Polemika z artykułem prof. Jana Czekaja pt. „Etyka zamiast wzrostu PKB”.

Wskaźniki zdjęcia Polski

W odpowiedzi na artykuł Prof. Jana Czekaja pt. „Etyka zamiast wzrostu PKB” (Rzeczpospolita z dn. 02.01.2017 r).

Artykuł wymaga polemiki. Jest to przykład sprytnej manipulacji wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego dot. strategii gospodarczej PIS. Wyrwane frazy z kontekstu wypowiedzi następnie są interpretowane tak, aby były podstawą do dyskredytowania wypowiedzi i ich merytorycznego i faktycznego   sensu. A następnie nadawania im takiego znaczenia, które ma sprawić u czytelnika wrażenie sprzeczności logicznych i merytorycznych. A ogólnie ma sprawić u czytelnika wrażenie już zawarte w podtytule, że „ogłoszenie nowej strategii PIS ogłoszonej rzez Prezesa Kaczyńskiego czyni nieaktualnym z założenia tzw. Planu Morawieckiego”. I tak;

Prof. werbalnie stwierdza, że prezentowana koncepcja J. Kaczyńskiego jest „pełna niejasności i niedomówień w związku z czym zrozumienie jej istoty nie jest proste”.  Wyraża ubolewanie, że J. Kaczyński nie sprecyzował swojej koncepcji dosadnym i zrozumiałym hasłem podobnie jak w swoim czasie zrobił to wicepremier Henryk Goryszewski lapidarnie określając istotę swojej koncepcji polityki ekonomicznej; „Nieważne, czy Polska będzie biedna, czy bogata, ważne, aby była katolicka”.  Czyli zdaniem Prof. Czekaja gdyby użył podobnego metaforycznego hasła, koncepcja Kaczyńskiego byłaby bardziej jasna i zawierałaby mniej niedomówień. Nie będę rozwijać, czy gdyby tak uściślił Kaczyński swoją koncepcję byłaby bardziej zrozumiała. Niech to czytelnik sam osądzi. Użycie tego porównania zawiera ukrytą ledwie wyczuwaną sugestię, że Kaczyński stawia idee ponad rozwój gospodarczy i dobrobyt.  Nieważny jest dla niego wzrost dobrobytu i rozwój gospodarczy prowadzący do tego dobrobytu. Zresztą tę sugestię zawiera już sam tytuł artykułu Prof. Czekaja. „Etyka zamiast wzrostu PKB”.

Wywiad ten w części gospodarczej był szeroko komentowany w portalu TVN24, gdzie posługiwano się wyrwanymi z kontekstu cytatami i ich interpretacją (nadinterpretacji) w rodzaju; „Kaczyński stwierdził, że jest w stanie zaakceptować spowolnienie wzrostu, jeżeli okaże się to kosztem, jaki trzeba zapłacić za przeforsowanie jego wizji rozwoju”. W portalu tym roiło się od pokrętnych interpretacji. Jeden z tytułów brzmiał; „ekonomiści są w szoku”. Jacy ekonomiści, którzy, czy wszyscy? Okazuje się, że to ekonomiści z fundacji Balcerowicza i inni, o których w środowisku ekonomistów nikt nie słyszał, np. niejaki Ignacy Morawski, ekonomista ze Spotdata (jakaś firma o tej nazwie). Portal ten nie tylko uciekał się do nadinterpretacji wypowiedzi Kaczyńskiego ale również (jak to jest w jego zwyczaju) uciekał się do drwin i prześmiewczego tonu itd. Itp.  M.in. np. w portalu tym „ekonomiści” którzy doznali szoku, bredzą (bo tak to trzeba nazwać), spekulowali, że gdyby założyć spadek PKB np. o 1 %, to to miałoby przynieść fatalne skutki dla gospodarki polskiej mi.in. w osiąganiu tempa dochodzenia do dobrobytu, poziomu średniej krajów UE.

Prof. Czekaj wpisuje się w ten kierunek krytyki i firmuje go swoim profesorskim autorytetem. Tymczasem ta myśl była wypowiedziana  kontekście tego, że w minionym okresie zachłystywano się fetyszem wzrostu PKB, a jednocześnie w Polskiej gospodarce miała miejsce ogromna grabież naszej gospodarki nie mająca precedensu w czasach pokoju. Jednocześnie miało miejsce rozszerzenie sfery biedy. Innymi słowy wzrost PKB nie służył wszystkim. Beneficjentami tego wzrostu byli wybrani. Nawiasem mówiąc miara PKB jest w literaturze coraz częściej kwestionowana jako miara wzrostu dobrobytu społeczeństwa. Należy dodać, że obecnie w wyniku diametralnej zmiany polityki ekonomicznej nastąpił wzrost dobrobytu określonych rzesz obywateli mimo pewnego spadku PKB, co było wynikiem programu 500+, znalezienia środków na jego sfinansowanie (uszczelnienie podatków) bez dalszego rozrastania się deficytu budżetowego).

Nadinterpretacja Profesora prowadzi do sformułowania zarzutu, co prawda w trybie przypuszczającym. Ale ten tryb nie przeszkadza w jego sformułowaniu; ”spowolnienie wzrostu gospodarczego drogą do dobrobytu”. Prof. uważa, ze to właśnie oddaje istotę koncepcji Kaczyńskiego. W ten sposób sprowadza koncepcję Kaczyńskiego wzrostu dobrobytu do  absurdu ekonomicznego. I dalej Prof. już ironizuje, bowiem stawia pytanie, co skłania prezesa Kaczyńskiego do tak nowatorskiego ujęcia istoty polityki ekonomicznej państwa. I odpowiada, że zapewne krytyczna ocena skutków systemu ekonomicznego, jaki został stworzony w Polsce po 1989 r.

