Stanisław Tymiński: “Plan Balcerowicza” – szok gospodarczy dla Polski

TymińskiDziś już wiemy, że w czasie zmiany ustrojowej w Polsce, narzucony Polsce plan gospodarczy zwany “planem Balcerowicza”, był niszczący dla naszej gospodarki i naszego społeczeństwa. Był to nader perfidny wariant popularnej terapii szokowej, historycznie stosowanej w wielu innych krajach.

Stanisław Tymiński napisał powyższy tekst w dniu 14, grudnia 2012 r.

Poniższy  tekst,  napisał 9 grudnia 1990 r. w dniu II tury wyborów prezydenckich w Polsce, kiedy po wyeliminowaniu premiera Tadeusza Mazowieckiego i innych kandydatów w I turze, rywalizował o wybór z późniejszym prezydentem Lechem Wałęsą ( red KIP).

*    *    *

Tzw. plan Balcerowicza był klonem, wymuszanym przez Zachód na czele z USA na krajach słabiej rozwiniętych i zadłużonych, agendy Consensusu Waszyngtońskiego. Jego rzeczywistym celem było otwarcie rynków tych krajów, w tym zwłaszcza rynków finansowych, dla ich nieograniczonej eksploatacji przez Zachód. Podstawowe założenia tego klonu opracował na wiosnę 1989 roku przedstawiciel żydowskiej oligarchii finansowej w USA, słynny spekulant George Soros. Jego plan “terapii szokowej” zakładał przejęcie w zamian za długi polskiego przemysłu państwowego oraz drastyczne cięcia wydatków publicznych, a socjalnych przede wszystkim. Plan “terapii szokowej” Sorosa został zaakceptowany zarówno przez przedstawicieli komunistycznego rządu Mieczysława Rakowskiego, jak i grupę tzw. solidarnościowych “doradców” na czele z Bronisławem Geremkiem. Ten fakt udokumentował G. Soros w swej książce “Underwriting Democracy”, opublikowanej w Nowym Jorku w 1991 roku. Dość szczegółowo omówił w niej swoją rolę w tzw. transformacji ustrojowej komunizmu – od założenia w Polsce swej Fundacji Batorego w 1988 i spotkania z gen. Wojciechem Jaruzelskim, po przedstawienie idei terapii szokowej komunistycznemu premierowi M. Rakowskiemu.
Ostateczną wersję planu “terapii szokowej” Sorosa opracował sponsorowany przez niego hochsztapler ekonomiczny z Harvardu Jeffrey Sachs. Kilka lat później odszedł on w zapomnienie za machlojki z funduszem 350 milionów dolarów przeznaczonym przez rząd USA na pomoc w reformach w Rosji. Skończyło się to likwidacją tego programu i ugodową karą 26 milionów dol. opłaconą przez Uniwersytet Harvarda. W opublikowanym w 2006 roku polskim tłumaczeniu książki J. Sachsa “Koniec walki z nędzą”, przedstawił on szczegółowo okoliczności powstania ostatecznej wersji planu. W czerwcu już po częściowo wolnych wyborach wraz z przedstawicielem Międzynarodowego Funduszu Walutowego Davidem Liptonem, w redakcji informacyjnej “Gazety Wyborczej” powstał ostatecznie tzw. plan Balcerowicza – “Pracowaliśmy całą noc do świtu, a w końcu wydrukowaliśmy piętnastostronicowy tekst, w którym przedstawiliśmy zasadnicze koncepcje i planowany chronologiczny porządek reform”. Po jego akceptacji przez “triumwirat “Solidarności”, jak J. Sachs nazywa Adama Michnika, Jacka Kuronia i Bronisława Geremka, i końcowej akceptacji Lecha Wałęsy, decydująca okazała się rozmowa w sierpniu 1989 roku z desygnowanym do roli nowego premiera T. Mazowieckim. “Musiał znaleźć kogoś, kto naprawdę byłby w stanie podjąć się tak ogromnego wysiłku. Wspomniał o Leszku Balcerowiczu, którego nie znałem – pisze J. Sachs. – W końcu to właśnie Balcerowicz pokierował wykonaniem trudnych zadań gospodarczych.” Plan w wersji J. Sachsa w ostatecznej wersji został zaakceptowany na jesieni 1989 roku przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Wszedł do realizacji w zaakceptowanym przez Sejm pakiecie 11 ustaw, a nazwano go “planem Balcerowicza”, choć sam Balcerowicz nigdy nie miał nic wspólnego z jego stworzeniem.

