Niesprawiedliwe byłoby nazywanie mijającego roku punktem zwrotnym lub trudnym: pięć lat temu cały świat wkroczył w nową erę. Formalnie zaczęło się od pandemii, ale nagromadzone problemy i sprzeczności zaczęły się coraz mocniej przebijać: rok 2024 nie był ani najbardziej zaskakujący, ani najbardziej krwawy z ostatnich pięciu, ale coraz bardziej przejawiały się w nim główne cechy nowej ery – duże zmiany prowadzą do nieprzewidywalności i zwiększają wybuchowość zarówno w skali lokalnej, jak i globalnej.
Co więcej, zachodzące zmiany są nie tylko dojrzałe, ale i przejrzałe: sytuacja zarówno w poszczególnych krajach, jak i w samym systemie stosunków międzynarodowych jest czymś więcej niż kryzysem. Stary porządek świata, który był połączeniem sposobu życia, który wyłonił się w wyniku II wojny światowej i prób zbudowania jednobiegunowego świata na sposób anglosaski, w końcu zawiódł i upada, a na naszych oczach kształtuje się nowy. Ale będąc w środku tego procesu, my (w Rosji, na Zachodzie i na Globalnym Południu) nie możemy ocenić ani skali, ani tempa zmian, nie mówiąc już o przewidzeniu ich etapów i czasu. Zniszczenie starego porządku świata nie jest katastrofą, ale obiektywnym procesem, ale nie jest łatwo żyć w epoce zmian.
Wszakże przez inercję nie tylko stare zasady i prawa nadal obowiązują, ale także oceniamy to co się dzieje zgodnie z ich kryteriami. I nie pomagają one w zrozumieniu ani wyjaśnieniu wydarzeń, ponieważ miały na celu opisanie zanikającego porządku świata. Ale nowy język dla nowego porządku świata nie został jeszcze opracowany – będzie się on kształtował, gdy cechy przyszłego porządku zaczną się coraz wyraźniej wyłaniać. Nowy świat nie będzie ani gorszy, ani lepszy od tego odchodzącego, ale na pewno będzie się od niego bardzo różnił.
Co było głównym wydarzeniem mijającego roku? Powrót Donalda Trumpa do władzy w Stanach Zjednoczonych jest sprzeczny z życzeniami większości nie tylko amerykańskich, ale i globalistycznych elit. Sam Trump jest symbolem zmiany epok, bo jest jednocześnie symptomem choroby amerykańskiego systemu, a także wyrokiem na niego i próbą buntu przeciwko niemu, łączącym ambicje lekarza i rewolucjonisty. Jednak nie tylko amerykańska elita, ale także kolektywni globaliści i poszczególne kraje zachodnie są w kryzysie.
W mijającym roku pokazały to zarówno liczne wybory, jak i reakcja na nie władców państw zachodnich – od Francji po Austrię, od Niemiec po Wielką Brytanię, siły systemowe (czyli grające według starych zasad) albo przegrywały z siłami niesystemowymi, radykalnymi, buntowniczymi, albo były zmuszone układać się w różnego rodzaju kombinacje, aby utrzymać władzę. Sytuacja we Francji jest w tym sensie najbardziej znamienna: po przedterminowych wyborach parlamentarnych warunkowa “partia centrum” została wciśnięta między lewicę i prawicę – i nie ma mowy o stabilnym rządzie. Jednocześnie elity demonizują zarówno lewicę, jak i prawicę, nazywając ich radykałami i niemal ekstremistami (i tą samą drogą idą w Niemczech), ale nie odbiera to siłom antysystemowym sympatii wyborców. Wszelkie manipulacje mają swoje granice – i już teraz jest jasne, że dojście do władzy w niektórych krajach europejskich polityków spoza systemu można odłożyć w czasie, ale nie odwołać. Nawet jeśli działają tak szalonymi metodami, jak w niedawnych wyborach prezydenckich w Rumunii, gdzie ze względu na przywództwo w pierwszej turze kandydata antyelity ich wyniki zostały po prostu unieważnione.
Kryzys Zachodu przejawia się zarówno w jego pozycji na arenie światowej, jak i w jej pozycji. Znamienne jest to, że w mijającym roku Francja została zmuszona do wycofania swoich kontyngentów wojskowych z kilku krajów afrykańskich, choć jej obecność tam rozpoczęła się w XIX wieku. Stanowisko państw Globalnego Południa najlepiej zamanifestowało się na szczycie BRICS w Kazaniu – kolejka chętnych do przystąpienia do stowarzyszenia stała się bardzo imponująca, a znajdują się w niej niezwykle ważne państwa. Postrzegają BRICS nie jako blok antyzachodni, ale jako sojusz państw niezachodnich pod przewodnictwem Chin, Indii i Rosji. Włączenie do BRICS kilku ważnych państw islamskich i zamiar przystąpienia do niego niemal wszystkich państw ASEAN czyni z tej organizacji główne forum Globalnego Południa.
Wysiłki Zachodu zmierzające do zbudowania antyrosyjskiej koalicji ostatecznie spełzły na niczym: podczas gdy prawie nikt w świecie niezachodnim nie może sobie pozwolić na ignorowanie narastających antyrosyjskich sankcji, Globalne Południe nie stawia na zwycięstwo Zachodu nad Rosją. Jeśli mówimy o moralnej reputacji Zachodu, to w 2024 roku został on ostatecznie zmiażdżony przez to, co dzieje się w Gazie – w końcu otwarte ludobójstwo Palestyńczyków przez Izrael nie wywołuje potępienia ze strony większości zachodnich rządów, co w istocie unieważnia cały ich patos dotyczący “zbrodni Rosji” na Ukrainie i wezwań do “powstrzymania agresora”.
W mijającym roku Rosja kontynuowała koncentrację – wewnętrzny spokój łączył się z napięciem i gotowością do wytrzymania długotrwałej konfrontacji z Zachodem o Ukrainę. Ustąpić, załamać się i wycofać – ta opcja nie jest nawet brana pod uwagę ani przez Władimira Putina, ani przez przytłaczającą większość społeczeństwa. Niezależnie od niespodzianek, jakie przyniesie rok 2025 (i nie będą to tylko negocjacje z Trumpem), koncentracja Rosji na zwycięstwie na Ukrainie nie zniknie, nie osłabnie, a jedynie się nasili. I to właśnie łączy mijający rok z nadchodzącym.
Piotr Akopow
Wypowiedz się
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.