Ławrow – “Inscenizowane incydenty jako zachodnie podejście do polityki”

Jeśli członkowie NATO nie są w stanie żyć zgodnie z tą zasadą, nie są gotowi zbudować uniwersalnej architektury równego bezpieczeństwa i współpracy, powinni zostawić innych w spokoju.

Dziś solidna porcja rosyjskiej propagandy w wykonaniu samego ministra Ławrowa, który jak wiadomo, jest drugim kłamcą Rosji po Putinie.
Lokalnym znawcom Rosji, w tym jednemu z adminów, proponuję test – który z nich znajdzie więcej kłamstw pana Ławrowa i je udowodni?
Tekst jest długi więc szanse na znalezienie pokaźnej ilości fejków są wielkie.
Zapraszam do lektury a “obiektywnych” rusofobów do wybebeszenia Ławrowa.

Dziś Siły Zbrojne Rosji wraz z jednostkami samoobrony donieckiej i ługańskiej republik ludowych realizują cele specjalnej operacji wojskowej z wielką determinacją, by położyć kres skandalicznej dyskryminacji i ludobójstwu narodu rosyjskiego oraz wyeliminowania zagrożenia dla bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej, które Stany Zjednoczone i ich satelity od lat stwarzają na terytorium Ukrainy. Przegrywając na polu bitwy, ukraiński reżim i jego zachodni patroni posuwali się do inscenizacji krwawych incydentów by dyskredytować nasz kraj w oczach społeczności międzynarodowej. Widzieliśmy już Buczę, Mariupol, Kramatorsk i Kremenczug. Rosyjskie Ministerstwo Obrony regularnie wydaje ostrzeżenia z faktami o zbliżających się zainscenizowanych incydentach i fałszerstwach.

Istnieje charakterystyczny wzór, który zdradza prowokacje zainscenizowane przez Zachód i jego popleczników. W rzeczywistości rozpoczęły się one na długo przed wydarzeniami na Ukrainie.
Weźmy 1999 – wieś Račak w Serbskiej Autonomicznej Prowincji Kosowo i Metohija. Grupa inspektorów OBWE przybyła na miejsce odkrycia kilkudziesięciu zwłok w cywilnych ubraniach. Szef misji bez przeprowadzenia śledztwa uznał incydent za akt ludobójstwa, chociaż wyciąganie tego rodzaju wniosków nie było częścią mandatu udzielonego temu międzynarodowemu urzędnikowi. NATO natychmiast rozpoczęło militarną agresję na Jugosławię, podczas której celowo zniszczyło centrum telewizyjne, mosty, pociągi pasażerskie i inne cele cywilne. Później udowodniono, że zwłoki nie były cywilami, ale bojownikami Armii Wyzwolenia Kosowa, nielegalnej grupy zbrojnej, ubranych w cywilne ubrania. Ale do tego czasu zainscenizowany incydent już zebrał swoje żniwo, oferując pretekst do pierwszego nielegalnego użycia siły przeciwko państwu członkowskiemu OBWE od czasu podpisania Aktu Końcowego z Helsinek w 1975 r. Mówi się, że oświadczenie, które spowodowało zamachy, pochodziło od Williama Walkera, obywatela USA, który kierował weryfikacją Kosowa z ramienia Misji OBWE. Oddzielenie Kosowa od Serbii siłą i założenie Camp Bondsteel, największej bazy wojskowej USA na Bałkanach, były głównymi rezultatami agresji.

W 2003 roku miał miejsce niesławny występ sekretarza stanu USA Colina Powella w Radzie Bezpieczeństwa ONZ z fiolką zawierającą pewnego rodzaju biały proszek, który, jak powiedział, zawierał zarodniki wąglika, twierdząc, że został wyprodukowany w Iraku. Po raz kolejny podróbka zadziałała: Anglosasi i ci, którzy poszli za ich przykładem, zbombardowali Irak, który od tamtej pory walczy o pełne odzyskanie swojej państwowości. Co więcej, nie minęło dużo czasu, zanim fałszerstwo zostało ujawnione, a wszyscy przyznali, że Irak nie ma żadnej broni biologicznej ani żadnego innego rodzaju broni masowego rażenia. Później brytyjski premier Tony Blair, który był jednym z inicjatorów agresji, uznał, że cała afera była oszustwem, mówiąc, że „mogli się mylić” lub coś w tym rodzaju. Co do Colina Powella, później próbował usprawiedliwić się, twierdząc, że został wprowadzony w błąd przez wywiad. 
Tak czy inaczej, była to kolejna prowokacja, która stanowiła pretekst do realizacji planu zniszczenia suwerennego narodu.

