Prezydent Traoré zamknął wszystkie izraelskie firmy w Afryce

Opublikowano: 12.08.2025 

Przedstawiamy poniżej tłumaczenie wystąpienia kpt. Ibrahima Traoré’a (prezydenta Burkina Faso), który zamknął firmy izraelskie z powodu wykorzystywania ich do inwigilacji na afrykańskim kontynencie.

Twierdzili, że nigdy nie znajdę odwagi na to co stało się w zeszły czwartek. Zachodnie media nazwały mnie kolejnym dyktatorem Afryki, który rzuca puste groźby. Izraelski wywiad nazwał mnie młodym żołnierzem bawiącym się w politykę. Nawet niektórzy moi doradcy mówili, że działam za szybko, zbyt gwałtownie i niebezpiecznie. Mylili się. Kiedy oni zajęci byli krytykowaniem mnie, ja zajmowałem się rozmontowywaniem całej ukrytej siatki na kontynencie. To, co dzieje się w Burkina Faso, nie jest zjawiskiem lokalnym, ale planem działania na całym kontynencie Afryki, która miałaby stać się areną rozgrywek świata. Nazywam się Ibrahim Traore i wypowiedziałem właśnie wojnę koncepcji afrykańskiego imperium Benjamina Netanjahu.

Zacznę od tego co przed wami ukrywają.

Przez ostatnie 15 lat, gdy przywódcy afrykańscy podpisywali umowy o rozwoju i pozowali do zdjęć, ściskając dłonie, Netanjahu budował coś całkowicie odmiennego – pajęczą sieć ośrodków wywiadowczych gromadzenia danych i sieci nadzoru rozciągającą się od Lagos do Nairobi. Sądzili, że jesteśmy za słabi, żeby to zauważyć, zbyt podzieleni, żeby podjąć walkę i zbyt załamani, by wyrazić sprzeciw. Widziałem to wszystko. A chcecie wiedzieć, jaka operacja miała miejsce w zeszły czwartek?

Trzy tygodnie wcześniej mój szef wywiadu wszedł do gabinetu z teczką, zawierającą przechwycone komunikaty, sprawozdania finansowe i zdjęcia satelitarne, które zmroziły krew w żyłach. Wspierane przez Izrael firmy, nie tylko w Burkina Faso, sporządzały mapy złóż naturalnych z wojskową precyzją. Nagrywali nasze spotkania polityczne, hakując systemy telekomunikacyjne. Z pomocą mechanizmu rozpoznawania twarzy śledzili naszych obywateli, realizowali instalacje, na jakie nigdy nie wydaliśmy zgody. Potem nastąpiła część, która zdecydowała, że przekroczyliśmy granice dyplomacji. Zebranymi danymi dzielili się z korporacjami wielonarodowymi, żeby zawierać korzystniejsze warunki umów z rządami państw afrykańskich. Dane o nas służyły skuteczniejszemu wykorzystaniu nas. Tamta noc była dla mnie bezsenna. Siedziałem w gabinecie do świtu i podjąłem decyzję, która zmieniła wszystko.

Zadzwoniłem do dowódców wojskowych o 5 rano. Przekazałem im, że operacja „Clear Sight” („Jasny Wzrok”) zaczyna się za 2 godziny; ma być bez żadnych przecieków, opóźnień, bez litości. Kiedy o godzinie 7.00 większość mieszkańców Wagadugu (stolicy Burkina Faso) jeszcze spała, moje oddziały ruszyły równocześnie na 17 różnych punktów będących celem w mieście. Pierwszą była firma telekomunikacyjna we wschodniej części miasta. Z zewnątrz wyglądała jak każdy inny biurowiec. Czyste szyby okien, logo firmowe, pracownicy wchodzący jak każdego dnia do pracy, ale nic w tej firmie nie było zwyczajne. Żołnierze weszli do środka bez zapowiedzi, a to, co znaleźli wewnątrz, stało się tematem nagłówków wielu gazet na świecie. Większość źródeł odmówiła zamieszczenia pełnej informacji. Wewnątrz, pomieszczenia wypełnione serwerowniami dużych mocy umożliwiające monitorowanie łączności połowy kontynentu. Twarde dyski zawierające dane osobowe ponad dwóch milionów obywateli Burkina. Zaszyfrowane telefony z bezpośrednią linią łączności z biurami wywiadu w Tel Awiwie, oraz tysiące dokumentów szczegółowo opisujące jak systematycznie naruszano nasze bezpieczeństwo narodowe.

Do godziny 9.00 dokonane zostało sześć kolejnych operacji związanych z obiektami Izraela. Nie były to przedsiębiorstwa, ale placówki wywiadowcze korzystające z pozoru „rozwoju przedsiębiorczości”, „organizacji humanitarnych” i technologicznych. Każde z tych miejsc miało identyczny schemat wyposażenia: sprzęt służący masowej inwigilacji obywateli Afryki, ich dane osobowe gotowe do przesłania na obce serwery. Ich systemy telekomunikacyjne omijające krajowe protokoły bezpieczeństwa. Dowody materialne przytłaczały. Miałem świadomość, że same dowody nie wystarczą. Światu potrzeba działania. W południe stanąłem przed kamerami i powiedziałem wreszcie to, do czego przygotowywałem się miesiącami.

