CZY MAMY POCZĄTEK KRYZYSU, CZY KATASTROFY SPOŁECZNEJ I GOSPODARCZEJ ?

Z opłatami za mieszkanie zalega jedna czwarta Polaków. Czy po fali podwyżek w 2020 r. będzie jeszcze gorzej?

Według GUS aż 25,5 proc. Polaków nie radzi sobie z opłatami mieszkaniowymi. Najgorzej jest w mieszkaniach gminnych, gdzie odsetek zadłużonych lokali sięga miejscami 62,4 proc.

opłaty za mieszkanieW 2020 r. podrożeje m.in. woda, prąd oraz wywóz śmieci. W niektórych miastach wzrośnie też podatek od nieruchomości.

Opłaty za mieszkanie to wydatek, z którym boryka się jedna czwarta polskich gospodarstw domowych – głosi najnowszy raport Głównego Urzędu Statystycznego.

Podsumowujący rok 2018 dokument rysuje niewesoły obraz stanu zadłużenia w naszym kraju, szczególnie wśród osób wynajmujących mieszkania od gminy.

Co gorsza, na rok 2020 zapowiadana jest wielka fala podwyżek, która obejmie m.in. opłaty za prąd, wodę, bilety komunikacji miejskiej, opłaty za parkowanie w miastach oraz ceny warzyw i owoców.

Opłaty za mieszkanie trudne do udźwignięcia
Jak podaje GUS, w 2018 r. spośród ok. 7,5 mln lokali mieszkalnych w Polsce aż 25,5 proc. zalegało z opłatami mieszkaniowymi.

W obliczeniu uwzględniono każde gospodarstwo domowe, które co najmniej miesiąc zalegało z płatnościami za wodę, odprowadzanie ścieków, wywóz śmieci, konserwację windy, czynszem i innymi bieżącymi opłatami.

Łączne zadłużenie z tego tytułu sięgnęło kwoty ok. 6,5 mld zł. Dla porównania budowa Stadionu Narodowego w Warszawie kosztowała niecałe 2 mld zł.

Blisko 65 proc. tej ogromnej kwoty długu wygenerowali mieszkańcy lokali komunalnych i socjalnych.
  • Przeciętne mieszkanie przydzielone przez gminę zalegało z opłatami na kwotę 10 728 zł.
  • Drugą najbardziej zadłużoną grupą okazały się osoby mieszkające w lokalach spółdzielczych – odpowiadają oni za 17,6 proc. całego długu. Tu jednak przeciętna kwota zaległości była dużo niższa i wynosiła 1210 zł.
Wysokie średnie kwoty długu odnotowano także u mieszkańców lokali otrzymanych od
  • zakładu pracy (9709 zł) i
  • Skarbu Państwa (5069 zł).

Przeczytaj: Czy można odciąć za długi prąd, wodę lub gaz?

W części przypadków długotrwałe zadłużenie zakończyło się eksmisją.

– Na ok. 10,1 tys. orzeczonych eksmisji

82,1% dotyczyło lokatorów zajmujących mieszkania gminne,
5,7% – mieszkania spółdzielni mieszkaniowych i
4,8% – mieszkań zajmowanych przez osoby fizyczne we wspólnotach mieszkaniowych – czytamy w raporcie GUS.
Podstawą 91,6% orzeczeń eksmisyjnych były zaległości w opłatach za mieszkanie.

Warto zaznaczyć, że z 10,1 tys. orzeczonych eksmisji wykonano w ubiegłym roku nieco ponad połowę, czyli 5,8 tys.

Najgorzej w Zachodniopomorskiem

Jeśli przyjrzeć się zadłużeniu mieszkań gminnych pod kątem regionów, zdecydowanie najgorzej wypada

województwo zachodniopomorskie, gdzie z opłatami za mieszkanie zalega aż 62,4 proc lokali.

Inne województwa, w których ponad połowa lokatorów mieszkań gminnych ma duże problemy finansowe, to:

  • lubelskie                       – 56,5 proc.,
  • lubuskie                        – 52,1 proc.,
  • łódzkie                          – 50,9 proc.,
  • śląskie                          – 50,5 proc.,
  • warmińsko-mazurskie – 50,1 proc.

