Dlaczego żydzi boją się PRAWDY o holokauście?

W listopadzie ubiegłego roku (P)AD, przemawiając w Żydowskim Instytucie Historycznym, powiedział: “Naszym obowiązkiem jest głoszenie prawdy o Zagładzie Żydów”

Pełna zgoda, przy czym:

  • naszym obowiązkiem jest głoszenie CAŁEJ PRAWDY i TYLKO PRAWDY;
  • naszym obowiązkiem jest głoszenie PRAWDY nie tylko o wymordowaniu około 3 milionów obywateli II Rzeczypospolitej wyznających religie żydowskie (czyli żydów, głównie chasydów) lub przez Niemców uznanych za żydów ze względu na ich pochodzenie (w całości lub w części) od żydowskich przodków, ale naszym obowiązkiem jest głoszenie PRAWDY o wszystkich wymordowanych – ponad 6 milionach – obywatelach II Rzeczypospolitej, bez względu na ich wyznanie, czy narodowość.

W Polsce i na świecie żydzi, osoby o żydowskich korzeniach, ale i wiele innych, starają się usilnie utrwalić przekaz, że w czasach okupacji żydzi byli tylko i wyłącznie ofiarami, katami byli hitlerowcy, a współodpowiedzialnymi za holokaust byli Polacy.
Przy czym czasami można odnieść wrażenie, że według tych osób wina Polaków jest większa nawet niż Niemców!

Wyjątkowo smutne.
I tylko jeden element powyższego przekazu jest w pełni prawdziwy – fakt, iż zbrodniarzami, którzy wymordowali ponad 6 milionów obywateli II RP, w tym około 3 milionów żydów, byli Niemcy.
Reszta jest fałszem – w całości lub w części.

Całkowitym fałszem jest głoszenie przekazu o udziale Polaków jako narodu w holokauście, bo fakty temu przeczą.
Podziemne państwo polskie ścigało i karało za kolaborację z Niemcami, w tym za wydawanie żydów.
Oczywiście – o czym dalej w tekście – ścigało i karało także żydów (identycznie jak wszystkich innych obywateli II RP) wysługujących się Niemcom, w tym:

1) za wydawanie innych żydów (np. ukrywających się poza gettem);

2) za wyszukiwanie Polaków ukrywających żydów i donoszenie o tym Niemcom.

I niestety, ogrom żydowskich ofiar, nigdy nie przekreśli faktu, iż eksterminacja żydów dokonała się także przy udziale samych żydów; przede wszystkim żydowskich urzędników z Judenratów w poszczególnych gettach i przy udziale żydowskiej policji w tych gettach.
Co więcej, ta kolaboracja aż do czasu rozpoczęcia masowych wywózek żydów do niemieckich obozów zagłady, czyli do 1942 roku (a czasem i potem), wcale nierzadko była dobrowolna.

Urzędnikami i policjantami w gettach zostawały bowiem przede wszystkim osoby, które same – z różnych pobudek – zgłaszały taką gotowość.
Dzięki temu Niemcy mogli zarządzać dziesiątkami, czy nawet setkami tysięcy ludzi, przy zaskakująco niskiej liczbie swoich urzędników i strażników.

Ale po kolei.
Najpierw terminologia.
Słowo “żyd” używane w tym tekście oznacza osobę wyznającą religię żydowską, która nie jest tą samą religią (judaizmem), którą wyznawali w Starożytności mieszkańcy Judei, czy Galilei.
Więcej o tym w tekscie: “Czy Matka Boska była Żydówką”;
http://naszeblogi.pl/49083-czy-matka-boska-byla-zydowka

Osoby, nie wyznające religii żydowskiej, w tym tekście nazywane są “osobami o korzeniach żydowskich” (mające przodków żydów).
Przez Niemców te osoby były uznawane za żydów, a paradoks polega na tym, że często one same – pod wpływem wydumanego nacjonalizmu żydowskiego, zainicjowanego w Niemczech w XIX wieku – same czuły się “Żydami” (osobami należącymi do – wymyślonego – narodu żydowskiego).
Więcej o “narodzie żydowskim” w tekście: «”Naród” żydowski? Jaki “naród” Panie (P)AD!» http://naszeblogi.pl/48964-narod-zydowski-jaki-narod-panie-pad

Kolaboracja żydów z hitlerowcami wcale nie zaczęła się wraz z hitlerowską okupacją Polski i wcale nie zaczęła się ona w Polsce.
Od wielu lat z hitlerowcami współpracowały:

1) żydowskie firmy i banki, głównie z terenów USA, ale także z innych krajów;

2) żydowskie organizacje na terenie Niemiec.

Dzisiaj nie jest już żadną tajemnicą, że potencjał przemysłowy – w tym także potencjał militarny – Niemiec został zbudowany także dzięki ogromnemu wsparciu firm i kapitału z zagranicy, głównie ze Stanów Zjednoczonych.

Współpraca ta rozpoczęła się jeszcze w latach dwudziestych, a po dojściu Hitlera do władzy uległa ogromnej intensyfikacji (Schacht – Dulles).

