dobrze!”…

Atakowani w telewizji i we wszystkich serwisach informacyjnych w internecie wielkimi czerwonymi literami o najnowszej liczbie zakażonych i zgonów, aktualizowanymi “live”, odnosimy wrażenie, że zaraz wszyscy umrzemy, jeśli tylko wystawimy głowę przez okno!  

I, o dziwo, znajdujemy w tym lęku jakąś surrealistyczną przyjemność.  

Warto też zdać sobie sprawę z tego, że podawane liczby to nie są rzeczywiste liczby dotyczące infekcji. 

 Wiemy, że

żaden kraj nie dysponuje wystarczającą liczbą testów dla wszystkich swoich obywateli, a

z pewnością żadna służba zdrowia nie jest w stanie w ciągu kilku tygodni czy miesięcy przebadać całej swojej populacji.  

Szacuje się, że na 100 wykrytych infekcji przypada nawet 500 niewykrytych.

Skąd to wynika?

– Lekarze potwierdzają, że 80 proc. zakażonych przechodzi chorobę zupełnie bezobjawowo – ich przecież nikt nie poddaje testom.

Zakażonych jest więc kilkukrotnie więcej.

Jeśli przyjąć tylko relację 80 proc. bez objawów, a więc z niewykrytą infekcją, do 20 proc. z objawami (a przecież i spośród nich nie wszyscy zostali przebadani), to wirusa w swoich organizmach ma pięć razy więcej osób, niż czytamy codziennie na czołówkach gazet.

Statystyki zgonów są za to miarodajne, bo śmierć dużo łatwiej wykryć i wszystkie są badane.

Wynika więc z tego, że śmiertelność koronawirusa nie wynosi wcale ok. 4 proc., ale jest wielokrotnie niższa i wynosi ok. 0,8 proc. Oczywiście to wciąż bardzo dużo i nie chodzi o to, żeby umniejszać zabójczość wirusa. Chodzi o to, żeby wiedzieć, o czym mówimy.  

Spośród 100 osób, które zarażą się koronawirusem, statystycznie umrze mniej niż jeden człowiek. Nie cztery osoby.  

Podobną do mediów, tylko o jeszcze większej wadze, narrację wprowadzają politycy.  

Wiemy już od czasów Orwella, że im bardziej przestraszone społeczeństwo, im bardziej trzeba je “chronić”, tym lepiej dla polityków. To jest ich czas!

Ale, drodzy politycy, chcę wierzyć i wierzę, że nie to jest waszym celem!

 Wybieramy was, bo ufamy, że rozsądnie będziecie zarządzać wspólnym państwem. Że jesteście opanowani i mądrzy, a decyzje, które podejmujecie, są przemyślane i dalekosiężne.

W obecnej chwili mamy w Europie do czynienia z błyskawiczną licytacją, kto szybciej i bardziej ograniczy prawa w swoim kraju.

Bez opamiętania, bez planu na to, co dalej, za kilka tygodni, miesięcy.

  • Jaki sens ma zamykanie granicy z Czechami czy Niemcami, jeżeli zarówno w Polsce, jak i w Czechach, i w Niemczech wirus już jest obecny?  
  • Czeski czy niemiecki wirus jest bardziej zjadliwy albo zaraźliwy od naszego, polskiego? Chcemy hodować tylko swoją, endemiczną odmianę COVID-19?
  • Jaki sens (oprócz rujnowania kondycji ekonomicznej LOT-u) ma zamykanie połączeń lotniczych pomiędzy polskimi miastami, jeżeli w każdym regionie kraju wirus jest już obecny?
  • Czy wirusem z Gdańska można się zarazić bardziej w Warszawie niż wirusem warszawskim? Po co zamykamy szkoły i przedszkola, jeśli to nie najmłodsi są narażeni na powikłania, tylko najstarsi?  
  • Po co robimy tak nielogiczne rzeczy, jak ograniczanie liczby kursujących autobusów i pociągów?
  • Dlaczego wprowadzamy tak absurdalne zarządzenia, jak “zamykanie lasów”?  

Zamykający w panice wszystko, co się da, politycy działają już nawet przeciwskutecznie do własnych celów: przecież im mniej autobusów, tym więcej ludzi będzie się spotykać w każdym z nich, a jak ludzie nie będą mogli wejść do lasu (mieli się tam stykać bardzo blisko ze sobą?), to będą chodzili ze swoimi psami po ulicach, gdzie będzie znacznie większe zagęszczenie niż na leśnych dróżkach (obawiam się, że nie da się e-learningowo nauczyć czworonogów załatwiania się do muszli, więc wyjść muszą).