Jeśli chodzi o mieszkania należące do spółdzielni, czyli drugą najbardziej zadłużoną grupę, najwięcej zaległości w opłatach odnotowano w województwach

  • lubelskim                           (32,7 proc.),
  • zachodniopomorskim       (31,8 proc.) oraz ex aequo
  • świętokrzyskie i lubuskie (26,9 proc.).

Zobacz: Dłużnicy czynszowi są winni miliony. Jak się trafia do rejestru dłużników?

Trudno się dziwić tym smutnym liczbom, skoro według danych HRE Investments przeciętna trzyosobowa polska rodzina wydaje na utrzymanie domu 922,5 zł miesięcznie – o 1,6 proc. więcej niż przed rokiem.

Oznacza to, że na ten cel idzie niemal co czwarta złotówka z domowego budżetu. Do kwoty tej wiele rodzin musi jeszcze dodać koszty takie jak podatek od nieruchomości czy rata kredytu hipotecznego, nie wspominając o wydatkach na żywność, ubrania i leki.

Trzeba też pamiętać, że mimo ogólnego wzrostu wynagrodzeń w Polsce nadal wiele jest regionów, gdzie trudno o dostęp do dobrze płatnej pracy.

Według raportu Szlachetnej Paczki w 2018 r. liczba Polaków żyjących w skrajnym ubóstwie wzrosła o 400 tys. osób, osiągając wartość aż 2 mln osób.

Aż 45 proc. gospodarstw domowych w naszym kraju nie ma żadnych oszczędności, a spośród tych, którzy je mają, 40 proc. wydałoby je na bieżące opłaty w zaledwie trzy miesiące.

Wysokie opłaty jeszcze pójdą w górę

Według HRE Investments (dane na październik 2019 r.) w ubiegłym roku spośród kosztów utrzymania domu najszybciej rosły opłaty za wywóz śmieci.

W górę poszły też ceny usług „złotych rączek”, czynsze najmu, ceny energii cieplnej, wody, odprowadzania ścieków, środków czyszczących i gazu. Jedynymi obniżkami związanymi z domem były ceny prądu, opału i sprzętu AGD.

Niestety, już wiadomo, że w 2020 r. nasze portfele będą musiały znieść jeszcze większe obciążenia. Już wiadomo, że podrożeją podstawowe media takie jak prąd i woda, jak również żywność – przede wszystkim wieprzowina oraz owoce i warzywa.

Wzrosną też koszty związane z przemieszczaniem się po mieście, czyli ceny biletów komunikacji miejskiej i opłaty za parkowanie. Rekordowe będą w niektórych regionach podwyżki dotyczące opłat za wywóz odpadów – przykładowo w Wałbrzychu za odbiór śmieci segregowanych trzeba będzie zapłacić nie jak dotąd 12 zł, a 27 zł.

Sprawdź: Nowa ustawa śmieciowa. Gdzie będą rekordowe podwyżki opłat?

Władze samorządowe tłumaczą podwyżki przede wszystkim wzrostem płacy minimalnej oraz cen prądu, które oznaczają podwyższone koszty wielu usług, w tym m.in. transportowych.

Nie bez znaczenia są też inne podwyżki, m.in. cen materiałów i robót budowlanych. Na wzrost wysokości opłat za mieszkanie wpłynęło także obniżenie stawki PIT, w wyniku którego do samorządowych budżetów trafia mniej pieniędzy. 

Autor: Przemysław Zańko

Opublikowano za: http://regiodom.pl/portal/wiadomosci/analizy-raporty/z-oplatami-za-mieszkanie-zalega-jedna-czwarta-polakow-czy-po-fali-podwyze

Comments

  1. marcin says:

    Co oznacza „zrównoważony budżet” na 2020 rok?

    Z pobieżnego przeglądu Internetu wynika że premier Morawitzky tryumfalnie ogłosił na 2020 rok zrównoważony budżet państwa a stado usłużnych klakierów zaczęło go chwalić, a jeśli pojawiały się głosy krytyczne, to dlatego że konkretny figurant z niedowierzaniem przyjmował deklaracje premiera. Nikt jednak nie kwestionuje tezy, że zrównoważony budżet to błogosławieństwo dla Polski.

    https://www.youtube.com/results?search_query=zr%C3%B3wnowa%C5%BCony+bud%C5%BCet&sp=EgIIBQ%253D%253D

    Tymczasem sprawa przedstawia się zupełnie inaczej niż rezonują klakierzy, z prostego powodu: system pieniężny Polski oparty jest na pieniądzu obciążonym długiem, od którego trzeba płacić lichwę.
    Obecnie ok. 90% pieniądza w Polsce jest obciążone długiem i lichwą, która w większości nie wraca do obiegu pieniężnego. Dodatkowo należy zaznaczyć że realistycznie lichwa stanowi ok. 40% cen zakupu wszystkich towarów i usług konsumpcyjnych.

