Nieznane Kresy Zachodnie, a faktyczna data uzyskania niepodległości

Powszechnie znane w Polsce jest pojęcie Kresy Wschodnie, czego głównym sprawcą były powieści historyczne Henryka Sienkiewicza, malarstwo rodzajowe braci Kossaków oraz pieśni rycerskie i dumki. Zawierają one sugestywny obraz obrony ziem wschodnich Rzeczypospolitej przez polskie rycerstwo przed Rosją i Turcją, poczynając od Skrzetuskiego, przez Podbipiętę, Kmicica, aż do Wołodyjowskiego. Ich barwnymi przeżyciami wojenno-miłosnymi fascynowali się chłopcy z rodzin szlacheckich przez dziesiątki lat. Bohaterowie literaccy z ziem wschodnich i zachodnich Rzeczypospolitej mieli podobne cechy i przygody, gdyż żyli w podobnych warunkach zagrożenia granic państwa.

Wielu Czytelników zaskoczyć może informacja, że najpierw w języku polskim pojawiło się określenie Kresy Zachodnie. Odnosiło się ono do terenu  Wielkopolski, gdzie  w XIX wieku toczyła się realna wojna polsko-niemiecka o ziemię. Właśnie procesowi germanizacji tych ziem poświęcił galicyjski pisarz Jan Zachariasiewicz obszerną powieść „Na Kresach”, która ukazała się w 1860 roku. Pokazał w niej perfidię władz pruskich w dążeniu do wyzucia z ziemi mieszkających tu polskich ziemian i chłopów, do czego wykorzystywały one banki niemieckie i żydowskie.

Marketingiem i ułatwianiem uzyskiwania kredytów konsumpcyjnych zachęcały one polską szlachtę do życia ponad stan. Po zadłużeniu przez nich swoich  majątków ziemskich bezwzględnie je licytowano, więc w ręce niemieckie trafiały za pół darmo. Wobec chłopów polityka pruska polegała na wspomaganiu kredytowym gospodarstw niemieckich, a ściąganiu podatków z Polaków niezależnie od ich kondycji ekonomicznej. To sprawiało, że wśród nich stopniowo przybywało nowocześniejszych kolonistów niemieckich, którzy dokupowali ziemię od podupadających Polaków.

Procesy te szczegółowo udokumentował w swojej powieści Zachariasiewicz. Gdyby była ona lepiej napisana, mogłaby zająć miejsce  „Nad Niemnem” E. Orzeszkowej w kanonie lektur szkolnych. Po utracie ziemi zubożałym Wielkopolanom pozostawało przenieść się na Kresy Wschodnie lub wyemigrować  za ocean.

O tym, że 30 lat później niewiele zmieniło się na Krasach Zachodnich świadczy treść artykułu prasowego Józef I. Kraszewskiego, w którym napisał: Na polskich majątkach ciążą lichwiarskie długi. Parę lat nieurodzaju, parę pożyczek jeszcze na wysokie procenta, gdy ziemia nie daje nad 3%, a ruina jest dokonaną. Pomimo tego służba we dworze jest liczna i zbyteczna; koni nad potrzebę, życie starym trybem pańskie i kosztowne, żadnej fantazji się nie odmawia sobie. („Dwutygodnik dla Kobiet” 1881, nr 3).  

W powieści „Na Kresach” akcja kończy się szczęśliwie dla zagrożonej polskiej rodziny ziemiańskiej, ale jedynie dlatego, że syn bogatego bankiera niemieckiego zakochał się w zubożałej polskiej ziemiance, więc objął jej majątek wraz z arystokratycznym tytułem.

W rzeczywistości wielu polskich ziemian, żyjących ponad stan na Kresach Zachodnich, utraciło swoje majątki bezpowrotnie. Przetrwali tylko ci, którzy dostosowali się do warunków ekonomicznych kapitalizmu w rolnictwie i zmodernizowali technicznie swoje gospodarstwa. Ich dał Zachariasiewicz na wzór dla Kresowian zachodnich.  Można ich nazwać „rycerzami organicznikowstwa”.