Drogi prezydencie, premierze, politycy z opcji rządzącej i opozycji!

Wielkie chwile wymagają wielkich czynów i wielkiego formatu ludzi.

Znajdujemy się w bezprecedensowo kryzysowej sytuacji, w której potrzeba nam męża stanu.

Przywódcy, który nie będzie podążał w owczym pędzie, ale będzie umiał mądrze przeanalizować sytuację w dłuższej perspektywie, powziąć decyzje o dalekosiężnych skutkach i będzie miał odwagę te decyzje obronić oraz wprowadzić w życie.  

Mężów stanu charakteryzuje to, że potrafią się przeciwstawić w pierwszej chwili opinii publicznej, dokonać tego, czego powinni dokonać, i w dłuższej perspektywie pokazać swoim obywatelom, że jednak mieli rację. Wygrali!

Nie wystarczy uczestnictwo w wyścigu, w którym biorą udział politycy z innych krajów, w dyscyplinie: “Jesteśmy lepsi, skoro zamykamy szybciej, zamykamy… wszystko”, bo to po prostu nie pomaga, tylko szkodzi. Szkodzi bardzo.

Yuval Noah Harari napisał kilka dni temu w “Financial Times“, że ludzkość stoi obecnie w obliczu globalnego kryzysu. Być może to największy kryzys naszego pokolenia. Decyzje podejmowane przez ludzi i rządy w ciągu najbliższych kilku tygodni prawdopodobnie ukształtują świat na długie lata.  

Trudno się z tym zdaniem nie zgodzić.

Uważam, że nie zmieniając nic w naszych postępowaniach w najbliższym czasie, narazimy się, oprócz druzgocącego aspektu gospodarczego i nieskuteczności zapobiegnięcia nagłej fali infekcji, również na inne niebagatelne koszty. To, co dzieje się teraz, i jak reagujemy odciśnie z pewnością głębokie piętno na naszych przyszłych zachowaniach.  

Czy chcemy, żeby w sytuacjach kryzysowych reakcją ludzi była izolacja i nieufność wobec innych?

Postrzeganie ich jako potencjalnego zagrożenia?

Czy chcemy, żeby naszymi decyzjami kierował strach, a nie rozsądek?

Jakie społeczeństwo budujemy w ten sposób?

Chciałbym, aby wspólny wysiłek w kierunku zapewnienia opieki najbardziej potrzebującym był tym, co nas jednoczy i napędza do działania, a nie lęk napędzający działania polegające na zamykaniu się w swoich prywatnych światach.

To może być piękna terapia zarówno zwalczająca koronawirusa, jak i wzmacniająca więzi pomiędzy ludźmi.

Opublikowano komentarz za: https://pl.sputniknews.com/swiat/2020033112170820-syria-nie-bedzie-w-stanie-powstrzymac-epidemii-koronawirusa-sputnik/

Comments

  1. krnabrny1 says:

    Bardzo interesujący artykuł, treściwy i zawierający wiele ciekawych linków, chyba lektura obowiązkowa:-)

    https://www.fort-russ.com/2020/05/armstrong-black-swans-fly-in-surprise-covid-19-imperial-collapse/

    TŁUMACZENIE WŁASNE:

    ARMSTRONG: Wlatują czarne łabędzie – Niespodzianka Covid-19 UPADEK IMPERIUM

    Patrick ARMSTRONG – Patrick Armstrong był analitykiem w kanadyjskim Departamencie Obrony Narodowej specjalizującym się w ZSRR / Rosji od 1984 r. I doradcą w ambasadzie kanadyjskiej w Moskwie w latach 1993-1996. Przeszedł na emeryturę w 2008 roku i od tego czasu pisze o Rosji i powiązanych tematach w sieci.
    Czarny łabędź to slang na nieoczekiwane wydarzenie o dużych konsekwencjach. 2020 przyniósł nam jak dotąd dwa: pandemię COVID-19 i załamanie cen ropy. Każdy będzie miał poważne konsekwencje dla Imperium Americanum. I dojrzewa gniazdo czarnych cygnetów.

