UTYLITARYZM i MALTUZJANIZM, czyli wstęp do obecnej depopulacji narodów

malthus

Niektórzy ludzie będą zmuszeni odczuć niedostatek.
Są to nieszczęśliwe istoty, które grając
na wielkiej loterii życia, wyciągnęły pusty los.

 Thomas Robert Malthus, Prawo Ludności
II wyd. angielskie z roku 1803

Liberalizm ekonomiczny wywodzący się geograficznie z Anglii, a światopoglądowo z praktycznego egoizmu podporządkowywał sobie siłą rewolucyjnego terroru Naród we Francji, a w Anglii utrwalał swoje wpływy poprzez łączenie się z utylitaryzmem: ideologią hedonistycznego użycia i obojętności na cierpienie drugiego człowieka.

W XIX wieku nowe doktryny etyczne zaczęły się pojawiać w celu zaradzenia postępującej nędzy mas. Hasłem ich stało się: „najwięcej szczęścia dla największej liczby ludzi”. Ta szczytna idea pochodziła od szkocko-irlandzkiego filozofa Francisa Hutchesona, który głosił ideę „naturalnego zmysłu moralnego” w postaci miłości do drugiego człowieka. Christian Thomasius postulat rozumnej miłości wyjaśniał jako niewymuszoną moralność stojącą wyżej niż zewnętrzna sprawiedliwość. Taką postawę filozof przeciwstawiał chciwości, zazdrości i rozpuście. Był to krok ku duchowości właściwej, ale idee te „rozwinął”,dziwnie zmieniając ich znaczenie, Jeremy Bentham (1748-1832), twórca doktryny utylitaryzmu.

Koncepcja szczęścia w wizji utylitarnej nie oznaczała wprowadzenia określonego systemu wartości, była to raczej zgoda na wszelkie formy zachowania, które nie szkodziły bezpośrednio innym ludziom lub o których nie przypuszczali, że im szkodzą, więc przeciwko nim nie protestowali. W miejsce uniwersalnego systemu wartości wprowadzono zasadę użyteczności pojmowaną jako zasadę przyjemności. Jeżeli czyjeś zachowanie było odbierane przez drugiego jako przyjemne lub przynajmniej jako nie prowadzące do poczucia krzywdy, było uznawane za dobre. O wartości moralnej danego czynu nie decydowały więc realizowane wartości, ani nie intencje, ale subiektywny skutek wywoływany u innych. Takie myślenie i ten rodzaj swobody od powszechnie obowiązujących wartości prowadził do lansowania hedonizmu. Brak określonych, obowiązujących wszystkich wartości znosił jasne kryteria etycznej oceny, dążenie do ideału oraz postulat stałego doskonalenia się. Zamiast tego przyczyniał się przede wszystkim do poszukiwania indywidualnej przyjemności.

Thomas Carlyle, który niezwykle trafnie oceniał teorie i wydarzenia nazwał taką koncepcję moralności „świńską filozofią”, bowiem prowadziła ona do rozwiązłego sposobu życia za zgodą wszystkich zainteresowanych ― działo się to dosłownie; jako wolna miłość w tzw. „oazach miłości”. Bentham nie wykorzystał swojej koncepcji „rachunku szczęścia”, czyli „jak najwięcej przyjemności i jak najmniej koniecznego bólu” do stworzenia nowej wizji sprawiedliwej gospodarki, która przyczyniałaby się do upowszechniania dobrobytu lub przynajmniej mogłaby zapobiegać nędzy. A przecież deklarowanym motywem powstawania nowych koncepcji etycznych była chęć zaradzenia postępującej pauperyzacji wywłaszczonych z ziemi chłopów oraz głodujących robotników. Ale Bentham zamiast zapobiegać nędzy reformował (teoretycznie) więziennictwo głosząc (znaną od czasu prawa rzymskiego) zasadę proporcjonalności kary do winy. Jedna z jego prac nosiła tytuł: W obronie lichwy (1787), więc prezentowała raczej pogląd gloryfikujący lichwiarski wyzysk a nie idee społecznej sprawiedliwości.