Co więcej, współpraca ta nie uległa zahamowaniu po wybuchu wojny w 1939 roku i – wstydliwie skrywana przez Amerykanów tajemnica – trwała także po wypowiedzeniu przez Hitlera wojny Stanom Zjednoczonym w grudniu 1941 roku (choć okrojona i w zmienionych formach).

Wcale niemały udział w tej współpracy amerykańskich firm i amerykańskiego kapitału z hitlerowskimi Niemcami miały firmy, w tym banki  żydowskie.

Jej szczegóły można poznać, na przykład, analizując współdziałanie ogromnego konsorcjum Rockefellera z niemieckim gigantem przemysłowym IG Farben.

IG Farben, który oprócz benzyny syntetycznej i wielu, wielu innych produktów, produkował także cyklon B, używany przez Niemców do trucia ofiar w komorach gazowych, uruchomił zakład, między innymi, w Auschwitz.

Darmową “siłę roboczą” do tego zakładu dostarczał niemiecki obóz zagłady.

Warto zadać sobie pytanie, jak potoczyłaby się historia II Wojny Światowej, gdyby powyżej wskazane firmy i banki z USA, ale także z innych krajów, zerwały współpracę z Niemcami po dojściu Hitlera do władzy?

I może jeszcze jedno: dlaczego współpraca firm i kapitału żydowskiego, np. Rockefellera, z Hitlerem trwała w najlepsze po tzw. “kryształowej nocy” z 9 na 10 listopada 1938 roku, w czasie której Niemcy zamordowali 91 osób pochodzenia żydowskiego i kiedy spalili większość synagog w Niemczech?

Współpraca ta absolutnie nie ustała po okupacji Polski przez Niemców, a nawet wtedy, kiedy żydzi znaleźli się w gettach.

Oczywiście, “geszeft” jest “geszeft”, ale, być może, bardziej rozbudowana odpowiedź kryje się poniżej.

Elementem wskazanego na wstępie przekazu jest mit (czyli wyobrażenie niezgodne z rzeczywistością), że dojście Hitlera do władzy w Niemczech oznaczało dla żydów, tylko i wyłącznie, znalezienie się w sytuacji ofiary.

Z tego względu – gdyby rzeczywiście tak było – żydzi generalnie powinni odrzucić jakąkolwiek możliwość współpracy z Niemcami.

Jak więc wytłumaczyć, że organizacje żydowskie w Niemczech – nawet jeszcze po wybuchu wojny – współpracowały z hitlerowcami w wysyłaniu żydów do Palestyny?

” W okresie od 1933 do 1939 r. blisko 60 000 Żydów niemieckich, to znaczy prawie 10 proc. ich wspólnoty, osiedliło się w Palestynie dzięki porozumieniu haavara. (…) Światowa Organizacja Syjonistyczna otrzymała pozwolenie na utworzenie na terytorium Niemiec około czterdziestu ośrodków szkolenia zawodowego i rolniczego dla przyszłych emigrantów. Władze nazistowskie udostępniły im gospodarstwa rolne. Ci z emigrantów, którzy zostali zwolnieni ze swoich zakładów pracy, mieli w dalszym ciągu otrzymywać w Palestynie zasiłki dla bezrobotnych, skrupulatnie przelewane przez skarb Rzeszy.”
( Cytat z artykułu Jean-Claude Valla, całość w polskim tłumaczeniu tutaj: http://www.bibula.com/?p=25019 )

Co więcej jak wytłumaczyć, cytując tego samego autora, takie stanowisko tych organizacji:
»”Zionistische Vereinigung für Deutschland (ZVfD) – prężna organizacja syjonistów niemieckich stała się nieoczekiwana podporą NSDAP (partii nazistowskiej): Wierzymy, że to właśnie nowe Niemcy mogą, dzięki swej zdecydowanej woli, rozwiązać problem żydowski, znaleźć rozwiązanie problemu, który w istocie rzeczy powinien być rozwiązany przez wszystkie narody europejskie […] Wdzięczność narodu żydowskiego staje się podstawą szczerej przyjaźni z narodem niemieckim wraz z jego realiami narodowymi i rasowymi. […] My również jesteśmy przeciwni mieszanym małżeństwom i pragniemy utrzymać czystość żydowskiej grupy etnicznej. […] Aby osiągnąć te praktyczne cele, syjonizm ma nadzieje, że będzie zdolny do współpracy z rządem nawet zasadniczo wrogim Żydom… [wedlug cytatu w “Les guerriers d’Israel”; E. Ratier, wyd. Facta 1995]. »

A jak wytłumaczyć współpracę z hitlerowcami organizacji Betar, przemianowanej w 1933 roku na Nazional Jugend Herzlia?
O czym można poczytać sobie także w powyższym artykule.

I o czym może świadczyć memorandum złożone Niemcom przez organizacje żydowskie z Palestyny, a podpisane przez przyszłego premiera Izraela Szamira, w 1942 roku (!!!) (gdy Africa Korps Rommla był bliski wkroczenia do Egiptu), w którym stwierdzają, że “ustanowienie Państwa żydowskiego na gruncie narodowym i totalitarnym, sprzymierzonego traktatem z Rzeszą Niemiecką przyczyniłoby się do utrzymania i wzmocnienia obecności Niemiec na Bliskim Wschodzie”.
Po czym wysuwają propozycje wzięcia czynnego udziału w wojnie u boku Niemiec! “(Cytaty z powyższego artykułu).