Tym tropem podążyła Maria Rodziewiczówna w powieściach „Dewajtis”, „Niezabitowski z granicznego bastionu”, „Gniazdo Białozora”. O stylu życia i mentalności Kresowian zachodnich w niewoli niemieckiej pisali u schyłku XIX wieku śląscy pisarze ludowi (Józef Lompa, Karol Miarka). O dziejach Kresów Zachodnich pisał także wtedy Józef I. Kraszewski w swoich reportażach i  powieściach historycznych. W czasie pobytu we Wrocławiu  uznał to miasto za półpolskie, ponieważ słychać w nim było polską mowę i widać szyldy półpolskie, a katolicy stanowili jedną trzecią mieszkańców. W tym czasie na Kresach Wschodnich nasiliła się polityka rusyfikacyjna władz carskich wobec Polaków, która była karą za bunt zbrojny szlachty przeciwko niewoli politycznej. Polegała ona także na odbieraniu polskim ziemianom majątków i obdzielaniu nimi zasłużonych pacyfikatorów powstania z 1863 r. Pocieszeniu Polaków kresowych służyły sielankowe powieści H. Sienkiewicza.

Świadomym piewcą polskości Kresów Zachodnich była Zofia Kossak-Szczucka, kiedy zamieszkała na Śląsku. W książce „Wielcy i mali” ukazała dzieje Śląska Cieszyńskiego w XVII i XVIII wieku przez pryzmat losów błogosławionego Jana Sarkandra, księżny Lukrecji, Ondraszka i założyciela Wisły. Wprowadziła w nich do polszczyzny śląską gwarę. W późniejszej twórczości prezentowała ścieranie się na Kresach Zachodnich katolicyzmu z protestantyzmem, dworu ze wsią i polskości z niemczyzną.

Podsumowaniem wątku kresowego były opowiadania wydane w tomie „Nieznany kraj” i eseje zawarte w pracy „Troja północy”. W ślad za H. Kołłątajem i S. Żeromskim walczyła o przywrócenie tym ziemiom należnego miejsca w ojczyźnie i polszczyźnie. Służył temu opis protestu górników przeciwko niemieckiemu prawu górniczemu, wynarodowiania przez Niemców książąt śląskich i skutkom niepowodzenia księcia Henryka Pobożnego zablokowania sprowadzania do Polski kolonistów niemieckich (groźba germańskiej V kolumny).

W XX wieku zaistniały warunki do szerszego wprowadzenia do świadomości Polaków problematyki Kresów Zachodnich, ale po zmianach granicznych z 1945 r. zaczęto nazywać je Ziemiami Zachodnimi (Odzyskanymi). Pisarze oraz artyści (filmowcy, dziennikarze, plastycy, muzycy) i uczeni byli nagradzani przez władze za rozwój, badanie i krzewienie w społeczeństwie polskim wiedzy o Kresach Zachodnich. Miało to ułatwić migrantom zza Buga asymilację na nowych ziemiach Polski. Przy okazji Kresowianie Zachodni poznać mogli bliżej dzieje swojej ojcowizny kulturalnej, która przez wiele wieków była dyskredytowana przez władze niemieckie.

Działo się to w sytuacji, kiedy pisanie o Kresach Wschodnich było przez władze komunistyczne zakazane, żeby nie szkodziło to „przyjaźni” polsko-ukraińskiej, polsko-litewskiej i polsko-białoruskiej. Ile ona była warta przekonali się Polacy, kiedy te trzy sąsiednie państwa odzyskały niepodległość, bo antypolonizm rosyjski uzupełnił ukraiński banderyzm, a na Litwie państwowa lituanizacja mieszkających tam Polaków.

Po zakończeniu II wojny światowej Kresy Wschodnie stały się pojęciem historycznym i weszły do kręgu mitologii narodowej. Po wyjściu Polski spod kurateli rosyjskiej, nastąpił w naszym kraju renesans kultury wschodniokresowej, co wyraża się w postaci festiwali piosenkarskich, nowych powieści i filmów. W miarę tego, jak umacniają się państwa posowieckie i wymierają kolejne pokolenia Kresowiaków, maleje zainteresowanie dla ich dorobku, a młodzież żyje w kręgu kultury masowej Zachodu.                                                                                                

Refleksje rocznicowe 

Formą wychowania patriotycznego społeczeństwa jest organizowanie przez władze państwowe i samorządowe uroczystości rocznicowych. W tym roku  trwają szeroko zakrojone obchody stulecia odzyskania niepodległości przez państwo polskie. Ich odgłosy docierają do domku dróżnika i skłaniają do refleksji. Jedna z nich dotyczy dat odbudowy państwa i odzyskania niepodległości. W podręcznikach historii i w praktyce obchodów utożsamia się te dwie sprawy. Dróżnik jest człowiekiem dociekliwym i w czasie jednej z intelektualnych biesiad z Leonardem przedstawił mu swoje wątpliwości, co do słuszności takiego utożsamienia i przyjętych dat obchodów.

