dr Andrzej Zapałowski: Ukraińsko – Noworosyjskie warcaby

warcabyGra w polityczne warcaby Ukrainy z Noworosją jest elementem wyrafinowanej batalii szachowej między Stanami Zjednoczonymi a Rosją. To rozgrywka tym bardziej niezwykła, iż żadna ze stron nie chce dać drugiej szach-mata, ale każda chce ją wygrać, popychając pionki na ukraińskiej planszy. Ten kolokwialny obrazowo przykład dobrze oddaje dramat, który rozgrywa się za wschodnią granicą Polski. Czy ktoś dzisiaj, posiadający światowy autorytet moralny, zostałby wysłuchany, gdyby tylko na podstawie faktów pokazał i wskazał winnych tej wojny? Oczywiście nie! W tym konflikcie nie chodzi bowiem o to, kto ma rację, za kim stoją fakty, prawo czy też historyczne dziedzictwo, lecz o wykreowanie zupełnie nowego układu sił na obszarze Ukrainy a szerzej – Europy Środkowowschodniej…
Jeżeli przyjmiemy paradygmat Hansa Morgenthau, że polityka międzynarodowa musi być polityką siły [1], to nie może nas dziwić, iż silni podejmują wobec siebie wyzwanie w postaci zmierzenia swoich własnych potencjałów oraz możliwości oddziaływania. Problem leży tylko w tym, iż obecnie jednym z pól tej próby jest Ukraina, a może za niedługo Białoruś, Mołdawia, Bośnia i Hercegowina i jeszcze w formie niemilitarnej – niektóre państwa Unii Europejskiej.

Rolą tych państw, które rzuca się jako figury lub pionki na szachownicę, jest nie dać się wyeliminować, ale brać udział w grze aż do momentu powstania remisu, który musi nastąpić. To jest właśnie zasadnicza rola odpowiedzialnych za swoją przyszłość państw. Jeżeli któreś z nich w porę nie rozpozna roli, jaką mu przypisano, wówczas zostanie użyte jako element, który należy poświęcić dla uzyskania ostatecznego wyniku rozgrywki. Obawy co do swojej roli zaczęły już wyrażać niektóre figury Unii, takie jak Cypr, Grecja, Węgry, Słowacja czy też Czechy. Z kolei pionki takie, jak Litwa uznały, iż bezwzględne oddanie się królowi pozwoli im na przetrwanie, gdyż właśnie takie gwarancje daje król. Polska nadal balansuje. Społeczeństwo w swojej przewadze chce grać figurę, zaś rząd woli oddać się, pod postacią pionka, bezwzględnie królowi. Nie jest to oczywiście tylko kwestia przemyślanej kalkulacji obecnych elit, ale głównie ich poziomu osobowego i mentalnego.

W tle tej partii szachów rozgrywa się również nie mniej interesująca gra w warcaby między Kijowem a Donieckiem. Jej wynik może być tylko jeden. Jest nim kompletna dezintegracja pola gry i myślę, że dobrze to wiedzą obydwaj gracze. Wiedzą także, iż nie można sięgnąć bezpośrednio po pomoc królów z szachów, bo ci grają o coś większego. Dlatego też jedna strona stara się wciągać do tej gry figury, które na tym polu mogą być tylko pionkami. Mają nimi być oczywiście Polska i Rumunia. Pierwszy kraj ma dać broń, pieniądze, żołnierzy oraz wystawić się na strzały króla strony przeciwnej. Drugi ma pomóc w odmrożeniu skrawka szachownicy, aby tam się przeciwnik zajął grą.

Ten trochę obrazowy wyraz obecnej sytuacji w Europie, oczywiście niezwykle uproszczony, pokazuje rolę, jaką wyznaczono wielu państwom. Oczywiście nawiązałem w nim do tytułu książki Zbigniewa Brzezińskiego „Wielka szachownica”, gdyż to właśnie ten autor przed kilkunastoma laty sformułował inny paradygmat w relacjach międzynarodowych – bez Ukrainy Rosja nigdy nie będzie już światowym mocarstwem. To zapewne jego słowa wzięli sobie do serca stratedzy obu mocarstw tj. Stanów Zjednoczonych i Federacji Rosyjskiej. Przez kilkanaście lat również, jak to głosił Jurij Bezmienow [2] w swoich wykładach o przygotowaniu przewrotów politycznych – przygotowywano grę o Ukrainę, o jej trwałe przejęcie. Strony szukały tylko czasu i dogodnej sytuacji. Okazało się, że dla Zachodu sytuacja się sama nadarzyła. Nie wzięto jednak pod uwagę dwóch rzeczy. Po pierwsze, społeczeństwo ukraińskie było przekonane do marszu na zachód tylko w połowie. Drugi problem polegał na tym, że kilka milionów “ukraińskich” Rosjan wolało pójść w przeciwną stronę – do swoich.

Obecnie wiele osób zadaje sobie pytanie, jak ten konflikt rozwiązać. Faktem jest, iż nie da się zmieścić w jednym domu, bez wyizolowanych pokojów, zwolenników Stepana Bandery, zwolenników wersji historii o Wojnie Ojczyźnianej i skrzywdzonych poprzez utratę bliskich w tej wojnie. Złudzenia mówiące, że można to załatwić poprzez instytucje międzynarodowe, siły pokojowe, specjalne statusy itp., jest nieporozumieniem. Nie ulega wątpliwości, iż separatyści trwale nie zrezygnują na swoim terenie z kontroli nad formacjami siłowymi, a takiego stanu Kijów nie będzie przecież akceptować. Po co się więc łudzić?
Problem tylko w tym, czy obie strony konfliktu tj. Rosja i Noworosja oraz Ukraina i Zachód chcą kontynuować tę konfrontację, łudząc się, iż zdobędą znacznie więcej pola, czy też jest to przygrywka do dużo większego konfliktu. Generał Rupert Smith [3] zwracał uwagę, iż wykrycie, czy mamy do czynienia z konfrontacją czy już z konfliktem, leży w określeniu celu – czy jest nim zmiana zamiarów przeciwnika, czy też jego zniszczenie, a jeśli tak – na jakim polu ma nastąpić niszczące działanie?

Dla Polski i jej narodu, a co za tym idzie – dla mnie osobiście jest ważne, aby to pole niszczącego działania nie znalazło się pomiędzy Odrą a Bugiem, a najlepiej nawet nie pomiędzy Odrą a Zbruczem. Szkoda bowiem dziedzictwa materialnego I Rzeczypospolitej. To właśnie powinno być troską polityków w Polsce. Musimy być w tej grze figurą a nie pionkiem! Figurą, która gra bardziej z tyłu i wygrywa pokój bez strat.
Fot. www.communitygames.ie
__________________________________________
[1] H. J. Morgenthau, Polityka miedzy narodami. Walka o potęgę i pokój, Warszawa 2010, s. 56.
[2] https://www.youtube.com/watch?v=lWIpFvGrNak
[3] R. Smith, Przydatność siły militarnej. Sztuka wojenna we współczesnym świecie, Warszawa 2010, s. 230.

Opublikowano za: http://www.geopolityka.org/komentarze/andrzej-zapalowski-ukrainsko-noworosyjskie-warcaby

Wypowiedz się