    Mechanizm lichwy

    Jak ten mechanizm działa, wyjaśnia Opolczyk w tekście zaznaczonym czerwoną czcionką, /A więc – jak działa lichwa?/ (https://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2019/11/christopher-jon-bjerknes-starozytny-zydowski-plan-przejecia-swiata-za-pomoca-lichwy/):

    Wyobraźmy sobie małe wyspiarskie państewko, zamieszkałe przez 1000 mieszkańców. Ze wszystkiego złota znalezionego na wyspie wyprodukowali milion sztuk dukatów. Były one w ciągłym obiegu. Np. mieszkaniec produkujący buty musiał innym mieszkańcom płacić za żywność, ubranie, meble itp. Ale jemu z kolei wszyscy inni płacili za buty. Tak więc krążyły te dukaty wciąż z rąk do rąk i nigdy ich nie brakowało.
    Pewnego dnia do wyspy przypłynął wspaniałym okrętem bankster Czerwona Tarcza. Zaproponował mieszkańcom pożyczkę – cały milion dukatów.
    – Będziecie mogli zaspokoić wszystkie wasze marzenia – kusił. Wyspiarze ucieszyli się. Nie zwrócili nawet uwagi na to, że pożyczkę mieli spłacić wraz z odsetkami wynoszącymi 10 %. Na wyspie ruszyły różne inwestycje, mieszkańcy budowali nowe duże domy lub rozbudowywali stare. Z obcych wysp sprowadzali luksusowe towary. Niektórzy fundowali sobie wycieczki dookoła całego archipelagu. I wszyscy się cieszyli. Ale tylko do czasu, gdy spłacili pożyczkę i musieli zapłacić jeszcze odsetki. Na ich spłatę bankster nie dał im jednak pieniędzy. Musieli więc z własnego miliona dukatów 100 000 oddać banksterowi. Zostało im już tylko 900 000. Nagle wszyscy zmuszeni byli do oszczędniejszego życia, a niektórym pod koniec miesiąca brakowało dukatów. Ucieszyli się więc, gdy bankster udzielił im kolejnej pożyczki – 1 000 000 dukatów, jak za pierwszym razem. Znów było wesoło, znów ruszyły inwestycje. Ale gdy spłacili i tę pożyczkę oraz zmuszeni byli z własnych pieniędzy zapłacić odsetki, zostało im już tylko 800 000 dukatów. Bankster naturalnie udzielał im kolejnych pożyczek (za każdym razem milion) i gdy spłacili dziesiątą, okazało się, że mają w posiadaniu ZERO własnych dukatów. (…)

    Wyjaśnienia Mędrców Syjonu

    Z powodu funkcjonowania w Polsce ustroju pieniężnego opartego na długu wobec (żydowskiego) kartelu finansowego, w wyniku konieczności zapłaty lichwy, co w nowomowie nazywa się „obsługą zadłużenia”, regularnie spada ilość pieniądza w obiegu. Co się dzieje w sytuacji zmniejszenia się ilości pieniądza w obiegu? To akurat otwarcie deklarują Mędrcy Syjonu (https://www.zbawienie.com/pms.htm):

    Protokół XX
    § 8. Zastój kapitałów
    Przesilenia ekonomiczne wywołaliśmy u gojów przez wycofanie pieniędzy z obiegu. Wielkie kapitały pozostawały w zastoju i wypompowywały pieniądze z państw, które zmuszone bywały do zwrócenia się o pożyczkę dla tychże kapitałów. Pożyczki te obciążyły procentami finanse państwa, oddały je kapitałom we władanie pańszczyźniane. (…)

