Dolores Cannon: SPLECIONY WSZECHŚWIAT. Zawiłości reinkarnacji.

Publikujemy pierwszy fragment z 5 tomów “Splecionego Wszechświata” oraz książki ” Trzy fale ochotników”, Wydawnictwa Indygo, autorstwa Dolores Cannon, która przedstawia w nich wyniki własnych badań świata duchowego prowadzonych przez ponad 40 lat z udziałem tysięcy osób. Jej badania znacznie poszerzyły obraz rzeczywistości, w jakiej żyjemy, zarówno w zakresie bliższym naszemu doświadczeniu w sferze fizycznej, jak i nie fizycznej, na którą nauka akademicka nie chce się zapuszczać. Prezentujemy w tym odcinku wybrane fragmenty z książek.

Redakcja KIP

—————————

Moja ewolucja

Kiedy spoglądam wstecz na moją pracę w dziedzinie hipnozy regresyjnej i widzę, jak nie tylko ja, ale i cała dziedzina ewoluowała oraz ulegała zmianom, to wydaje się to być niezwykłe. Kiedy w roku 1968 zostałam rzucona (tak delikatnie) w tematykę reinkarnacji, wszystko było nowe i stanowiło wyzwanie. Otworzyłam drzwi, które już nigdy nie zostaną zamknięte w moim umyśle.

W tamtych czasach nie było książek ani instrukcji, które mogłyby prowadzić terapeutę, więc musiałam od początku pisać własne zasady i rozwijać własną technikę. Teraz wiem, że wyszło mi to na dobre.

Nikt nigdy mi nie powiedział, że istnieje tylko jedna poprawna metoda hipnozy (czyjaś metoda). Nikt nigdy mi nie powiedział, że nie mogę eksperymentować, że powinnam to robić tak, jak inni robili to przez lata. Teraz wiem, że nauczali tylko tego, czego nauczył ich ktoś, kto był nauczany przez kogoś innego, i tak bez końca.

Nie kwestionowali metod, które im pokazano, ale im również nikt nie powiedział, że mogą zmienić zasady i rozwijać własną drogę, podążać własną ścieżką. Czułam, że zostałam wepchnięta w coś nowego i ekscytującego, głównie dlatego, że nie było instrukcji.

Odkryłam podróż w czasie, odkryłam przeszłość i możliwość ponownego przeżywania historii. Ponieważ nie wiedziałam, co można lub czego nie można zrobić, zdecydowałam się rzucić wyzwanie zdolnościom umysłu i dowiedzieć się, co jest możliwe dzięki hipnozie.

Oczywiście, odkrycie tego zajęło mi wiele lat, a ja wciąż odkrywam nowe sposoby wykorzystywania hipnozy i pozyskiwania informacji. Na początku mojej pracy w roku 1979, kiedy konsekwentnie zaczęłam to robić, uwielbiałam ideę podróżowania w czasie (poprzez moich badanych) i odkrywania, jak to jest żyć w tych dawnych czasach. Jako badaczka i reporterka uwielbiam historię.

Czy jest lepszy sposób na zbadanie tego niż odwiedzenie tych okresów, zadawanie pytań i uzyskiwanie informacji?

To w taki sposób powstały moje pierwsze książki na podstawie informacji od setek badanych. Moja koncepcja reinkarnacji z wczesnych lat pracy wydaje się teraz dość prosta, jednak to było wszystko, co znałam. To jest też wszystko, o czym większość ludzi dzisiaj wie, bo sama akceptacja reinkarnacji jest zaskakująca i zmienia życie.

Od dzieciństwa jesteśmy poddawani praniu mózgu przez Kościół, ale odważna dusza odchodzi od tradycji i zaczyna zadawać pytania. Pytania, na które Kościół nie ma odpowiedzi lub nie wolno o tym dyskutować. „Jeśli nie ma tego w Biblii, nie musisz o tym wiedzieć. Otrzymasz odpowiedzi na wszystkie pytania, gdy umrzesz. Może trzymają tam tablicę, która wyjaśni wszystko”.

Coraz więcej osób nie chce czekać do śmierci, żeby znaleźć odpowiedzi. Stają się coraz bardziej świadomi, że jest coś więcej, niż sądzili przez całe życie. Zaczynają zadawać pytania, a odpowiedzi są dostępne dla poszukującego i pytającego umysłu.

Dla mnie przyjęcie koncepcji reinkarnacji nie było trudne. Dorastałam w religii protestanckiej (głównie Południowa Konwencja Baptystów), uczyłam w szkółce niedzielnej, śpiewałam w chórze. Jednak zawsze występowało u mnie to uczucie, że jest coś więcej. Miałam pytania, na które nie odpowiadała ani Biblia, ani mój pastor.

Wielokrotnie w niedzielne poranki siedziałam w zborze, słuchałam kazania i bardzo chciałam podnieść rękę, rzucić wyzwanie temu, co mówił. „Ale może to znaczy coś innego. Skąd pastor wie?”. Oczywiście, będąc kulturalną i dobrą chrześcijanką, nie mogłam tego zrobić. Oddałam się więc nauczaniu dzieci w szkółce niedzielnej. Historie były ciekawe i nie angażowałam się w nauczanie dogmatów, w które nie wierzyłam.

Z czasem, gdy coraz bardziej angażowałam się w metafizykę, zachowałam swoje przekonania dla siebie. Są zbyt cenne, bym miała narażać się na śmieszność. Zrezygnowałam z ortodoksyjnego Kościoła i wierzę, że znalazłam „prawdziwy” sens religii. Duchowość w przeciwieństwie do religii. Większość kościołów zgubiło drogę i nie zna istotnej różnicy między tymi dwoma słowami.

Kiedy w pełnym wymiarze zaczynałam terapię regresyjną do przeszłych wcieleń, myślałam, że znam całą teorię reinkarnacji. Byłam pewna, że wiem, jak to działa. Był to prosty proces życia, proces uczenia się lekcji, a następnie umierania i oceny swojego życia. Potem wypracowanie kontraktów z różnymi duszami i powrót do ciała.

Prosty proces, w którym dusza stopniowo przechodzi przez szkołę ziemską, od klasy do klasy aż do ukończenia i staje się jednością z Bogiem. To wszystko miało tak wiele sensu, że nie miałam problemów z zaakceptowaniem tej koncepcji i pracy z klientami w terapii opartej na problemach przeniesionych z innych żyć.

We wczesnych latach, kiedy pisałam swoje pierwsze książki, postrzegałam przeszłe życia jako wzorce liniowe. Wciąż poruszałam się „małymi kroczkami” i to była jedyna rzecz, którą mój umysł mógł zrozumieć: jedno życie za drugim, oddzielone czasem i konkretnymi datami.

Jedną z moich pierwszych klientek była znakomita somnambuliczka, która po cofnięciu się w czasie potrafiła całkowicie stać się daną osobowością. Uznałam to za doskonały sposób na poznanie historii, ponieważ podała ogromną ilość szczegółów na temat kultury, teologii, stylu życia, w jakim się znalazła, itp.

