BĘDZIE WOJNA O KRYM?

Nie nawołujmy do wojny.

krym wojna

Od pewnego czasu wojna wlewa się nam do mieszkań. Dziennikarze ze szklanego ekranu ukrywają przed nami nasze własne problemy, kasują te wszystkie negatywy, które nie tak dawno były powodem demonstracji organizacji związkowych, a naszą uwagę kieruje się i przekonuje nas, jacy to nasi politycy są ważni i wymachują szabelką przed całą Europą.

Pamiętamy, jak jeszcze nie tak dawno na tym samym Majdanie, nasi politycy szukali swojego miejsca w czasie Pomarańczowej Rewolucji. Byli tam prawie wszyscy, od prawa do lewa. I co z tego pozostało? Nowy oligarcha i zamknięta w więzieniu była premier Ukrainy. Podobnie teraz, znów mamy nowych oligarchów, którzy już w oczach Europy podzielili się władzą i czekają na rozpoczęcie „prywatyzacji”. Chcą podzielić łupy i myślami są już dalej na wschodzie.

Trwogą muszą napawać wypowiedzi naszych rodzimych dziennikarzy, którzy wyrażają zdziwienie, że tak bez walki Ukraińcy oddają Krym. Już dziś chcieliby widzieć walczących bojowników Majdanu z wojskami rosyjskimi na Przesmyku Perekopskim. Zaczyna się jawna agitacja do antyrosyjskiej krucjaty. Widać wyraźnie, że to właśnie Amerykanom zależy, by doszło do wojny rosyjsko-ukraińskiej. Po klęsce w Iraku i zamiarze wycofania się z Afganistanu po kolejnej przegranej, Amerykanie chcieliby w środku Europy swojemu strategicznemu przeciwnikowi zafundować kolejny Wietnam lub Taliban. Na razie ten temat podsycany jest, w obszarze propagandowym ale do otwarcia konfliktu wcale nie trzeba wiele, bowiem,  gdy spojrzymy na tzw. elity ukraińskie i przypomnimy sobie ich zachowanie na Majdanie,to nie możemy wykluczyć rzucenia ludzi do przelewu krwi. A tego właśnie teraz, wbrew oficjalnym ubieraniem się w pokojowe piórka potrzebują zamorscy mocodawcy i wspierający ich niektórzy członkowie UE.

Pamiętajmy jednak przede wszystkim o tym, że to właśnie Polska stałaby się państwem przyfrontowym przez która niczym przez Pakistan miałyby przemieszczać się transporty wspierające „dzielnych ukraińskich talibów”, jak oni sami zaczynają się określać, oraz stanowić logistyczne i inne  zaplecze dla ukraińskich „talibów”. Nie zabraknie na naszym obszarze wszelkiej maści „ochotników”, którzy będą szukać nowych sposobów walki z Rosjanami.

Na drodze stoi jednak Rosja. I to już nie jest ta sama Rosja, co bezsilnie przyglądała się niszczeniu Serbii, co nie interweniowała w Kosowie oraz odpuściła  sobie Libię, ale już  nie pozwala na rozegranie do końca Syrii. Tym bardziej nie chce się zgodzić, by bazy NATO znalazły się kilkaset kilometrów od Moskwy, a całe miękkie podbrzusze od południowo-wschodniego kierunku zagrażało istnieniu Rosji, jako państwa, Rosji, jako mocarstwa.

To jest Rosja, którą było stać na wydanie ponad 50 miliardów na Igrzyska Olimpijskie, to jest dziś sprawnie zarządzane państwo, a ludzie mimo wielu niedostatków opowiadają się  po stronie swoich przywódców. Obywatele Rosji stając po stronie władzy zaakceptowali aneksję / powrót / Krymu do Rosji. Rosja dziś nie zawaha się stanąć w obronie swoich rodaków na terenie Ukrainy Wsch. niezależnie od gróźb innych państw. To jest sytuacja, która zagraża strategicznym interesom państwa rosyjskiego, i żadne mocarstwo nie może tego nie uwzględniać, jeśli dalej chce być mocarstwem. Zapewne o tym dobrze wiedzą Amerykanie i zapewne o Ukrainę nie zaryzykują swojego bezpieczeństwa, bowiem i Rosjanie nie rozpoczną wojny np. o Wenezuelę .

Polski premier uzyskał wsparcie wszystkich partii do swojej koncepcji wspierania Ukrainy. Można odnieść wrażenie, że jesteśmy na tyle silni, że wesprzemy sąsiada w jego trudnej sytuacji niezależnie od poczynań obecnej władzy. Nikt nie zauważa sposobu przejęcia władzy w Kijowie, nie zauważa faktu, że to nie naród ukraiński dokonał tego zamachu, ale jedna opcja polityczna została zastąpiona przez inną / dotychczas będącą w opozycji i zwalczaną przez prezydenta Janukowycza/. Widzimy, że to nawet ci sami oligarchowie, którzy pomnażali swoje majątki za Janukowycza dalej realizują swoje plany, ale nawet część z nich otrzymała władze polityczną w postaci szefów regionów. Czy to nie będzie jednym z powodów wystąpień i dążenia do zmian granic na obszarze wschodniej części Ukrainy? Wszystko wskazuje na to, że ten scenariusz jest bardzo prawdopodobny.

Rosja za wszelką cenę będzie chciała uniknąć zbrojnego konfliktu, do czego mocno napiera zachód, widząc w tym największą swoją szanse umocowania się w gospodarce ukraińskiej. Zachodnim decydentom chyba marzy się zrujnowana w wojnie Ukraina, w której zachodnie korporacje będą zaprowadzać nową demokrację przy pomocy wyniszczonego w wojnie narodu. Nie wiem, czy przypadkiem i u naszych decydentów nie odezwała się nostalgia za pozostawionymi pałacami i majątkami na Kresach. Czy to jest możliwe?

Jednak, jak pamiętamy wojnę w Czeczeni i starcie na Kaukazie, to musimy przyznać, że przy mniejszym zagrożeniu własnej potęgi, Rosja nie zawahała się nawet na moment i niezależnie od olimpiady w Pekinie zrealizowała swój zamiar. Stąd liczenie, że Rosja odpuści sobie Ukrainę, a groźby zmuszą panujących na Kremlu do pozostawienia Ukrainy tym, co przejęli władzę w czasie olimpiady, a z którymi w przeszłości żołnierze rosyjscy musieli się zmagać w walce, jest strategicznym błędem.

Spodziewam się, że najgorzej na tej awanturze my wyjdziemy, bowiem trudno będzie w stosunkach polsko-rosyjskich udawać, że nic się nie stało. Oczywiście Europa Zachodnia w dalszym ciągu będzie miała swoje interesy z naszym wschodnim sąsiadem, ale nasza aktywność zostanie negatywnie oceniona zarówno przez Rosję, jak i Ukrainę, w której wszystko wróci do normy, ale będzie podobnie jak teraz. Inna będzie tylko władza.

Obserwując wydarzenia na Krymie i na Ukrainie, pamiętajmy, że ten medal ma dwie strony i żadna ze stron nie ujawnia pełnej prawdy. Jeszcze raz okazało się, że historyczne przykłady mogą znaleźć różne zastosowanie.

Adam Zawrat.

Wypowiedz się