Dalej Prof. wyraża wątpliwość w to co mówi Kaczyński. Kaczyński wyraża swoje myśli nie za pośrednictwem, jakoby głoszonego w kampanii wyborczej, hasła „Polska w ruinie” lecz, że  na czoło Kaczyński wysuwa kwestię rozgrabienia dorobku wypracowanego od początków transformacji a nawet więcej – dorobku pokoleń przed 1989 r. i wskazuje na negatywne skutki związane z procesem podziału społecznego bogactwa. Przytacza rozumowanie Kaczyńskiego, że poprzednia polityka gospodarcza kosztowała dziesiątki mld zł, grabionych corocznie i dzielonych przez elity.

Z kontekstu tekstu Prof. Czekaja wynika, że ta ocena dotychczasowej polityki po 1989 r. że „Elity rozgrabiły majątek Polaków” jest bezzasadna. Należy dodać, że nie tylko elity rodzime, że przede wszystkim kapitał obcy (nie Polacy). Należy podkreślić, że Polacy w wyniku tej polityki utracili własność i władztwo nad swoją gospodarką. Przecież to jest fakt, trudno go nie zauważyć. A przecież właściciel ma prawo do zysku i dysponowania nim. Polacy nie mając majątku są czym?, wyrobnikami u obcych opłacani niżej jak u tych samych właścicieli w ich macierzystych krajach. Czy Prof. mógłby wyjaśnić, czy w takiej sytuacji Polacy mogliby dojść do dobrobytu jak w krajach macierzystych tych właścicieli polskiego majątku?. Z pracy Polaków u obcych we własnym kraju zyski czerpią obcy.  Czy Prof. mógłby wyjaśnić, co ma skłonić tych właścicieli, aby osiągnięty w Polsce zysk służył choćby w części Polakom i polskiej gospodarce  skoro Polacy utracili władztwo na gospodarką?

Prof. eksponuje myśl Kaczyńskiego, że wyeliminowanie tej grabieży warte jest ceny w postaci obniżonego tempa wzrostu BKB. W tym miejscu przytaczając twierdzenia Kaczyńskiego Prof. przeczy temu co wyżej zarzucał i doprowadził do absurdu. Czy z punku widzenia dobra ogólnego i wzrostu rzeczywistego dobrobytu całego społeczeństwa (nie wybranej grupy beneficjentów transformacji) rzeczywiście jest to absurdem?, czy też ma swój społeczny sens w początkowym okresie czasu (na początku wdrażania nowej polityki gospodarczej?. Czy nie wymagałoby to refleksji?, a nie potępiana w czambuł z góry?. Czy dla tych, którzy osiągnęli wyższy poziom życia mimo spadku PKB to absurd?. Owszem może to być absurd dla beneficjentów, ponieważ odbiera im się zawłaszczane nieekwiwalentne w stosunku do wkładu pracy, dotychczasowe bogactwo (często w drodze przestępczości)  i pozbawia się ich do dalszego jego pomnażania.

Nadinterpretacja słów Kaczyńskiego polega na tym, że Kaczyński wyraża gotowość do zapłacenia takiej ceny za wprowadzenie nowej polityki gospodarczej. Wyraźnie mówi, że to miałoby charakter przejściowy (jednorazowy na okres wprowadzenia owej polityki) . Przecież on i Premier Beata Szydło stale przy każdej okazji podkreślają, że program Morawieckiego ma pchnąć gospodarkę od rozwoju dla pożytku całego społeczeństwa.  Przy czym Prof. gołosłownie dodaje, że nie wiemy, czy to obniżenie tempa wzrostu ma być przejściowe, czy też ma być to trwała cecha nowego systemu gospodarowania. Przy czym używa Prof. liczby mnogiej, co ma sugerować że wszyscy nie wiedzą. I znowu nadinterpretacja. Otóż Panie Prof. nie wszyscy nie wiedzą. Są tacy którzy wiedzą. Ci którzy śledzą Program Morawieckiego  mają podstawy twierdzić, że przyjęte już rozwiązania i dalsze działania mają właśnie wyzwolić możliwości dalszego szybkiego rozwoju na miarę wyzwań (Polski Fundusz Rozwoju, repolonizacja banków i strategicznych sektorów gospodarki, wspomaganie polskiej przedsiębiorczości itd. Itp.).  Udowodnienie, że te rozwiązania są błędne i nie uruchomią pożądanych mechanizmów rozwojowych dopiero upoważniałoby do imputowania „wszystkim” (liczba mnoga „nie wiemy”), że rzeczywiście nie wiemy. Owo „nie wiemy” pozwoliło Prof. na formułowanie dalszych bezzasadnych tez mających dyskredytować koncepcję nowej polityki gospodarczej, siać dezinformację i wątpliwość nowej polityki gospodarczej.