    § 9. Emisja pieniędzy
    Obecne emitowanie znaków pieniężnych nie odpowiada zapotrzebowaniu, toteż nie może zaspokoić wszystkich potrzeb. Emisje pieniędzy powinny być zastosowane do przyrostu ludności, przy czym dzieci powinny być wliczane również. Skontrolowanie emisji tej jest sprawą zasadniczą dla całego świata. (…)

    § 13. Pożyczki państwowe
    Każda pożyczka dowodzi niemocy państwa oraz niezrozumienia praw państwowych. Pożyczki, niby miecz Damoklesa, wiszą nad głowami władców, którzy zamiast czerpać z kieszeni podanych przy pomocy podatków chwilowych, idą prosić naszych bankierów o jałmużnę. (…)

    Wycofanie pieniędzy z obiegu powoduje pogorszenie koniunktury, jak się to określa w nowomowie, „spowolnienie wzrostu gospodarczego” a często regularny kryzys. Taki skutek jest oczywisty – mniej pieniądza obsługującego aktywność gospodarczą powoduje spadek owej aktywności. Utrzymanie aktywności gospodarczej na niezmienionym poziomie (a nie „rozwój” czy „wzrost”) możliwe jest tylko dzięki zaciągnięciu nowych pożyczek, co Mędrcy Syjonu określają poetycko jako „oddanie kapitałom finansów państwa we władanie pańszczyźniane”. I rzeczywiście, obecnie przetrwanie rządów, w tym rządu premiera Morawitzky’ego, jest uzależnione od gotowości „inwestorów” do objęcia rządowych obligacji. W §9 Mędrcy Syjonu deklarują, że ich sposobem na dyscyplinowanie rządów jest utrzymywanie ilości pieniądza w obiegu na poziomie poniżej potrzeb. Ten dokument ma sporo ponad sto lat a ich polityka pieniężna ciągle pozostaje niezmienna.

    Ta prawidłowość jest celowo zaciemniana w nauce ekonomiki, ale zwykle kryzysy ekonomiczne są powodowane przez zmniejszenie ilości pieniądza w obiegu. Przykład ze Stanów Zjednoczonych z ostatnich dekad:

    https://realcurrencies.files.wordpress.com/2019/10/m2.jpg

    Oczywiście konieczność ciągłego zadłużania się dla utrzymania ilości pieniądza w obiegu choćby na stabilnym poziomie (bez jakiegokolwiek „wzrostu”), dotyczy nie tylko budżetu państwa. Zadłużać musi się przemysł, samorządy i osoby prywatne, w czym pomogą najniższego sortu lichwiarskie gangi typu Provident, Lendon, Bocian czy Vivus, w którym udziela się Marek Bosak (zbieżność nazwisk z posłem Bosakiem nieprzypadkowa, https://pozyczkaportal.pl/wywiad-marek-bosak-vivus/). W polskich warunkach jednak budżet państwa jest największym pożyczkobiorcą i jego polityka czy stosowana wobec niego polityka definiowana przez międzynarodową lichwę determinuje fazę „cyklu koniunkturalnego” w której znajduje się kraj.

    Ile może pożyczyć budżet państwa? O tym nie decyduje się na ul. Świętokrzyskiej (siedziba Ministerstwa Finansów) czy w Alejach Ujazdowskich (siedziba premiera) w Warszawie, ale w kręgach decyzyjnych międzynarodowej lichwy. Obecnie każdy warszawski rząd ma łącznika z międzynarodowymi środowiskami lichwiarskimi. Poprzednio łącznikiem z międzynarodową lichwą był „człowiek bez PESELu” Marek Rostowski, a obecnie jest to premier Morawitzky. Premier Morawitzky, wówczas bankster, został wyznaczony na tą funkcję jeszcze przed wygranymi przez PiS wyborami z 2015 roku i miał pełnić tą rolę niezależnie od tego, która gałąź POPiSu wygra wybory.

