Co nas czeka, czyli prognoza

Z budki dróżnika

Różni ludzie nagabywali dróżnika, żeby powiedział, co czeka ludzkość i Polaków. Wzięło się to zapamiętania jego proroctwa, zawartego w książce „Nowe kazania Skargi” z 2009 r. i  zaskoczenia trafnością wielu przewidywań. Koniec roku skłania ludzi do spoglądania wstecz i podsumowywania minionych wydarzeń. Obecnie dodatkowym bodźcem do tego jest pojawienie się pandemii i trudności z jej opanowaniem.

W dawnych czasach przywódcy państw zasięgali opinii astrologów na temat przyszłości, ponieważ byli przekonani, że na przebieg wydarzeń na kuli ziemskiej wpływ mają gwiazdy, Słońce i planety krążące wokół niego. W tej sytuacji dróżnik udał się do znajomego astrologa i zapytał go o przyszłość ludzi i Ziemi. Niżej referuje w skrócie to, co się od niego dowiedział.  

W ciągu wieków trwania ludzkiej kultury sformułowano wiele opinii na temat źródeł, celów i przebiegu życia ludzkiego oraz procesu historycznego. Powszechny jest pogląd, że historia kołem się toczy. Oznacza to, że życie ludzkie podobne jest do funkcjonowania przyrody, więc po zimie następuje wiosna, zaś po niej lato. Roczny cykl natury zamyka jesień, pełna wszelakich dóbr, które pozwalają  ludziom przetrwać zimę.

Starożytni Rzymianie wiedzieli, że w końcu grudnia zaczyna przybywać dnia, a życiodajne słońce widoczne było coraz wyżej na horyzoncie. Z tego powodu cieszyli się i  urządzali saturnalia, czyli święto zwycięskiego boga, Saturna, który daje ciepło i pobudza życie. Święto zmartwychwstania Jezusa związane jest z jego śmiercią, więc było dość ponure, toteż w IV wieku teolodzy ustanowili datę narodzin Syna Bożego na czas przesilenia zimowego. W ten sposób  na pogańskie saturnalia nałożyli radosne obchody dnia narodzin Pana. I tak zostało do dziś w kręgu kultury śródziemnomorskiej, co widać na ulicach miast całego świata.

 Chrześcijaństwo upowszechniło pogląd, że dzieje ludzkości przebiegają zgodnie z planem Bożym, a światem kieruje Opatrzność. Historia ludzi zaczęła się po ich stworzeniu w Raju  przez Boga. Obejmuje okres ich upadku moralnego i pokutowania za grzechy, a zakończyć ma się po Sądzie Ostatecznym. Wtedy zamknie się cykl dziejów ludzkich i  nastąpi powrót ludzi do Edenu. Adam Mickiewicz wskazał na ograniczone możliwości Boga w  tej mierze, bowiem „Może On świat zburzyć i nowy postawić, lecz bez naszej pomocy nie może nas zbawić.”

Filozofowie analizowali przebieg dziejów ludzkich i doszli do wniosku, że miały one charakter teleologiczny, co oznaczało że dokonywała się ewolucja życia ludzkiego od stanu dzikości, przez barbarzyństwo, do cywilizacji, w której  nie będzie wojen, a jednostki będą żyły szczęśliwie.

Niestety tak się nie stało, gdyż człowiek stworzył wprawdzie wspaniałą cywilizację techniczno-informatyczną i posiada ogromną wiedzę o wszystkim, ale w sferze moralnej pozostał na poziomie troglodytów. Ten pesymizm mędrców dobrze oddają następujące słowa A. Mickiewicza: „Czytam historię i widzę, coś robił przez tysiąclecia człowiecze! Zabijałeś, mordowałeś i wciąż przemyśliwasz, jak to robić lepiej.”