Czy w tej sytuacji może dziwić fakt, bardzo dobrze udokumentowany przez Bryana Marka Rigga w książce “Żydowscy żołnierze Hitlera”, że w niemieckiej armii, w tym także w formacjach SS, służyło około 150 tysięcy osób żydowskiego pochodzenia, najczęściej ukrywając swoje pochodzenie?

Upadek Polski w 1939 roku był ogromnym dramatem i traumą dla narodu polskiego oraz początkiem podziemnej walki z okupantem.
Ale nie dla żydów.

Do czasów podjęcia przez Niemców działań będących realizacją ustaleń z hitlerowskiej “konferencji” w Wannsee w styczniu 1942 roku (czyli miesiąc po rozpoczęciu wojny z USA – koincydencja raczej nie przypadkowa w świetle powyżej wskazanych faktów ), na której Niemcy uzgodnili “ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej”, żydzi w okupowanej Polsce kolaborowali z Niemcami.

Fakt ten starannie wymazywany z pamięci przez twórców opisanego na początku tekstu przekazu, powoli przebija się do publicznej świadomości – mimo usilnego zaprzeczania, pomniejszania, pomijania oraz oskarżania naukowców/badaczy o “antysemityzm” (jest to niezwykłe, że zarzutu tego używają ludzie, którzy etnicznie de facto nie są “semitami”) – także dzięki pamiętnikom żydów żyjących w gettach.

Można o tym poczytać choćby w książkach:

  1. Ewa Kurek “Poza granicą solidarności, Stosunki polsko – żydowskie 1939 – 1944”, Wyd. CLIO;
  2. Marek Jan Chodakiewicz “Żydzi i Polacy 1918-1955. Współistnienie – zagłada – komunizm”, Biblioteka Frondy, 2005 r.,
  3. Marek Miszalski “Żydowskie lobby polityczne w Polsce”, Biblioteka Wolności, Wydawca 3S Media Sp. z o.o., 2015 r.,

Tak opisuje to Marek Miszalski (wszystkie cytaty M. Miszalskiego z powyżej wskazanej książki):

« Historycy żydowscy próbują na ogół przedstawiać relacje niemiecko – żydowskie na terenie okupowanej Polski w latach wojny jako jednolite: jako relacje wzajemnej wrogości. Ukrywają w ten sposób kolaborację Żydów (pisownia oryginalna i ją zachowuję, choć jest ortograficznie błędna – moje ) z Niemcami w latach 1939-1942, przed niemiecką decyzją powziętą w Wannsee o “ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.

Tymczasem te wzajemne stosunki niemiecko-żydowskie były początkowo bardzo dwuznaczne. O ile Niemcy fizycznie niszczyli od początku wojny polskie elity polityczne, intelektualne, polską kadrę urzędniczą i oczywiście polskie siły wojskowe i policyjne (tzw. granatowa policja nie była pod żadnym względem podległa władzom polskiego Państwa Podziemnego), a Polacy, na miarę swych możliwości, starali się odpowiadać tym samym okupantowi – Żydzi podjęli zaoferowaną im na początkach wojny przez Niemców współpracę.

Tuż po niemieckiej agresji w 1939 roku, już w drugiej połowie października, ustały wszelkie kontakty Żydowskiej Gminy Wyznaniowej w Warszawie (najliczniejszej w Europie!…) z polskimi władzami. Nie tylko warszawska gmina wyznaniowa żydowska, ale wszystkie niemal inne gminy żydowski uznały, że sprawa polska nie jest sprawą żydowską i z niemieckim okupantem Polski trzeba się teraz porozumieć osobno. Tym samym władze tych gmin wyrzekły się obowiązku polskiego: walki z okupantem państwa polskiego.
(…)
Inaczej mówiąc; agresja niemiecka na Polskę w 1939 roku nie pobudziła żydowskiej mniejszości narodowej (błąd w określeniu – moje) (złożonej jednak z obywateli polskich) do włączenia się w walkę podziemnego państwa polskiego z okupantem – ale pobudziła ją do negocjowania z okupantem Polski warunków autonomii i trwania żydowskich skupisk. “Państwo w państwie” podjęło odrębne rozmowy z okupantem.