Balcerowicz urodził się w 1947 roku w gospodarstwie średniorolnym. Dość wcześnie pokazał swój talent do abstrakcji cyfrowych i pewnie dzięki temu ukończył nie tylko studia magisterskie na SGPiS, ale nawet studia doktoranckie. To ogromny jego awans społeczno-zawodowy. Na studiach w SGPiS Balcerowicz zajmował się głównie ekonomią polityczną socjalizmu. Jak wspomina doc. Józef Kossecki, który poznał Balcerowicza na swoim seminarium w gmachu Komitetu Warszawskiego PZPR w 1980 roku, wykazał on całkowitą ignorancję w dziedzinie psychologii gospodarczej – w ogóle nie rozumiał problemu motywacji ludzi do pracy. Ta ignorancja mu została. Podczas swojego “szkolenia” w USA uchwycił tylko sprawę walki z inflacją. Bo to było najbardziej kompatybilne z ekonomią marksistowską, która stale borykała się z problemem komunistycznej “gospodarki niedoboru”. Problem konieczności dławienia popytu w gospodarce socjalistycznej, w związku ze stałymi w niej niedoborami podaży, był bowiem nieustający. W 1980 roku Balcerowicz głosił bardzo oryginalną tezę, że Polskę zbawią banki. Trzeba przyznać, że temu podejściu został wierny.
Wąska specjalizacja w dziedzinie finansów, za to bez uczuć emocjonalnych, czy też poczucia winy za krzywdy powstałe ze swoich działań, wskazuje na cechy psychopatyczne osobowości, a nawet na psychopatię. Psychopatię, czyli chorobę psychiczną, która jest niebezpieczna, ale nie wymaga hospitalizacji. Takiego właśnie człowieka potrzebowali do terapii szokowej w Polsce jej autorzy – USA i Zachód, amerykańska oligarchia finansowa, Bank Światowy i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Potrzebowali kogoś miernego, ale za to posłusznego i wiernego. Chłopskiego socjopatę z tytułem doktora ekonomii, czapkującego możnym tego świata.

Kiedy w 1990 roku zostałem zarejestrowany jako kandydat na prezydenta, Leszek Balcerowicz od samego początku kampanii wyborczej był moim ulubionym “chłopcem do bicia”. Donoszono mi z kuluarów Sejmu, że narzekał z tego powodu, ponieważ nigdy nie spodziewał się żadnej krytyki. Na każdym wiecu wyborczym powtarzałem hasło, które później przywłaszczył sobie Andrzej Lepper, “Balcerowicz musi odejść”. A było go za co bić. Za stały kurs dolara. Za podatek obrotowy. Za popiwek. Za chęć przekazania polskich banków w ręce zagranicznych inwestorów. Za niszczenie banków spółdzielczych. I za blokadę w tym samym czasie wszelkich inicjatyw powstania nowych banków, takich jak Bank Solidarności przy Stoczni Gdańskiej.
Już w pierwszym roku tych okrutnych działań doprowadził on do spadku GDP o 40 proc., ale pozorował sukces “kreatywną” księgowością. W czasach komunizmu w Polsce, w czasie centralnie sterowanej gospodarki, największym problemem przedsiębiorstw państwowych było zaopatrzenie w surowce. A więc dyrektorzy tych przedsiębiorstw “chomikowali” znaczne zapasy, aby mieć ciągłość produkcji. Przy stałym kursie dolara, Balcerowicz przewaloryzował te zapasy w złotówkach, aby pokazać, że jego działanie jest sukcesem dla Polski. Był to księgowy szwindel na skalę kraju, którego obywatele nagle poczuli wielką biedę i strach o swoje miejsca pracy. Czuł się silny, ponieważ rząd amerykański zabezpieczał kurs złotówki funduszem stabilizacyjnym na miliard dolarów. Fundusz ten nigdy nie był użyty do tego celu, ponieważ rynek walutowy w pierwszych latach zmiany ustroju w Polsce był bardzo słaby.