Przypisywanie PIS, że w kampanii wyborczej eksponowało hasło „Polska w ruinie” jest dalszą nadinterpretacją. Przecież to jest nieprawdą. To przecież media przypisały to hasło PIS, jako że PIS i jej zwolennicy wypominali Ministrowi Sienkiewiczowi powiedzenie „Polska to kamieni kupa” w aferze taśmowej. Media obróciły kota ogonem i wmówiły (oczywiście nie wszystkim), w tym Prof. Czekajowi. A teraz prawem Kaduka Prof. mówi, ze to hasło było eksponowane przez PIS w kampanii wyborczej. A tak przy okazji odsyłam Pana prof. i czytelników do książki R. Ślązaka p.t. „Czarna księga prywatyzacji 1988-1994, czyli jak likwidowano przemysł”. Wyd. Wektory 2016 r. Prezentuje ona sposób i efekty prywatyzacji i tam zamieszczone są zdjęcia (przykładowo 28 zdjęć) zrujnowanych (zgruzowanych) zakładów przemysłowych. Oglądając te zdjęcia nasuwa się pytanie, jak to możliwe, że w warunkach pokojowych wyglądają te zakłady jak po nalocie dywanowym samolotów nieprzyjaciela w czasie wojny.  Minister Sienkiewicz wiedział co mówi. Oddał nagą prawdę.

Co do powątpiewania Profesora, że transformacja po 1989 r zniszczyła dorobek wielu pokoleń, odsyłam Pana Prof. do książki autorów; A. Karpiński, Stanisław Paradysz, Paweł Soroka, Wiesław Żółtkowski pt. „ Jak powstawały i jak upadały zakłady przemysłowe w Polsce” Wyd. Muza 2013 r. Tam Pan się dowie jak zniszczono zakłady wybudowane w PRL i w II RP (w ramach COP i nie tylko).

Tych oczywistych faktów nie przyjmuje Pan do wiadomości i nie zauważa Pan ich. Oczywiście ich zauważenie uniemożliwiłoby Panu Profesorowi dyskredytowanie wypowiedzi J. Kaczyńskiego i powątpiewania w plan Morawieckiego.

Nie przyjmuje Pan do wiadomości, że polityka gospodarcza prowadziła również do grabieży gospodarki polskiej przez kapitał zagraniczny poprzez transfer kapitału za granicę legalny (niepłacenie podatków) i nielegalny (poprzez raje podatkowe i konta w bankach szwajcarskich). Nie ma  statystyki tej grabieży. Są różne szacunki. Zresztą Prof. przytacza niektóre z nich korygując ich w górę. (podaje, że dochody kapitału zagranicznego sięgają 90 mld rocznie. Dodając grabież rodzimą (wyłudzenia VAT ok. 50 mld rocznie, nie wymieniając innych tytułów grabieży (np. z tytułu licznych afer) dochodzi do kwoty 200 mld rocznie. Prof. zastanawia się jakie są możliwości wyeliminowania tej „grabieży”.  Zdaniem Prof. możliwości likwidacji grabieży zagranicznej są ograniczone. Uzasadnia to niemożliwością, jego zdaniem, mało prawdopodobną nacjonalizację przedsiębiorstw z udziałem kapitału zagranicznego. Wskazuje jednocześnie, że może to nastąpić jedynie poprzez szybki wzrost inwestycji państwowych i prywatnych firm z kapitałem krajowym. Wsparte wykupem od inwestorów zagranicznych wcześniej sprzedanych firm. Przyznaje tym pośrednio, że dokładnie taką strategię zawiera wypowiedz Kaczyńskiego jaki i plan Morawieckiego. Więc Prof. sam sobie zaprzecza tym co uczynił na początku, dyskredytując wypowiedz Kaczyńskiego jak i plan Morawieckiego. Wskazał nieopacznie na pewne racjonalne elementy nowej strategii gospodarczej, mimo jej totalnej dezaprobaty w pierwszej części artykułu.

Dla ilustracji praktycznej tej strategii przytoczył przykład repolonizacji Banku Pekao (choć go nie wymieniając z nazwy). Jednak przytoczenie tego pozytywnego przykładu służy Prof. do zdyskredytowania tego typu działań, a więc do kwestionowania pośrednio głoszonych tez przez Kaczyńskiego i planu Morawieckiego.  Mianowicie tego typu działanie zgodne z założeniami planu Morawieckiego zdaniem Prof. przynosi szkody dla gospodarki polskiej. Wykupienie bowiem banku przez kapitał polski z rąk obcego kapitału, zdaniem Prof. „oznacza rozdysponowanie krajowych oszczędności, które tym samym będą niedostępne na sfinansowanie inwestycji, zmniejszających tempo wzrostu gospodarczego i imputuje J. Kaczyńskiemu, że on zapewne miał na myśli ten skutek”. Jak widzimy ten jedyny pozytywny element z koncepcji nowej polityki został i tak obrócony przeciw niej. Oczywiście pieniądze wyłożone na zakup akcji (udziałów) UniCredi mogłyby być skierowane na inwestycje. Tyle tylko, aby móc kwestionować zasadność wykupu z rąk włoskich Banku Pekao (nawiasem mówiąc z wielką tradycją i zasługami dla gospodarki polskiej), należałoby policzyć  (wyszacować), jakie szkody i niewykorzystanie jego zasobów do kredytowania rozwoju poniosła gospodarka Polski w okresie po sprywatyzowaniu do jego wykupu i porównanie z tym ile zapłacono za wykup jego udziałów. Jednak tego prof. nie czyni.