W Polsce Żydzi zawierzyli bezkrytycznie Niemcom i uznali, że czwarty rozbiór Polski, czyli dokonany we wrześniu 1939 roku podział jej terytorium między Niemców i Sowietów, jest najlepszym momentem do realizacji budowy na polskich ziemiach żydowskich autonomicznych prowincji (…) Uważna lektura najważniejszych żydowskich źródeł powstałych w latach 1939-1942 , zwłaszcza pisany niemal w całości po polsku “Adama Czerniakowa dziennik getta warszawskiego”
(A. Czerniaków: senator II RP, prezes Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie – moje), przetłumaczona z jidisz na polski “Kronika getta warszawskiego” Emanuela Ringelbluma oraz “Kronika getta łódzkiego” – nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że powstałe w pierwszych dwóch latach drugiej wojny światowej żydowskie prowincje autonomiczne, zwane dotychczas w języku potocznym i naukowym gettami – z całą pewnością autonomie w Łodzi i w Warszawie – były wynikiem realizacji nie tylko niemieckich planów represji wobec ludności żydowskiej, jak dotychczas powszechnie sądzono, ale przede wszystkim skutkiem wcielonej w życie przez polskich Żydów pod niemiecką kuratelą żydowskiej idei (powstałej i zaprezentowanej Polakom w Sejmie ustawodawczym w roku 1920) żydowskich autonomicznych prowincji jako formy żydowskiej państwowości.

Na podstawie warszawskiej gminy wyznaniowej – najliczniejszej w Europie – wzorowały się i inne gminy żydowskie w okupowanej przez Niemców Polsce. Żydowska ulica, jak dowodzą żydowskie źródła, prześcigała się w pochwałach nad kulturą, wytwornością i niemiecką dobrocią, a nawet miłością w stosunku do Żydów (…). Termin “symbioza”, którego Ringelblum użył na określenie stosunków niemiecko – żydowskich w pierwszych miesiącach drugiej wojny światowej, zdaje się oddawać w pełni atmosferę pomiędzy polskimi Żydami a okupującymi polskie ziemie Niemcami.

Żadna propaganda żydowska dzisiaj nie zmieni faktu, że do roku 1942 Żydzi w Polsce – poza nielicznymi wyjątkami – nie chcieli walczyć z okupantem, ale chcieli się z nim porozumieć.
(…)
Jesienią 1940 roku toczyły się najbardziej intensywne niemiecko-żydowskie rozmowy o ostatecznym kształcie i formie żydowskiej autonomii terytorialnej w Warszawie, w rozmowach tych uczestniczyli także przywódcy żydowskich autonomii z innych miast (…) W maju 1941 roku postanowiono, że Judenraty będą żydowskimi władzami samorządowymi, a każdy przewodniczący (tzw. Obmann) będzie burmistrzem gminy. (…) Oznaczało to, że Judenratom przywrócona została zbliżona do tradycyjnej samorządowa funkcja przedwojennych zarządów gmin żydowskich, a żydowscy burmistrze stali się urzędnikami państwowymi państwa niemieckiego, reprezentującymi wobec poszczególnych gmin władze państwa niemieckiego.

Nie była to walka z okupantem: była to kolaboracja. Zanim Niemcy przystąpili do “ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” – Żydzie w Polsce kolaborowali z hitlerowcami.
Henryk Makower w “Pamiętniku z getta warszawskiego zapisał: “Mieliśmy więc właściwie powód do radości, bo Niemcy dali nam duże i ładne getto w śródmieściu
(…)
Dorzućmy i ten fakt: żadna z żydowskich autonomii terytorialnych w latach 1939-1942 nie nawiązała kontaktów z polskim państwem podziemnym i polskim rządem w Londynie, czyli z prawowitymi władzami polskimi.
(…)
Jak daleko szedł ten brak identyfikacji? Tak daleko, że stawał się otwartą i powszechną wrogością wobec państwa polskiego i Polaków. W drugim roku okupacji i istnienia Juderatów, w 1941 roku w piśmie “Neged Hazerem” wydawanym w warszawskim getcie przez Haszomer Hacair (“młodzieżówkę” partii Poalej Syjon) czytamy:
“Pakt sowiecko-niemiecki z sierpnia 1939 roku był posunięciem mądrym i uzasadnionym”.
Na czele tej młodzieżówki stał Mordechaj Anielewicz, wkrótce dowódca Żydowskiej Organizacji Bojowej w getcie warszawskim ».
(Marek Miszalski)

W powyższym opisie brak jednak pewnych rozróżnień – ludność, która znalazła się w gettach (pozostawimy to potoczne określenie) nie była jednorodna.

Ogromna większość, bo 80-90%, to byli chasydzi, czyli żydzi “wyznania”, które swój początkowy gwałtowny rozwój miało na ziemiach wschodnich I RP w XVII-XVIII wieku.

Mówili oni w jidisz, na ogół nie znali polskiego, nie mówiąc o innych językach, na przykład, niemieckim.
Żyli w swoich zamkniętych społecznościach.

Kiedy w 1942 roku Niemcy rozpoczęli eksterminację żydów to chasydzi byli najbardziej bezbronni.

Nie znali polskiego, więc ucieczka z getta i późniejsze się ukrywanie, nie mówiąc o udawaniu, że są Polakami, w ich przypadku raczej nie dawała szans na przeżycie.

Nie znali niemieckiego, więc nawet jeśliby chcieli, nie byli “partnerami do rozmowy” dla Niemców.

No i na ogół zaliczali się do najbiedniejszych wśród żydów.

Z tego też powodu to nie oni raczej obsadzali Judenraty i to raczej nie oni byli żydowskimi policjantami.
Kiedy rozpoczęły się wysyłki do obozów to zostali wysłani do nich w pierwszej kolejności.