    To premier Morawitzky dowiaduje się, zwykle niesformalizowanymi kanałami, ile obligacji skarbowych „inwestorzy” będą gotowi objąć i na jaki okres, jaka będzie żądana stopa lichwy, czego „inwestorzy” będą wymagać za przedłużenie rządowi życia. Te wymagania mogą dotyczyć:
    – stopniowej likwidacji obrotu gotówkowego w kraju, (stała polityka międzynarodowej lichwy),
    – wysłania polskich żołnierzy na kolejne zbrodnicze wojny czy „interwencje”,
    – kupna amerykańskiego złomu wojskowego czy drogiego amerykańskiego gazu ziemnego,
    – oddania zagranicznym złodziejom czy „inwestorom” polskiej miedzi czy innych zasobów naturalnych,
    – nasilenia kampanii szczepień przymusowych, itp.
    Żądania międzynarodowych lichwiarzy każdorazowo są funkcją ich polityki prowadzonej wobec Słowian w tym regionie świata. Polityka w tych dziedzinach nie jest kreowana w Warszawie a raczej w Nowym Jorku, Brukseli, Berlinie czy Jerozolimie, a Polsce jest tylko posłusznie wprowadzana w życie. W ten sposób spełniają się słowa Pisma (Pwt 15:6, http://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=225):

    Bo Pan, Bóg twój, pobłogosławił ci tak, jak ci to powiedział. Będziesz pożyczał wielu narodom, a sam od nikogo nie będziesz pożyczał; będziesz panował nad wielu narodami, a one nad tobą nie zapanują.

    Międzynarodowa lichwa korzysta również z bardziej formalnych narzędzi regulowania ilości pieniądza w gospodarce. Tymi formalnymi narzędziami administruje Bank Rozliczeń Międzynarodowych w Bazylei (bank centralny banków centralnych) i centrale banków działających w Polsce, które zwykle znajdują się poza Polską.

    Prorok Kaczyński

    Na początku listopada mass-media doniosły, że sam naczelnik Kaczyński ogłosił, iż „Polsce może grozić spowolnienie gospodarcze bo nie chcę używać słowa kryzys” (https://businessinsider.com.pl/finanse/makroekonomia/kryzys-gospodarczy-w-polsce-jaroslaw-kaczynski-przestrzega-przed-spowolnieniem/hmnj5m1). Naczelnik nie jest żadnym prorokiem a jedynie obwieszcza zmianę polityki prowadzonej wobec Polski przez Mędrców Syjonu. Jak widzimy, spowolnienie gospodarcze czy nawet kryzys to po prostu skutek zmniejszenia ilości pieniądza, a „zrównoważony budżet” na 2020 rok to właśnie eufemistyczne określenie zmniejszenia ilości pieniądza w obiegu, ponieważ po zapłacie haraczu lichwiarzom musi się zmniejszyć ilość pieniądza w gospodarce.

    Ten efekt już daje się zaobserwować. W nauce finansów funkcjonuje pojęcie „skonsolidowanego bilansu instytucji finansowych”. Taki bilans tworzy NBP na podstawie danych otrzymywanych od banków i jest to fikcyjny bilans wszystkich banków kontra reszta gospodarki (https://www.nbp.pl/home.aspx?f=/statystyka/pieniezna_i_bankowa/skonsolidowany.html).

    W tym bilansie, po stronie aktywów w kolumnie B „kredyty i inne należności od podmiotów krajowych” na koniec września 2019 roku ujawniono kwotę 1.320,4 miliardów złotych (komórka B280) a na koniec października było to 1.318 miliardów (B281). Oznacza to że w trakcie października spadła globalna wartość kredytów udzielonych przez kartel bankowy działający w Polsce.
    Przypomnijmy, dla uruchomienia zjawisk deflacyjnych wystarczające jest, aby wzrost ilości pieniądza w obiegu (tutaj: kredytów) był niższy niż wartość koniecznej w danym okresie do zapłacenia lichwy. Bezwzględny spadek ilości pieniądza to oznaka bardzo wyraźnej polityki deflacyjnej. Widać, że naczelnik Kaczyński nie prorokował tylko obwieszczał nadchodzące skutki prowadzonej przez kartel bankowy zdecydowanej polityki deflacyjnej, którą dodatkowo ma wzmocnić przyszłoroczny deflacyjny budżet państwa.

