Analityczny umysł drapieżcy, energetyczne pożywienie, a świadomość duszy

Fragmenty książki Carlosa . Castanedy pt. „Aktywna strona nieskończoności”:

„– Co to jest, don Juanie? – zapytałem. – Wszędzie dokoła dostrzegam ulotne, czarne cienie.

– Ach, to właśnie dziki wszechświat – odrzekł. – Niemierzalny, nieliniowy, wykraczający poza sferę języka. Czarownicy starożytnego Meksyku byli pierwszymi, którzy te ulotne cienie ujrzeli, więc zaczęli za nimi podążać. Widzieli je tak, jak ty je teraz widzisz, i widzieli je jako energię w jej ruchu we wszechświecie. I faktycznie udało im się odkryć coś transcendentalnego.

Przestał mówić i spojrzał na mnie. Jego pauzy były zawsze doskonale zaplanowane. Przestawał mówić wówczas, gdy umierałem z ciekawości.

– Co takiego odkryli, don Juanie? – zapytałem.

– Odkryli, że mamy towarzysza na całe życie – powiedział tak dobitnie, jak tylko potrafił. – Drapieżcę, który przybył z otchłani kosmosu i zawładnął naszym życiem. Ludzie są jego więźniami. Ten drapieżca jest naszym panem i władcą. Zrobił z nas potulne, bezradne baranki. Jeżeli chcemy się zbuntować, bunt zostaje zdławiony. Jeżeli chcemy działać niezależnie, rozkazuje nam, byśmy tego nie robili.

Dokoła nas było bardzo ciemno i to chyba zupełnie przytłumiło moją ekspresję. Gdyby działo się to za dnia, śmiałbym się do rozpuku. W ciemności czułem się bardzo nieswojo.

– Ciemno, choć oko wykol – odezwał się don Juan – ale jeśli spojrzysz dokoła kątem oka, znów zobaczysz, jak dokoła nas skaczą ulotne cienie.

Miał rację. Ciągle je widziałem. Od ich ruchu kręciło mi się w głowie. Don Juan włączył światło; wszystko się rozwiało.

– Tylko dzięki samodzielnym staraniom dotarłeś do czegoś, co szamani starożytnego Meksyku nazywali kwestią nad kwestiami – rzekł don Juan. – Tym razem cały czas owijałem rzeczy w bawełnę, sugerując ci, że jesteśmy przez coś więzieni. I rzeczywiście, coś nas więzi! Dla czarowników starożytnego Meksyku był to fakt energetyczny.

– Dlaczego ten drapieżca zawładnął nami w sposób, o jakim mi mówiłeś, don Juanie? – zapytałem. – Musi istnieć jakieś logiczne wytłumaczenie.

– Jest wytłumaczenie – odparł don Juan – i to najprostsze na świecie. Zawładnęli nami, ponieważ jesteśmy ich pożywieniem, i uciskają nas bezlitośnie, ponieważ utrzymujemy ich przy życiu. My hodujemy kurczęta na kurzych fermach, gallineros, drapieżcy zaś hodują nas na ludzkich fermach, humaneros. Dlatego zawsze mają co jeść.

Poczułem, że gwałtownie kręcę głową na boki. Nie potrafiłem wyrazić swego głębokiego zaniepokojenia i niezadowolenia, ale moje ciało zaczęło się poruszać, by dać upust tym uczuciom. Trząsłem się cały, od włosów na głowie po czubki palców stóp, zupełnie bezwolnie.

– Nie, nie, nie, nie – usłyszałem swój głos. – To absurd, don Juanie. To, co mówisz, jest potworne. To po prostu nie może być prawda, ani dla czarowników, ani dla przeciętnych ludzi, ani dla nikogo.

– Dlaczego nie? – zapytał chłodno don Juan. – Dlaczego nie? Bo cię to doprowadza do szału?

– Tak, doprowadza mnie to do szału – odparłem sucho. – Twoje sugestie są potworne!

– No cóż – powiedział – nie wysłuchałeś jeszcze wszystkich moich sugestii. Poczekaj chwilkę i potem oceń, co na ten temat sądzić. Zaraz dostaniesz się w prawdziwą nawałnicę. To znaczy, że twój umysł zostanie wystawiony na zmasowany atak, a ty nie będziesz mógł się poddać i sobie pójść, bo jesteś w pułapce. Nie dlatego, że cię uwięziłem, ale dlatego, że coś ukryte głęboko w tobie nie pozwoli ci odejść, choć jakaś część ciebie po prostu wpadnie w szał. Tak więc, przygotuj się!