Prof. ekonomista Kazimierz Poznański z Uniwersytetu w Stanie Waszyngton w USA podliczył w swojej książce “Wielki przekręt”, że Polska za panowania Balcerowicza straciła 85 miliardów dolarów. Ja uważam, że ta suma jest znacznie zaniżona, ponieważ Balcerowicz przy stałym kursie dolara w okresie kilku lat nie wprowadził podatku od procentów bankowych. A więc jakikolwiek inwestor zagraniczny mógł wymienić twardą walutę na złotówki i przez rok zarobić 60 proc. od kapitału. Albo i więcej. Przez kilka lat Polska była rajem na ziemi dla rodzimych i międzynarodowych spekulantów. Takich właśnie jak węgierski Żyd z USA George Soros czy krajowy Art-B. Nigdy i nigdzie na świecie nie można było tyle bezpiecznie zarobić bez podatku i bez rejestru zysków. A przecież ten zysk był wypracowany przez Polaków. W taki to sposób Balcerowicz robił tylko to, co potrafił – kosztem ludzkiej pracy dusił inflację i tym samym zdusił żywotność narodu. Normalny człowiek z sumieniem nigdy by tego nie zrobił. Ale to jest nic dla psychopaty, który sumienia moralnego nie posiada.

W 1992 udało mi się dostać informację na temat programu komputerowego do budowy modelu gospodarki danego kraju. A więc ustawiłem ten program z danymi Polski w 1990 roku i z przyciskiem jednego guzika zobaczyłem wykres PKB na następne ćwierć wieku. Byłem zaszokowany, że przy stałym kursie dolara wykres przez okres kilku lat wykazywał wzrost, ale potem nagle spadał w dół. Uważałem to za bardzo ważne. Uważałem to za odkrycie haka, jaki mieli przeciw sobie Polacy. “Plan Balcerowicza” prowadził do zniewolenia biedą po kilku latach pozornego rozwoju. Myślałem wtedy, że z powodu tego haka, kraj z budżetem dotowanym ze złodziejskiej prywatyzacji padnie za 10 lat, bo nie przewidziałem, że kolejne rządy zadłużą Polaków na ponad bilion złotych, aby nas tym zniewolić i utrzymać się przy korytach władzy. Balcerowicz miał rację – wierzył w banki i co chciał, to dały.
Osobiście, nigdy bym nie dopuścił do stałego kursu dolara, ponieważ to grzech sprzedać złoto za pół ceny. Mój plan zakładał 10 proc. rocznej inflacji i wzmożoną działalność eksportową z pomocą protekcjonizmu dla selektywnie wybranych gałęzi polskiej gospodarki, aby tak jak Chiny wyeksportować bezrobocie do innych krajów. W kontraście do “planu Balcerowicza” wykres mego programu gospodarczego dla Polski wykazał zdrowy wzrost PKB, przy jednoczesnym wzroście dochodów Polaków. Działając po partyzancku, można było w czasie dwóch dekad dogonić Zachód. Nie chcę tutaj wymieniać nazwisk ludzi, którzy osobiście przekonali do perfidnego modelu reformy Balcerowicza ówczesnego prezydenta Polski gen. Wojciecha Jaruzelskiego i wszystkie partie polityczne. Trudno nawet ich za to winić, ponieważ ten okrutny plan był też promowany w Polsce przez ambasadę USA. Przyjęcie tego planu dawało bezkarność odchodzącej ekipie politycznej za grzechy popełnione w czasie komunizmu. Największą winę za poparcie “planu Balcerowicza” ponoszą polskojęzyczne media, które wyszydzały i ośmieszały wszelkie inne propozycje i nie dały możliwości publicznej debaty na temat przyszłości gospodarczej naszego kraju. Obecnie, kiedy widzę, jak ogromnie ten szkodliwy i bezduszny “plan Balcerowicza” zaszkodził Polakom, nie mam żadnej satysfakcji z tego powodu, że ćwierć wieku temu miałem rację.

