Polska zakładnikiem prywatnych interesów?

Zapałowski 2Z dr. Andrzejem Zapałowskim, historykiem, wykładowcą akademickim, ekspertem ds. bezpieczeństwa, prezesem rzeszowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Geopolitycznego, rozmawia Mariusz Kamieniecki

 

Węgry wzywają rezerwistów do ochrony swoich granic przez nielegalnymi migrantami, Chorwacja zamyka granice z Serbią, tymczasem Polska deklaruje gotowość przyjęcia nawet 12 tysięcy imigrantów muzułmańskich. Odsuwając na bok emocje, kto wobec tego kryzysu ma rację: czy powściągliwi Węgrzy i Chorwaci, czy nadaktywny rząd PO – PSL?

– Węgrzy i Chorwaci już widzą, jak poważny jest problem z migrantami, natomiast rząd PO – PSL nadal mówi o tych zagrożeniach niejako z oddali. Obserwując wypowiedzi wielu polskich polityków, można odnieść wrażenie, że nie zdają oni sobie sprawy z przyszłej reakcji społeczeństwa polskiego na niekontrolowany w pewnym sensie napływ imigrantów. Na razie na ulice wychodzą odważni, świadomi obywatele i protestują, ale jak w Polsce pojawią się tysiące roszczeniowych uchodźców, na ulice wyjdą setki tysięcy naszych rodaków. Wtedy sprawy potoczą się błyskawicznie, ale problem pozostanie, a mianowicie, co zrobić z tymi ludźmi, którzy chcą się dostać do Niemiec, ale to państwo ich już nie chce. Z drugiej strony polskie służby graniczne bez wsparcia wojska nie są w stanie uszczelnić granic, natomiast odbudowa wojsk Obrony Terytorialnej, które mogłyby się podjąć skutecznie tej roli, wciąż pozostaje w sferze słownych deklaracji.

Podczas debaty sejmowej przedstawiciele rządu właściwie nie przedstawili jasnego stanowiska w sprawie uchodźców, ale wobec dyktatu unijnego o przyjęciu przez Polskę tysięcy imigrantów nie słychać sprzeciwu. Czy tak poważnej decyzji nie należałoby uzgodnić z Narodem?

– Właśnie ten problem, problem uchodźców szczególnie nadaje się do tego, aby go poddać pod referendum. Należy pamiętać, iż obecnie mówimy o podziale 120 tysięcy uchodźców, ale w Europie jest ich już kilka razy więcej. Niemcy oceniają, że w tym roku dotrze do ich kraju około osiemset tysięcy imigrantów. Czyli pierwsze rozdanie kwotowe jest wstępem do jego zwielokrotnienia w perspektywie czasu. Tymczasem w Afryce i na Bliskim Wschodzie czeka kolejnych kilka milionów osób, które chcą się przedostać do Europy. Dlatego przyjmowanie uchodźców nie jest rozwiązaniem, to tak jakby do jednej szalupy na morzu chciały się dostać tysiące osób. Mamy zatem do czynienia z próbą zatopienia szalupy, którą jest Europa – magnes przyciągający obecnych przybyszów. Jeśli raz pozwolimy na zmianę jej wyrazu kulturowego, to już nigdy nie powróci ona do poprzedniego stanu, a nasz kontynent coraz bardziej zacznie się upodabniać do Bliskiego Wschodu.

Rzecznik rządu Cezary Tomczyk w Radiu RMF FM powiedział: „Jako kraj jesteśmy przygotowani na każdą liczbę uchodźców. Chodzi o to, żeby podział uchodźców w Europie był sprawiedliwy. Weźmiemy na klatę wszystkie decyzje, które podejmiemy ws. uchodźców”. Czy to odpowiedzialne słowa i w jakiej pozycji stawiają one Polskę w kontekście zwołanego na 23 września szczytu UE w sprawie uchodźców?

– To jest skrajnie nieodpowiedzialna deklaracja. Polska nie może być zakładnikiem prywatnych interesów Donalda Tuska w Unii Europejskiej. Takimi wypowiedziami niszczymy współpracę w Grupie Wyszehradzkiej, bo jako jedyni chcemy przyjmować nieograniczoną liczbę uchodźców. Jest to także nieodpowiedzialne zachowanie w stosunku do państw członków Grupy Wyszehradzkiej, bo z Polski można swobodnie przenikać do Czech czy na Słowację. W cytowanej przez pana wypowiedzi rzecznika rządu warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt. Mianowicie, mimo kampanii wyborczej i strat politycznych związanych z forsowaniem właśnie tu i teraz tej kwestii przez Platformę widać wyraźnie, jak daleko ta formacja polityczna jest uwikłana w zobowiązania w stosunku do Niemiec.