Czułem, że mam w sobie coś z masochisty. Don Juan miał rację. Nie wyszedłbym z jego domu za nic na świecie. Mimo to jednak ani trochę mi się nie podobały brednie, które wygadywał.

– Chcę przemówić do twojego analitycznego umysłu – rzekł don Juan. –Zastanów się przez chwilę, a potem mi powiedz, jak byś wytłumaczył sprzeczność pomiędzy inteligencją człowieka-inżyniera i głupotą jego przekonań albo głupotą jego pełnego sprzeczności zachowania. Czarownicy są przekonani, że to drapieżcy dali nam przekonania, nasze pojęcia dobra i zła, nasze prawa społeczne. To oni stworzyli nasze nadzieje i oczekiwania, sny o powodzeniu i myśli o porażce. Dali nam pożądanie, chciwość i tchórzostwo. To przez drapieżców jesteśmy tak zadowoleni z siebie, schematyczni i egoistyczni.

– Ale jak można tego dokonać, don Juanie? – zapytałem, jakby bardziej jeszcze rozeźlony tym, co mówi. – Szepcą nam to wszystko do ucha, kiedy śpimy?

– Nie, nie robią tego w ten sposób. To idiotyczny pomysł! – odparł z uśmiechem. – Są nieskończenie skuteczniejsi i bardziej zorganizowani, niż ci się zdaje. Aby zapewnić sobie naszego posłuszeństwo, uległość i słabość, drapieżcy wykonali fantastyczne posunięcie – fantastyczne, oczywiście, z punktu widzenia strategii wojennej, a przerażające z punktu widzenia tych, przeciwko którym zostało skierowane. Oddali nam swój umysł! Słyszysz, co mówię? Drapieżcy oddają nam swój umysł, który staje się naszym umysłem. Umysł drapieżców jest barokowy, pełen sprzeczności, posępny, przepełniony obawą przed zdemaskowaniem, które może nastąpić lada chwila.

Wiem, że choć nigdy nie cierpiałeś głodu – ciągnął – odczuwasz niepokój związany z jedzeniem, który nie jest niczym innym, jak niepokojem drapieżcy, że w każdej chwili jego posunięcie zostanie odkryte i zabraknie mu pożywienia. Poprzez umysł, który w końcu jest ich umysłem, drapieżcy wtłaczają w życie ludzi wszystko, co im pasuje. W ten sposób zapewniają sobie pewne bezpieczeństwo, które niczym bufor neutralizuje nieco ich strach.

– To nie o to chodzi, don Juanie, że nie mogę przyjąć tego ot tak – powiedziałem. – Mógłbym to zrobić, ale jest w tym coś tak ohydnego, że mnie po prostu odrzuca. Zmusza mnie do zajęcia w tej sprawie stanowiska oponenta. Jeżeli to prawda, że nas zjadają, jak to się odbywa?

Na twarzy don Juana malował się szeroki uśmiech. Był zadowolony jak wszyscy diabli. Wyjaśnił mi, że czarownicy widzą niemowlęta jako dziwne, świetliste kule energii, pokryte od samej góry do samego dołu czymś w rodzaju lśniącej otoczki, przypominającej plastykową pokrywę, ciasno dopasowaną do ich kokonu energii. Powiedział, że to właśnie ta lśniąca otoczka świadomości stanowi pożywienie drapieżców i że do czasu osiągnięcia przez człowieka dorosłości pozostaje z niej jedynie wąski strzęp, który biegnie od podłoża do czubków palców u stóp. Strzęp ten pozwala ludzkości zaledwie na przeżycie, ale nic ponadto.

Zupełnie jak we śnie słyszałem, jak don Juan Matus wyjaśnia mi, że o ile mu wiadomo, człowiek jest jedynym gatunkiem istot, u którego lśniąca otoczka świadomości leży poza tym świetlistym kokonem. Dlatego też jest łatwą zdobyczą dla świadomości innego rzędu, takiej jak ciężka świadomość drapieżcy.