Akurat przykład Banku Pekao jest ostatnim przykładem do kwestionowania repolonizacji banków obcych działających w Polsce. Był to bowiem Bank pod włoskim zarządem, który wyjątkowo nie służył polskiej gospodarce, a nawet jej ewidentnie szkodził. W historii transformacji był to bank (zresztą nie jedyny) który niszczył polską firmę likwidując konkurencję dla przedsiębiorców z krajów, z których pochodzą jego gł. udziałowcy (akcjonariusze). Jedną z najbardziej znanych spraw, związanych właśnie z tym Bankiem Pekao S.A. pod nadzorem UniCredit jest historia polskiego producenta makaronów Malma. Wypowiedzenie Malmie z dnia na dzień umowy kredytowej przez Pekao i zablokowanie kont firmy doprowadziło do jej upadłości. Tym samym rynek makaronów w Polsce szacowany na 1.2 mld zł został otwarty dla włoskich producentów. Wkrótce okazało się, że ówczesny prezes UniCredit Alekssandro Profumo zasiadał jednocześnie w radzie nadzorczej największego włoskiego producenta makaronów – firmie Brilla. Inną sprawą też w tym banku świadczącą, jak włoski właściciel eksploatował  swój bank w Polsce jest umowa, jaką wymusił UniCredito. Wykorzystał swój nadzór i wymusił zawarcie umowy z Pekao S.A. do dysponowania jego zasobami. Miało to miejsce za prezesury J.K. Bieleckiego. Zresztą wkrótce po tym prezes zrezygnował z funkcji. Umowa ta zapewniała UniCredit dysponowanie zasobami Banku Pekao według uznania zwierzchnika oczywiście w interesie swoim, kosztem  Pekao. Z pewnością w tym czasie zasoby te nie służyły rozwojowi polskiej gospodarki i mogły być  wykorzystywane dla dobra UniCredito. Należałoby sięgnąć do dokumentacji źródłowej w Banku Pekao, aby móc dokładnie ocenić i oszacować rozmiary szkody dla gospodarki polskiej tego typu umowy.

Jak banki zagraniczne były nieprzyjazne dla polskiego krajowego biznesu można by pisać długie eseje. Przedsiębiorcy polscy odczuwali to na własnej skórze mając trudności w dostępie do kredytów na swój rozwój. Tak że teza Prof. o szkodliwości repolonizacji jest chybiona. Było to aż nazbyt widoczne jak wybuchł kryzys w 2008 r. Wtedy ujawniło się to w całej pełni jak banki macierzyste  ratując siebie zamiast rozwijać akcję kredytową dla polskich przedsiębiorstw i wyciągały z polskich córek spółek ile się dało. O szkodliwości repolonizacji banków zagranicznych, która miałaby jakoby stanąć na przeszkodzie wzrostu rozwoju PKB należy więc włożyć między bajki.

Tak więc wyeliminowanie tej grabieży, na krótką metę opłaciłoby się dla polskiej gospodarki, byłaby to cena za wyeliminowanie patologii z polskiej gospodarki, która ją degradowała i nie stwarzała fundamentów do dalszego rozwoju na miarę wyzwań. Tak, że omawiana tu wypowiedź J. Kaczyńskiego nie jest do śmiechu, ale do poważnego zastanowienia i analizowania. Podany przez Prof. przykład Banko Pekao dobitnie o tym świadczy.

Prof. Czekaj, tak jak dotychczasowi piewcy „Polskiego sukcesu gospodarczego” nawołuje do kontynuowania fetyszyzowania wskaźnika wzrostu PKB. Nie zauważają oni na fatalne skutki tego fetyszu. Ten okres nie przyniósł oczekiwanych efektów. (Prof. Czekaj podaje, że na przestrzeni tego okresu nastąpił znaczący jego wzrost dobrobytu i przytacza; w 2015 r. wyniósł 68 % średniego poziomu UE, kiedy w 2004 r. wynosił 49 %. Nie oddaje to jednak realnego wzrostu dobrobytu całości społeczeństwa. Udowadnia to w swoich badaniach Prof. Zybertowicz wraz z zespołem, które zostały opublikowane w książce p.t, ”Państwo Platformy Bilans zamknięcia” wyd. Fronda 2015, gdzie m. in. stwierdza wprost i udowadnia to na liczbach „Polacy nie bogacą się szybciej od innych społeczeństw. Wręcz przeciwnie, pod względem możliwości konsumpcyjnych wyprzedza nas zdecydowania większość państw członkowskich UE”. Str. 51.

Wtórując ww. „ekonomistom” Prof. wieści, że „Gdyby tempo wzrostu PKB Polski w wyniku reform rządu PiS o 1 punkt procentowy względem prawdopodobnego tempa wzrostu 2016 r, a pozytywne tendencje w zakresie wzrostu PKB w UE utrzymałyby się, to Polska nie tylko przestałaby odrabiać dystans dzielący nas o d średniej unijnej, ale zaczęłaby ten dystans ponownie tracić”.

Dokonując krytyki proponowanego systemu ekonomicznego przez J. Kaczyńskiego wyraża sprzeciw wobec tego systemu. Stwierdza wprost „jestem przeciwny poglądowi, w myśl którego można zwiększyć ogólny poziom dobrobytu społecznego koncertując się wyraźnie na redystrybucji nagromadzonego bogactwa wyłącznie na redystrybucji nagromadzonego bogactwa oraz bieżącego dochodu” i dodaje „chociaż zwiększony zakres redystrybucji zarówno pierwszego (nagromadzonego przy. mój) jak i drugiego (bieżącego dochodu przyp. mój) mógłby być w polskich warunkach pożądany”.  Widać po czyjejś stronie i jakiemu rozwojowi optuje Prof. Powstaje więc pytanie, jak zapewnić wzrost dobrobytu wszystkim, bez redystrybucji i jak powstrzymać szkodliwych i gospodarczo społecznie trend rozpiętości bogactwa gromadzonych przez bogatych i biednych (bez takich programów jak; program 500+, mieszkanie+, podniesienie minimum płacy, odpowiedniego poziomu i sprawiedliwego systemu podatkowego, zabezpieczenia emerytalnego itd.). Przecież robiły to i robią wszystkie bogate kraje zachodniej Europy. Chcemy przecież doganiać te kraje. Ciśnie się zatem pytanie, jak zapewnić wzrost dobrobytu wszystkim bez redystrybucji?