Jednocześnie nie tracę nadziei, że odnowa gospodarcza Polski jest możliwa. Dlatego bulwersują mnie takie książki, jak wyżej wspomniany “Wielki przekręt” prof. Poznańskiego, który kończy swoją pracę pesymistycznym zdaniem: “jako ekonomista, nie wiem, jak budować kapitalizm bez kapitału”. Jest wiele przykładów w krajach, którym udało się dojść do poziomu względnego dobrobytu, niepotrzebni byli tam tacy ekonomiści, którzy tylko potrafią jak księgowi podliczyć historyczne straty. Nie jestem ekonomistą – od 38 lat jestem prywatnym przedsiębiorcą i od czasu do czasu, kiedy wymaga tego sytuacja, jestem politykiem. A to dlatego, że kiedy żyłem przez trzy lata w Peru (1982–1985), przejrzałem na oczy i zobaczyłem, że polityka jest największą dźwignią w ludzkim świecie. Zobaczyłem, że to jest dźwignia, która łatwo może zmienić los milionów ludzi. Zarówno na dobrą, jak i złą przyszłość. Byłem tym odkryciem olśniony. Nigdy przedtem nie interesowała mnie polityka, a nagle zmieniłem zdanie i tak uważam do dzisiaj. Warto walczyć o poszanowanie wolności obywateli oraz chronić ich przed wszelką grabieżą – rodzimą i zagraniczną, aby każdy człowiek miał prawo do owoców swojej pracy.

Moi rodzice odbudowali Polskę z gruzów i bez kapitału po II wojnie światowej. A to dlatego, że była w nich wielka radość z powodu zakończenia wojny. Ten okres “wiosny ludu” w swoich książkach pięknie opisuje Maria Dąbrowska, w której domu w Komorowie pod Warszawą jako nastolatek czasem bywałem. Ludzki entuzjazm i zapał to ważniejsze niż kapitał wartości. Polska będzie bogatym krajem, kiedy będziemy mieli takie uczucie w naszych sercach, że my, ludzie wolni, budujemy nasz wspólny dom. Warunkiem zasadniczym, czyli kamieniem węgielnym takiej budowli, jest wyszydzane dziś państwo narodowe ze swoją własną kulturą i chęcią do wspólnej walki o byt i dobrobyt na arenie międzynarodowej.
Musicie uwierzyć na podstawie licznych przykładów innych krajów, że tylko państwo narodowe stworzy warunki do zwiększenia liczby miejsc pracy i dobrobytu swoich obywateli. Wszelkie inne plany narzucone przez obcych doprowadzą do dalszego zniewolenia, biedy, aż po zagładę biologiczną naszego polskiego rodu. Doskonale sobie zdaję sprawę, że takie stwierdzenie działa jak czerwona płachta na byka na naszych odwiecznych wrogów, którzy nas chcą zdominować i upokorzyć. I właśnie dlatego, że tak bardzo jest im straszne państwo narodowe, powinniśmy o tym mówić i to robić. Na tym froncie już sam strach naszych oponentów daje nam obietnicę zwycięstwa i wskazuje drogę na rozwój gospodarczy naszej Polski.

Stanisław Tymiński
Acton, Ontario, 9 grudnia 1990
                                                                                           www.rzeczpospolita.com

PS. Podobne, przeciwstawne i prognostyczne spojrzenia na “plan Balcerowicza” z marca 1990 r., a więc napisany w 3 miesiącu realizacji “szoku bez terapii” na linku: Program gospodarczy i prognoza transformacji z 1990 r.

Wypowiedz się