Czy to nie paradoks, że muzułmańskim uchodźcom nie chcą pomagać bracia w wierze, np. bogata Arabia Saudyjska, a Europa daje im azyl, ryzykując własne bezpieczeństwo?

– Tamte państwa nie chcą problemów u siebie i wolą je eksportować do Europy, tym bardziej że w UE widzą naiwnego partnera, który dodatkowo zgadza się na import radykalnego islamu. Należy pamiętać, iż Stany Zjednoczone i Francja wspierały i inspirowały tzw. arabską wiosnę jako działania obalające dyktatury w Libii, Tunezji, Egipcie, Syrii, z ty, że wymienione państwa nie dokonały tego samego w tak dyktatorskim państwie, jak Arabia Saudyjska! Wprost odwrotnie kraj ten jest ich strategicznym partnerem.

Na kwestię uchodźców można spojrzeć jeszcze pod innym kątem, a mianowicie otwieramy drzwi dla ludzi obcych nam kulturowo, tymczasem pozostajemy głusi na apele zagrożonych Polaków na wschodzie Ukrainy…

– Dla rządu PO–PSL problem Polaków na wschodzie nie istnieje od lat. Troska o naszych rodaków na wschodzie nie wpisuje się w interesy polityczne rządu, a wprost przeciwnie – jest dla niego problemem. To nie kto inny jak ta formacja wspiera oligarchiczną władzę na Ukrainie czy antypolską władzę na Litwie. Stając w sposób zdecydowany po stronie Polaków na wschodzie, rząd mógłby się narazić władzy w Kijowie czy w Wilnie. Proszę zobaczyć, jak kompromitująco wygląda sprawa z Domem Polskim we Lwowie. Kilka dni temu władze Lwowa zmieniły decyzję i zamiast dzierżawy budynku na 49 lat (co już było skandalem, gdyż w Przemyślu Ukraińcy otrzymali na własność budynek i rząd polski finansuje jego remont) zaproponowały dzierżawę na 5 lat. To pokazuje, że zasada wzajemności nie obowiązuje.

Czy ma Pan kontakt z kimś z Polaków np. w Mariupolu czy w innych zagrożonych działaniami wojennymi rejonach Ukrainy i jak oni przyjmują to, że państwo polskie pozostawia ich samym sobie, a gotowe jest pomagać muzułmanom?

– Obecnie nie mam takich kontaktów. Jednakże na wielu portalach społecznościach można przeczytać, jak bardzo ci ludzie są rozczarowani postępowaniem polskich władz. Mówią, iż Polska o nich zapomniała, a wychodzi przed szereg w przyjmowaniu uchodźców muzułmańskich. Polityka kolejnych polskich rządów od lat ogranicza się do ofiarowania naszym rodakom na wschodzie książek, a przy okazji różnych świąt paczek, tymczasem nie o to chodzi. W ten sposób nie zbudujemy sobie szacunku wśród innych państw na świecie, mało tego – pokażemy naszym rodakom zamieszkałym poza Polską, że bardziej od jedności narodowej liczą się cele polityczne i koniunkturalizm.

Polska jest otwarta nie tylko przyjąć migrantów, ale – jak słyszymy – uczelnie wyższe mają być gotowe na przyjęcie muzułmańskich studentów, którzy zechcą kontynuować studia w Polsce. Tymczasem wielu naszych rodaków za wschodniej granicy nie ma takiej możliwości, bo limity finansowe udzielane przez rząd są mocno ograniczone…

– Obecnie Polska funduje wysokie stypendia dla tysięcy Ukraińców, a tylko patrzeć, jak podobne pieniądze będą dla społeczności muzułmańskiej. Zamiast budowania elity narodowej za polskie pieniądze tworzymy elitę obcą, która w przyszłości może decydować o losie naszego państwa. Zanim zaangażujemy się coraz bardziej w nie nasz problem, może warto odpowiedzieć sobie na pytanie: Czy muzułmańska inteligencja jako obywatele Polski będzie broniła naszej tożsamości narodowej (oczywiście nie dotyczy to polskich Tatarów, którzy są bardzo oddani Polsce)? Odpowiedź jest prosta – imigranci będą w Polsce tym samym, co już dzisiaj możemy zaobserwować na Zachodzie, a mianowicie trwałym elektoratem antynarodowych środowisk politycznych.

Dziękuję za rozmowę.

Mariusz Kamieniecki NaszDziennik.pl

Artykuł opublikowany na stronie: http://naszdziennik.pl/polska-kraj/144077,polska-zakladnikiem-prywatnych-interesow.html

Wypowiedz się