W 2011 roku była też Libia. Dramat miał swoją specyfikę. Sytuacja nie posunęła się tak daleko, jak w przypadku bezpośrednich kłamstw, jak w Kosowie czy Iraku, ale NATO rażąco zniekształciło rezolucję Rady Bezpieczeństwa ONZ, która przewidywała strefę zakazu lotów nad Libią w celu „uziemienia” sił powietrznych Muammara Kaddafiego. Jednak NATO zaczęło bombardować jednostki armii libijskiej, które walczyły z terrorystami. Muammar Kaddafi zginął okrutną śmiercią i nic nie pozostało z państwowości libijskiej. Wysiłki zmierzające do ponownego połączenia kraju jeszcze się nie powiodły a przedstawiciel USA ponownie odpowiada za proces, mianowany przez Sekretarza Generalnego ONZ bez żadnych konsultacji z Radą Bezpieczeństwa ONZ. W ramach tego procesu nasi zachodni koledzy ułatwili kilka wewnątrzlibijskich porozumień w sprawie przeprowadzenia wyborów, ale żadne z nich nie doszło do skutku.

luty 2014 r. Ukraina – Zachód, reprezentowany przez ministrów spraw zagranicznych Niemiec, Francji i Polski, de facto zmusił prezydenta Wiktora Janukowycza do podpisania porozumienia z opozycją w sprawie zakończenia konfrontacji i promowania pokojowego rozwiązania kryzysu wewnątrzukraińskiego poprzez ustanowienie tymczasowego rządu jedności narodowej i rozpisanie przedterminowych wyborów, które miały się odbyć w ciągu kilku miesięcy. To również okazało się oszustwem: następnego ranka opozycja dokonała zamachu stanu, kierując się antyrosyjskimi, rasistowskimi hasłami. Jednak zachodni poręczyciele nawet nie próbowali przywracać rozsądku opozycji. Co więcej, natychmiast przeszli na zachęcanie sprawców zamachu stanu w ich polityce wobec Rosji i wszystkiego co rosyjskie, rozpętanie wojny przeciwko własnemu narodowi i zbombardowanie całych miast w regionie Donbasu tylko dlatego, że ludzie tam odmówili uznania niekonstytucyjnego zamachu stanu. W tym celu nazwali ludzi w Donbasie terrorystami i po raz kolejny Zachód był tam, aby ich zachęcić.

W tym miejscu warto zauważyć, że, jak się wkrótce okazało, zabójstwo demonstrantów na Majdanie było również zainscenizowanym incydentem, za który Zachód oskarżył albo ukraińskie siły bezpieczeństwa lojalne wobec Wiktora Janukowycza, albo rosyjskie służby specjalne. Jednak za prowokacją stali radykalni członkowie opozycji, ściśle współpracując z zachodnimi służbami wywiadowczymi. Po raz kolejny ujawnienie tych faktów nie trwało długo, ale do tego czasu wykonali już swoją pracę.

Wysiłki Rosji, Niemiec i Francji utorowały drogę do zatrzymania wojny między Kijowem, Donieckiem i Ługańskiem w lutym 2015 roku podpisaniem porozumień mińskich. Berlin i Paryż również odegrały tu aktywną rolę, dumnie nazywając siebie krajami gwarantami. Jednak w ciągu następnych siedmiu długich lat nie zrobili absolutnie nic, by zmusić Kijów do nawiązania bezpośredniego dialogu z przedstawicielami Donbasu w celu uzgodnienia takich kwestii, jak specjalny status, amnestia, przywrócenie więzi gospodarczych i przeprowadzenie wyborów, zgodnie z wymogami porozumień mińskich, które zostały jednogłośnie zatwierdzone przez Radę Bezpieczeństwa ONZ. Zachodni przywódcy milczeli, gdy Kijów podjął kroki, które bezpośrednio naruszały porozumienia mińskie zarówno pod rządami Petra Poroszenki jak i Władimira Zełenskiego. 

