OSTATNI GŁOS BOHDANA PORĘBY

WYRWANE KARTY HISTORII

Bogdan PORĘBA

Poręba Bohdan 

Historia zapisuje karty w swojej księdze. Nie wolno ich bezkarnie wyrywać. Bo pisane są po to, byśmy umieli się z nich uczyć. Rozbiory, Królestwo Polskie pod królem – carem rosyjskim, czy Księstwo Warszawskie pod Napoleonem, to też karty naszej historii. Królestwo Polskie, z jego ograniczoną suwerennością, umieliśmy wykorzystać, tworząc zręby polskiej administracji, polskiej ekonomiki, polskiej edukacji i polskiej armii, która umożliwiła nam później walkę w powstaniach. A wcześniej Księstwo Warszawskie pod Napoleonem pozwoliło umiędzynarodowić sprawę polską podobnie jak walka Kościuszki i Pułaskiego w Ameryce, Rolofa Miałowskiego na Kubie, Bema na Węgrzech, Jarosława Dąbrowskiego i Walerego Wróblewskiego razem z 600 popowstaniowymi emigrantami, w Paryżu i wszędzie, gdzie toczyła się w świecie walka o wolność. „Za naszą wolność i waszą”. To unikalne, dumne, polskie hasło obmyte krwią, a dzisiaj zbezczeszczone przez tych, którzy używają polskich najemnych żołnierzy, by wkupywać się w łaski nowych starszych braci. To hasło należałoby dziś zmodyfikować: „Za nasze biznesy i wasze”. Polska Ludowa, to także była Polska, bo jakiż inny naród żył w jej ramach i czasie? I pamiętajmy, że to był twór narzucony nam przez Churchilla i Roosevelta, nie tylko Stalina!

 

Od siedemnastego wieku, kończącego czas największej potęgi Rzeczpospolitej Obojga Narodów – polska państwowość, z wyjątkiem przedwojennego dwudziestolecia, była zawsze jakoś ograniczona. Toteż ludzie którzy nie zaznali smaku prawdziwej niewoli, z rozstrzeliwaniami i wieszaniami na ulicach i placach publicznych, łapankami i wywózkami, brakiem polskiej szkoły, polskiej prasy i książki, nie rozumieją, że dla wojennego pokolenia, polska państwowość może być nawet ograniczona, byle by była!

Historia swe karty pisze, by nas uczyć ciągłości: polskiej historii i polskiego państwa. Polacy ginęli w 1939 roku z rąk Niemców i Sowietów w walce o ciągłość państwa. Przedwojenną, plugawioną w latach stalinizmu Polskę, miały w pamięci masy narodowej i katolickiej ‘Solidarności’ gdy wierzyły że walczą o Polskę wyzwoloną z sowieckiego uzależnienia. Niestety, nie wsłuchały się w ostrzeżenia, płynące z Jasnej Góry z ust Kardynała Tysiąclecia: „uważajcie, by nie przyplątali się ludzie, którzy mają obce interesy na myśli”, „pamiętajcie, że Solidarność musi być polska”!

 

Masy nie wiedziały, że sterują nimi ludzie wychowani w duchu międzynarodówek którzy nienawidzili przedwojennej „burżuazyjnej” i „faszystowskiej” Polski. Nienawidzili historii i tradycji, wiary i etosu – na którym wyrosło przedwojenne pokolenie, które tak wspaniale sprawdziło się podczas wojny. A także po wojnie, wygrzebując z ruin jak feniksa swoją ojczyznę. Zresztą dla wychowanków międzynarodówek, każda prawdziwa Polska będzie „faszystowska”. Przecież oni, rodzimi trockiści z bolszewickim komisarzem d/s harcerstwa, czy „naukowcami”, którzy tępili na uczelniach przedwojenną profesurę a na zebrania np. literatów, chodzili z naganami, bo jak zeznawali współcześnie w telewizjach, grozili im zewsząd „polscy faszyści”. Podobnie jak grożą im dziś dwudziestoletni „faszyści” z marszów niepodległości. Oto rodowody beneficjentów zwycięstwa katolickiej i narodowej „Solidarności”. Posługując się polskim stoczniowcem, wiedzieli, że jego stocznię, jak cały dorobek ostatniego półwiecza wraz z historią i tradycją, po swoim zwycięstwie, wyeliminują w imię hasła ich guru, Lwa Trockiego, komisarza wojskowego hord bolszewickich idących w 1920 roku na Polskę: czas zlikwidować dom wariatów państw na-rodowych i stworzyć socjalistyczne stany zjednoczone Europy! By to hasło zrealizować trzeba było Polakom wmówić, że wszystko, co stworzyli – a przecież stworzyli, pomimo Bieruta, Zambrowskiego i Minca, pomimo bezpieki i Stalina – to jedna wielka upadłość, postaw czerwonego sukna, którego rozbioru nie należy żałować a państwo Polaków [bo innego przecież nie było], w myśl starej niemieckiej doktryny, to było tylko saisonstaatt – sezonowe państewko. Takiemu łatwo odebrać z powrotem Danzig, Stettin, Allenstein, Oppeln, Breslau.