Następnie powiedział coś, co zdruzgotało mnie doszczętnie. Stwierdził, że ów wąski strzęp świadomości stanowi samo centrum autorefleksji, w której człowiek nieuleczalnie się pogrążył. Grając na naszej autorefleksji, która jest jedynym ocalałym punktem świadomości, drapieżcy tworzą rozbłyski świadomości, które następnie bezwzględnie pożerają. Podsuwają nam idiotyczne problemy, które wymuszają powstanie tych rozbłysków świadomości, i w ten sposób utrzymują nas przy życiu, żeby później móc się odżywiać owymi energetycznymi rozbłyskami powstałymi dzięki naszym niby-problemom.

Musiało być coś w tym, co mówił don Juan; byłem w tym momencie tak zdruzgotany, że najzwyczajniej w świecie zrobiło mi się niedobrze.

Po chwili, wystarczająco długiej, bym zdążył dojść do siebie, zapytałem go:

– Ale dlaczego czarownicy starożytnego Meksyku i współcześni czarownicy nic z tym nie robią, choć widzą drapieżców?

– Ani ty, ani ja nic nie możemy z tym zrobić – odrzekł don Juan poważnym, smutnym głosem. – Jedyne, co nam pozostaje, to poddać się dyscyplinie, dzięki której w końcu nie będą mogli nas tknąć. Jak chcesz wymagać od innych, by wzięli na siebie taki trud? Wyśmieją cię i wyszydzą, a co bardziej agresywni dadzą ci taki wpierdol, że popamiętasz. I zasadniczo nie dlatego, żeby nie chcieli ci wierzyć. Głęboko w każdym człowieku tkwi atawistyczna, intuicyjna świadomość istnienia drapieżców.
(…)
– Czarownicy starożytnego Meksyku – powiedział – widzieli drapieżcę. Nazwali go latawcem, bo skacze w powietrzu. Nie jest to urzekający widok. To wielki cień, mroczny i nieprzenikniony, czarny cień, który w podskokach przemieszcza się w powietrzu. Potem ląduje płasko na ziemi. Czarowników starożytnego Meksyku niezwykle nurtowało pytanie, kiedy pojawił się on na Ziemi. Rozumowali tak, że człowiek w pewnym okresie musiał być istotą doskonałą, obdarzoną fenomenalnym wglądem, zdolnym do takich wyczynów percepcji, że dziś są one przedmiotem legend. A potem wszystko jakby zniknęło i oto mamy obecnie człowieka uśpionego.
(…)
– Opowiadam, że naszym przeciwnikiem nie jest zwykły drapieżca. Jest bardzo przemyślny i zorganizowany. Metodycznie przestrzega planu, który czyni z nas istoty bezużyteczne. Człowiek, istota magiczna, nie jest już magiczny. Jest zwykłym kawałkiem mięsa. Człowiekowi nie pozostały już żadne marzenia oprócz marzeń zwierzęcia hodowanego dla mięsa: marzeń wyświechtanych, konwencjonalnych i kretyńskich.
(…)
– Ten drapieżca – powiedział don Juan – który jest, rzecz jasna, istotą nieorganiczną, nie jest dla nas tak całkowicie niewidzialny jak inne istoty nieorganiczne. Myślę, że jako dzieci go widzimy; jest to dla nas jednak tak przerażający widok, że nawet nic chcemy o tym myśleć. Dzieci, rzecz jasna, czasem się upierają i chcą zwrócić na niego baczniejszą uwagę, lecz wszyscy dokoła zniechęcają je do tego.
(…)
Przewrót czarowników – ciągnął – polega na tym, że odmówili oni honorowania umów, w których nie byli stroną. Nikt mnie nigdy nie pytał o to, czy nie zgodziłbym się zostać pożarty przez istoty o odmiennym rodzaju świadomości. Moi rodzice po prostu wprowadzili mnie na ten świat po to tylko, bym został czyimś pożywieniem, tak samo jak i oni – koniec, kropka.”

[ Podziękowania dla komentatora Krnabrny1 za nadesłanie tych fragmentów z ostatniej książki Carlosa Castanedy]

Powiązany z treścią komentarz  Krnąbrnego1:

Najważniejszą sprawą, bo najgorzej potraktowaną, jest kwestia Reptylian.

Dzisiaj dowiecie się o co chodzi tym Reptylianom, jaki mają do nas interes i dlaczego nie może im się udać.

Na wstępie, trzeba wyprostować to co zostało skrzywione w wywiadzie.
Zatem… NIE ISTNIEJE WE WSZECHŚWIECIE GENETYK ZDOLNY COŚ STWORZYĆ!