Przeprowadziłam ją przez 25 oddzielnych żyć, przeskakując wstecz w stuletnich odstępach. Każda osobowość była odrębna i wszystko, co musiałam zrobić, to kazać jej udać się do pewnego roku, a ona stawała się bardzo określoną osobowością. Dobrze zaznajomiłam się z tymi osobowościami, z ich głosem, manierą i mową ciała. Odkryłam, że jest to niezwykły sposób na poznanie historii, i myślałam, że to będzie moje powołanie oraz to, o czym będę dalej pisać.

W tych wczesnych latach (1980.) napisałam dwie książki oparte na przeszłych życiach tej kobiety: Jesus and the Essenes (Jezus i Esseńczycy) oraz A Soul Remembers Hiroshima (Dusza pamiętająca Hiroszimę). Wiem, że w końcu napiszę książkę, która będzie opisywać inne życia posiadające bogactwo zawartych w nich informacji. Ale w tamtych czasach moja praca biegła w wielu różnych kierunkach.

Kiedy eksplorowałam poprzednie wcielenia, zaczęły pojawiać się inne teorie, co niepokoiło mnie. Wszystko miałam obmyślone. Nie chciałam, żeby coś innego wstrząsnęło moim systemem wierzeń .

Pierwszą teorią była koncepcja wdruku [opisana w książkach Keepers of the Garden (Kosmiczni ogrodnicy) i Between Death and Life (Życie nie kończy się śmiercią)]. To była koncepcja mówiąca o tym, że nie musimy żyć wiele razy, ale możemy wdrukować (lub nałożyć) wspomnienia z żyć innych ludzi. Odbywa się to wtedy, gdy osobowość przychodzi, by doświadczyć innego niż dotychczas życia, nie mając żadnego zaplecza.

Wspomnienia tych żyć przed inkarnacją są zaczerpnięte z ogromnej Biblioteki znajdującej się po stronie duchowej (z pomocą naszych duchowych przewodników i mistrzów) i nałożone na naszą pamięć duszy. Zapytałam wtedy: „Skąd miałabym wiedzieć, czy osoba przeżywała prawdziwe przeszłe życie, czy wdruk?”. Powiedziano mi: „Nie będziesz tego wiedzieć. I to naprawdę nie ma znaczenia, ponieważ wszystko na temat wdruków (emocje i wszystko) jest nałożone”.

To było prawdziwe, ponieważ osobowość potrzebowała informacji, aby móc funkcjonować w naszym świecie, dlatego też nikt nie byłby w stanie stwierdzić różnicy. Ale wprowadzenie tej niezwykłej koncepcji naprawdę wstrząsnęło moimi podstawami. Walczyłam z tym przez długi czas. Czy naprawdę chciałam kontynuować tę dziedzinę, jeśli moje systemy wierzeń zostały zakwestionowane?

Czułam się komfortowo z moimi koncepcjami, gdzie życie, śmierć oraz reinkarnacja działają (liniowo) i nie chciałam, żeby to pokrzyżowało moje plany. Kiedy jednak przeanalizowałam moje reakcje na te nowe idee, uświadomiłam sobie, że jeśli nie zbadam tego z otwartym umysłem, nie będę lepsza od Kościoła z jego doktryną: „Po prostu zaakceptuj. Nie kwestionuj”.

Więc zaczęłam bliżej przyglądać się tej nowej koncepcji i innym, które się wyłaniały (takim jak równoległe lub nakładające się życia) i mądrość stopniowo zaczęła przenikać do zamkniętego umysłu. Otwieranie i studiowanie nowych koncepcji jest jednocześnie wspaniałym i trudnym wyzwaniem, ponieważ w naszym życiu nie ma nic, na czym można by się oprzeć.

Kiedy jednak umysł zaczyna pytać, nie ma odwrotu. Nie można oduczyć się tego, czego się nauczono. Nie można tego zamieść pod dywan. Nie można włożyć z powrotem robaków do raz otwartej puszki.

Dopiero teraz, trzydzieści lat później, widzę mądrość w tym, co oni „robią”. Karmili mnie łyżeczkami informacji, małymi okruszkami, które pobudzały apetyt na więcej. Dawali mi czas na strawienie każdej małej informacji, zanim otrzymałam następną. W przeciwnym razie informacje byłyby przytłaczające i „oni” wiedzieli o tym. Rzuciłabym tym wszystkim o ścianę, zastopowałabym pracę i powiedziałabym: „Nie rozumiem tego! Nie chcę tego zrozumieć! Dlaczego nie mogę wrócić do tego, co było? Tamten sposób mi odpowiadał, podróże w czasie i studiowanie historii”.

Najwyraźniej mieli inny plan, a praca ze mną działała tylko dzięki zrozumieniu małych kawałków i uczynieniu ich częścią mnie.

Prawie każdy klient, który przychodzi do mnie na terapię regresyjną, zadaje takie samo pytanie: „Jaki jest mój cel? Dlaczego tu jestem? Co powinienem robić?”. Zawsze mówię, że możemy znaleźć odpowiedź, jeśli jest „stosowna”.

Podświadomy umysł (z którym pracuję) nigdy nie da osobie więcej, niż mogłaby sobie z tym poradzić. Załóżmy, że przeznaczeniem lub celem osoby jest życie odmienne o 180 stopni od obecnego. Gdyby to powiedziano zbyt wcześnie, ta osoba mogłaby powiedzieć: „Och, nie! To ostatnia rzecz, jaką chciałabym zrobić!”. I na swojej drodze ustawiłaby blokady i sabotowała samą siebie. Tak więc w tym przypadku podświadomość (która wie wszystko) powie: „To nie jest czas. Nie możemy jej powiedzieć”.

Miałam przypadek mężczyzny, który chciał poznać swój cel. Podczas sesji, kiedy zadałam to pytanie, podświadomość powiedziała: „Nie możemy mu jeszcze powiedzieć. Ale, och, chcielibyśmy! Nie wiesz, co widzimy! Ale pomyśl, że on jest tam, gdzie ty byłaś 20 lat temu. Nie dajesz dziecku trzydaniowego posiłku. Najpierw podajesz mu mleko, potem zmiękczone płatki, a następnie rozdrobnione warzywa. Dopiero o wiele później dasz mu solidny posiłek”. To była doskonała analogia i pozwoliła mi zrozumieć, jak daleko zaszłam. I jak łatwo „dziecko” może być przytłoczone i zniechęcone bez właściwego prowadzenia. Wierzę w ich mądrość.

Wraz z serią „Spleciony Wszechświat” oni nadal rozszerzają mój umysł. Kiedy myślę, że nie ma już nic więcej do poznania, nie ma więcej nowych rzeczy, oni dają mi do rozważenia nową koncepcję lub teorię. Nawet jeśli jest inna i nie rozumiem jej, myślę o niej i staram się dopasować do schematu (życia), który próbują mi pokazać.

„Oni” mówią, że jesteśmy w końcu gotowi na te trudniejsze koncepcje, i stale im mówię: „Tak, ale musicie to jasno wyjaśnić. W przeciwnym razie, jak mogę o tym pisać lub wykładać?”. Moje poszukiwania trwają, ale przynajmniej nie są nudne. Nie tkwię w rutynie tego, co już wiem. Mój umysł jest ciągle poszerzany o ambitne pomysły.

Czasami chciałabym wrócić do tych prostszych dni na początku, gdy odkrywałam historię i pisałam o tych przypadkach. Ale potem zdaję sobie sprawę, że gdyby moja praca przebiegała w ten sposób, straciłabym wiele nowych informacji i wiedzę. Kontynuuję eksplorację, tylko w inny sposób i na innym polu.