Zacznijmy od daty 11 listopada 1918 r. Otóż w tym dniu na ziemiach polskich nie zdarzyło się nic szczególnego. Miało natomiast miejsce wydarzenie o randze europejskiej. Było nim podpisanie przez władze niemieckie rozejmu z państwami Ententy, co zakończyło I wojnę światową. Na tej podstawie Polacy odważyli się rozbrajać żołnierzy austriackich i niemieckich.

Nie znaczy to, że władze niemieckie miały zamiar wycofać swoje wojska z wszystkich ziem polskich. W grę wchodziły jedynie tereny zaboru rosyjskiego, które Niemcy zajęły po 1914 roku. Uznały, że zachowanie polskich ziem zachodnich ułatwi im posłużenie się osobą Józefa Piłsudskiego, który przebywał w tym czasie w internowaniu w twierdzy w Magdeburgu i stworzoną wcześniej polską Radą Regencyjną.

W  tym celu  10 listopada 1918 r. przywieziono Piłsudskiego do Warszawy, żeby następnego dnia ta Rada mogła powierzyć mu dowództwo polskich legionów. To lokalne wydarzenie dywersyjne umożliwiło wyjazd żołnierzy niemieckich w sposób uporządkowany z ziem zaboru rosyjskiego.

Władzom niemieckim otwierało to drogę do uznania państwa polskiego. Stąd jednak było daleko do odzyskania przez Polskę niepodległości, ponieważ nawet o powstaniu państwa polskiego nie  decydowały Niemcy, ale rządy zwycięskich państw Ententy.

Dowodzi tego długie nie uznawanie przez Zachód rządu polskiego powołanego przez Radę Regencyjną i Piłsudskiego. Wynikało to z faktu istnienia w Paryżu reprezentacji interesów polskich w postaci Komitetu Narodowego Polskiego, prowadził pertraktacje ze zwycięzcami.

Dodajmy, że w tym czasie na ziemiach polskich istniały i działały trzy reprezentacje polityczne powołane przez samych Polaków, a mianowicie: w Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna, w Poznaniu Komisariat Naczelnej Rady Ludowej i w Lublinie Tymczasowy Rząd Republiki Polskiej. Wprawdzie ten ostatni podporządkował się władzy powołanej przez Radę Regencyjną, ale nie był on uznawany przez Zachód, gdyż nie było w nim przedstawicieli Narodowej Demokracji, której prezes Roman Dmowski stał na czele Komitetu Narodowego Polskiego i uczestniczył w rozmowach pokojowych.

Pomimo realnego istnienia polskiego rządu w Warszawie i kierowania przezeń administracją i wojskiem państwo polskie nie było uznawane na arenie międzynarodowej. Warunkiem zmiany tego stanu rzeczy było dojście do kompromisu pomiędzy głównymi polskimi partiami politycznymi i wprowadzenie ich reprezentantów do rządu. Dokonało się to 16 stycznia 1919 r., kiedy na premiera rządu powołano Ignacego Paderewskiego. Tę datę należy uznawać za początek odrodzenia państwa polskiego, gdyż było one władne  zawierać traktaty międzynarodowe.

Równie skomplikowana jest sprawa daty odzyskania niepodległości przez Polskę. W 1919 r. istniało już państwo polskie, które posiadało sejm ustawodawczy, rząd i wojsko, ale toczyło ono ciężkie walki o granice i zachowanie niezależności od innych państw. Wprawdzie traktat pokojowy określił granicę zachodnią Polski, ale rząd brytyjski stał na stanowisku przyznania jej jedynie ziem etnicznie polskich.

Jego premier L.George na konferencji w Wersalu 19 marca 1919 r. wypomniał Polakom, że walczyli w wojsku niemieckim na froncie zachodnim, więc nie zasługują na premię terytorialną. Ponadto stwierdził, że Śląsk, Kaszuby i Mazury zamieszkują grupy etniczne związane z kulturą niemiecką, a o ich niemieckości świadczy cała ich historia. W związku z tym, Ententa przyznała mniejszości niemieckiej w Polsce specjalne prawa.

Decyzje wojskowe J.Piłsudskiego wskazują na to, że myślał on podobnie, gdyż za prawdziwy matecznik polskości uważał nie Wielkopolskę, ale Kresy Wschodnie. Z tego powodu włączenie Wielkopolski, Pomorza i Śląska do Polski Polacy musieli wywalczyć sami.