Jeśli ktokolwiek wątpił, że pakiet miński nie jest kolejną fałszywką to Petro Poroszenko rozwiał ten mit, mówiąc 17 czerwca 2022 r.: „Porozumienia mińskie nic dla nas nie znaczyły i nie mieliśmy zamiaru ich realizować. Naszym celem było usunięcie zagrożenia, przed którym staliśmy i zdobycie czasu na przywrócenie wzrostu gospodarczego i odbudowę sił zbrojnych. Osiągnęliśmy ten cel. Naród ukraiński nadal płaci cenę tej mistyfikacji. 
Od wielu lat Zachód zmusza ich do zaakceptowania antyrosyjskiego reżimu neonazistowskiego. Co za strata energii dla Olafa Scholza z jego wezwaniami do wymuszenia na Rosji zgody na porozumienie gwarantujące integralność terytorialną i suwerenność Ukrainy. Było już porozumienie w tej sprawie, pakiet miński a Berlin z Paryżem wykoleił go, osłaniając Kijów przed odmową przestrzegania dokumentu. Podróbka została ujawniona – finita la commedia.
Nawiasem mówiąc, Władimir Zełenski był godnym następcą Petra Poroszenki. Podczas wiecu wyborczego na początku 2019 roku był gotów uklęknąć przed nim w celu powstrzymania wojny.

W grudniu 2019 r. Zełenski otrzymał szansę realizacji porozumień mińskich po szczycie formatu normandzkiego w Paryżu. W przyjętym na najwyższym szczeblu dokumencie końcowym prezydent Ukrainy zobowiązał się do rozstrzygnięcia spraw związanych ze specjalnym statusem Donbasu. Oczywiście nic nie zrobił a Berlin i Paryż po raz kolejny go kryły. Dokument i cała reklama towarzysząca jego przyjęciu okazały się jedynie fałszywą narracją lansowaną przez Ukrainę i Zachód aby zyskać trochę czasu na dostarczanie większej ilości broni reżimowi kijowskiemu, co co do joty podąża za logiką Petra Poroszenki.

Była też Syria, z porozumieniem z 2013 r. w sprawie likwidacji syryjskich zapasów broni chemicznej w procesie etapowym weryfikowanym przez Organizację ds. Zakazu Broni Chemicznej (OPCW), za co otrzymała Pokojową Nagrodę Nobla. Jednak potem w 2017 i 2018 roku doszło do oburzających prowokacji, które polegały na użyciu broni chemicznej w Chan Szajchun i Dumie na przedmieściach Damaszku. Było wideo pokazujące ludzi nazywających siebie Białymi Hełmami (niedoszła organizacja humanitarna, która nigdy nie pojawiła się na terytoriach kontrolowanych przez rząd syryjski) pomagających rzekomym ofiarom zatrucia, chociaż nikt nie miał żadnej odzieży ani sprzętu ochronnego. Wszelkie próby zmuszenia Sekretariatu Technicznego OPCW do wykonywania swoich obowiązków w dobrej wierze i zapewnienia przejrzystego dochodzenia w sprawie tych incydentów, zgodnie z wymogami Konwencji o zakazie broni chemicznej (CWC), nie powiodło się. Nie było to jednak zaskoczeniem. Kraje zachodnie od dawna prywatyzują Sekretariat Techniczny, wyznaczając swoich przedstawicieli na kluczowe stanowiska w tej strukturze. Przyczynili się do zainscenizowania tych incydentów i wykorzystali je jako pretekst do amerykańskich, brytyjskich i francuskich nalotów na Syrię. Nawiasem mówiąc, dokonali tych bombardowań zaledwie dzień przed przybyciem grupy inspektorów OPCW, aby zbadać incydenty pod naciskiem Rosji, podczas gdy Zachód zrobił wszystko, aby temu zapobiec. 
Zachód i kontrolowany przez niego Sekretariat Techniczny OPCW zademonstrowały swoją zdolność do zainscenizowania fałszywych incydentów z potencjalnymi zatruciami Skripala i Aleksieja Nawalnego. W obu przypadkach Rosja wysłała wiele próśb do Hagi, Londynu, Berlina, Paryża i Sztokholmu, z których wszystkie pozostały bez odpowiedzi, mimo że w pełni odpowiadały przepisom CWC i wymagały odpowiedzi.