*

To niesamowite, jak niektórzy ludzie reagują na koncepcję reinkarnacji. Kiedy przedstawia im się tę koncepcję, mówią: „Masz na myśli to, że żyłem wcześniej? To nie jest mój pierwszy raz tutaj?”. U wielu ludzi idea, że mieli jeszcze jedno życie, rozwija umysł. Nie zdają sobie sprawy, że faktycznie mieli setki żyć, w każdej postaci, wyobrażalnej i niewyobrażalnej.

Niektórych zaskakuje fakt, że przeżyli przeszłe życie jako płeć przeciwna. „Nie, nie mogłem być kobietą! Zawsze byłem mężczyzną!”. U tych początkujących klientów podświadomość jest bardzo łagodna. Zazwyczaj pokazuje tylko proste, przyziemne przeszłe życie, ponieważ to jest wszystko, z czym mogą sobie poradzić. Może wydawać mi się to proste, ale zawiera odpowiedzi na ich problemy.

W jednym tygodniu przyszli do mnie dwaj kolorowi mężczyźni. Jeden ujrzał siebie w życiu tuż przed obecnym (w nowoczesnym mieście). Kiedy spojrzał na swoje ciało, był zaskoczony: „To ręka białego człowieka. Nie mogę być biały! I moja dziewczyna też jest biała!”.

Drugi człowiek ujrzał siebie w starożytnym Rzymie jako gladiatora walczącego na arenie. Nienawidził tego i chciał z tym skończyć, ale jedynym wyjściem była porażka. Był zmęczony tym całym zabijaniem. Zgadnij, kogo głównie zabijał na arenie? Czarnych niewolników sprowadzonych z Afryki dla sportu. Tak więc wrócił jako czarny człowiek. Tak działa prawo reinkarnacji.

Gdy pojęcia reinkarnacji zostaną zrozumiane, nie będzie żadnych uprzedzeń, nie będzie osądzania. Oznacza to, że być może będziesz musiał powrócić jako ktoś, kogo teraz oceniasz lub masz do niego uprzedzenia.

Logika działania systemu jest naprawdę piękna. Nie jesteś ciałem! Masz ciało! „Prawdziwy” ty, jedyny „prawdziwy” ty to twój duch. To jest to, co żyje wiecznie, przechodząc od ciała do ciała, mając przygody i lekcje. Dla każdego życia zakładasz nowy ubiór (twoje ciało), nowy kostium, jeśli chcesz zagrać w następnej grze.

Ale wszystkie ubrania w końcu się zużyją, nie jest ważne, jak bardzo je lubisz i jesteś do nich przywiązany. Wtedy musisz odrzucić garnitur lub kostium i założyć nowy. Następnie rozpoczynasz kolejną część nowej gry, w której musisz działać bez znajomości fabuły lub scenariusza.

Ziemia to tylko szkoła, w której zdecydowałeś się wziąć udział. Każde życie jest klasą z wieloma lekcjami do nauczenia. Nie możesz przejść do następnej klasy, dopóki nie nauczysz się lekcji. Jest to szkoła, w której nie można pominąć klasy, ale na pewno trzeba powtarzać klasę.

Kontynuujesz, dopóki nie uzyskasz prawidłowych wyników, co może potrwać długo lub krótko. Jeśli tym razem nie zrozumiesz, to następnym razem będziesz mieć te same problemy i lekcje, aż w końcu je zrozumiesz i dowiesz się, czego próbują cię nauczyć. Potem przechodzisz do następnej lekcji lub klasy, co może, ale nie musi, być łatwiejsze. Dzieje się tak, dopóki nie skończysz, i wtedy możesz pozostać po stronie duchowej lub powrócić do Boga.

Co ma być, to będzie. Gdyby tylko ludzie mogli to zrozumieć. Spłacisz to, co wyrządzisz innym w swoim życiu. Nie ma darmowych przejażdżek. Za to, co ludzie tobie wyrządzą, zapłacą.

W ciągu trzydziestu lat terapii przeprowadziłam tysiące sesji do przeszłych wcieleń i ciągle to widzę. Nie wydostaniesz się z tego. Cokolwiek złego zrobiłeś we wcześniejszym życiu, spowoduje to problemy w obecnym. Wróciłeś do tych samych ludzi, których skrzywdziłeś w poprzednim życiu. Zawsze musisz stawić czoło swoim błędom.

Gdyby ludzie to zrozumieli, spójrzcie, jaki świat byśmy mieli. Gdyby zrozumieli, że to, co robią teraz w tym życiu, powróci, by ich prześladować, i zostanie spłacone w ten czy inny sposób. To jest prawo Wszechświata: prawo przyczyny i skutku, prawo równowagi, zwane karmą.

Jest to jedna z najważniejszych rzeczy, nad którymi pracuję z moimi klientami podczas terapii. Mówię, że ludzie noszą duży „bagaż i śmieci”. Część pochodzi z innych żyć, a część z tego życia. Ale oni się tego nie pozbywają, a to sprawia, że chorują. Duża część jest przenoszona poprzez karmę, czasami poprzez kontakt z tymi samymi ludźmi przez wiele wcieleń. Wpadają w rutynę, wzór. I jest to wzór, który nie służy żadnemu użytecznemu celowi.

Muszą zrozumieć, że jeśli to nie zostanie rozwiązane w teraźniejszości, będą musieli powrócić i poradzić sobie z tymi samymi ludźmi. Czasami to stwierdzenie wystarczy, by zaszokować osobę, która patrzy na sytuację. „Nie chcę tego robić! Chcę się ich pozbyć! Nie mogę ich znieść!”. Wtedy lepiej sobie z tym radzą.

Kiedyś zapytałam podświadomość: „Czy nie byłoby łatwiej, gdybyśmy znali powody, dla których wróciliśmy? Gdybyśmy pamiętali związki z ludźmi w naszym życiu?”. Podświadomość odpowiedziała: „To nie byłby test, gdybyście znali odpowiedzi”.

Zanim wejdziemy w nowe życie, kiedy wciąż jesteśmy po stronie duchowej, przeglądając życie, które właśnie opuściliśmy, omawiamy te kwestie z innymi zaangażowanymi duszami. Zawieramy z nimi kontrakt. „Hej, ostatnio nie spisaliśmy się zbyt dobrze. Czy chcesz spróbować ponownie? Tym razem będziesz mężem, a ja będę żoną. Może w ten sposób to zadziała”. I podejmujemy decyzję, aby wrócić i spróbować ponownie z tymi samymi ludźmi.

Możemy odwracać role w dowolny sposób. Wiele razy to nie działa, bo jesteśmy uwikłani w te same wzorce, nawet jeśli nie pamiętamy, jakie były te wzorce. „Po prostu nie możemy się dogadać. Wszystko, co mówię lub robię, jest złe. To po prostu straszne życie z nimi. Nie wiesz, przez co muszę przechodzić. Żałuję, że nie ma wyjścia”. Nie zostanie to rozwiązane, dopóki osoba nadal będzie nosiła bagaż i śmieci.