Afryka przestaje być waszym laboratorium, przestajemy być przedmiotem waszych testów, ani białą plamą. Te słowa kierowałem nie tylko do moich ludzi, ale do Benjamina Netanjahu, który prawdopodobnie odbierał gorączkowe telefony od swoich ludzi z zespołu afrykańskiego. Sześć godzin po moim wystąpieniu stało się coś bezprecedensowego.
Prezydent Mali zadzwonił do mnie osobiście, potwierdzając istnienie podobnych działań w Bamako (stolica Mali). Kiedy zapytał, co robić, powiedziałem krótko – zamknąć je. Przez kanały szyfrowane dowódcy wojskowi Gwinei potwierdzili podejrzane działania na swoim terenie od wielu miesięcy. Obawiali się, jak postąpić nie wywołując incydentów dyplomatycznych. Dałem im radę, by nie przejmowali się dyplomacją. Tamtego czwartku, do wieczora, trzy sąsiednie państwa zamroziły import izraelskiej technologii wojskowej. Cztery kolejne organizacje prowadzone przez podmioty zagraniczne zostały poddane audytowi. Unia Afrykańska podjęła decyzję o kontrwywiadowczym zwalczaniu wpływów obcych służb wywiadowczych.

Co najbardziej zaskoczyło Netanjahu, to nie tylko odkrycie roli Izraela. Zebrane przez nas dowody wskazują na powiązania i współpracę służb Francji, Brytanii, USA. Nasz system telekomunikacji został naruszony nie przez jedną, ale wiele służb zagranicznych. Tworząc sieć, wymieniali się danymi przez dekady, jakbyśmy byli dla nich towarem, którym można się dzielić. Ta świadomość zmieniła wszystko, bo nie walczyliśmy z Izraelem, ale z mentalnością kolonialną przywódców, którzy zmienili narzędzia.

Następnego dnia zadzwonił do mnie izraelski dyplomata żądający wyjaśnienia, na jakiej podstawie i z czyjego upoważnienia tak działam. Odpowiedziałem mu dokładnie: „Z upoważnienia suwerennego narodu, który odmawia roli szpiegowanego przez obce służby”. Dwa dni później odbyła się kolejna rozmowa. Kanałem dyplomatycznym, Netanjahu prosił o rozmowę telefoniczną, która w skrócie tak przebiegła: „Prezydent Traore? Sądzę, że doszło do nieporozumienia, jeśli chodzi o nasze działania w waszym regionie”.

Panie Netanjahu, jedynym nieporozumieniem jest to, że wydawało się wam, że się nie zorientujemy. Pozory tworzenia nowych miejsc pracy w Afryce, budowanie infrastruktury, która szpieguje obywateli, zamiast im służyć, nie jest żadnym rozwojem. To okupacja pod sprytniejszą formą marketingu.

Połączenie przerwano po 12 minutach, a Netanjahu nie zadzwonił więcej. Media izraelskie opisały mnie jako destabilizującego region i zagrażającego demokratycznemu partnerstwu. Europejska prasa zakwestionowała moje autorytarne skłonności, ale te same media nie zauważyły mojego podważenia legalności szpiegostwa obcych służb w krajach Afryki. Pięć lat temu ich propaganda może byłaby skuteczna, ale coś wydarzyło się w międzyczasie na kontynencie, a oni są zbyt aroganccy, by to przyjąć do wiadomości. Młodzież Afryki nie opiera się na europejskich gazetach, dlatego wiedzą, że partnerstwo nie jest równoznaczne ze szpiegostwem, kontrolowaniem i eksploatacją.

Po zakończonej operacji tysiące ludzi zgromadziło się pod pałacem prezydenckim, dając wyraz poparcia. Ich banery głosiły: „Nasze dane nasz wybór” i „Afryka nie jest na sprzedaż”. Nawet moi krytycy zgodzili się, że ujawnione fakty wymagały działania. Nieoczekiwane wsparcie przyszło z krajów dotąd milcząco bezradnych, od indywidualnych obywateli, ale również premierów, prezydentów. Zdaliśmy sobie sprawę, że w pojedynkę bylibyśmy zbyt słabi, ale w grupie przyjmując wywiadowczą doktrynę Afryki dla jej mieszkańców, uchwalimy niebawem w postaci Kontynentalnych Zasad Suwerenności Cyfrowej. Wśród nich przewidziana jest pełna jawność zagranicznych firm inwestycyjnych w infrastrukturę, telekomunikację i dane. Każda firma podlegać musi audytowi prowadzonemu przez instytucje Afryki, zero tolerancji dla działalności wywiadów obcych państw. Wszelkie działania niezgodne z interesem cywilnym będą natychmiast likwidowane. Czego doświadcza jedno z państw Afryki, przenosi się na pozostałe. Dane Afryki są dla niej i pozostają w jej posiadaniu, chyba że rządy zdecydują inaczej. Działanie to nie jest wyłącznie obroną przed inwigilacją, ale potwierdza, że informacja jest potęgą.

Netanjahu nie podziela stanowiska, przypisując mu szkodliwość i brak realizmu dla gospodarki. Przeczą temu oferty współpracy, jakie napłynęły z Chin, Rosji, Indii i niektórych firm europejskich akceptujących zasady pełnej jawności. Dla robienia uczciwych interesów inwigilacja nie jest konieczna. Amerykańscy pracownicy wywiadu, drogą dyplomatyczną potwierdzili w prywatnych rozmowach, że szacując gromadzenie danych we własnym państwie, dostrzegli praktyki budzące wątpliwości. Praktyka rozwiązań Globalnego Południa przekonuje świat do naśladownictwa. Kiedy jeden kontynent uzyska suwerenność, trudniej będzie jej odmówić innym.

Autorstwo: kpt. Ibrahim Traoré
Tłumaczenie: Jola
Źródło zagraniczne: YouTube.com
Źródło polskie: WolneMedia.net

Wypowiedz się