    COVID-19

    Nowa choroba zakaźna została zauważona w Chinach pod koniec ubiegłego roku, zidentyfikowana jako koronawirus w styczniu, a pandemię ogłoszono w marcu. Od tego czasu życie gospodarcze i społeczne na Zachodzie ustało, ponieważ rządy przekonały się do ogłoszenia zamknięcia. Ograniczenia stały się powszechne w marcu i kwietniu i nadal obowiązują; podczas gdy niektóre jurysdykcje je zmniejszają, inne mówią o kolejnych miesiącach . Celem niniejszego eseju nie jest zastanawianie się, czy środki te były uzasadnione czy skuteczne, a jedynie stwierdzenie, że się wydarzyły i że światowa gospodarka będzie osłabiona przez dwa, trzy miesiące, a nawet dłużej. Rzeczywiście duży czarny łabędź.

    Pełniejsze efekty nie będą znane przez pewien czas, ale jednym z rezultatów jest z pewnością to, że odrzucenie przez Zachód skuteczności podniosło ogromny – być może śmiertelny – hit. Zaledwie sześć miesięcy wcześniej w ankiecie pewnie stwierdzono, że Zachód – pod przewodnictwem USA i Wielkiej Brytanii – najlepiej poradziłby sobie z pandemią .

    Nie tak: „ Żyjemy w stanie upadku: koronawirus nie złamał Ameryki. Ujawniło to, co już zostało zepsute ”;

    „ Śmierć kompetencji amerykańskich ”;

    „ Koronawirus jest najgorszą awarią wywiadowczą w historii USA ”;

    „ Globalna reputacja Stanów Zjednoczonych uderza dno w porównaniu z odpowiedzią koronawirusa Trumpa ”;

    „ „ Świat kochał, nienawidził i zazdrościł Stanom Zjednoczonym Teraz, po raz pierwszy, szkoda nam ” ;

    „ Koronawirus: UE może przełamać epidemię, ostrzega włoski Giuseppe Conte ”;

    „ UE rozwaliła swoją reakcję na koronawirusa i może nigdy nie odzyskać pełni ”.

    Chiny nie mogą powstrzymać śmiechu: „ Chińskie media państwowe nazywają USA„ prymitywnym społeczeństwem ”, mówi„ demokracja umiera ”wśród koronawirusa ”. Wiele amerykańskich dzieł, odzwierciedlających bezdenny podział w amerykańskiej polityce, pisze, że przez to wszystko była wina Trumpa. Ale to nie Trump nie zastąpił zapasów środków ochrony indywidualnej zużytych jedenaście lat temu . Jakiekolwiek są jego porażki, porażka nie jest jego jedyna. Nie ma też innych braków Zachodu. Wydaje się, że nikt nie ma zapasów środków ochrony indywidualnej – łatwiejszego i najbardziej oczywistego pierwszego kroku przeciwko zagrożeniu.

    Waszyngton odwraca swoją porażkę, obwiniając Chiny. Ale i tutaj stracił swoje kompetencje: oto sekretarz stanu USA Pompeo, twierdząc jednocześnie, że jest to dzieło człowieka, a nie jest to :
    ::::::::::::::::::::
    POMPEO: Słuchaj, jak dotąd najlepsi eksperci uważają, że to dzieło człowieka. W tej chwili nie mam powodu, by w to nie wierzyć.

    RADDATZ: Wasze – wasze Biuro DNI mówi inaczej, zespół naukowy twierdzi, że nie został stworzony przez człowieka ani zmodyfikowany genetycznie.

    POMPEO: Zgadza się. Ja – ja – zgadzam się z tym. Tak. Widziałem ich analizę. Widziałem podsumowanie, które opisujesz, które zostało opublikowane publicznie. Nie mam powodu wątpić, że w tym momencie jest to poprawne.
    ::::::::::::::::::::

    Nie wspominając już o pieniądzach Fauci w laboratorium Wuhan . Chiny mogą nawet nie być punktem wyjścia: Francja właśnie odkryła przypadek z grudnia, a może być przypadek ze Stanów Zjednoczonych od listopada . Z zapartym tchem raport Five-Eyes obwiniający Chiny szybko się załamuje: „ głównie oparty na doniesieniach prasowych i nie zawierał żadnych materiałów z zebrań wywiadowczych ”, mówi jedno z oczu. Waszyngton może zmiażdżyć swoich sługusów w trumnę, ale reszta świata będzie go lekceważyć jako żałosną próbę odwrócenia uwagi. Będzie coraz większe odrzucenie założenia Zachodu o kompetencjach i prawdziwości. A na samym Zachodzie więcej będzie wątpiło w słowa „ekspertów” (szczególnie te z Imperial College i jej profesorowie ), „autorytety i„ zaufane źródła medialne ”.