Wiele razy sytuacja jest tak zła, że nie mogą porozmawiać ze sobą twarzą w twarz, aby spróbować rozwiązać tę sytuację. W tym przypadku polecam rozmowę z nimi mentalnie, umysłem. Powiedz, że wiesz, że to nie działa. Próbowałeś i wiesz, że ta osoba też próbowała, ale to nie działa. „Więc dlaczego nie zerwiemy umowy? Idź swoją drogą, a ja pójdę swoją. Nie musimy już tego przeżywać. Uwalniam cię z miłością”. Następnie wyobraź sobie, że zrywacie kontrakt i wyrzucacie go.

Nie ma dobra, nie ma zła. Nie ma diabła. Nie ma piekła. Jest tylko lekcja do nauczenia. Jest tylko energia: pozytywna i negatywna. To, co postrzegamy jako złe, to tylko ludzkie istoty wykorzystujące energię w negatywny sposób.

Zamiast brać odpowiedzialność, znacznie łatwiej jest powiedzieć: „Diabeł zmusił mnie do tego! Zostałem przejęty przez złe istoty, które wpłynęły na mnie i sprawiły, że robiłem okropne rzeczy. I tak dalej, i tak dalej. Moi rodzice mnie nie rozumieli. I tak dalej, i tak dalej”.

Wszyscy mamy złe i nieszczęśliwe wydarzenia w naszym życiu. Właśnie o to chodzi w życiu. Nazywa się to „życiem”. Ale czy z tej złej sytuacji coś wyciągnąłeś? Jeśli nauczyłeś się nawet jednej rzeczy, to był cel lekcji. Jeśli nie nauczyłeś się niczego, jeśli przez całe życie obwiniasz innych o swoje nieszczęścia, będziesz nadal odczuwał negatywne rzeczy, aż w końcu zrozumiesz, czego lekcja próbuje cię nauczyć. Wtedy będziesz wolny. To jest wartość i piękno odkrywania naszych przeszłych żyć.

Chociaż wydaje się, że jest to niesprawiedliwe, to jeśli zbadamy naszą przeszłość, możemy znaleźć odpowiedź. Zwracamy jedynie karmę, którą zgromadziliśmy z naszych własnych przeszłych czynów. Pamiętaj, powiedziałam wcześniej: co ma być, to będzie. Nie wydostaniemy się z naszych długów tylko dlatego, że umarliśmy. To byłoby zbyt łatwe. Konto nie zostanie wyczyszczone, dopóki dług nie zostanie spłacony. Wtedy możemy zacząć od nowa z czystym kontem.

Jaki jest najszybszy, ale nie najprostszy sposób na spłatę karmy? Z pewnością nie jest taki: ranisz mnie, więc ja zranię ciebie! To właśnie sprawia, że koło karmy obraca się. Nie. Najszybszą drogą jest przebaczenie.

Nie powiedziałam, że będzie łatwo. Niektóre bóle są tak głębokie, że trudno im pozwolić odejść. Ale musisz wybaczyć, bez wątpliwości i naprawdę tak myśleć. Wtedy musisz wybaczyć sobie. To także jedna z najtrudniejszych rzeczy w życiu. Ale jeśli naprawdę chcesz wyzwolić się z karmy i nie być skazanym na powrót, aby ją spłacić, musisz wybaczyć. Kiedy już to zrobisz i naprawdę tak myślisz, stanie się coś magicznego. Nie można już cię skrzywdzić. Nie można nacisnąć na odcisk.

W przypadku większości ludzi to jest tylko gra, znają przyciski, które trzeba nacisnąć, aby uzyskać reakcję. Kiedy pojawi się prawdziwe przebaczenie (i pamiętaj, nie musi to być świadomie twarzą w twarz), wszystko się zmienia. Może to trochę potrwać, ale zauważysz subtelne zmiany i rzeczy staną się łatwiejsze. Jaka jest alternatywa? Tkwić w kole karmy, obracając się w kółko?

Miałam klienta, który miał raka w każdej części ciała. W mojej pracy odkryłam, że rak jest często powodowany stłumionym gniewem, powstaje poprzez wstrzymywanie gniewu (zwłaszcza jeśli rak jest w jamie brzusznej lub jelitach) i niewyrażanie go. Kiedy tak się dzieje, gniew zaczyna się burzyć, a nie znajdując żadnego ujścia, zaczyna trawić ciało. Za każdym razem, gdy lekarz operował i eliminował raka w jednej części ciała mężczyzny, rak pojawiał się ponownie w innej części. Wyglądało to na niekończący się cykl. Więc zapytałam go: „Czy jesteś zły na coś?”. Prawie krzyknął: „Oczywiście. To moja była żona! Nienawidzę jej!! Wzięła dzieci i nie pozwala mi ich zobaczyć!”. Potem rozmawiałam z nim o przebaczaniu i odpuszczeniu gniewu. „Nie mogę wybaczyć! Jeśli tak zrobię, to ona wygra!”. Spojrzałam mu prosto w oczy i powiedziałam: „Jeśli cię zabije, to wygra”.

Tak prosty sposób, a jednak tak trudny. W ten sposób koło karmy dalej się obraca.

*

Pewnej nocy, gdy siedziałam przed telewizorem, czytając uwagi do rękopisu podczas przerw reklamowych, doznałam objawienia. To było coś, o czym napisał jeden autor. Nie odnosiło się to do moich wniosków, ponieważ on użył innego kontekstu. Ale to spowodowało, że żarówka zapaliła się w mojej głowie. To tak, jakby wiele luźnych informacji, które otrzymałam lub odkryłam na własną rękę, zostało nagle połączonych i nabrało szczególnego sensu. Kawałki układanki były tam od początku, tylko nie widziałam ich w odpowiednim kontekście.

Za pomocą mojej techniki terapeutycznej pracuję z podświadomością, aby leczyć klientów. Robię to, pozwalając podświadomości znaleźć przyczynę choroby lub niedomagań. Po wyjaśnieniu tej przyczyny problem może być rozwiązany. Uzdrowienie może nastąpić dopiero po usunięciu świadomej ingerencji umysłu podczas głębokiej hipnozy. Cokolwiek to jest, działa i widziałam cuda dokonane w moim biurze.

Nazywam tę część, z którą komunikuję się „podświadomością”, ale wiem, że nie jest to ta część, do której odnoszą się psychiatrzy. To jest znacznie większe i potężniejsze. Wierzę, że komunikuję się z Wyższą jaźnią osoby, Wyższą świadomością, Nadduszą.

Jest to część, która zawiera wszystkie odpowiedzi, a informacje i uzdrowienie zostaną podane, jeśli będzie to właściwe. Reaguje na słowo „podświadomość”, więc tak się do niej zwracam. Kiedy komunikujemy się, wypowiada się o sobie w liczbie mnogiej jako „my”, a nie jako pojedyncza istota. Zawsze tak przemawia przez wszystkich klientów, z którymi pracuję na całym świecie.