Zmiana sposobu działania Niemców (bo nastawienie przez cały czas było raczej takie samo, zmieniła się tylko “taktyka”) w stosunku do żydów było dla osób zaangażowanych w budowę autonomii żydowskiej co najmniej zaskoczeniem. Wspomniany Adam Czerników popełnił samobójstwo.

Jednak w przygniatającej większości urzędnicy Judenratów ( w getcie warszawskim było to ponad 2 tysiące osób) dalej współpracowały z Niemcami.

I to oni przy użyciu policjantów żydowskich – na polecenie Niemców i z reguły jedynie przy nadzorze Niemców – organizowali transporty do niemieckich obozów zagłady.

W przypadku getta łódzkiego, którego żydowskim zarządcą był wyjątkowy zbrodniarz Chaim Rumkowski, ta współpraca trwała aż do likwidacji getta w połowie 1944 roku.

Na terenie tego getta Niemcy utworzyli obóz dla małych dzieci polskich, w którym funkcje kapo pełnili żydzi.
Do obozu tego trafiło około 12 – 20 tysięcy polskich dzieci, z czego – w tym, według propagandy, “wzorowo zarządzanym” obozie – w wyniku strasznych warunków oraz z powodu sadyzmu nadzorców prawie wszystkie polskie dzieci zginęły (ocalało jedynie mniej niż tysiąc).

Pamięć o niemieckim obozie dla polskich dzieci na terenie łódzkiego getta, a szczególnie o jego umiejscowieniu i o żydowskich oprawcach, długo była starannie zacierana, co w dużym stopniu ma miejsce do dzisiaj.
(O tym obozie: http://nowahistoria.interia.pl/polska-walczaca/news-maly-oswiecim-oboz-dla-polskich-dzieci-w-lodzi,nId,1566897)

Z kolei getto warszawskie w propagandzie żydowskiej przedstawiane jest poprzez pryzmat powstania z 19 kwietnia – 8 maja 1943 roku.

PRAWDA jest jednak taka, że już w połowie 1942 roku około 80% mieszkańców getta – czyli około 300 tysiecy ludzi !!! – zostało wysłanych do obozów zagłady, następne liczne transporty miały miejsce styczniu 1943 roku.

Kto został w getcie: pracownicy zakładów produkujących dla Niemców, a więc ludzie najsilniejsi i młodzi, a także… urzędnicy Judenratów i żydowscy policjanci.

Zarówno w getcie warszawskim, jak też we wszystkich pozostałych, to właśnie te grupy osób miały największe szanse na przeżycie.

Powstanie w getcie warszawskim nie wybuchło wtedy, kiedy większość żydów – w przygniatającej większości chasydzi – zaczęli być wysyłani do obozów zagłady.
Powstanie w getcie wybuchło dopiero wtedy, kiedy śmierć zagroziła członkom różnych żydowskich organizacji.
Taka jest smutna PRAWDA!

Zmiana “polityki” Niemców wobec żydów w 1942 roku spowodowała zjawisko ucieczek z getta.

Bardzo wielu z tych uciekinierów przeżyło tylko i wyłącznie dzięki pomocy Polaków, co jest udokumentowane i raczej powszechnie znane, nie ma więc potrzeby, aby ten temat tutaj rozwijać.

Propaganda żydowska pompuje natomiast mit o Polakach wydających żydów Niemcom, a nawet ich mordujących.

Konkretnych faktów potwierdzających z imienia i z nazwiska takie zdarzenia jest jednak… niezmiernie mało.

Faktem jest natomiast to, co już wcześniej napisałem, że podziemne państwo polskie ścigało i karało, nawet śmiercią, te osoby, które wydawały żydów Niemcom.

Problem jest inny – żydowscy agenci gestapo, wcale nierzadko mówiący po polsku, a często wprost polskojęzyczni, czasem noszący też typowo polskie nazwiska, niekiedy pełniący w II RP funkcje urzędnicze, czy policyjne (przykład: Leon Skosowski – przywódca “Żagwi”).
Działali oni w gettach i poza gettami.

Zajmowali się – między innymi – tropieniem żydowskich organizacji podziemnych w getcie, tropieniem żydów uciekających z getta, a także – np. poprzez udawanie uciekinierów z getta – tropienie Polaków pomagających żydom, na przykład poprzez dostarczanie żywności, udzielanie schronienia itd.

A Polakom za pomaganie żydom nie groziło więzienie, czy jakaś kara administracyjna – tak jak np. w Danii, czy innych krajach zachodnich – ale śmierć, także całej rodziny.
Nagłośniony przykład rodziny Ulmów jest tego jednoznacznym dowodem.

Skala tej zbrodniczej działalności żydowskich agentów gestapo dopiero jest, tak naprawdę, poznawana, ale liczby są szokujące.