 

I jeszcze jedna refleksja: dlaczego po zwycięstwie „Solidarności” i natychmiastowym jej rozwiązaniu, zwycięzcy nie powrócili do ciągłości państwa przerwanej przez Hitlera i Stalina? Tylko Rzeczpospolitą nazwali „trzecią” inni „czwartą”? Dlaczego nie „drugą”? Czyżby strach przed ciągłością?” W takim razie, to kontynuacja dzieła rozbiorców i okupantów? Ale wróćmy do wydzieranych kart księgi historii.

Polska Ludowa nie powstała w 1944 roku wraz z importowanym z Moskwy PKWN. Ona naprawdę powstała na przełomie listopada i grudnia 1943 r. w Teheranie. To tam Churchill, Roosevelt i Stalin dokonali powojennego podziału świata na strefy okupacyjne, czyli strefy wpływów zachodnich aliantów i strefę sowiecką z przyznaną jej Polską. Przez Polskę miały przebiegać szlaki komunikacyjne z ZSRR do sowieckiej armii okupacyjnej w podzielonych Niemczech. Podobnie, współczesne strefy wpływów w podzielonym świecie powstały na okręcie wojennym na Malcie na spotkaniu Ronalda Raegana z Gorbaczowem, a reszta jest tylko konsekwencją tamtego podziału. Dodajmy fakt wiele mówiący o solidarności naszych sojuszników. W Teheranie, na prośbę Roosevelta, postanowiono ukryć przed Polską te decyzje, bo w USA zbliżały się wybory prezydenckie, w których to miała wziąć udział kilkunastomilionowa Polonia! To dalszy ciąg             zamiecenia sprawy Katynia pod dywan, lub ukrycia przed polskim sojusznikiem tajnych dokumentów paktu Ribbentrop – Mołotow.

Na drodze do realizacji postanowień Teheranu wobec Polski, było jeszcze sporo przeszkód. Główną był premier i naczelny wódz, na którego Polska czekała pod hasłem „Słoneczko wyżej, Sikorski bliżej”. Trzeba było tę przeszkodę usunąć. I tak się stało. Następną przeszkodą była siła Polskiego Państwa Podziemnego z niemal trzystu tysięczną armią podziemną. Przeszkodą też było 200 tysięcy polskiego żołnierza na zachodzie i tyleż w armii Berlinga. A jeszcze istniał rząd polski w Londynie!

Usunięcie tych przeszkód postanowiono rozłożyć w czasie. Na razie, potrzebny był upust najbardziej patriotycznej polskiej krwi. Toteż obie strony: radio Londyn, Głos Ameryki i Radio Moskwa podgrzewały wybuch Powstania Warszawskiego. Sześć miesięcy po Teheranie, Polacy otworzyli aliantom drogę do Rzymu pod Monte Cassino. Żołnierze oddający swą krew czerwonym makom, nie wiedzieli, że los Polski jest co najmniej na pół wieku rozstrzygnięty. Nie wiedziała o tym warszawska młodzież, wszczynająca trzy miesiące później Powstanie o 63 dni wolności wydartej najeźdźcy. Nie wiedzieli też pancerniacy generała Maczka, wyzwalający Francję, Belgię i Holandię. Nie wiedzieli wyzwoleni z łagrów Polacy, gdy ginęli pod Lenino, na Wale Pomorskim i w Berlinie! Nawiasem mówiąc: jakie państwo wstydziło by się tego, że na gruzach stolicy swego najeźdźcy zatknęło narodową flagę? Ale rozumiem moje władze: nie było by to po myśli pani Steinbach lub Merkel!