Jak mamy  to robić?, skoro w ramach poprzedniego systemu ekonomicznego (bronionego przez Prof.), w ciągu ćwierć wieku utraciliśmy własność przeważającej części potencjału wytwórczego na rzecz  obcego kapitału, utraciliśmy władztwo nad gospodarką, pozostawiając polską gospodarkę na grabież rzędu 200 mld zł (jak sam Pan Prof. szacuje). Do tego należy dodać, że to PKB tak fetyszyzowane, zostało osiągnięte w dużym zakresie dzięki zadłużaniu Polski na niespotykaną dotąd skałę. I co przyjmując taką spuściznę gospodarczą nasze dzieci i wnuki będą w stanie to spłacić?. Ciśnie się tu przytoczenie starego porzekadła „Polska w przyszłość została puszczona z torbami”.

Panie Prof. Czekaj, czy  przejściowe obniżenie PKB o 1% jako ekonomiście nie opłaciłoby się w zamian za odzyskanie na stałe dla gospodarki polskiej jak Pan podaje 200 mld rocznie, albo choćby nawet połowy tej kwoty?. Przypomnijmy, że program 500+ ma w kosztować ponad 20 mld. Program mieszkaniowy, podwyżki minimalnych wynagrodzeń itd.  Zwłaszcza, że każdy z tych programów też generuje wzrost BKB.

Swoją drogą notka pod artykułem o przebiegu pracy zawodowej  Prof. Czekaja właściwie pozwala zrozumieć dlaczego z takich pozycji jak wyżej, Prof. dokonuje  analizy nowej polityki ekonomicznej nowych władz, gdzie jest podane, że Prof. był wiceministrem przekształceń własnościowych na początku lat dziewięćdziesiątych i wiceministrem finansów na początku lat dwudziestych XX wieku i na koniec Członkiem Rady Polityki Pieniężnej.

Darujmy sobie dalszą analizę artykułu Prof., ponieważ ona dotyczy dyskredytowania nowej polityki gospodarczej używając do tego krytyki jak powyższa tyle tylko, że jest do tego wykorzystywana wypowiedz Premier Beaty Szydło. Dywagacje te Prof. kończy, że jakoby te wypowiedzi mają oznaczać, ze takie wartości jak wyższa wartość dodana, na jakich opiera się plan Morawieckiego ustępują miejsca wartościom etycznym, takim jak; sprawiedliwość, empatia, solidarność, zadowolenie ludzi itp. Jest to oczywiście całkowite wypaczenie tego co głosi Premier Beata Szydło, która przecież w każdym swoim wystąpieniu kładzie nacisk na gospodarkę na jej rozwój. Owszem podkreśla też powyższe elementy, że ten rozwój ma służyć wszystkim, całemu społeczeństwu, a nie wybranym beneficjentom transformacji.

Dr Kazimierz Golinowski

Emerytowany dr nauk ekonomicznych. Były wykładowca SGPiS. (dziś SGH). Były członek zarządu kilku spółek w okresie transformacji – do momentu ich prywatyzacji. Były działacz PTE w okresie transformacji i członek jego władz Krajowych i Oddziału Warszawskiego.

Polecamy też artykuł:

ENTELYGENCJA AKCEPTUJE BEREZĘ KARTUSKĄ I LICHWĘ BANKSTERÓW

Comments

  1. marcin says:

    To jest długi tekst i nie ustosunkowuję się do niego systemowo. Tylko krótkie uwagi, o fundamentalnym znaczeniu.

    Przede wszystkim, wszystkie nauki humanistyczne to tylko propaganda, tworzenie i utrzymywanie światopoglądu uzasadniającego dominację tych, którzy dysponują kluczowymi środkami produkcji. Przywołuję kłamliwe twierdzenie Karola Marksa. Nie chodzi o środki produkcji a o środki wymiany. To one są kluczowe w kapitalizmie i to one były narzędziem Synagogi Szatana do objęcia władzy nad światem.

    Współczesna ekonomika jest właśnie taką nauką uzasadniającą dominację kluczowych gangów lichwiarskich nad światem. Fetysz PKB, częściowo krytykowany w artykule, jest właśnie typowym głupstwem ekonomiki kapitalistycznej.

    Aby zacząć inteligentnie dyskutować na temat Polski należałoby wyjść poza ramy pojęciowe ekonomiki kapitalistycznej. Najpierw zadałbym pytanie: CZEMU MA SŁUŻYĆ GOSPODAROWANIE?

    Jeśli odpowiemy sobie na takie pytanie, do odpowiedź od razu pomoże odpowiedzieć nam na dalsze pytania o tolerowanie w Polsce „wolnych” kursów walutowych zależnych od międzynarodowych gangów, świątyń hucpy znanych jako giełdy papierów wartościowych, granic prywatnej własności środków produkcji, granic zagranicznej własności środków produkcji, itp.

    Tomasz z Akwinu (nie tylko on) mówił że teologia jest królową nauk. Teologia czyli nauka systematyzująca dogmaty. Tak było i jest. Najpierw powinniśmy zacząć od dogmatów.

    Nie będę pisał długo. Chciałem jednak gruntownie skrytykować wszystkie teksty, zarówno powyższy jak i wynurzenia o których tam mowa. Wspomina się tam o „repolonizacji banków”. Piszą to ludzie którzy, jak domniemywam, pchnęli matury do przodu, potrafią czytać, także ze zrozumieniem i mają niejakie pojęcie o ustroju monetarnym obowiązującym w Polsce.