Teraz kawałek łamigłówki wpadł na miejsce i spowodował, że żarówka zgasła. Wydałam trzy książki doktora O.T. Bonnetta, w których jest wyjaśnione, w jaki sposób nasze umysły mogą uzdrawiać nasze ciała. Książka Why Healing Happens (Dlaczego zachodzi zdrowienie) opowiada, że bardzo ważna jest rozmowa z komórkami w naszym ciele, nawiązanie z nimi współpracy, gdy chcemy coś uzdrowić, zwrócenie ich uwagi i danie im do zrozumienia, że przemawia do nich wyższy autorytet (nasza osobowość). Zawsze powinniśmy odnosić się do nich jako „my”. Komórki te dbają o różne części ciała. Nie są przyzwyczajone do tego, aby coś było ich świadome. Kiedy więc możemy zwrócić ich uwagę i poprosić, aby nam pomogły, jesteśmy głosem Boga i one słuchają.

W rękopisie, który czytałam, pewien człowiek wspomniał, że uważamy, iż jesteśmy ciałem, jednostką. Ale w rzeczywistości jesteśmy tylko osłonką, która mieści biliony pojedynczych komórek. Te komórki tworzą wszystkie narządy i systemy naszego ciała. Wszystkie mają swoje zadania do wykonania, pracują w harmonii i w równowadze między sobą.

To my przyczyniamy się do braku równowagi i wprowadzamy choroby do ich świata. Autor dosłownie powiedział, że jesteśmy tylko fizyczną obudową, mieszczącą ogromną kolonię istot, które potrafią myśleć, trawić, rozmnażać się, wydalać, potrafią wszystko to, co my, ludzie, potrafimy. A ponieważ jesteśmy tylko istotą złożoną z ogromnej kolonii bilionów pojedynczych istot, błędem jest mówić o sobie „ja”. Powinniśmy nazywać siebie „my”.

To wtedy żarówka zgasła. To wszystko brzmiało tak znajomo. Powinniśmy komunikować się z komórkami naszego ciała, używając zaimka „my”. Podświadomość lub wyższa świadomość odnosi się do siebie jako „my”. Czy to oznacza, że jest to również część jeszcze większej świadomości? Wierzę, że tak jest, a rozdział o Bogu lub Źródle zacznie to wyjaśniać.

Nikt nie jest sam. Wszyscy jesteśmy częścią znacznie większej struktury, a każda część, aby przetrwać, zależy od innych części. Nie może istnieć samodzielnie. Wiele razy mówiłam na swoich wykładach, że jesteśmy tylko komórkami w ciele Boga. Teraz zaczęło się to układać. Powiedziano mi, że wszystko dotyczy komunikacji i gromadzenia informacji. Musimy żyć niezliczoną ilość wcieleń, ucząc się każdej możliwej lekcji i gromadząc wiedzę. W jakim celu?

Powiedziano mi, że musimy zabrać tę informację do Boga, kiedy ukończymy wszystkie nasze lekcje i klasy. On jest ciekawy, dlatego na początku zostaliśmy stworzeni jako indywidualne iskry światła. Chciał się uczyć i nie mógł tego zrobić na własną rękę. Zostaliśmy więc stworzeni i wysłani, aby uczyć się wszystkiego, co możliwe i przynieść tę wiedzę z powrotem.

Jak pokazują informacje zawarte w tej książce, byliśmy niesamowicie szczęśliwi i zadowoleni z istnienia w Bogu, gdzie była Miłość wykraczająca poza nasze zrozumienie. Nigdy nie chcieliśmy odejść, ale musieliśmy, ponieważ taki był cel naszego stworzenia. Wiele osób nosi w sobie to uczucie oddzielenia i samotności, nie rozumiejąc, skąd pochodzi. Byliśmy zadowoleni, gdy byliśmy razem. Separacja była niezwykle trudna, a zakończy się dopiero wtedy, gdy będziemy mogli wrócić „do domu” i tam pozostać.

To zaczęło nabierać sensu. Nawet w naszym ciele chodzi o komunikację. Komórki komunikują się i są połączone ze sobą, i chociaż komórki stale umierają i są zastępowane, uważają się za całość. Nie postrzegają siebie oddzielnie. Komórki i DNA nieustannie wysyłają informacje do naszych mózgów i komunikują się z tą główną częścią nas.

Czy należałoby powiedzieć, że te komórki postrzegają nas jako swojego Boga, a ich zadaniem jest gromadzenie informacji i wiedzy w jedyny znany im sposób, a także przenoszenie tej wiedzy do wyższej części naszego ciała? To jest to samo, co powinniśmy robić przez niezliczoną ilość naszych wcieleń: gromadzenie informacji i przesyłanie ich z powrotem do Boga.

Zakładam, że gdyby komórki próbowały wyjaśnić swoją świadomość o nas samych (jeśli kiedykolwiek byłyby świadome), miałyby taką samą trudność, co klienci, z którymi pracuję, próbujący zdefiniować ich postrzeganie Boga. Prawdopodobnie bylibyśmy postrzegani jako ogromne, niejasne „coś” istniejące poza mózgiem i ciałem. Jako coś wszechpotężnego (ponieważ mamy moc, by je skrzywdzić) i wszechwiedzącego, czego nie mogą zobaczyć ani zrozumieć. Więc kontynuują swoją pracę jako część organu lub czegoś podobnego całkowicie nieświadome tego, że kiedy umieramy, one umierają.

Poszczególne komórki wykonują swoją pracę i mogą nie być świadome, że są częścią organu (serca/wątroby/nerek itp.). Może to być wyjaśnienie lub analogia do tego, w jaki sposób nasza większa dusza składa się z wielu części (żyć/osobowości) żyjących własnym przeznaczeniem, całkowicie nieświadomych, że są częścią większej jednostki. Postrzegamy siebie jako jednostki i występujemy w oddzieleniu od naszej większej duszy i od naszego Boga. Myślę, że tutaj jest więcej podobieństw niż różnic. Po prostu trzeba zbadać tę nową koncepcję.

W drugiej księdze Splecionego wszechświata powiedziano, że Ziemia jest również magazynem informacji, które gromadzi od wszystkich istniejących na niej żywych istot (komórek). Słońce również gromadzi informacje pochodzące nie tylko z Ziemi, ale także ze wszystkich innych planet, księżyców, planetoid i satelitów, które zajmują jego przestrzeń. Powiedziano, że wszystkie inne słońca działają jako akumulatory informacji otrzymywanych z różnych systemów gwiezdnych.

Wszechświaty gromadzą informacje ze wszystkich systemów gwiezdnych. To niesamowite, że chodzi przede wszystkim o gromadzenie wiedzy i informacji. To samo dotyczy mikrokosmosu (i nie wiemy, jak małe to jest) i makrokosmosu (i nie wiemy, jak duże to jest). Tylko Bóg lub Źródło zna cel przechowywania wszystkich informacji. Być może chodzi o pomoc w tworzeniu nowych światów?

W innych moich książkach odkryliśmy, że cykl reinkarnacji lub ponownych narodzin dotyczy nie tylko ludzi. W innym rozdziale pokażę, w jaki sposób odnosi się to do każdej żywej istoty (co dotyczy wszystkiego, ponieważ wszystko jest energią, a zatem wszystko żyje).

Odkryliśmy, że nawet gwiazdy w niebiosach przechodzą cykle śmierci i odrodzenia. Gwiazda czy Słońce ma również skończone życie i umiera w chwalebnym wybuchu, kiedy jej energia (albo dusza?) zostaje uwolniona i przechodzi w supernową. Zapytałam: „Co się wtedy wydarza?”. I powiedziano mi, że energia jest przetwarzana w celu stworzenia nowych gwiazd.