Najbardziej znana jest działalność tzw. “trzynastki” ulokowanej w getcie warszawskim, składającej się z żydowskich policjantów, w tym Żydowskiej Gwardii Wojskowej, tzw. “Żagwi”.
“Zasłynęła przede wszystkim z potężnej afery, której ofiarami padły setki Żydów. Na początku 1943 r. w Hotelu Polskim przy ul. Długiej w Warszawie ulokowana została specjalna ekspozytura „Żagwi”. Grupa żydowskich agentów naganiaczy odszukiwała zamożnych Żydów i w zamian za pieniądze oferowała im paszporty, wizy oraz możliwość wyjazdu do innych krajów. Stawką było co najmniej 20 złotych dolarów od głowy.
Do Hotelu Polskiego zgłaszali się Żydzi z całej Warszawy, licząc, że dzięki posiadanym środkom będą mogli rzeczywiście wyjechać z Polski. Tam kupowali paszporty i oczekiwali na dalszą podróż za granicę. Była to jednak sprytna pułapka, od początku wymyślona przez warszawskie gestapo, które w ten sposób wywabiało Żydów z kryjówek po aryjskiej stronie, by później ich zamordować. Szacuje się, że w wyniku całej prowokacji Niemcy mogli ująć i zamordować nawet 2,5 tysiąca Żydów. Podziemny Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW) wytropił działalność „Żagwi” i przy współpracy AK na agentach wykonano 70 wyroków śmierci.”
( http://niezwykle.com/zydzi-ktorzy-zostawali-agentami-gestapo/)

Powstaje pytanie – ile spośród zbrodni popełnianych de facto przez tych żydowskich agentów gestapo, propaganda przypisała jednak Polakom (szczególnie jeśli nosili oni “polskobrzmiące” nazwiska)?

Ale jeszcze ważniejsze jest inne pytanie – ile z opowieści o Polakach wydających żydów i o Polakach mordujących żydów zostało sprokurowanych (wymyślonych) przez tych, którzy tymi opowieściami chcieli przesłonić lub odwrócić (ewentualną) uwagę od swoich zbrodni popełnionych w kolaboracji z Niemcami?

Co więcej – ile z takich opowieści zostało sprokurowanych na zapotrzebowanie tych, którzy opowieściami o rzekomym udziale Polaków w holokauście żydów, chcieli uniemożliwić jakiekolwiek badanie swego udziału w tej eksterminacji?

Wprost symboliczny jest tu przykład Jerzego Kosińskiego, który “urodził się w Łodzi, jako syn żydowskiego przemysłowca Mieczysława (Mojżesza) Lewinkopfa i Elżbiety Linieckiej Weinreich. Mieszkali w tym okresie, do wybuchu II wojny światowej, przy ul. Gdańskiej 74.
Lata II wojny światowej spędził z rodzicami w Sandomierzu i we wsi Dąbrowa Rzeczycka, gdzie dzięki pomocy ks Eugeniusza Okonia rodzina Lewinkopfów znalazła schronienie w domu polskiej rodziny katolickiej Andrzeja Warchoła. W tym czasie ojciec zmienił mu nazwisko na Kosiński z fikcyjnym świadectwem chrztu”.
( https://pl.wikipedia.org/wiki/Jerzy_Kosi%C5%84ski)
Po wyjeździe do USA Kosiński wydał w 1965 roku książkę, która została – ze względu na sposób narracji i ze względu na treść – odebrana jako autobiograficzna, czemu Kosiński tak długo, jak mógł, nie zaprzeczał.

“Akcja Malowanego ptaka dzieje się podczas II wojny światowej i jest przedstawiana z perspektywy chłopca uważanego za żydowskiego przybłędę, który walczy o przeżycie w czasach chaosu. Jego rodzice ukrywają się przed nazistami, podczas gdy on mieszka na wsi ze starszą kobietą. Po jej śmierci zmuszony jest sam zadbać o siebie. Dociera do innej miejscowości, której mieszkańcy wydają go Niemcom. Ucieka i udaje się do następnej wsi, gdzie widzi Żydów i Romów wysyłanych do obozów koncentracyjnych (…) W pozostałej części powieści chłopiec doświadcza licznych aktów przemocy i okrucieństwa. Wędruje od jednej do drugiej wsi, często prześladowany i torturowany, rzadko otrzymujący opiekę i schronienie. Zostaje ministrantem, odkrywa kazirodczy związek ojca i córki. Staje się niemy po tym, jak wrzucono go do dołu z obornikiem”. (https://pl.wikipedia.org/wiki/Malowany_ptak_(powie%C5%9B%C4%87)

Właśnie takie i podobne “dzieła” – jak np. paszkwil “Pokłosie” – ukształtowały i kształtują nadal obraz stosunku Polaków do żydów w świadomości światowej, ale także w świadomości polskiej.

Poprzez pryzmat powyżej przywołanych faktów warto także prześledzić głośne “dzieło” Wł. Szpilmana pt. “Pianista” (którego pierwsza wersja z 1946 była, między innymi, opowieścią o “polskich szmalcownikach” i “dobrych Niemcach” – bardzo znamienne), przy czym opowieść Szpilmana dodatkowo warto skonfrontować z faktami zawartymi w książce “Oskarżona Wiera Gran” Agaty Tuszyńskiej.