Po zwycięstwie, trzeba było postanowienia Teheranu rozszerzyć i utrwalić. Stąd autorzy Teheranu spotykają się w lutym 1945 roku w Jałcie. Kiedy Armia Czerwona wraz z Wojskiem Polskim są 60 kilometrów od Berlina. Jałtę i Teheran poprzedziło wunderwaffe Goebbelsa, przeciw antyhitlerowskiej koalicji, jakim było ogłoszenie światu 13 kwietnia 1943 roku komunikatu o odkryciu grobów katyńskich. Mimo nacisków Churchilla, Sikorski nie wycofał swego listu do Międzynarodowego Czerwonego Krzyża o śledztwo w Katyniu [zobacz: scena w moim filmie „Katastrofa w Gibraltarze”]. W następstwie jego odmowy, ZSRR zrywa stosunki dyplomatyczne z Polską. Sikorski ginie 4 lipca 1943 w Gibraltarze. W lipcu 1946 zostaje zdelegalizowany „nieposłuszny” polski rząd w Londynie. Czy o tym wiedzieli, wierni przysiędze – żołnierze polskiego podziemia? Czy wiedzieli ujawniając się, zaszczuci i wygnani z powrotem do lasu nasi „żołnierze wyklęci”? Tak przygotowani, „nasi sojusznicy” zbierają się w lutym 1945 w Jałcie! Rząd w Londynie już nie istnieje, więc alianci sankcjonują Tymczasowy Rząd Narodowy w Lublinie! Trzeba przyznać, że ten rząd w liście do mocarstw wypowiedział się godnie w sprawie polskiej.

Ale teraz najważniejsze – cytuję: „mocarstwa uznają siłowe działania NKWD w Polsce, zmierzające do przywrócenia ładu, spokoju i porządku na zapleczu Armii Czerwonej, za zgodne z konwencją wojny lądowej”!

A więc więzienia, tortury, wywózki, obławy, strzały w potylicę były z punktu widzenia sygnatariuszy Jałty legalne i konieczne? Dlaczego władze podziemia ukryły to przed swoimi żołnierzami? Dlaczego zaprawione w cynicznym manipulowaniu Polakami rozgłośnie, zapowiadały rychłą trzecią wojnę światową o Polskę?

Jednym z chwytów rycerzy międzynarodówek, jest ukazywanie wszystkich lat Polski pojałtańskiej nie jako dynamicznego procesu, jak każde zjawisko historyczne, podlegające-go zmianom, lecz jako jednolitą stagnację i okupację sowiecką Polski. Służy to z jednej strony zamazaniu ich zbrodni okresu stalinowskiego, z drugiej strony, likwidacji z życia zbiorowego, wszystkich, którzy wtedy mieli odwagę podnieść rękę na żydokomunę, dominującą we wszystkich centrach władzy z siłowymi resortami na czele. Na początku „międzynarodowcy”, najchętniej widzieliby Polskę jako republikę radziecką. Przybyła, zmajstrowana przez Alfreda Lampego i Wandę Wasilewską, delegacja z taką to właśnie petycją do Stalina. Ale Stalin miał inne plany. Nie chciał stałego zarzewia buntu wewnątrz swego państwa. Jemu była potrzebna Polska jako sojusznik – z jednej strony stanowiący bastion anty-niemiecki, z drugiej strony, zapewniający komunikację z armią okupacyjną w Niemczech. – Mówił Sikorskiemu o tym w czasie jego wizyty na Kremlu w grudniu 1941 roku.

Ale w 1948 wypowiedzenie posłuszeństwa ZSRR przez Jugosławię, przyczyniło się do zaostrzenia kursu i zgodnie z podszeptami „międzynarodowców”, zostało ogłoszone „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne”, do czego pretekstem było zasilenie ludowego wojska akowcami i oficerami,    powracającymi z zachodu. W wojsku znaleźli się gen. Jerzy Kirchmajer, gen Stefan Mossor,           gen. Stanisław Tatar, gen. Józef Kuropieska, as przestworzy płk. Stanisław Skalski, szef sztabu gen. Maczka płk. Franciszek Skibiński.