Trzeba to bardzo dokładnie wyjaśnić. Każdy genetyk czy to tu, czy też na innej planecie, jedyne co może to zabrać się za kod DNA i go …ZMODYFIKOWAĆ!

Zatem, genetyk może pobrać DNA rośliny i spowodować ,że roślina zmieni kolor w następnym pokoleniu, albo jej liście lub owoce będą miały inny kształt. Genetyk może zmienić smak rośliny, może zmienić jej skład chemiczny, może nawet domontować jakieś dodatkowe funkcje których roślina wcześniej nie posiadała. Na przykład, jej listki mogą parzyć jak pokrzywa mimo tego, że jest to malina.
Tak oczywiście można z roślinami, zwierzętami, ludźmi, każdym ciałem posiadającym kod DNA.

Wszystko to jednak jest MODYFIKACJA lub HYBRYDYZACJA … nie ma to nic wspólnego z TWÓRCZOŚCIĄ.

Zabawa kończy się w momencie kiedy genetyk miał by STWORZYĆ PEŁNĄ SEKWENCJĘ DNA od początku do końca, tak aby ta sekwencja dała w rezultacie sprawny organizm. Tej sztuki tworzenia, niestety nie jest w stanie dokonać żaden genetyk we wszechświecie.

Dlaczego genetycy, nawet Ci mistrzowie genetyki z innych planet nie są w stanie nic stworzyć, a tylko modyfikować?

KRNĄBRNY mówi…

Każdy Kod DNA jaki widzieliście, zobaczycie lub macie w sobie jest konstrukcją z INNEGO „WYMIARU”. Nie istnieje możliwość aby stworzyć kod DNA z niższego wymiaru, tam gdzie on funkcjonuje.
Aby nie być metaforycznym odpowiem praktycznie.
NIKT nie ma ZIELONEGO POJĘCIA, jak powstaje kod DNA!
NIKT nie jest w stanie zrozumieć jak tak skomplikowana i mała konstrukcja się „RODZI”!

Aby uściślić, są tacy co to wiedzą. Tak się akurat fortunnie złożyło , że KRNĄBRNY jest jednym z nich i Wam o tym opowie.:-)

Cała sprawa wygląda tak, że takie kody DNA można projektować jedynie z wyższych płaszczyzn, niż ta na której przebywamy my bądź Reptylianie. Faza projektowania DNA odbywa się na poziomach powyżej astralnego, jest to miejsce gdzie istoty nie mają ciał fizycznych, a są pod postacią energii, na dodatek są na tyle rozwinięte ,że pojeły jak skonstruować DNA, a potem zamanifestować to DNA w rzeczywistości tak gęstej jak ta, która nas otacza.

Wracają zatem do Reptylian. Jaki jest ich problem?
Przede wszystkim nie jest ich problemem przetrwanie, ani rozmnażanie, mogą to zrobić, choć to skomplikowane. Problemem podstawowym Reptylian jest KONIEC ŚCIEŻKI ROZWOJU.

Chodzi w tym dokładnie o to, że jako gatunek dotarli do kresu swoich możliwości. Stali się doskonali jako rzemieślnicy DNA, jako eksperci od konstruowania rozmaitych technologii, potrafią przedłużać swoje życie, potrafią się przemieszczać na duże odległości i zapewne potrafią jeszcze mnóstwo, bajecznych dla nas rzeczy … I na tym koniec.

Dlaczego to dla nich koniec?

Ponieważ aby dalej móc się rozwijać jako gatunek musieli by dostać się do wiedzy pozwalającej na TWORZENIE DNA! Czyli na kreację istot materialnych przy pomocy światła i energii podobnych.

Sęk jednak w tym, że mogą się tego dowiedzieć tylko od istot” światła”, czyli istot stojących wyżej w rozwoju i to znacznie, niż sami Reptylianie. Niestety te istoty zdają sobie sprawę ,że gatunek Reptylian nie dojrzał jeszcze do tego aby otrzymać tak potężne narzędzie. Te istoty obserwują Reptylian, widzą i wiedzą co oni robią. Zdają sobie sprawę, że ta technologia długo jeszcze nie zagości w rękach żadnego Reptylianina. Sami Reptylianie natomiast są uparci, starają się wykożystać i sprawdzić każdą możliwość, jaką posiadają aby zgłębić wiedzę o UMIEJĘTNOŚCI TWORZENIA DNA.