Dzieje się tak, ponieważ ludzie i ich historia są nieprzewidywalne, a przywódcy państw działają w sytuacjach rozmytych w dążeniu do powiększenia narodowych terytoriów i zasobów. Z tych powodów kolejne ich pokolenia  popełniają te same błędy polityczne i narażają ludność na śmierć, a państwa na zniszczenia. W związku z wynalezieniem broni atomowej, powstała możliwość zagłady ludzi i zniszczenie przyrody. W wyniku nuklearnej wojny światowej może powstać sytuacja, że nieliczni ludzie powrócą do walki maczugami.

Astrologowie wiedzą, że życie ludzkie narażone jest na oddziaływanie sił kosmicznych. Co pewien czas (50 – 100 lat) wichry słoneczne dostarczają na ziemię wzmożone promieniowanie. Powoduje ono, że miliony ludzi popadają w demens, czyli dostają „małpiego rozumu” i są skłonni przyjmować za prawdę największe głupoty. Tak stało się w XX wieku, kiedy masy zapragnęły wcielić w życie ideę sprawiedliwości ludowej, a ich przywódcy organizowali mordowanie wszystkich tych, którzy mieli jakąkolwiek własność, nawet indywidualną.

Tak działo się także wtedy, kiedy upokorzeni klęską wojenną Niemcy zaaprobowali rasistowską ideologię swojej wyższości nad innymi narodami. Rezultatem tego był program wojny totalnej, czyli wyniszczenia i ograbienia Niearyjczyków, który na wiecach entuzjastycznie przyjęli Niemcy. Znany jest tragiczny rezultat tych eksperymentów społecznych. Nie znaczy to, że ludzkość znowu nie popadnie w demens i nie zacznie przemocą wcielać w życie wizję „nowego, wspaniałego świata”. Na modłę zachodniego liberalizmu lub islamizmu. Warto jest więc patrzeć w gwiazdy i wyciągać wnioski z ruchu ciał niebieskich.

Wojna nuklearna nie musi nastąpić, ale jej funkcję może zastąpić chemiczna lub biologiczna. I bez nich może dokonać sie taka  degradacja przyrody, że ludzie będą masowo umierali z powodu spożywania zatrutej żywności, oddychania skażonym powietrzem i na skutek naturalnych pandemii. Błąkający się obecnie po kuli ziemskiej koronawirus jest przejawem tego, że nasza pramatka Gaja jest zniecierpliwiona głupim zachowaniem miliardów ludzi, którzy bezmyślnie degradują przyrodę i spożywają za dużo szkodliwego jedzenia, więc chorobliwie tyją, nadmiernie zużywają  zasoby naturalne, żeby produkować zbędne przedmioty i zanieczyszczają środowisko naturalne trującymi odpadami.

Jest to rezultat skażenia ludzkiej mentalności ideologią konsumpcjonizmu i związanego z nim potlaczu, upowszechnienia w gospodarce i życiu społecznym „wyścigu szczurów”, powszechnego kultu  bożka Mamona i uznania za najwyższą wartość zdobywanie i posiadanie majątku, także w nieuczciwy sposób.

 Warunkiem nie spełnienia się tej pesymistycznej prognozy jest rzeczywiste postawienie na rozwój zrównoważony i zmiana ludzkiego sposobu życia. Póki co panuje przeświadczenie, że można w skali globalnej bezkarnie realizować amerykański styl życia i wykpiwać zachowania tych narodów, które nie są skłonne uznać go za najlepszy dla wszystkich, a demokrację liberalną za najdoskonalszy ustrój społeczno-polityczny.

Odejściu od zgubnego potlaczu i kultu dla rywalizacyjnego modelu współżycia narodów służy chiński program szóstego pustego talerza, na który nakłada się dla jednej osoby jedzenie z pozostałych pięciu. Jest to krok w dobrym  kierunku i wart jest propagowania w całym świecie  (także w Polsce), zanim będzie za późno.

Póki co, polscy politycy małpują  Zachód i, tak jak kiedyś ZSRR, chcą go dogonić i przegonić. Pędzą na oślep, nie bacząc na to, że przed nimi stoi betonowa ściana, a pseudomodernizacja kraju zakończy się oddaniem go w dzierżawę innym.

                                                                  Piotr Zaborny

Wypowiedz się