Inne nierozstrzygnięte pytania dotyczą tajnych działań Pentagonu na Ukrainie, prowadzonych za pośrednictwem Agencji Redukcji Zagrożeń Obronnych. Ślady, jakie siły zaangażowane w specjalną operację wojskową odkryły w laboratoriach wojskowo-biologicznych na wyzwolonych terytoriach Donbasu i terenach przyległych, jednoznacznie wskazują na bezpośrednie naruszenia Konwencji o zakazie broni biologicznej i toksycznej (BTWC). Przekazaliśmy dokumenty Waszyngtonowi i Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Procedura została wszczęta w ramach BTWC w celu żądania wyjaśnień. Wbrew faktom administracja USA stara się uzasadnić swoje działania twierdzeniem, że wszystkie badania biologiczne na Ukrainie miały charakter wyłącznie pokojowy i cywilny – nie ma na to żadnych dowodów.
W rzeczywistości militarno-biologiczna działalność Pentagonu na całym świecie, zwłaszcza w krajach postsowieckich, wymaga największej uwagi w świetle mnożących się dowodów zbrodniczych eksperymentów z najgroźniejszymi patogenami w celu stworzenia broni biologicznej prowadzonej pod przykrywką pokojowych badań.

Wspomniałem już o inscenizowanych „zbrodniach” milicji Donbasu i uczestników rosyjskiej operacji specjalnej wojskowej. Jest jeden prosty fakt, który jasno pokazuje, jak wiele znaczą te oskarżenia: pokazując światu „tragedię w Buczy” na początku kwietnia 2022 r. (mamy podejrzenia, że ​​Anglosasi przyłożyli rękę w przygotowanie sceny) Zachód i Kijów nie odpowiedziały jeszcze na bardzo podstawowe pytania o to, czy ustalono nazwiska zmarłych i co wykazały sekcje zwłok. 
Tak jak w opisanych wyżej sprawach Skripali i Nawalnego, propagandowa produkcja miała premierę w zachodnich mediach a teraz pora zmieść to wszystko pod dywan bo nie mają nic do powiedzenia.

To jest istota wysłużonego zachodniego algorytmu politycznego – wymyślać fałszywą historię i podkręcać szum tak, jakby była to powszechna katastrofa na kilka dni, jednocześnie blokując ludziom dostęp do alternatywnych informacji lub ocen i kiedy jakieś fakty się psują, są po prostu ignorowane – w najlepszym razie wspomniane na ostatnich stronach wiadomości drobnym drukiem. Ważne jest, aby zrozumieć, że nie jest to nieszkodliwa gra w wojnie medialnej – takie produkcje są wykorzystywane jako pretekst do bardzo materialnych działań, takich jak karanie „winnych” krajów sankcjami, rozpętanie na nie barbarzyńskich agresji z setkami tysięcy ofiar cywilnych , jak to miało miejsce w szczególności w Iraku i Libii. Albo – jak w przypadku Ukrainy – za wykorzystanie tego kraju jako materiału na straty w wojnie zastępczej Zachodu z Rosją. 

Mam nadzieję, że w Europie są odpowiedzialni politycy, którzy są świadomi konsekwencji. W związku z tym warto zauważyć, że nikt w NATO ani UE nie próbował upomnieć dowódcy niemieckich sił powietrznych, generała o nazwisku Ingo Gerhartz, który dał się porwać wyższym niż jego stopień i powiedział, że NATO musi być gotowe do użycia broni jądrowej. „Putin, nie próbuj z nami konkurować” – dodał. Milczenie Europy sugeruje, że jest ona z zadowoleniem nieświadoma roli Niemiec w swojej historii.

Jeśli spojrzymy na dzisiejsze wydarzenia przez pryzmat historyczny, cały kryzys ukraiński jawi się jako „wielka partia szachów” według scenariusza promowanego wcześniej przez Zbigniewa Brzezińskiego. Wszystkie dobre stosunki mówią o głoszonej przez Zachód gotowości do uwzględnienia praw i interesów Rosjan, którzy po rozpadzie ZSRR trafili na niepodległą Ukrainę lub inne kraje postsowieckie, okazały się tylko pozorem. Nawet na początku XXI wieku Waszyngton i Unia Europejska zaczęły otwarcie naciskać na Kijów, aby zdecydował, po której stronie jest Ukraina, Zachód czy Rosja.

Od 2014 roku Zachód osobiście kontroluje rusofobiczny reżim, który doszedł do władzy poprzez zamach stanu. Częścią tej parodii jest również postawienie Władimira Zełenskiego przed jakimkolwiek ważnym forum międzynarodowym. Wygłasza namiętne przemówienia, ale gdy nagle proponuje coś rozsądnego, dostaje klapsa po łapkach, jak to się stało po stambulskiej rundzie rozmów rosyjsko-ukraińskich. Pod koniec marca wydawało się, że na końcu tunelu rozbłysło światełko, ale Kijów musiał się wycofać, wykorzystując między innymi szczerze zainscenizowany epizod w Buczy. Waszyngton, Londyn i Bruksela zażądały, aby Kijów zaprzestał negocjacji z Rosją, dopóki Ukraina nie osiągnie pełnej przewagi militarnej (były premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson szczególnie starał się, podobnie jak wielu innych polityków zachodnich).