Taka polityka Zachodu doprowadziła do tego, że władze niemieckie przygotowywały atak na Polskę. Nie doszło do tego dzięki temu, że polski rząd podporządkował wojsko polskie dowództwu Ententy.

Na wschodzie Zachód pozostawił otwartą sprawę granicy polsko-rosyjskiej. Wobec pokonania przez wojska bolszewickie armii „Białych”, rząd W. Lenina postanowił odzyskać ziemie polskie utracone w toku I wojny światowej. Ten imperialny zamiar ubrano w szatę przeniesienia haseł rewolucji socjalistycznej do Niemiec. Dokonanie tego było możliwe po pokonaniu wojska polskiego.

Sprzyjała temu awanturnicza polityka wojenna J.Piłsudskiego, który odbył bezsensowną wyprawę na Kijów, po czym wycofywał się w panice na Białoruś. Wykorzystali to bolszewicy, toteż przekroczyli Bug i parli na Warszawę. Po zajęciu Polski, zamierzali przekształcić ją w nowe, niesuwerenne Królestwo Kongresowe o charakterze socjalistycznym. W tym celu latem 1920 r. przygotowali wasalny rząd komunistyczny i ogłosili jego skład w Białymstoku.

Polska pozostała niepodległa dzięki temu, że na drodze imperialnej Rosji stanął cały naród. Momentem zwrotnym w wojnie polsko-bolszewickiej była bitwa warszawska, która miała miejsce 15 sierpnia 1920 r. I ta data powinna być obchodzona jako dzień odzyskania przez Polskę niepodległości.

Nie trwała ona długo, ale odebranie jej Polsce wymagało zmowy dwóch imperialnych sąsiadów. Dopiero zwycięstwo USA nad ZSRR otworzyło Polsce drogę do ponownego odzyskania niepodległości. Sporna jest jej data, ale tak jest z większością dat historycznych, ponieważ dzieje ludzkości i narodów mają charakter procesualny, więc przełomowe wydarzenia mają charakter umowny.

Duma narodowa jest cnotą, jeśli nie przeradza się w megalomanię wynikającą z mitologii historycznej. Wokół procesu odradzania się Polski, w warunkach wojny pomiędzy jej zaborcami, narosło wiele przemilczeń, przekłamań i mitów. Mniej ich było do czasu ustanowienia w Polsce sanacyjnej kultu Marszałka.

Rzeczowo i chłodnym okiem przedstawił przebieg odradzania się Polski w swoich artykułach Roman Dmowski. Zostały one opublikowane w 1926 r. w postaci książki „Polityka polska i odbudowanie państwa”. W niewielkim stopniu jest ona wykorzystywana w prowadzonej w Polsce polityce historycznej.

Ujawnia się to w podtrzymywaniu kultu czynu legionowego, zwłaszcza działań legionów J.Piłsudskiego. Sprzyjają temu zabawy rekonstruktorskie, piosenki legionowe, wspomnienia legionistów i filmy.

Obejmuje to wyolbrzymienie znaczenia wkroczenia w połowie sierpnia 1914 r. I Kompanii Kadrowej legionów polskich z Galicji na teren Kielecczyzny, żeby wywołać tam powstanie antyrosyjskie. Miało ono wspomóc oddziały Wehrmachtu w walce z wojskiem rosyjskim.

 Nic z tego nie wyszło, gdyż Polacy z zaboru rosyjskiego potraktowali legionistów jako awanturników, którzy dążą do spowodowania represji, jak to było w 1863 r. Służy temu także kultywowanie mitu zwycięskiej szarży szwadronu II Brygady Legionów pod Rokitną 13. czerwca 1915 r., a przecież polscy ułani walczyli w niej po niewłaściwej stronie i dla Austrii byli swoistą legią cudzoziemską, o co miały pretensje państwa Ententy.

Walka legionistów jest opiewana i wyolbrzymiana, a praktycznie to nie udział Polaków w I wojnie światowej spowodował odrodzenie Polski, ale klęska militarna państw centralnych i bałagan, jaki powstał w Rosji po upadku caratu. W Europie centralnej nowe państwa powstały na mocy ustaleń traktatu wersalskiego. Objęło to także Polskę. Własnym czynem zbrojnym Polacy włączyli do swojego państwa Wielkopolskę, Pomorze oraz część Śląska i Kresów Wschodnich. Mają więc powód do dumy.

Piotr Zaborny

 

 

Wypowiedz się