    O tym, że wskaźnik z kolumny B aktywów, „kredyty i inne należności od podmiotów krajowych”, ma sporą wartość wyjaśniającą, mogą przekonać nas dane z przeszłości. Starsi czy bardziej dociekliwi mogą pamiętać szalony wzrost cen nieruchomości, w przypadku mieszkań o ~100% zanotowany w latach 2005-08. Na koniec stycznia 2006 roku wartość kredytów polskich banków dla podmiotów krajowych wynosiła 300 miliardów złotych (komórka B116) a na koniec stycznia 2009 roku było to już 665 miliardów (B152) i zdecydowana większość tego przyrostu to były kredyty dla „podmiotów nie prowadzących działalności gospodarczej”, po prostu kredyty mieszkaniowe (co może być widoczne w bardziej szczegółowym bilansie). Tak wielka masa nowego pieniądza spowodowała skokowy wzrost cen nieruchomości.

    Fałsz „zrównoważonego budżetu”

    Żaden z klakierów wypowiadających się na temat przyszłorocznego budżetu w mass-mediach nie kwestionował poglądu, że „zrównoważony budżet” to dobrodziejstwo dla Polski. Tymczasem w bratnich Stanach Zjednoczonych zdają się obowiązywać zupełnie inne prawa ekonomiczne, poniżej wykres deficytu budżetu federalnego z ostatnich dwudziestu lat:

    https://d2eehagpk5cl65.cloudfront.net/img/q60/uploads/2019/10/BudgetDeficit20002019.jpg

    Jak widać coroczny deficyt federalny Stanów Zjednoczonych ostatnio oscyluje wokół astronomicznej kwoty tysiąca miliardów dolarów a czasami przekracza ten pułap. Czy komuś to przeszkadza? O stabilności tej polityki w XX wieku świadczy wykres skumulowanego amerykańskiego deficytu, długu federalnego Stanów Zjednoczonych:

    https://libertarianinstitute.org/wp-content/uploads/2018/07/us-debt-graph-2020.jpg

    Ekonomika jest nauką społeczną o dość elastycznych regułach, kształtowanych przez wysłanników Mędrców Syjonu. Ich dyrektywy każą uznawać „zrównoważony budżet” w Polsce za dobrodziejstwo, a w Stanach Zjednoczonych problemem nie jest deficyt budżetowy w imponującej wysokości tysiąca miliardów dolarów rocznie. W Polsce pułap zadłużenia budżetu państwa w wysokości 60% Produktu Krajowego Brutto jest zapisany w Konstytucji, a w Stanach Zjednoczonych problemem nie jest zadłużenie w wysokości ponad 100% PKB.

    https://www.economicshelp.org/wp-content/uploads/2011/08/us-debt1900-2015.jpg

    Jak można to skomentować? Ekonomika jest nauką społeczną…

    Skutki deflacji

    Klasyczna deflacja występowała przede wszystkim w XIX wieku, kiedy pieniądz Zachodu opierał się na standardzie złota, tzn. większość ludzi mylnie wierzyła że każdy banknot (bank-note) czy udzielony kredyt potwierdzał istnienie odpowiedniego depozytu złota w banku, który ów dokument wyemitował czy udzielił kredytu.

    Dla przypomnienia, co deflacja oznacza (https://realcurrencies.wordpress.com/2012/01/12/the-inflation-vs-deflation-dialectic/):
    1. Deflacja sprawia, że ​​pieniądze są warte więcej, a cała reszta jest warta mniej.
    Pieniądz jest warty więcej, a wszystko inne, w tym praca, jest warte mniej. Deflacja jest zatem przeniesieniem bogactwa z tych, którzy nie mają pieniędzy, do tych, którzy je mają, tudzież potrafią je stworzyć.
    2. Deflacja sprawia, że ​​długi i odsetki są warte więcej niż w chwili udzielenia kredytu.
    Jest to dobre dla wierzycieli czyli banków i innych lichwiarzy. Jest to bardzo złe dla rządu i społeczeństwa. Jest to bardzo złe dla wszystkich innych dłużników, w tym spłacających kredyty hipoteczne.
    3. W trakcie deflacji ceny spadają, ponieważ popyt spada.
    Oczywiście spadające ceny brzmią świetnie, prawda? Cóż, jeśli spadają w niektórych sektorach w wyniku innowacji lub presji rynkowej, tak, cieszymy się, jeśli ceny spadają. Ale jeśli ceny spadną, ponieważ popyt spada, to jest zupełnie inny scenariusz. Popyt spada, ponieważ ilość pieniądza maleje, co jest naprawdę bardzo poważnym problemem. W tym samym czasie nie znika obowiązek płacenia lichwy czy spłaty zadłużenia. Pieniądz jest bardzo trudny do zdobycia i dlatego przyparci do ściany ludzie używają rozpaczliwych sposobów do jego zdobycia.
    W sanacyjnej Polsce istniało zjawisko „podaży głodowej” (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wielki_kryzys_w_Polsce#Kryzys_w_rolnictwie) kiedy to rolnicy doprowadzali swoje rodziny do głodu sprzedając towary zwykle przeznaczone na własną konsumpcję. Robili tak ponieważ rozpaczliwie potrzebowali pieniędzy.