Tutaj właśnie pojawiają się LUDZIE. Oczywiście nie tylko, jesteśmy jednymi z wielu.
Tak się składa, że ludzie posiadają DNA, które swego czasu było dobrze rozwinięte i jest dość elastyczne. Uważają, że potrafią sprawić tak, aby poprzez modyfikacje genetyczne i hybrydyzację ludzi z Reptylianami, uzyskać w rezultacie twór pozwalający im na DOSTĘP DO TAJEMNICY.

Są teraz bardzo aktywni ponieważ na dodatek mamy do czynienia z czymś co nazywa się potocznie WZNIESIENIEM. Liczą , że uda im się „podczepić” pod ten proces przy pomocy hybrydyzacji właśnie ludzi.

Tak naprawdę droga Reptylian nie jest zamknięta, oni się znajdują na tej drodze z własnego wyboru. Ponieważ choć tak doskonale rozwinięci intelektualnie, są absolutnie pozbawieni przymiotów które na przykład na Ziemi uważane są za dość zwyczajne. Mowa tutaj o tym co nazywamy potocznie duchem. Reptylianie są całkowicie niedorozwinięci w tym temacie, dlatego właśnie nie pozwala im się na przejście dalej. Oni z kolei stoją na stanowisku twardo, że intelekt, informacja to podstawa, która pozwala na wszystko.

Zatem, ich położenie wynika bardziej z upartości, zawziętości, niż z powodu tego, że ktoś im czegoś zabrania.

Zresztą właśnie dzięki Reptylianom i innym podobnym jesteśmy dziś, jacy jesteśmy.
Trzeba Wam wiedzieć, że ich wszystkich zwykle interesowało tylko jedno…nasz mózg.
To właśnie w tym miejscu nastąpiły największe modyfikacje oraz hybrydyzacje.
Zatem jeśli chcecie spotkać Reptylianina, to proszę bardzo!
Spójrzcie w lustro i zobaczcie JAK MYŚLICIE.

Dlatego właśnie goście z nieba trąbią nam na lewo i prawo w różnych językach:
„Pamiętajcie, że pochodzicie ze światła!” albo „Pamiętajcie, że jesteście Żródłem”.

Im chodzi o to, abyśmy pamiętali, że nie jesteśmy drapieżnikami do czego skłania nas sposób myślenia naszego mózgu, który jak wspomniałem nie całkiem jest nasz.

Chcą byśmy pamiętali, że NIE JESTEŚMY HYBRYDAMI!

Chcą byśmy wiedzieli, że nasz kod TEN PIERWOTNY, jest dla nas nadal dostępny!

Dlatego mówią „JESTEŚCIE ŚWIATŁEM

Jaka jest różnica w pojmowaniu rzeczywistości takiej jak na przykład mają Reptylianie i duża część ludzi, a takiej z poziomu gęstości 5 , na przykład?

KRNĄBNRY mówi…:-)

Sprawa wygląda tak, że kiedy jesteś w czymś zwanym 3D, to myślisz bardzo materialistycznie. Taki dla przykładu naukowiec myśli sobie, co prawda nie mogę tworzyć DNA tylko je ciąć i kleić, ale może za jakiś czas wymyślimy takie urządzenia, które pozwolą nie tylko na edycję genów ale właśnie PROJEKTOWANIE całych sekwencji??

Taki człowiek wierzy, że jest to możliwe.

Jak sprawa wygląda z wyższych poziomów świadomości?

Z góry wygląda to tak, że istota ludzka jest jedynie manifestacją w formie fizycznej pół energii które je tworzą. Wówczas wie się, że DNA nie powstaje przez przypadek, ewolucję, czy cokolwiek innego, ale jest jedynie ekwiwalentem swojej formy energetycznej w świecie fizycznym.

Tak jak forma lub matryca.

Przykładowo jeśli robi się rzeźbę z gliny, to żeby odlać ją z gipsu trzeba najpierw zrobić formę. Czyli odbicie lustrzane oryginalnej rzeźby z gliny, do której potem, można wlać gips, rozkłada się formę i mamy odlew gipsowy.

Nasza budowa energetyczna jest właśnie taką formą dla nas, jest matrycą z której wytwarzane są kody DNA na płaszczyźnie fizycznej.
Reptylianie NIE POTRAFIĄ ROBIĆ TYCH FORM!!!