Przywołane powyżej i inne wydumane “opowieści”, mające dokumentować udział Polaków w wydawaniu i mordowaniu żydów, powstawały jeszcze z innej przyczyny.

Ci, spośród żydów i ludzi o żydowskich korzeniach, którzy przeżyli okupację niemiecką w Polsce, długo byli pogardzani przez żydów z Izraela.
Więcej na ten temat w artykule opartym na książce Toma Segeva “Siódmy Milion”, PWN 2012 – https://www.wprost.pl/504217/Wstydliwy-Holocaust-Zydzi-z-Izraela-nazywali-tych-ktorzy-przezyli-Auschwitz-mydlem

Tymi opowieściami osiągali dwa cele:

  1. po pierwsze, “wybielali” siebie – tym bardziej, im więcej mieli do ukrycia;
  2. oskarżając świadków, czyli Polaków, dokonywali tzw. “uderzenia wyprzedzającego”.

Istotą takiego “uderzenia wyprzedzającego” jest to, że:

  1. świadkowie tracą wiarygodność i zamiast “dać świadectwo PRAWDZIE”, sami muszą się bronić przed oskarżeniami;
  2. rzeczywisty sprawca unika oskarżenia;
  3. w przypadku gdyby jednak ktoś odważył się “dać świadectwo PRAWDZIE”, to od razu stałby się przedmiotem ataku, że to on; współsprawca oskarża (rzekome) niewinne ofiary, czyli… sam zostałby oskarżony o wyjątkowo haniebne postępowanie.

I właśnie na tym mechanizmie opiera się zarówno współczesna mitologia holokaustu, która ma jednoczyć Izrael, jak i tzw. “żydowski przemysł holokaustu”.

Mitologia holokastu – wymazywanie współudziału żydów w eksterminacji swych “współplemieńców” z jednoczesnym obwinianiem o współudział w holokauście Polaków – stała się od jakiegoś czasu najważniejszym spoiwem państwa Izrael.

Z jednej strony bowiem coraz więcej ludzi odchodzi od religii, a z drugiej strony powszechnie znane stają się fakty, że ci, którzy utworzyli Izrael i ci, którzy teraz w nim mieszkają (za wyjątkiem Arabów i Beduinów), nie mają do tych terenów żadnych praw, a państwo Izrael jest de facto okupantem.

Mitologia holokaustu staje się więc teraz – coraz bardziej ważną – nową religią.
Jedynym spoiwem Izraela, ale i jedynym uzasadnieniem dla istnienia tego państwa, jako swoistego zadośćuczynienia za ogrom tragedii żydów w II Wojnie Światowej.

A “żydowski przemysł holokaustu”?

No cóż, skoro już udało się w opinii światowej (a paradoks polega na tym, że nierzadko przy udziale tych samych amerykańskich środowisk żydowskich, które czerpały ogromne korzyści ze współpracy z Hitlerem) z potencjalnych świadków zrobić współsprawców holokaustu, to dlaczego dodatkowo na tym nie zarobić?

W Polsce jest 8 gmin żydowskich, zrzeszających około 1200 osób.
Nie są one kontynuatorami prawnymi gmin żydowskich z II RP (sprzed wojny).

W 1997 roku “polski” sejm – podobno pod presją żydowskich środowisk grożących zablokowaniem naszej akcesji do NATO – przyznał tym gminom prawo do ubiegania się o 6 tysięcy nieruchomości.

Ile z tego już im wydano – nie wiadomo.
Odbywa się to poza wiedzą opinii publicznej.

Dodatkowy paradoks polega na tym, że większość żydów żyjących w Polsce obecnie, jak też osób o żydowskich korzeniach, nie mieszkało na terenach obecnej Polski przed wojną, ale przybyło wraz z sowiecką armią w latach czterdziestych lub jest potomkami tych osób.

Gminy żydowskie, istniejące obecnie w Polsce, nie mają ani prawnego, ani żadnego innego tytułu – poza wymyślonymi i wydumanymi – do jakichkolwiek roszczeń.

A jednak nieruchomości warte w sumie miliardy złotych stają się ich łupem.
Tak działa “żydowski przemysł holokaustu”.

W ubiegłym tygodniu sejm znowelizował ustawę o IPN, wprowadzając zapis:
“Artykuł 55a.:

  1. Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie określone w art. 6 Karty Międzynarodowego Trybunału Wojskowego załączonej do Porozumienia międzynarodowego w przedmiocie ścigania i karania głównych przestępców wojennych Osi Europejskiej, podpisanego w Londynie dnia 8 sierpnia 1945 r. (Dz. U. z 1947 r. poz. 367), lub za inne przestępstwa stanowiące zbrodnie przeciwko pokojowi, ludzkości lub zbrodnie wojenne lub w inny sposób rażąco pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni, podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3. Wyrok jest podawany do publicznej wiadomości.”

Z przepisu tego jasno i jednoznacznie wynika, że jego celem jest pomoc w ustalaniu PRAWDY oraz karanie tych, którzy tę PRAWDĘ fałszują. Wydawałoby się, że żydzi powinni być najbardziej zainteresowani w dążeniu do prawdy o eksterminacji żydów i osób o żydowskich korzeniach przez Niemców w niemieckich obozach zagłady.