    W XX wieku najbardziej znanym kryzysem deflacyjnym był Wielki kryzys rozpoczęty w 1929 roku nagłym ograniczeniem akcji kredytowej amerykańskich banków finansującej spekulację papierami (bez)wartościowymi (kredyty na zakup papierów wartościowych pod zastaw papierów wartościowych). Kryzys rozpoczęty w Polsce w 1990 roku, błędnie zwany „Planem Balcerowicza”, również za kluczową przyczynę miał nagłe ograniczenie ilości pieniądza w gospodarce w wyniku szokowego wzrostu wysokości lichwy wymuszanej przez banki, co spowodowało błyskawiczną i rozpaczliwą spłatę kredytów przez podmioty gospodarcze.

    Obecnie klasyczna deflacja nie występuje często, w ostatnim półwieczu raczej dominowała stagflacja (stagnacja + wzrost cen, https://pl.wikipedia.org/wiki/Stagflacja). Oficjalna nauka ekonomiki zakłamuje wyjaśnienie tego zjawiska, co rzetelnie relacjonuje Wikipedia. Wzrost cen w warunkach stagflacji to efekt naliczania lichwy czy innych rosnących składników cen, takich jak ropa naftowa po kryzysie naftowym z 1973 roku (czterokrotny wzrost cen surowca). Deflacja wynika wówczas zwykle z mniejszego wzrostu ilości pieniądza w stosunku do zwiększonych potrzeb a nie z bezwzględnego spadku ilości pieniądza. Wtedy własnie obserwuje się pozornie paradoksalne połączenie wzrastających cen i spadającego popytu. Tajemnica tkwi w malejącej podaży pieniądza a ten efekt, jak ujawnia przygotowany przez NBP „skonsolidowany bilans sektora finansowego”, już w Polsce występuje.

    W Polsce jednak nie tyle akcja kredytowa banków wzrosła mniej niż naliczona w tym czasie lichwa, bo to już pewnie miało miejsce wcześniej. Wiemy jednak że w październiku 2019 roku akcja kredytowa realnie spadła. Mamy więc do czynienia z regularną deflacją ze wszystkimi tego (przykrymi) konsekwencjami. Kaczyński „nie chciał używać słowa kryzys” a chyba powinien. Oczywiście wiemy że jest to zjawisko regionalne a być może globalne, ale nadchodzą złe czasy, zwłaszcza dla dłużników i ludzi biednych.

    • dariusz66 says:

      Bardzo ciekawy i wyjaśniający w bardzo przystępny sposób zawiłą nowomowę banksterską komentarz do artykułu.
      Nachodzi mnie tylko takie przemyślenie, że ci mieszkańcy wyspy gdzie pan Czerwona Tarcza ściągnoł biedę stosując na nich lichwę, powiążą swoje ubóstwo z jego metodami i zrobią mu z dupska jesień średniowiecza i pięścią wybiją mu odsetki z głowy i mam nadzieję, że nie będą z tym zwlekać aż wielka bańka pęknie sama.

      • marcin says:

        Nie wiem jak w historyjce o panu Czerwona Tarcza. Ale z historii znamy odpowiedź, mechanizm stosowany w takich sytuacjach jest również opisany w Protokołach.

        Protokół VII § 3. Ukrócenie przy pomocy wojen i wojny powszechnej przeciwdziałania ze strony gojów

        Na każdy objaw przeciwdziałania musimy mieć możność wywołania wojny z sąsiadami w tym kraju, który ośmielił się sprzeciwić naszym planom. W wypadku, kiedy i sąsiedzi ci postanowią działać zbiorowo – przeciwko nam, musimy odeprzeć atak przy pomocy wojny powszechnej.

Wypowiedz się