Na zakończenie dodam, że to co piszę jest bardzo starożytną wiedzą. To nic nowego, to zostało tylko zapomniane.

Kto nie czytał, przytaczam opisy starego indiania, szamana i czarownika, zwiącego siebie Don Juan, a opisane przez Carlosa Castanedę powyżej.

Comments

  1. krnabrny1 says:

    Gdybym wiedział, że i z mojego komentarza będzie artykuł , dopisał bym zakończenie.
    Zatem konieczne jest abym zrobił to teraz:-)

    Don Juan, w swojej ocenie tego, że dano nam mózgi Reptylian, upatrywał wielkiego sprytu i strategiczną doskonałość. W zasadzie to tak jest.
    Natomiast jest to miecz obosieczny!

    Nie było problemu z tym do momentu, kiedy ludzie nie byli tego świadomi. Wówczas faktycznie taki układ był doskonałą strategią. Gorzej robi się w momencie kiedy ludzie zaczynają być tego świadomi.

    Okazuje się bowiem, że badając samego siebie, dość łatwo zorientować się jakie aspekty, działania, potoki myślowe są WŁASNE, a jakie wydają się czymś do nas dodanym, czymś co nie pasuje do naszej struktury.

    Kiedy uda nam się oddzielić te aspekty okazuje się, że kiedy “dano nam ich mózgi”, to jednocześnie dano nam możliwość POZNANIA ICH!

    A to już nie jest zbyt korzystne dla Reptylian, każdy strateg wojenny powiem Wam, że najważniejsze to wiedzieć jak myśli wróg!:-)

    Dlatego właśnie napisałem, że ten “dar” był tak naprawdę mieczem obosiecznym.
    W tej chwili ja posiadając świadomość tego, jestem w stanie w sposób prosty poznać sposoby ich postępowania analizując swoje własne zachowania.

    Ale to nie koniec rewelacji.
    Według moich badań zostało zrobione coś więcej niż dodanie mózgu. Wiecie zapewne ,że każdy gatunek ma swego rodzaju chmurę świadomości. Jedni nazywają to kronikami Akashy inni polem morfogenetycznym, czy też morficznym. Jest to rodzaj bazy informacji, dostępnej danemu gatunkowi, z którego to może korzystać każde nowe pokolenie, z doświadczeń poprzedników.

    Zabawnie się robi, bo okazuje się, że my ludzie, mamy możliwość podłączenia się do pola morficznego Reptylian!!
    Jeżeli wiedza o tym i umiejętność podłączenia staną się bardziej powszechne Reptylianie stracą jakąkolwiek możliwość ingerencji w ludzki gatunek, ponieważ ludzie będą widzieli co oni chcą zrobić nim jeszcze zaczną to robić!:-)

    Jest tutaj również i inny morał z tej historii.
    Reptylianie bardzo chcieli dostać się wyżej dzięki ludziom dokonując tych wszystkich modyfikacji genetycznych. Może się okazać, że paradoksalnie udało im się to zrobić pomimo tego, że ich plan skończył się fiaskiem.

    Wynika to z faktu, że w pewnym sensie nasze gatunki połączyły się. Pewną ich cząstkę, element podstawowej esencji poniesiemy ze sobą wyżej, gdziekolwiek się udamy, zatem w tym symbolicznym ujęciu….udało im się:-)

    Na zakończenie dodam, że jest jednak pewien warunek. Istota ludzka musi dokonać INTEGRACJI. To jest trudna sztuka do osiągnięcia. Niestety ich genetyka jest zupełnie spolaryzowana z naszą, gryzie się. Zatem sytuacja takiego człowieka wygląda tak, jakby po jakiejś operacji dano mu transfuzję krwi innej niż posiada on sam.

    Oczywiście rozpętuje się walka, człowiek cierpi, gorączka i wiele innych objawów, aż po obłęd. Niestety to działa jak trucizna. Każdy ludzki organizm i istota musi sobie z tym poradzić aby mogła przejść dalej. Musi dokonać integracji, pogodzić ze sobą polaryzacje, zneutralizować to czego przyjąć nie będzie mogła.

    Jeśli to się uda, w danym człowieku gatunki zostaną połączone, w innym wypadku “przeszczep” zostanie odrzucony.

    Myślę że na dzisiaj to wyczerpuje temat, jakby ktoś miał osobiste pytania w tym temacie. Znacie mój mail:)

    krnabrny@protonmail.com

Wypowiedz się