Symbolem rozpoczynającego się czasu terroru było uwięzienie Władysława Gomułki i Prymasa Wyszyńskiego. Zapełniły się więzienia. Zaostrzał się terror przeciw wszystkiemu co polskie. Nie wypaliły plany, przygotowywanego pokazowego procesu Gomułki, który miał się zakończyć jak w Pradze czy Budapeszcie śmiercią. Torturowano Stanisława Tatara i towarzyszy by ich zmusić do świadczenia przeciw Gomułce i Spychalskiemu. Ale, w 1953 umiera Stalin. Następują zmiany w ZSRR. Gomułka wychodzi z więzienia. Zaczyna porządek od odesłania do Moskwy 600 rządowych „doradców”. Wypuszcza z więzień akowców, którzy przeżyli katownie UB, o których rtm. Pilecki powiedział, że przy nich Oświęcim było sanatorium. Gomułka rozwiązuje UB. Pod sąd idą Różański i Romkowski.

 Byłem na Placu Defilad na wiecu z Gomułką. Słyszałem „sto lat” które wyrwało się ze stu tysięcy piersi Warszawiaków. Tam naprawdę powiało zapowiedzią innej Polski, mniej uzależnionej od Moskwy. Niedawni przeciwnicy Gomułki starali się stanąć na czele przemian. Parli do konfliktu z nim. I sprowokowania Moskwy. W 1968 próbowali z powrotem intronizować hiper stalinowca Romana Zambrowskiego, za Stalina odpowiedzialnego za piony ideologiczne. Walka z moskiewską agenturą groziła sprowokowaniem z jej strony Moskwy – do krwawego Budapesztu w Warszawie, czy Pragi z 1968 r. A tam przecież władzę przejmowali zawsze Ci, którzy pierwsi wzywali „bratnią pomoc”.

Oto uwarunkowania, w których przyszło nam żyć przez niemal pół wieku! Mieliśmy do wyboru: albo pełne desinteressemant wobec publicznego życia albo aprobatę starych stalinowców, a więc życie może i spokojne ale z powrozem na szyi albo udział w walce o polonizowanie kraju. Nie było szans na wyrwanie się z układu pojałtańskiego bez rozlewu krwi. Ważne było, czy rządzić będą Polską, kadrowi regenci i agenci z białoruskiej, ukraińskiej czy rosyjskiej partii bolszewików [w Polsce działał nielegalnie KOMINTERN], czy wychowani już w Polsce absolwenci polskich szkół i uczelni.

 

Czołowi stalinowcy, którym w Polsce robiło się coraz ciaśniej, już dawno przewerbowali się z agentów Moskwy na agentów Tel Avivu i Waszyngtonu. Obojętne pod jakim panem, byle tylko na czele narodu, w imieniu obcych sił i z nadzieją likwidacji znienawidzonej polskiej państwowości.

Czy widział ktokolwiek emblematy młodzieży żydowskiej z organizacji Yael Bartana? Te gwiazdy Dawida wpisane w polskie godło narodowe? Czy może być bardziej jawne przyznanie się do celu? Do odrzuconej w 1916 roku koncepcji Judeopolonii, czyli państwa żydowskiego na polskiej ziemi?

A organizacja ta jest fetowana i opłacana przez ministra kultury i prezydenta Warszawy, czyli z kieszeni polskiego podatnika!

Czy to nie demaskuje celów i zadań, tych którzy sterowali „Solidarnością”? Czyż można się dziwić, że kombatanci II wojny: Komendant AK Okręgu Śląskiego, płk. Zygmunt Walter Janke, płk. pilot Stanisław Skalski, prof. Kazimierz Studentowicz, z Unii Pracy, redaktor Wit Gawrak, delegat d/s getta warszawskiego mjr. Tadeusz Bednarczyk, więzieni i torturowani przez Różańskich, Fejginów, Światłów, bliskich duchowo Gieremkom, Kuroniom, Kołakowskim, Modzelewskim, Michnikom – przerażeni stalinowską recydywą, postanowili wykrzyczeć masom solidarnościowym ostrzeżenie, zgodne z tym, słanym przez Prymasa Tysiąclecia z Jasnej Góry i że wybrali na swego przywódcę reżysera, który od pierwszego nakręconego metra taśmy, bez względu na okoliczności szedł z programem amnestii dla zakazanych kart z historii Polski i pierwszy pokazał Polakom na ekranie Monte Cassino, Tobruk, Powstanie Warszawskie, Korfantego, Dmowskiego, Paderewskiego, Piłsudskiego, Witosa, Daszyńskiego, Sikorskiego, Andersa.

