Statystyka w medycynie

Na stronie „G… Wartej” ukazał się artykuł, który polecam do poczytania i wyciągnięcia stosownych wniosków. Artykuł jest obszerny, gdyż liczy aż 8 stron komputerowych.

O czym on jest? O STATYSTYCE, ale w odniesieniu do rozumienia owej statystyki przez świat medyczny, czyli lekarzy. Statystyka, jako przedmiot na studiach z reguły sprawia studentom wiele problemów. Nie jest bowiem łatwym przedmiotem –szczególnie gdy wykładowca nie ma polotu w jej tłumaczeniu. Statystyka jest pomocną nauką, ale dla większości zawodów mało „zabójczą”. Jednakże jak fatalne skutki dla pacjentów niesie niezrozumienie założeń statystyki przez ich lekarzy, najczęściej nie mamy nawet pojęcia.

Pacjent słysząc od swojego lekarza: „ Czułość testu wynosi 87 proc. To nie oznacza z całą pewnością, że ma pani nowotwór, bo zawsze jest jeszcze szansa, że zalicza się pani do 13 proc. szczęśliwców. Radziłbym wykonać teraz dodatkowe badania, biopsję.”

Wpada najczęściej w przerażenie i panikę, myśląc jakie jest prawdopodobieństwo, że zalicza się do owych 13% „szczęśliwców”?

I tutaj właśnie zaczynamy mieć do czynienia ze STATYSTYKĄ w jej medycznym wydaniu. To, że pacjent niewiele rozumie ze statystyki nie jest jego głównym grzechem, ale że lekarz jej nie pojmuje -jest już wołaniem o pomstę do nieba. Statystyka to jedno, a terminologia diagnostyczno-medyczna to drugie.

Iluż pacjentów ma pojecie, czym jest czułość testu diagnostycznego, jego swoistość, czym są badania przesiewowe, a czym poziom wiremii/wirusemii (pod warunkiem, że wirusy istnieją)?

Czułość testu diagnostycznego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Czu%C5%82o%C5%9B%C4%87_testu_diagnostycznego

Swoistość testu diagnostycznego
http://pl.wikipedia.org/wiki/Swoisto%C5%9B%C4%87_testu_diagnostycznego

Badania przesiewowe
http://pl.wikipedia.org/wiki/Badanie_przesiewowe

Tego jest zdecydowanie więcej, ale może warto poświęcić trochę czasu i zapoznać się z powyższymi linkami oraz przeczytać artykuł, nigdy bowiem nie jest wiadomym, kiedy zostaniemy skonfrontowani z sytuacja wymagającą jej znajomości dla naszego lub naszych bliskich dobra.

Poniżej fragment artykułu dotyczący badań mamograficznych. Ten fragment polecam ze szczególnym przesłaniem. Wiele razy pisałam, że ten rodzaj badania jest niezwykle inwazyjnym badaniem i niosącym więcej szkód niż pożytku. Tym goręcej polecam artykuł z Nexusa, który szczegółowo omawia ową tematykę, tym bardziej, że kobiety są atakowane coraz natarczywiej w temacie mammografii.

Podczas ostatniej wizyty u ginekologa byłam zmuszona podpisać oświadczenie w karcie pacjenta, że zostałam pouczona o zalecanym badaniu mammograficznym i odmawiam jego wykonania. W dzisiejszych bowiem czasach nie da się zbyć lekarza informacja, ze badanie zostało wykonane, gdyż ginekolodzy maja dostęp do bazy danych, gdzie widać wszystko, jak na dłoni. Atakują nas już nie tylko poprzez „zaproszenia” wysyłane pod naszym adresem, ale także wydzwaniają i przy rutynowej wizycie u ginekologa natarczywie sugerują „konieczność” wykonania badania.

Promienie rentgenowskie i ich związek z rakiem i chorobami serca: http://www.kontestator.eu/artykuly_z_nexusa/nexus_015_promieniowanie_rentgenowskie.php
Rak piersi –wykrywanie, czy oszukiwanie?
http://www.kontestator.eu/artykuly_z_nexusa/nexus_020_rak_piersi_wykrywanie_czy_oszukiwanie.php
„Czym jest 25 procent?
„Regularne wykonywanie mammografii zmniejsza ryzyko zgonu na raka piersi o 25 proc.” – czytam w ulotce zachęcającej do badania. Co oznacza ten wynik? Innymi słowy – o jakie 25 proc. tu chodzi? To tak zwane ryzyko względne.

Bardzo niewielu pacjentów (jak również niezbyt wielu lekarzy) zdaje sobie sprawę, że imponujący wynik 25 proc. spadku śmiertelności oznacza – w liczbach bezwzględnych – jedną kobietę na 1000. Innymi słowy wśród 1000 kobiet, które nigdy się nie badały, na raka piersi umrze cztery; wśród tych, które regularnie poddają się mammografii – trzy.

Skąd się więc bierze 25 proc.? Ano ta jedna mniej kobieta (trzy zamiast czterech) to jest właśnie jedna czwarta, czyli 25 proc.
Statystycznie rzecz ujmując, badanie wydłuża więc kobiecie życie o jeden (!) dzień. To jest właśnie ten dzień, który spędza ona w przychodni – poddając się prześwietleniu – i potem, w oczekiwaniu na wynik – podsumował sarkastycznie Getzsche.

Wbrew tym marnym – przyznajmy – efektom pacjenci, jak wynika z przeprowadzanych ankiet, wierzą bardzo głęboko w skuteczność mammografii (nawet jeśli ta wiara nie prowadzi ich jeszcze do lekarza). 68 proc. pytanych uważa, że badanie piersi redukuje śmiertelność blisko o połowę, ponad trzy czwarte – że w ciągu dziesięciu lat ratuje życie dziesięciu kobietom na 1000, czyli niemal 20-krotnie przeceniają skuteczność tej metody.

Dlaczego? Bo ani lekarze, ani pacjenci nie rozumieją statystyki i używanych sformułowań. Między innymi określenia „ryzyko względne”. Pacjentki są przekonane, że 25 proc. odnosi się do wszystkich kobiet w ogóle, tymczasem…

Dlaczego? Bo ani lekarze, ani pacjenci nie rozumieją statystyki i używanych sformułowań. Między innymi określenia „ryzyko względne”. Pacjentki są przekonane, że 25 proc. odnosi się do wszystkich kobiet w ogóle, tymczasem liczba ta dotyczy tylko tych, które mają nowotwór sutka.

Jedna ocalona kobieta na 1000 – to jest jasna i klarowna informacja. Ale o ileż mniej imponująca niż rzeczone 25 proc. I – być może dlatego – o wiele rzadziej używana.”

Cały tekst: http://wyborca.pl
/1,137662,17000749,Nieznajomosc_matematyki_zabija.html#ixzz3OHZu4fAg
Opublikowano za: Myśląca Gaja 10 stycznia 2015 at 13:54 • Odpowiedz 10 stycznia 2015 at 13:50 • Odpowiedz

Wypowiedz się