Wszechświat stale się rozwija, ale nawet on ma skończone życie. Jak dotychczas rozszerza się (lub eksploduje na zewnątrz) do punktu, w którym nie może już iść dalej. Wtedy zaczyna implodować. Wszechświat zaczyna tracić energię i umiera. Kiedy dotrze do tego punktu, co się wtedy dzieje? Powiedziano mi: „Wtedy cały proces zaczyna się od nowa. Wszystko zaczyna się od nowa”. Wszystko jest w procesie ciągłego odradzania, recyklingu i regeneracji.

Wniesienie tego do codziennego życia każdego z nas (zamiast pozostawienie tego poza naszą wyobraźnią), oznacza, że nasze umysły są zdolne do wszystkiego. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wielką mamy moc. Jesteśmy tak przyzwyczajeni do ludzi nakładających na nas ograniczenia.

Możemy stworzyć wszystko, co chcemy w życiu. Możemy uzdrowić nasze ciała. Możemy mieć to wszystko. Wszystko, co musimy zrobić, to usunąć ograniczenia, które sami sobie nałożyliśmy. Musimy ujrzeć, jak naprawdę jesteśmy potężni. Potem musimy uwierzyć! Wierz i ufaj. Nikt nie może odebrać nam mocy, chyba że na to pozwolimy.

Teraz nadszedł czas, aby odzyskać te umiejętności, które występowały powszechnie w przeszłych pokoleniach. Nasz świat przechodzi radykalne zmiany i musimy się z tym zmierzyć. Będziemy potrzebować wszystkich naszych mocy (mentalnych i innych), które są nam zwracane.

W nowym świecie, w Nowej Ziemi, będzie to tak powszechne i naturalne, jak oddychanie. Właśnie dlatego jesteśmy teraz budzeni. Wszystko się układa, a my wszyscy mamy swoje role do odegrania.

* * *

Na moich wykładach często pytano mnie o różnicę między duszą a duchem. „Czy to jest to samo? Czy można tych słów używać zamiennie? Czy może odnoszą się do dwóch osobnych bytów?”.

Na początku nie miałam na to właściwej odpowiedzi, ponieważ te pytania zaskoczyły mnie. Wtedy zakładałam, że to jest to samo. Że są to tylko dwa różne słowa, odnoszące się do siły życiowej, która wchodzi w ciało podczas narodzin i odchodzi w momencie fizycznej śmierci.

Sądziłam, że w każdym przypadku jest to część nas samych, która jest wieczna od momentu stworzenia przez Boga. I że jest to najbardziej stała część nas, mimo iż przechodzi od ciała do ciała podczas cyklu inkarnacji i zmian, ponieważ gromadzi więcej informacji i spłaca karmę. W moich wczesnych pracach używałam tych dwóch słów wymiennie, odnosząc się do tej samej istoty. Traktowałam to wyłącznie jako semantykę, gdy chciałam użyć jednego czy też drugiego słowa.

Teraz moje uczenie się oraz zrozumienie wzrasta i poszerza się, i mogę spojrzeć na te kwestie z innego punktu widzenia. W mojej pracy powiedziano mi, że kiedy Bóg powołał do istnienia wszystkie dusze, była to podobna sytuacja do sytuacji przedstawionej w teorii Wielkiego Wybuchu. Wystrzeliliśmy jako małe iskierki światła. Niektóre z tych iskierek stały się ludzkimi duszami, niektóre galaktykami, planetami, księżycami, asteroidami. Kreacja zaczęła się i od tamtej pory trwa, ciągle rozwija się.

Wielu moich badanych, gdy pytali o swoje pochodzenie i swoje początki, widziało siebie jako pojedyncze iskierki lub kule światła. Bez względu na to, w jakim ciele znajdują się podczas niezliczonych żyć na tej i na wielu innych planetach, jest to tylko garnitur. To atrybuty mające służyć celowi i wykonaniu zadania. Zawsze mówię: „Nie jesteś ciałem! Masz ciało!”.

Mamy tendencję do przeoczania tego, ponieważ jesteśmy tak przywiązani do tego. Ale to jest tak jak z garniturem, który w końcu się zużyje i trzeba go wyrzucić. „Prawdziwy” ty jest tą małą iskierką światła. Teraz widzę, że jest to odpowiednik „ducha”, ponieważ przechodzi z ciała do ciała. Duch jest zindywidualizowaną reprezentacją duszy we wcieleniu. Dlatego ma ograniczenia. Jest ograniczony i oddzielony od większej „duszy”.

Skupiamy się na fizycznym ciele i jesteśmy odcięci od ogromnej mądrości naszego większego ja. Tak musi być, inaczej nie moglibyśmy tutaj istnieć. Bylibyśmy absolutnie niezdolni do przetrwania, gdybyśmy zdali sobie sprawę, że jest nas więcej i że jesteśmy odcięci od tego znamienitego, większego ja.

Znalazłam przypadki (jeden odnotowałam w „Księdze pierwszej”), w których badani chcieli wrócić do miejsca, gdzie czuli największą miłość, gdzie czuli się w domu, czego instynktownie pożądali. Kiedy udawali się do tego miejsca, było to dla mnie zaskoczeniem. To nie jest duchowa strona, na którą przechodzimy po fizycznej śmierci. Jest to znacznie większe i ekspansywne.

Przechodzą do pięknego, ciepłego i komfortowego jasnego światła. To był „dom”. Mówili, że kiedy tam byli, mieli wspaniałe uczucie wspólnoty, bycia częścią całości i nigdy nie chcieli odejść. Nazywano to „Bogiem” z braku lepszej definicji. Nazywano to również „wielkim centralnym Słońcem”, z którego wyrosło całe życie. Badani zawsze doświadczają wielkiej radości, gdy ponownie spotykają się z całością, nawet jeśli trwa to tylko chwilę, podczas sesji.

Kiedy zostają zmuszeni do wyjścia ze Źródła, aby uczyć się i zdobywać wiedzę, czują wielką stratę, rozdzielenie, które jest prawie nie do zniesienia. Tam, gdzie byli tylko Jednym, teraz są oddzielni. Oto, do czego każdy z nas chce skrycie powrócić, nawet jeśli nie rozumiemy tego na poziomie świadomości.

Ale według informacji, które znalazłam, nie możemy powrócić i połączyć się z Bogiem, dopóki nie ukończymy wszystkich naszych lekcji i nie zdobędziemy całej wiedzy, do jakiej jesteśmy zdolni. Zatem naszym przeznaczeniem jest powrócić i dzielić się z Bogiem wszystkim, czego się nauczyliśmy. W tym sensie dosłownie jesteśmy komórkami w ciele Boga.

Aby spróbować nieco przybliżyć definicje duszy i ducha, myślę, że można to postrzegać jako system stopniowania. Gdzie jest Bóg, Jeden; Wszystko Co Jest; Wszechmocny, Źródło, Stwórca, który dzieli się na inne składniki: grupowe dusze, Naddusze, większy zbiór energii. Żyje, ale doświadcza życia w sposób obcy naszemu sposobowi myślenia. Zawiera w sobie tak wiele energii, że nie można tego zawrzeć w ciele.