    Czy oni znają art. 227.1 Konstytucji 3RP w brzmieniu: „Centralnym bankiem państwa jest Narodowy Bank Polski. Przysługuje mu wyłączne prawo emisji pieniądza oraz ustalania i realizowania polityki pieniężnej. Narodowy Bank Polski odpowiada za wartość polskiego pieniądza.”

    Czy oni wiedzą że ustawa o NBP mówi tylko w art. 4: „NBP przysługuje wyłączne prawo emitowania znaków pieniężnych Rzeczypospolitej Polskiej.” NBP ma tylko monopol na tworzenie “znaków pieniężnych”! A co z pieniądzem niematerialnym, finansowym, który dominuje w gospodarce?

    Czy ci ludzie znają mechanizm kreacji pieniądza? Czy wiedzą że pieniądz finansowy jest kreowany przez, w większości prywatne, znajdujące się pod kontrolą zagraniczną, gangi?

    Przecież ustrój monetarny w 3RP stanowi bezpośrednie pogwałcenie art. 227.1. Konstytucji! A oni ględzą o „repolonizacji banków? Czy to doprowadzi do naprawy tego stanu? Czy ewentualny PeKaO SA znajdujący się pod 40% kontrolą Skarbu Państwa to jest to samo co NBP?

    Chciałem wykazać że ci wszyscy klakierzy poruszają się w ramach pewnej „narracji”, zakłamanej konwencji interpretacji rzeczywistości. Cała ta gadka nie jest warta papieru, na którym jest drukowana.

    Likwidacja polskiej gospodarki, która dokonała się od 1989 roku, była prowadzona w ramach pewnej „neoliberalnej”, filokapitalistycznej narracji. Ludzie, którzy nadal posługują się tą narracją, powinni być odsunięci na bocznicę dziejów. Powinniśmy całkowicie odrzucić dogmatykę „neoliberalną” czy filokapitalistyczną i zacząć od budowania nowej ekonomiki. Nie będzie to trudne, wystarczy skopiować dużo z ekonomiki niemieckiej czy socjalistycznej.

    Łobuzów, który dzisiaj ględzą o „repolonizacji banków” to bym wybatożył i wysłał do obozu koncentracyjnego, w Auschwitz czy w Berezie Kartuskiej. Niech tam nauczą się uczciwej pracy.

    • Klub Inteligencji Polskiej says:

      Szanowny Panie
      Odnośnie repolonizacji banków ma Pan pełną rację. To jest taki sam “geszeft” jak prywatyzacja tylko odwrócony. Prywatyzowano banki w latach dziewięćdziesiątych XX wieku za 10 procent wartości, a teraz w ramach “repolonizacji” będzie się kupować “wydmuszki” zagranicznych banków płacąc kilka razy więcej niż one są warte. Wystarczy zastosować proste rozwiązanie: przenieść wszelkie rachunki i lokaty: jednostek państwowych, samorządowych i przedsiębiorstw z udziałem kapitału polskiego, do polskich banków: Banku Gospodarstwa Krajowego, Banku Pocztowego, banków spółdzielczych, Banku PKO BP ( jeśli nie ma skarb państwa ponad 50 % własności to dokupić), PEKAO SA ( już chyba w polskich rękach, ale przepłacony przy zakupie) i Banku Ochrony Środowiska SA. Wszystkie pozostałe banki zagraniczne kwestią nie wielu lat, można będzie przejąc za symboliczną złotówkę, albo umożliwić im bankructwo, ponieważ zwykłym obywatelom zabezpieczenie z Funduszu Gwarancyjnego będzie mniej kosztować niż kupowanie bankrutów.

    • marcin says:

      Szanowni Państwo,
      Zwróćcie proszę uwagę na język, którym oni się posługują. Ta sprawa może mieć jeszcze (nie)jedno dno. Oni nie mówią o „renacjonalizacji” a o „repolonizacji”. To wielka różnica!

      Domyślam się że docelowo banki mają być własnością gangsterów bardziej związanych z Polską. To raczej nie będą Polacy tylko lichwiarze, nie muszą też mieszkać w Polsce tak jak nie mieszka(ł) w Polsce znany oligarcha dr Kulczyk, o którym wspomniałem obok: https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2017/01/raport-przetrwaja-najbogatsi/

      Nie wiem czy Państwo śledzicie realia bratniej Ukrainy. Parę tygodni temu miała tam miejsce renacjonalizacja największego tamtejszego banku, Priwatbanku kontrolowanego wcześniej przez wybitnego przedstawiciela sektora przedsiębiorczości zorganizowanej, Ihora Kołomyjskiego. Priwatbank był dotychczas perłem w koronie złodzieja Kołomyjskiego. Dlaczego oddał je ukraińskiemu państwu?