Oświadczenie szefa polityki zagranicznej UE Josepa Borrella o konieczności „wygrania tej wojny na polu bitwy” przez Ukrainę sugeruje, że nawet dyplomacja straciła na wartości jako narzędzie inscenizacji Unii Europejskiej.

W szerszym ujęciu, ciekawe, jak Europa, ustawiona przez Waszyngton na antyrosyjskim froncie, została najmocniej dotknięta bezmyślnymi sankcjami, opróżniającymi swoje arsenały by dostarczać broń do Kijowa (nie pytając nawet o raport o tym, kto będzie ją kontrolować lub gdzie trafia) i uwolnić swój rynek tylko po to, by następnie kupować amerykańskie produkty wojskowe i drogie amerykańskie LNG zamiast dostępnego rosyjskiego gazu. Takie tendencje, w połączeniu z de facto fuzją UE i NATO, sprawiają, że ciągłe rozmowy o „strategicznej autonomii” Europy są niczym więcej jak tylko pokazem. Wszyscy już zrozumieli, że kolektywna polityka zagraniczna Zachodu to „teatr jednego aktora”. Ponadto konsekwentnie poszukuje nowych teatrów działań wojennych.

Jednym z elementów geopolitycznego gambitu przeciwko Rosji jest przyznanie Ukrainie i Mołdawii statusu wiecznego kraju kandydującego do UE, co, jak się wydaje, również czeka nie do pozazdroszczenia los. Tymczasem prezydent Francji Emmanuel Macron zainicjował kampanię PR promującą „europejską wspólnotę polityczną”, która nie oferuje korzyści finansowych ani ekonomicznych, ale wymaga pełnego podporządkowania się antyrosyjskim działaniom UE. Zasada stojąca za tym nie brzmi albo/albo, ale „kto nie jest z nami, jest przeciwko nam”. Emmanuel Macron wyjaśnił istotę „wspólnoty”: UE zaprosi do niej wszystkie kraje europejskie – „od Islandii po Ukrainę” – ale nie Rosję. Chciałbym podkreślić, że nie jesteśmy chętni do przyłączenia się, ale samo oświadczenie pokazuje istotę tego, oczywiście, konfrontacyjnego i dzielącego nowego przedsięwzięcia. 

Ukraina, Mołdawia i inne kraje, o które zabiega dziś UE, mają być statystami w grach Zachodu. Stany Zjednoczone, jako główny producent, komponują melodię i obmyślają fabułę, na podstawie której Europa pisze antyrosyjski scenariusz. Aktorzy są gotowi i posiadają umiejętności nabyte podczas pracy w Kvartal 95 Studio: będą podkładać głos w tekstach dramatycznych nie gorszych niż zapomniana już Greta Thunberg, a w razie potrzeby grać na instrumentach muzycznych. Aktorzy są dobrzy: pamiętajcie, jak przekonujący był Władimir Zełenski w swojej roli demokraty w “Słudze Narodu”: bojownika przeciwko korupcji i dyskryminacji Rosjan i ogólnie o wszystko, co słuszne. Pamiętaj i porównaj to z jego natychmiastową przemianą w roli prezydenta. Jest to doskonała metoda Stanisławskiego działająca tak: zakaz języka rosyjskiego, edukacji, mediów i kultury. „Jeśli czujesz się jak Rosjanie, jedź do Rosji ze względu na swoje dzieci i wnuki”. Dobra rada. Nazywał mieszkańców Donbasu „gatunkiem”, a nie ludźmi. 
A tak powiedział o nazistowskim batalionie Azow: „Są, kim są. Mnóstwo tu takich ludzi. Nawet CNN wstydziło się zostawić to zdanie w wywiadzie.

To nasuwa pytanie: jaki będzie wynik tych wszystkich historii? Inscenizowane incydenty oparte na krwi i agonii nie są bynajmniej zabawą ale przejawem cynicznej polityki w tworzeniu nowej rzeczywistości, w której wszystkie zasady Karty Narodów Zjednoczonych i wszystkie normy prawa międzynarodowego próbuje się zastąpić ich „porządkiem opartym na zasadach” w dążeniu do utrwalenia słabnącej dominacji w sprawach globalnych.