Jak właśnie wszyscy możemy obserwować – nic bardziej błędnego !!!

« Światowy Kongres Żydów (WJC) wydał komunikat, w którym poinformował, że jest zdecydowanie przeciwny nowelizacji ustawy o IPN dotyczącej karania za sformułowanie “polskie obozy śmierci”, którą nazywa “zaciemnianiem historii” i “atakiem na demokrację” ». ( https://wiadomosci.onet.pl/swiat/morawiecki-rozmawial-z-netanjahu-ws-nowelizacji/gg9y2gs)

Trzeba przyznać – “zaskakujące” argumenty, szczególnie w zestawieniu z faktami historycznymi i z zapisami powyżej zacytowanego art. 55a ustawy.

Premier Izraela natomiast nawet się nie “certoli” w tworzenie jakichś tam uzasadnień i wprost oznajmia w wystąpieniach telewizyjnych, że przepis ten musi być zmieniony.

Zrobiło się ciekawie, bo do tej pory “chazary” z Izraela (definicja w tekście: http://naszeblogi.pl/48964-narod-zydowski-jaki-narod-panie-pad) unikali pokazywania wprost, jaki mają wpływ na polską scenę polityczną, zdominowaną przez “polskich” “chazarów”.

A u nas już zaczęło się “merdanie ogonkami”, wyjaśnianie, że ten przepis jeszcze będzie procedowany itd., itd.

Co w tej sytuacji powinny zrobić polskie władze, gdyby naprawdę były polskie?

Po pierwsze, bezzwłocznie doprowadzić proces legislacyjny do końca, aby uciąć wszelkie oczekiwania i spekulacje, że ktoś z zewnątrz ma jakiekolwiek uprawnienie do ingerowania w stanowienie przepisów w Polsce lub że ktoś może faktycznie wpływać na stanowienie tych przepisów.

Po drugie – niezwłocznie wdrożyć i do ostatecznego końca wyjaśnić w sposób naukowy, najlepiej z udziałem jak najszerszego kręgu naukowców z różnych krajów, te wszystkie zdarzenia, które są wykorzystywane przez żydowski przemysł holokastu do szkalowania NAS-Polaków.

Przykład Jedwabnego – gdzie pod naciskiem żydowskich organizacji wstrzymano ekshumacje i prace badawcze wtedy, gdy na miejscu zbrodni zaczęto znajdować dowody nie pasujące do paszkwilu Grossa: takie, jak bardzo liczne niemieckie łuski karabinowe, liczba szkieletów kilkukrotnie mniejsza niż podana przez Grossa itd., – pokazuje, że NAM, Polakom, szkodzi KŁAMSTWO, a nie PRAWDA.

PRAWDA bowiem nie będzie bardziej bolesna, niż efekty obecnie obowiązujących KŁAMSTW! Polecam choćby tekst: https://wpolityce.pl/historia/285774-nie-powielajmy-klamstw-o-jedwabnem-swiadkowie-i-fakty-czekaja-na-prawde-w-odpowiedzi-piotrowi-skwiecinskiemu-wideo?strona=1

Po trzecie – wesprzeć pracę wszystkich tych naukowców, spychanych teraz na margines, którzy dążą do ustalenia PRAWDY o holokauście żydów i osób o żydowskich korzeniach, w tym tych z naukowców, którzy badają współudział żydów w holokauście.
Jeżeli chcemy PRAWDY to nie może być tematów “tabu”!

Po czwarte – wymusić, aby te instytucje, które powstały za pieniądze polskich podatników i które utrzymywane są z pieniędzy polskich podatników, takie jak Muzeum Żydów Polskich, nie służyły do szerzenia propagandy żydowskiej, ale aby pokazywały CAŁĄ PRAWDĘ i TYLKO PRAWDĘ (w tym o holokauście żydów).

Przynajmniej tyle powinno zostać zrobione.
A co zostanie zrobione?

To będzie wynikiem walk frakcyjnych w PIS-ie, ale jednocześnie będzie to też “papierkiem lakmusowym”, na ile “polskie” “chazary” mogą się “postawić” “chazarom” z zagranicy.

Ja nie mam złudzeń.
Ale chciałbym być w tym przypadku zaskoczony.

Autor: Dariusz Grudziecki

……….

Inne artykuły autora na:

  1. http://grudziecki.salon24.pl/
  2. http://naszeblogi.pl/blog/5461
  3. http://niepoprawni.pl/blogi/dariusz-grudziecki
  4. http://www.mpolska24.pl/blog/demokracja-czy-postmonarchia

Dariusz Grudziecki

Zawód: Publicysta, prawnik, przedsiębiorca

O mnie: Autor książek: “W poszukiwaniu suwerena. Czy każdy jest suwerenem?” 2009r., “Co to jest demokracja?”, 2010 r., “Postmonarchia czy demokracja?”, 2013 r., “Demokracja”, 2013 r. oraz ponad stu tekstów publicystycznych. Więcej informacji na stronie: www.grudzieckidariusz.pl

Wypowiedz się