Ale także targ sprawą polską w Wersalu. A też Katyń. Katyń poruszyłem w „Katastrofie w Gibraltarze”. Osiem lat walczyłem o realizację ”Requiem”, filmu nie o katyńskich płaczkach, ale o katach i ofiarach. Ale ktoś inny musiał zrealizować katyński temat. By mi go odebrać, zlikwidowano zespół filmowy który prowadziłem 25 lat! Czy mam się wstydzić mojej walki z wynaradawianiem? Mój ojciec, konspirator ze „Strzelca” Piłsudskiego i POW, żołnierz legionów, oficer Wojska Polskiego i AK, który wyszedł z I wojny bez jednego oka i z połową czaszki ze stali – uczył mnie że dla Polaka największą wartością jest polska państwowość, a Polsce trzeba służyć zawsze i wszędzie, szczególnie wtedy, kiedy znajduje się w opresji – wtedy najbardziej. A wreszcie: co to jest komuna? Ta ideologia międzynarodowców, dążyła do jednego światowego rządu komunistycznego. Jak dzisiaj globalizm banksterski! Czyż komunistycznym dążeniem była walka o polskie państwo rządzone przez Polaków na miarę ustaleń jałtańskich, bez rozlewu krwi? Z kultywowaniem i krzewieniem polskiej kultury? Sądzę, że nam jest bardzo potrzebna lustracja. Ale nie podpowiedziana przez „międzynarodówkę” z pytaniem, gdzie kto był? Bo z każdej pozycji można walczyć o Polskę, i strzelać do przeciwnika, tylko co robił? Czy sądził w sądach kapturowych? Czy strzelał w potylice i torturował? Wynaradawiał, fałszował historię i naukę, niszczył polski sens istnienia i polski etos?

Ja patrzę na tamto niedoskonałe, ale realne państwo, z punktu widzenia państwowca. Podziały ideologiczne są nam podpowiadane przez wrogów polskości. Bo dzielą. Myślenie państwowca – łączy. Zauważmy, że naszych wrogów, kiedy walczą z nami, nic nie dzieli! Na zaniku instynktu państwo-wego, kiedyś głównego imperatywu naszych ojców i dziadów – budują swoje plany.

 

Myślę, że pokolenie żyjące w tamtym czasie zdało egzamin. Nie tylko w odbudowie Polski, która dzisiaj rozkradana i marginalizowana ciągle jeszcze trwa. Ale także w dążeniu do upartego trwania w polskości i wierze. I że nie daliśmy się w końcu zsowietyzować, tak jak kiedyś nie daliśmy się zgermanizować i zruszczyć. I dzisiaj mimo modnych, serwowanych trendów, nie wszyscy dają się amerykanizować i judeizować, choć jest to bardzo opłacalne. A młodzież polska zaczyna się dość gremialnie buntować przeciw wzorcom zachodnim, wypaczającym patriotyzm, tradycję, wiarę i sens życia, czyli to wszystko bez czego narody nie mogą istnieć. Chcą bronić naszej cywilizacji. Sądzę wreszcie, że zryw ludzi „Solidarności” był wybuchem nadziei na Polskę, który się skumulował w PRL. A jeżeli dzisiaj, do „międzynarodówki” doszlusowali także słabi charakterem Polacy – cóż, nawet podczas wojny, która była sprawdzianem narodowej solidarności – zdarzały się męty ludzkie idące na współpracę z okupantem.

Na zakończenie, życzę wszystkim Polakom, by nowy 2014 rok przyniósł nam nadzieje na Polskę, której polityka zagraniczna będzie podporządkowana polskiej racji stanu, która wymaga pokojowej współpracy z wszystkimi państwami – a nie interesom imperialnym nowych „starszych braci” a polityka wewnętrzna, będzie służyła nie zabezpieczaniu interesów władzy i oligarchów, ale duchowemu i materialnemu bezpieczeństwu Polaków, zgodnie z racjami historycznymi i wypracowanym przez wieki kanonem polskiej kultury i cywilizacji łacińskiej.

 

                                                                                                                                 Bohdan Poręba

——————————————————————–

Wypowiedz się