Gry podejmowane przez Zachód w OBWE po zakończeniu zimnej wojny, w której uważał się za zwycięzcę, miały najbardziej niszczycielskie konsekwencje dla współczesnych stosunków międzynarodowych. Stany Zjednoczone i ich sojusznicy, szybko złamawszy złożone przywódcom sowieckim i rosyjskim obietnice nierozszerzania NATO na wschód, zadeklarowały jednak zaangażowanie w budowę jednolitej przestrzeni bezpieczeństwa i współpracy w regionie euroatlantyckim. Sformalizowali ją na najwyższym szczeblu ze wszystkimi członkami OBWE w latach 1999 i 2010 w ramach politycznego zobowiązania do zapewnienia równego i nierozerwalnego bezpieczeństwa, w którym żadne państwo nie wzmocni swojego bezpieczeństwa kosztem innych i żadna organizacja nie będzie pretendować do dominującej roli w Europie. Szybko stało się jasne, że członkowie NATO nie dotrzymują słowa i że ich celem jest dominacja Sojuszu Północnoatlantyckiego. Już wtedy kontynuowaliśmy wysiłki dyplomatyczne, proponując sformalizowanie zasady równego i nierozerwalnego bezpieczeństwa w prawnie wiążącej umowie. Proponowaliśmy to kilka razy, ostatni raz w grudniu 2021 r., ale otrzymaliśmy w odpowiedzi stanowczą odmowę. Powiedzieli nam wprost: poza NATO nie będzie żadnych gwarancji prawnych. Co oznacza, że ​​poparcie dokumentów politycznych zatwierdzonych na szczytach OBWE okazało się tanim fałszerstwem. A teraz NATO, kierowane przez Stany Zjednoczone, poszło jeszcze dalej: chce zdominować cały region Azji i Pacyfiku, oprócz obszaru euroatlantyckiego. Członkowie NATO nie starają się ukryć celu swoich gróźb a przywódcy Chin już publicznie zadeklarowali swoje stanowisko w sprawie takich neokolonialnych ambicji. Pekin już zareagował, powołując się na zasadę niepodzielnego bezpieczeństwa, deklarując poparcie dla jej stosowania w skali globalnej, aby uniemożliwić jakiemukolwiek krajowi roszczenie sobie wyłączności. Takie podejście w pełni pokrywa się ze stanowiskiem Rosji. Będziemy podejmować konsekwentne wysiłki, aby jej bronić wspólnie z naszymi sojusznikami, partnerami strategicznymi i wieloma innymi podobnie myślącymi krajami.

Zbiorowy Zachód powinien wrócić na Ziemię ze świata iluzji. Zainscenizowane incydenty, bez względu na to, jak długo będą trwały, nie zadziałają. Nadszedł czas na fair play w oparciu o prawo międzynarodowe, a nie oszustwo. Im szybciej wszyscy zrozumieją, że nie ma alternatywy dla obiektywnych procesów historycznych, w których powstaje wielobiegunowy świat oparty na poszanowaniu fundamentalnej Karty Narodów Zjednoczonych i całego ładu światowego zasady suwerennej równości państw, tym lepiej.

Jeśli członkowie zachodniego sojuszu nie są w stanie żyć zgodnie z tą zasadą, nie są gotowi zbudować prawdziwie uniwersalnej architektury równego bezpieczeństwa i współpracy, powinni zostawić wszystkich w spokoju, przestać używać gróźb i szantażu do rekrutowania tych, którzy chcą żyć na ich własnych zasadach, mają własny rozum i uznają prawo do wolności wyboru przez niezależne, szanujące się kraje. Na tym polega demokracja, prawdziwa demokracja, a nie taka, która rozgrywa się na nędznie zabudowanej scenie politycznej.

Siergiej Ławrow 18-07-2022
(Artykuł ukazał się także na łamach gazety Izwiestia)

Opracowanie wersji polskiej SpiritoLiberoJarek Ruszkiewicz SL

Jarek Ruszkiewicz SL – Blog tylko dla nie wyszczepionych. Szczepany muszą składać podanie o przepustkę.

Opublikowano za: https://spiritolibero.neon24.info/post/168741,lawrow-inscenizowane-incydenty-jako-zachodnie-podejscie-do-polityki

Wypowiedz się