    Większość Zachodu jest nadal zamknięta, ale Chiny się otwierają. Obserwatorzy wiedzą, że Chiny stają się najlepszą gospodarką na świecie – Bank Światowy przyznał już ten tytuł w kategoriach PPP w 2013 r. – a COVID-19 z pewnością przyspieszy ten proces, umożliwiając mu szybkie rozpoczęcie spowolnienia gospodarczego. Z tanią energią .

    „ Miękka siła ” to użyteczne określenie, które opisuje atrakcyjność danej kultury dla innych. Przez wiele lat była to potężna strzała w kołczanie w Ameryce – często uważam postać graną przez Gregory’ego Pecka w Roman Holiday za przykład: otwarty, uczciwy, honorowy i nowoczesny, ale zadowolony, aby być przykładem i nigdy nie wykorzystywać jej. Propaganda, oczywiście, ale skuteczna propaganda. COVID-19 pokazuje coś jeszcze: najprościej mówiąc Chiny udzieliły pomocy wielu krajom oraz „ USA oskarżonej o„ nowoczesne piractwo ”po zmianie masek przeznaczonych dla Europy ”. Piffle jak „ Stany Zjednoczone i prezydent Trump przewodzą globalnym wysiłkom na rzecz zwalczania tej pandemii ” lub „Ameryka pozostaje wiodącym na świecie światłem humanitarnej dobroci ”, po prostu uczyń to bardziej oczywistym. Z UE otrzymujemy sałatki słowne: potwierdza / rozpoznaje / wspiera / wycofuje . A zaledwie trzy miesiące temu „ Zachód wygrywa ”. Zaklął się sam.

    Spośród dalszych skutków czarnego łabędzia COVID-19 możemy zobaczyć co najmniej trzy: wielkie i prawdopodobnie śmiertelne uszkodzenie założenia amerykańskich i zachodnich kompetencji; poszerzenie luki gospodarczej z Chinami; kolejna zmiana światowego bilansu siły miękkiej. Dywersja „obwinianie Chin” (nie zapominając o pozostałej części obecnego pakietu wroga – Rosji i Iranie ) jest dziecinna i wywoła wstręt. Żadna z tych zmian nie przynosi korzyści Imperium Americanum.

    Olać to

    W marcu Rijad w imieniu OPEC zaproponował Moskwie ograniczenie produkcji ropy w celu utrzymania cen. Moskwa odmówiła, a Rijad zaczął pompować. Wyłączenia COVID-19 załamały popyt. Miesiąc później Futures Intermediate w zachodnim Teksasie spadły ujemnie, a cena baryłki ropy spadła poniżej 20 USD.

    Ogólnie szacuje się, że przemysł łupkowy w USA ( około 60% produkcji w USA ) potrzebuje cen około 60 USD, aby być opłacalnym, Arabia Saudyjska, pomimo bardzo niskich kosztów pompowania, marnuje tyle , że potrzebuje około 80 USD ; Z drugiej strony Rosja jest opłacalna za 45 USD i ma pół biliona dolarów w swoim kotku FOREX . Zatem jeśli Rijad rozpoczął wojnę cenową, nie ma silnej pozycji; Z drugiej strony, jak twierdzą niektórzy, Moskwa może przetrwać 25 dolarów za baryłkę przez dziesięć lat . Gdy chiński przemysł wraca do sieci, zaczyna kupować ropę, ale większość z niej pochodzi z Rosji .

    Ostateczny wynik tej konkurencji cenowej w załamaniu popytu nie jest znany, ale jest mało prawdopodobne, aby amerykański przemysł łupkowy dobrze sobie z tym poradził. A ponieważ tak wiele zachowań Waszyngtonu opiera się na przekonaniu, że jest ono niezależne od ropy , Stany Zjednoczone nie wyjdą z tego silniejsze.

    Dwa czarne łabędzie prawdopodobnie opuszczą Imperium Americanum słabiej i mniej wpływowo. I należy powiedzieć, bardziej kontemplowani. Ale jest coś więcej.