      Raczej nie poznamy wszystkich aspektów tej niecodziennej transakcji ale spróbuję pospekulować bazując jedynie na znajomości ogólnych realiów życia gospodarczego w Europie Wschodniej. Priwatbank ma prawo do kreacji pieniądza na Ukrainie. Kołomyjski używał ten bank do zasilania w pieniądz swoich przeróżnych biznesów, tych legalnych i mniej legalnych. Bank udzielał tym biznesom Kołomyjskiego różnych kredytów. Realia gospodarcze na Ukrainie są nieciekawe, zwiększać się może nacisk z zewnątrz, zbliżał się koniec roku bilansowego (moje założenie) i wraz z nim konieczność przygotowania sprawozdań finansowych, a co gorsza, konieczność przedłożenia ich audytorom. To są układy polityczne i może Kołomyjski wiedział, że audytorzy będą oceniać wiarygodność spłaty kredytów udzielonych przez Priwatbank przeróżnym biznesom Kołomyjskiego według surowych kryteriów. Mógł się o tym dowiedzieć wcześniej bo w bankach audytorzy kręcą się przez cały rok. Jeśliby kredyty udzielone przez Priwatbank zostały uznane za „zagrożone” to bank musiałby utworzyć rezerwy, a te rezerwy obciążają kapitały własne. Nie wiemy co kamaryla Kołomyjskiego tam nabroiła, ale mogłoby się okazać że Priwatbank będzie musiał utworzyć takie rezerwy, że trzeba będzie do niego dopłacać. Stąd błyskawiczna potrzeba sprzedaży banku. Lepiej aby dopłacił do niego nowy właściciel, czyli samoistna Ukraina. Negocjacje w tej sprawie prowadził złodziej Kołomyjski ze złodziejem Poroszenko. Mogło im chodzić o różne dodatkowe fanty, przysługi, itp.

      Tak to sobie wyobrażam nie będąc obciążony żadną szczegółową wiedzą dotyczącą bagna zwanego Priwatbankiem i samoistną Ukrainą. Wiem jednak że złodziej nie oddawałby czegoś co wcześniej z dużym wysiłkiem ukradł.

      W Polsce pewnie rozmyśla się o przeprowadzeniu podobnego manewru. Mówią jednak o „repolonizacji”. Domyślam się że chcą wybrać perełki i przejąc je na własność tak aby ewentualne koszty poniósł jednak budżet państwa w przeróżnych formach. Domyślam się że tutaj kluczową rolę pełni inny przedstawiciel sektora zorganizowanej przedsiębiorczości, Mateusz Morawiecki. Rządowy etat na pewno mu pomoże.

      Wracając jednak do wypowiedzi doktora Golinowskiego i profesora Czekaja, to chodziło mi o to, że Konstytucja narzuca nam konkretny ustrój monetarny, pieniądz wykreowany przez bank centralny. Pan Kamycki używa w tym kontekście, za przykładem dyskusji w Islandii, terminu: „pieniądz suwerenny”. A dzieje się zupełnie inaczej a panowie Czekaj i Golinowski przechodzą nad tym do porządku dziennego.

      Zorientowałem się że Bereza Kartuska jest poza naszym zasięgiem, dzisiaj to kompetencja Baćki Łukaszenki. On ma własne problemy i mnóstwo swoich kandydatów na pensjonariuszy. Uważam, że choćby dla zdyscyplinowania towarzystwa, każdy jajogłowy który wypowiada się na sprawy monetarne i nie porusza sprawy nielegalnej, bezprawnej prywatyzacji polskiego pieniądza, zasługuje na przynajmniej 6 miesięcy obozu pracy przymusowej. Wyroki podlegają kumulacji, może być Auschwitz, nie będę im basenu żałował. Widzę jednak że bez obozu pracy przymusowej się nie obędzie.

    • marcin says:

      Otrzymałem pocztą odpowiedź doktora Golinowskiego. Nie ma tym liście prywatnych treści, mam wątpliwości czy mogę go zamieścić. Nie zamieszczam bo to jest prywatna korespondencja. Jeśli można go opublikować niech zrobi to redakcja KIP. Odpowiedź zamieszczam publicznie.

      1. Opublikowany wyżej tekst doktora Golinowskiego jest bardzo długi i na początku zaznaczyłem że ustosunkowuję się tylko do jednego fragmentu. Jeśli jest to zarzut to przyjmuję go.

      2. Komentowałem jedynie pasus o „repolonizacji” sektora bankowego. Przywołałem przepis Konstytucji RP, który – o ile potrafię czytać ze zrozumieniem – narzuca nam bardzo konkretny system monetarny. Dzisiaj określa się tą ideę jako „pieniądz suwerenny”. Istnienie tzw „cząstkowej rezerwy bankowej” prowadzącej do kreowania przez banki własnego pieniądza czy też „substytutu pieniądza”, burzy ideę „pieniądza suwerennego”. Gdy tak jak w Polsce, banki komercyjne są kontrolowane przez zagraniczne gangi, mamy do czynienia z kpiną z idei „pieniądza suwerennego” i kpiną z normy zapisanej w art. 227.1. Konstytucji.

      3. Z notki biograficznej autora wynika że ma on kompetencje w zakresie systemów monetarnych. Zadaję więc pytanie, czy moja interpretacja art. 227.1. Konstytucji jest prawidłowa? Czy to może ja się mylę?

      4. Autor ma rację mówiąc że nie wspomniał o postulacie „pieniądza suwerennego” w swoim artykule. Pisał jednak o „repolonizacji” banków co bezpośrednio się wiąże z zagadnieniem ustroju monetarnego.

      5. Wysłałem Autora do obozu pracy przymusowej. W XX wieku w ten sposób walczono, między innymi, z konformizmem i intelektualnym lenistwem wśród jajogłowych. Nie sądzę aby był to zły pomysł.

      6. Wysłałem Autora do Auschwitz za to, czego NIE napisał w swoim artykule. Nie napisał, a powinien (jeśli faktycznie ma kompetencje w tej dziedzinie).

      7. Żyjemy w czasach absolutnego tryumfu judaizmu. Na gruncie nauk społecznych tryumf ów doprowadził do całkowitego upadku tych nauk. Oczywiste kłamstwa są maskowane nieprzystępną pseudoprofesjonalną nowomową. Z nauk społecznych zniknęły metafizyczne kategorie Dobra i Zła.