W „Księdze pierwszej’’ powiedziano mi, że jeśli całkowita energia indywidualności spróbuje wejść do pokoju i porozmawiać z nami, wszystko w domu zostanie zniszczone. Jej moc i energia są ogromne. Tak więc dusza jest połączeniem niezliczonych indywidualnych duchów, które wszystkie są „tobą”. Jesteśmy częścią tej większej „duszy”, tak jak jesteśmy ucieleśnieniem Boga. Istnieje również kilka zgrupowań dusz, które jeszcze bardziej komplikują nasze myślenie.

Potem znów następuje podział i powstają indywidualne duchy. To jest ten mniejszy kawałek, którego doświadczamy w chwili obecnej, część, na której się koncentrujemy i nadaliśmy jej osobowość. Jest to część, która trafia do sfery duchowej w chwili śmierci fizycznego ciała. To najwyraźniej pozostaje zindywidualizowane, dopóki nie zdobędzie wystarczającej wiedzy, aby ponownie złączyć się z Nadduszą.

To wszystko jest zbyt wielkie, aby większość naszych ludzkich umysłów zrozumiała to. I jesteśmy zadowoleni, sądząc, że ta jedna istota jest wszystkim, co istnieje. Dlatego upraszczamy niewytłumaczalne zjawiska.

Z informacji zawartych w tym rozdziale wynika, że w nagłych wypadkach Naddusza oddziela się od siebie lub wysyła swój aspekt i różne części duszy wymienią się miejscami. W naszym rozumieniu jest to kochający i troskliwy układ, a jednostka nigdy nie otrzymuje więcej, niż jest w stanie znieść, lub więcej, niż zgodziła się na próbę poradzenia sobie z tym w ciągu jednego życia.

Przynajmniej te koncepcje są dobrymi ćwiczeniami myślowymi, bez względu na to, czy kiedykolwiek je w pełni zrozumiemy, czy nie. Są to koncepcje, o których nigdy nie pomyślałabym, gdyby nie zostały mi przedstawione przez kilku moich badanych. Najwyraźniej „oni” myślą, że jesteśmy gotowi poradzić sobie z głębszym sensem życia.

Tak więc powtórzę, jest Bóg, są różne Naddusze, mniejsze składniki duszy i poszczególne duchy.

* * *

Następnie chciałam dowiedzieć się o włókniaku, który [badana pacjentka] miała w macicy. To było pytanie o zdrowie, na które tamci nie potrafili odpowiedzieć. W mojej pracy znalazłam interesującą i nieoczekiwaną odpowiedź na włókniaki, która naprawdę mnie zaskoczyła, kiedy zaczęła przechodzić przez moich klientów.

Włókniaki to nienarodzone dzieci! Miałam kilka przypadków, gdzie kobiety miały aborcję. W niektórych przypadkach uważały to za uzasadnione: miały zbyt wiele dzieci i nie mogły już dłużej zajmować się niewygodnymi ciążami. Mówiły, że to im nie przeszkadza, ale ich ciała mówiły inaczej. Próbowały zastąpić utracone przez siebie dziecko. Inne przypadki to kobiety, które rozpaczliwie chciały dzieci i czuły, że ich zegar biologiczny tyka. Starzały się i wiedziały, że nie mają zbyt wiele szans. One również rozwinęły włókniaki. Ich ciało próbowało stworzyć dziecko.

Powiedziano mi, że często, gdy włókniak był otwierany, lekarze znajdowali w nim zęby i włosy! Czy nie jest niezwykłe to, co potrafi ciało ludzkie? Na jednym z moich ostatnich zajęć otrzymałam informację, którą odkrył chiński zielarz. Powiedział, że od kiedy Chiny przyjęły politykę „tylko jednego dziecka”, to wskaźnik włókniaków u chińskich kobiet wzrósł trzykrotnie. To pokazywało, że próbowały stworzyć dzieci. 

* * *

Poniższa historia, na którą natknąłem się podczas lektury drugiego tomu Splecionego wszechświata bardzo mnie zaintrygowała, ponieważ dotyczy prac niemieckich naukowców nad budową broni atomowej prowadzonych w czasie drugiej wojny światowej. Według zwycięzców tej wojny historia o stworzeniu przez Niemców broni atomowej, do tego wcześniej od Amerykanów, to bzdura.

Zainteresowanych tą sprawą odsyłam do dwuczęściowego artykułu „Dowody na istnienie hitlerowskiej broni atomowej” opublikowanego w numerach 94 (2/2014) i 95 (3/2014) Nexusa. Mówi się tam, że Hitler był zaniepokojony siłą i zasięgiem rażenia tej broni i nie zdecydował się na jej użycie, bojąc się odwetu aliantów mogących użyć takiej samej broni. Jak wiemy, Amerykanie nie mieli takich skrupułów.

Być może skrupuły Hitlera i jego lęk przed odwetem, to tylko zasłona dymna mająca ukryć wersję zdarzeń opowiedzianą w poniższej historii, z której wynika, że kluczowi konstruktorzy niemieckiej broni atomowej zginęli podczas próbnego wybuchu i nie było potem komu kontynuować nad nią prac. Ma to większy sens niż obiekcje Hitlera.

Ryszard Z. Fiejtek

Następująca sprawa nawiązuje do mojej pierwszej miłości: odkrywania utraconej lub nieznanej wiedzy. To ciekawy kawałek prawdopodobnej historii.

Pewien Anglik był dyrektorem firmy drukarskiej, był szczególnie dobry w pracy z ludźmi i w negocjacjach. Czuł się jednak uwięziony w swojej pracy i obowiązkach oraz w małżeństwie. Rozwinął niepokojący nawyk mrugania oczami. To było dla niego irytujące i uważał, że wyglądał dziwnie, gdy rozmawiał ze współpracownikami. Udawał, że to tylko podrażnienie oczu. Był także wrażliwy na światło.

Chciał przede wszystkim wiedzieć, czy powinien zmienić kierunek w swoim życiu, zmienić pracę, może zostawić żonę i czworo dzieci, aby wieść życie ze swoją dziewczyną. Niektóre z jego pomysłów mogły być wynikiem jego wieku (był około czterdziestki) – w tym czasie niektórzy zaczynają kwestionować swoją drogę i sądzą, że „przegapili swoją szansę”. Miał niebezpieczne hobby: lotniarstwo, nurkowanie z akwalungiem, wspinaczka górska. Kochał emocje i niebezpieczeństwo wielu rozrywek, które były przeciwieństwem jego pracy (którą teraz uznawał za nudną).

Jego regresja była bardzo dziwna i zastanawiam się, czy wkroczyliśmy na nieznany fragment historii z czasów II wojny światowej. Początkowo wiódł prozaiczne życie jako kowal, szczęśliwie żyjąc z rodziną w małym miasteczku gdzieś na zachodzie Ameryki. Nie było nic niezwykłego w tym życiu i poprosiłam go, aby udał się do ważnego dnia. Kiedy to zrobił, nagle westchnął z przerażenia i powiedział, że widzi grzyb eksplozji atomowej unoszący się wysoko na niebie, następnie bardzo jasne światło, które przytłoczyło go.