    I niektóre czarne łabędziątka

    Niektórzy mogą pamiętać podekscytowanie komentatorów telewizyjnych pociskami wycieczkowymi podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1990 roku. A broń, którą można było wystrzelić tysiąc kilometrów dalej i trafić w konkretną podłogę budynku, na który celowano, była niesamowita. Było to pierwsze publiczne użycie bojowe na dużą skalę broni precyzyjnej o dalekim zasięgu i przez wiele lat pociski wycieczkowe były charakterystyczną cechą amerykańskich ataków i praktycznie monopolem. Do 2015 r., Kiedy Rosja uderzyła w Syrię celami z innych niewielkich statków na Morzu Kaspijskim . Waszyngton był tak oszołomiony, że jego pierwszą reakcją było dokładność puchatek .

    Ale były prawdziwe; wiele Kalibres zostało uruchomionych z różnych platform, w tym zanurzonych okrętów podwodnych . Tak więc teraz było dwóch zademonstrowanych członków klubu, którzy w rzeczywistych warunkach mogli precyzyjnie trafić w cel z dużej odległości. W odpowiedzi na zabójstwo Soleimani Iran pokazał, że również jest członkiem klubu. Choć wydaje się, że niektóre jego pociski zbłądziły, większość trafiła dokładnie w to, do czego były skierowane .

    (Przeciwnicy amerykańskiego wojska również odnotowali – ponownie – fakt, że nie ma skutecznej obrony powietrznej). I zwykła reakcja Waszyngtonu: początkowo lekceważenie ; później dowiedzieliśmy się o ponad stu uszkodzeniach mózgu . Całkiem osiągnięcie dla kraju objętego sankcjami od dziesięcioleci. I Iran właśnie dołączył do innego małego klubu: krajów, które same mogą wystrzelić satelitę (ponownie pogardliwe zwolnienie USA: „ upadająca kamera internetowa w kosmosie ”).

    Administracja Trumpa jest bardzo wrogo nastawiona do Iranu, ale nie bardziej niż większość administracji USA od czasu odejścia szacha – on sam został przywrócony do władzy przez zamach stanu USA-Zjednoczone Królestwo. Prawdopodobnie najgorętszym momentem tej niezgłoszonej wojny był rok 1988 , ale było wiele innych kryzysów i właśnie mieliśmy kolejne zagrożenie ze strony Waszyngtonu .

    Teheran wie, że jest na liście przebojów Waszyngtonu i przygotowuje się od dziesięcioleci. Pociski będą jedną z jego głównych obron. Waszyngton dobrze by pomyślał o członkostwie Iranu – co go zaskoczyło – w tych dwóch elitarnych klubach, zanim jeszcze zagrozi. Małe łabędziątka stają się dużymi łabędziami.

    Kolejnym czarnym łabędziątkiem jest żądanie parlamentu Iraku, aby siły amerykańskie opuściły kraj . Waszyngton konsoliduje swoje wojska, ale jeśli kraj powstanie przeciwko nim, zostaną oblężeni. Co prędzej czy później stanie się, gdy nowy premier utworzy swój rząd .

    Dwie konsekwencje zdominowanego przez neokonów „Nowego Amerykańskiego Stulecia” na Bliskim Wschodzie to wzrost wpływów Iranu i demonstracja, że ​​wojsko amerykańskie nie jest wszechmocną siłą, jaką myślał. Kiedy zaczną się wysiłki, aby go wydostać, Waszyngton będzie miał trzy możliwości: skulić się i mieć nadzieję, że odejdzie, ogromnie wzmocnić swoje wojska na zupełnie nową wojnę, wycofać się z Wietnamu. Ten łabędziątko rośnie.

    * * *

    Pandemia, załamanie cen ropy, kraj docelowy pokazujący, że ma większe możliwości niż zakładano, groził wydaleniem z Iraku. Niespodzianki ujawniły długofalowe słabości.

    Zawsze są to nieoczekiwane rzeczy, które testują rzeczy do zniszczenia.

    {{{{{{
    Dla NAS POLECAM SZCZEGÓLNIE LINK Z TEGO ARTYKUŁU:

    https://edition.cnn.com/2020/04/10/europe/eu-bungled-coronavirus-response-analysis-intl/index.html

Wypowiedz się