      Łobuzy na etatach „naukowców”, którzy zajmują się systemem monetarnym, w rzeczywistości są lobbystami lichwiarzy. Najważniejsi z owych „naukowców”/lobbystów są bezpośrednio podczepieni pod zgrupowanie interesów, które jeszcze święty Jan Ewangelista nazwał Synagogą Szatana. Poprzedni prezes NBP pracował w młodości dla J.P.Morgan. Obecny prezes NBP również odbywał podobne staże które są przepustką do wyższych szczebli w hierarchii lichwiarzy.

      „Naukowcy”/lobbyści tworzą system pojęć i pseudonauki, które w rzeczywistości mają doprowadzić do realizacji dalszych etapów programu zapisanego w starożytnych judejskich tekstach. To materiał na odrębny tekst ale można o tym długo opowiadać.

      8. Faktycznie moja wypowiedź dla „naukowców”/lobbystów jest nieakceptowalna. Przedstawię kluczowe tutaj dogmaty które mną kierują. Istnieje Dobro i Zło (w chrześcijaństwie uniwersalia pisano wielką literą), nauki społeczne, w tym ekonomika, ma pomagać w osiąganiu Dobra w wymiarze społecznym. Mam świadomość że judejski, nihilistyczny personel SGPiS/SGH nie podziela tych dogmatów. Cieszę się że różnię się od tych ludzi.

      9. Potwierdzam że uważam doktora Mateusza Morawieckieggo, zawodowego lichwiarza, cinkciarza i spekulanta, za członka sektora zorganizowanej przedsiębiorczości. Do tej samej grupy należy Ihor Kołomyjski, Petro Poroszenko, Jan Kulczyk (podobno już na łonie Abrahama) i dziesiątki innych łobuzów.

      10. Autor zarzuca, że sprowadzam bankowość do lichwy. TAK. Dzisiejsza, judejska bankowość to głównie lichwa. W chrześcijaństwie lichwa jest grzechem śmiertelnym. W islamie jeszcze gorzej, to jeden z siedmiu grzechów głównych. Dante Alighieri umieścił lichwiarzy (i sodomitów) w siódmym kręgu piekieł. Alighieri sugeruje nam że lichwa grzechem o ciężarze gatunkowym podobnym do grzechu sodomii.

      11. Z litości nie ustosunkowuję się do tez profesora Czekaja. Uważam że doktor Golinowski zabija Prawdę . Nie wiem czy dr. Golinowski miał w swoim życiu zawodowym epizod UCZCIWEJ pracy. Jeśli nie, to miałby to okazję naprawić w obozie pracy przymusowej.

  2. marcin says:

    Szanowni Państwo,
    Najpierw proszę o wybaczenie. Poniżej używam argumentu ad hominem, który w hierarchii argumentów Schopenhauera jest umieszczony dość nisko. Poza tym w Internecie korzystam z (iluzorycznej) anonimowości chroniąc się za pseudonimem a dyskutuję z argumentami konkretnej osoby znanej z imienia i nazwiska. Stosowanie w tej sytuacji argumentum ad hominem może być poważnym nadużyciem. Podejmuję to ryzyko w ramach walki ze Złem.

    Przyznam że nie zetknąłem się nigdy z doktorem Golinowskim. Teraz, po napisaniu notki wyżej, spytałem rebe Google o tą osobę. Rebe Google pokazał mi między innymi ten dokument: http://www.pteprofit.pl/pte/zarzad.html

    Z powyższego dokumentu wynika że doktor Golinowski jest(był) członkiem organów zarządzających „powszechnym towarzystwem emerytalnym”.

    System emerytalny w Polsce, po „reformie” premiera Buzka, oparty jest na instytucji lichwy. Chociażby z tego powodu system ten jest obciążony grzechem, można uznać to za grzech pierworodny „kapitałowego” systemu emerytalnego. Symulacje emerytur, które się czasami pokazują w mediach, jednoznacznie wskazują że przyszli emeryci zostaną ograbieni, największymi beneficjentami tego systemu są jego operatorzy, „powszechne towarzystwa emerytalne. Owe „powszechne towarzystwa emerytalne” zwykle zostały utworzone przez zagraniczne gangi lichwiarskie. To jest właśnie sektor zorganizowanej przedsiębiorczości. Doktor Michael Hudson, który spopularyzował termin „FIRE economy” (Finance, Insurance, Real Estate) zaliczyłby te „towarzystwa” właśnie do sektora FIRE.

    O statusie lichwy w chrześcijaństwie i w islamie wspomniałem wyżej. Nie zachowały się nauczania Jezusa z Nazaretu w sprawach gospodarczych, więcej wiemy od Świętego Proroka Mahometa. Prorok za zakazane uznał również ubezpieczenia komercyjne. Dozwolone są jedynie towarzystwa ubezpieczeń wzajemnych. Spekulacja zaś jest zakazana jako zakład z Bogiem.

    Pracę w „towarzystwach emerytalnych”, zwłaszcza na stanowiskach menedżerskich, porównałbym do pracy sutenera. TO JEST ZŁO.

    Jako piszący te słowa z pewnością nie jestem bez grzechu i na pewno pierwszy nie rzucę kamieniem. Niemniej nie pracuję w lichwie ani w ubezpieczeniach. Dyskutowałem zaś z osobą czepiącą bezpośrednie korzyści z lichwy, ze zwykłym lobbystą.

Wypowiedz się