Oczywiście pomyślałam, że to musiała być eksplozja atomowa w Hiroszimie lub Nagasaki, ponieważ są to jedyne takie eksplozje, które znałam. Ale to nie było to. Wykrzyknął: „To była zbyt duża moc! Musieli popełnić błąd! To było o wiele potężniejsze, niż przewidywano!”. Był w szoku, a potem dostał konwulsji, drgawek i trząsł się. Nie mógł ze mną rozmawiać z powodu reakcji fizycznych. Położyłam na nim rękę, aby go uspokoić, i poprosiłam, aby opuścił tę scenę i spojrzał na nią z obiektywnej pozycji, aby mógł wyjaśnić, co się dzieje. Minęło kilka minut, zanim zdołał to zrobić. Był tak ogarnięty konwulsjami, że nie mógł mówić. Prawie tak, jakby pochłonęła go fala uderzeniowa.

Kiedy wreszcie mógł rozmawiać, powiedział, że jest członkiem zespołu naukowego eksperymentującego z tego rodzaju mocą. To działo się w Niemczech, co zupełnie mnie zaskoczyło. Byli na górzystym terenie i mieli laboratorium w kanionie między dwiema górami. Myślał, że jest Rosjaninem, a nie Niemcem. Każdy z naukowców miał część wzoru lub równania. Aby to zadziałało, musieli to wszystko połączyć. Nic nie można było zrobić oddzielnie, ponieważ żaden z nich nie znał pozostałych części. Został wybrany ze względu na jego doskonałą znajomość fizyki i matematyki. Naukowcy rozumieli koncepcje na papierze i rozumieli sposób, w jaki miały one działać, ale nie próbowali tego. Byli zaangażowani w wojnę i próbowali odkryć nową broń. Nie miało znaczenia, czy ludzie ginęli, ponieważ starali się ratować swoich ludzi.

Najwyraźniej eksperymentowali, gdy nastąpił wybuchł, celowo lub przez pomyłkę. Ale on był pod wrażeniem siły eksplozji. Nie myślał, że będzie tak duża. Myślał, że pracują nad czymś, co mogłoby unicestwić duży obszar, ale on przeraził się, bo to mogłoby zniszczyć całe miasto lub więcej. To było o wiele potężniejsze niż on (i przypuszczał, że inni również) mógł sobie to wyobrazić. Kiedy spojrzał na scenę z góry, nic nie pozostało. Laboratorium i wszystko zostało całkowicie zniszczone. Dopóki widział to z tej perspektywy, potrafił mówić spójnie i obiektywnie. Gdy opowiadał o wybuchu z pierwotnej pozycji, znów dostawał drgawek i konwulsji. Musiałam więc go uspokoić i sprowadzić do bezpiecznego punktu obserwacyjnego.

Podświadomość powiedziała, że ujrzał to życie, ponieważ przeżycie czegoś o tak wielkiej skali pokazało, że nic nie mogłoby go zmartwić. Byłby w stanie przetrwać każdą sytuację w życiu. (Chociaż dosłownie nie przeżył, to jego dusza wyszła z tego bez szwanku). To wyjaśniało mruganie i awersję do jasnego światła w jego obecnym życiu, gdy znajdował się w stresującej sytuacji. Podświadomość próbowała przypomnieć mu, że może sobie ze wszystkim poradzić.

Czy Niemcy eksperymentowali z energią atomową w tym samym czasie, co Stany Zjednoczone, czy wcześniej? Ludzie mówili mi, że Niemcy byli zaangażowani w eksperymenty z „ciężką wodą”. Może to był powód, że nie odnieśli sukcesu. Być może ich najlepsi naukowcy, którzy posiadali wszystkie odrębne części wiedzy, zostali zabici w tym śmiertelnym eksperymencie i nie było sposobu, aby szybko odtworzyć poprzedni poziom prac. Ludzie, o których mówiłam, powiedzieli, że ktoś zauważyłby chmurę i konsekwencje wybuchów. Może nie.

Eksperymentowano na poligonie White Sands w Nowym Meksyku na wiele lat, zanim właściwa Bomba A została zrzucona na Japonię. Prowadzono eksperymentalne eksplozje na pustyni. Gdyby ktoś to widział z daleka, prawdopodobnie nie wiedziałby, co widzi. Pamiętaj, był to najbardziej strzeżony sekret wojny: rozwój bomby atomowej. Tylko ci na odpowiedniej pozycji wiedzieli wszystko o zrzuceniu bomb na Japonię. Może to samo działo się w Niemczech.

Badany mówił, że laboratorium znajdowało się w odizolowanym miejscu w górach. Może (podobnie jak White Sands) znajdowało się kilometry od cywilizacji, więc kto mógł o tym wiedzieć? Gdyby ktoś zobaczył eksplozję, nie wiedziałby, co to było, ponieważ nie można było tego do czegokolwiek odnieść. Nawet zwykłe bombardowanie było wystarczająco przerażające. Był to prawdopodobnie najbardziej strzeżony sekret w Niemczech.

Po wojnie czołowi naukowcy z Niemiec przybyli do Stanów Zjednoczonych, aby pracować nad naszym programem rakietowym. Wiemy, że eksperymentowali i z powodzeniem wystrzelili rakiety (V-2) podczas II wojny światowej. Myślę, że jest zupełnie możliwe, że eksperymentowali z energią atomową. Po prostu pokonaliśmy ich. Nasza bomba atomowa pierwotnie miała zostać zrzucona na Niemcy, ale wojna skończyła się, zanim ta bomba została ukończona, więc musiała zostać zrzucona na Japonię, aby sprawdzić, czy będzie działać. To jest fakt historyczny. (Zobacz moją książkę A Soul Remembers Hiroshima). Uważam za całkiem możliwe, że oba kraje pracowały nad tajnymi projektami i mogły być świadome wzajemnych postępów.

O autorce:

Dolores Cannon urodziła się w roku 1931 w St. Louis w stanie Missouri w USA. W roku 1968 po raz pierwszy zetknęła się z zagadnieniem regresji hipnotycznej, kiedy jej mąż, hipnotyzer amator, wprowadził w stan transu koleżankę z pracy, aby pomóc jej pozbyć się nadwagi za pomocą pohipnotycznej sugestii. W trakcie seansu odkrył jej poprzednie wcielenia. Ta sprawa zainteresowała Dolores, jednak mogła ona poświęcić się jej dopiero dwa lata później, gdy jej mąż został zwolniony ze służby i przenieśli się całą rodziną do Arkansas. Wtedy to zapoczątkowała swoją karierę pisarską. Pisała artykuły do rozmaitych czasopism oraz magazynów. Studiowała różne metody hipnozy i w rezultacie stworzyła własną technikę. Przez lata pracy z różnymi pacjentami zgromadziła ogromne archiwum składające się z uzyskanych od nich informacji. Określa siebie mianem badacza ludzkiej psychiki poszukującego „zaginionej” wiedzy. Przez kilka lat współpracowała z Mutual UFO Network (MUFON). Do czasu swojej śmierci w roku 2014 napisała 21 książek, z których kilka ukazało się w języku polskim. Dotychczas w Nexusie ukazały się dwa artykuły jej autorstwa: „Pamięć wdrukowana” (nr 12) i „Najbardziej ekscytujący czas w dziejach Wszechświata” (nr 129).

Przełożyła Irmina Petruczi

Źródło: „Nexus”, nr 146 (listopad-grudzień 2022)

[Wytłuszczenia i kursywa pochodzą od Redakcji KIP]

Wypowiedz się