Z czasem argumenty filozoficzne zmusiły wyznawców utylitaryzmuhedonizmu do przewartościowania doktryny. John Stuart Mill (1806-1873) wprowadził hierarchię wartości: wyróżnił przyjemności wyższe i niższe. Przyjemności niższe były przyjemnościami ciała, przyjemności wyższe — ducha. Pisał także: „Lepiej być niezadowolonym Sokratesem niż zadowolonym głupcem”. W ten sposób Mill (nieśmiało, ale jednak) powracał do systemu wartości niezależnego od ludzkiego subiektywizmu.

Aspiracje filantropijne utylitaryzmu nie sprawdziły się zupełnie, a wręcz przeciwnie z taką ideologią osiągnięto efekt przeciwny. Względnie dobre powszechne formy pomocy najuboższym zostały zastąpione postulatem inicjatywy indywidualnej. W 1834 roku w Anglii porzucono ustawę o biedocie (obowiązującą od 1601 roku), polegającą na uzupełnianiu dochodów ludzi najuboższych z funduszy publicznych. Po tej dacie datki na biednych były wyrazem jedynie indywidualnej odpowiedzialności i osobistej chęci. Utylitarna wolność okazała się zatem wolnością od powszechnej odpowiedzialności. Było to zdublowanie „świńskiej filozofii”, która zaczęła upowszechniać obok rozpusty także zachłanność.

Istnienie biedoty, jej prawo do życia i pomocy, w atmosferze indywidualnej przyjemności jaką głosił utylitaryzm (i pod nieobecność bardziej obiektywnych ideałów), było spostrzegane jako coś przykrego, rażąca realizmem konieczność. W bezrobociu widziano efekt zbyt dużej liczby robotników, a jego likwidacja miała polegać na „oszczędności w płodzeniu dzieci”. Za szerzenie takich poglądów Karol Marks (sic!) krytykował między innymi Jamesa Mill’a (1773-1836,  ojca Johna Stuarta Mill’a), pisał z sarkazmem: „Produkcja człowieka okazuje się złem społecznym”;

Wyzucie z potrzeb jako zasada ekonomii politycznej przejawia się najdobitniej w jej teorii ludnościowej. Jest za dużo ludzi. Nawet istnienie ludzi jest czystym luksusem i jeśli robotnik jest „moralny”, będzie oszczędny w płodzeniu. (Mill proponuje publiczne pochwały dla tych, którzy są wstrzemięźliwi w życiu płciowym, i publiczne potępienie tych, którzy grzeszą płodnością małżeństwa. (Karol Marks, Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne).

MALTUZJANIZM

Obawy o przeludnienie wyrażał także Thomas Robert Malthus (1766-1834), który w 1798 roku sformułował nawet teorię, zwaną później maltuzjanizmem, głoszącą: istnienie stałej dysproporcji pomiędzy tempem wzrostu ludności a tempem wzrostu produkcji żywności.

Teoria Maltusa opierała się na twierdzeniu, że liczba ludności rośnie w postępie geometrycznym (podwajając się co 25 lat), a ilość produkowanych środków żywności — w postępie arytmetycznym (zwiększa się stale o tę samą ilość), co musi prowadzić do przeludnienia. Przywracanie równowagi dokonuje się jego zdaniem poprzez represję natury (głód, pomory i epidemie, wojny). Cywilizacja może zastąpić te niehumanitarne metody hamowania wzrostu ludności wstrzemięźliwością moralną ludzi („powstrzymywanie się od małżeństwa, połączone z czystością”), zanim nie będą oni w stanie zapewnić bytu rodzinie (jako duchowny sprzeciwiał się wszelkim innym metodom regulacji urodzin). Teoria Malthusa jest błędna zarówno w części dotyczącej wzrostu ludności (traktuje go jedynie jako efekt instynktu płciowego, pomijając inne czynniki, zwłaszcza ekonomiczne i kulturowe), jak i w części dotyczącej wzrostu ilości żywności (nie uwzględnia zmian warunków jej wytwarzania, zwłaszcza postępu technicznego w rolnictwie). Nie wyklucza to jednak faktu, że niektóre słabo rozwinięte gospodarczo kraje mogą przejściowo znaleźć się w tzw. pułapce maltuzjańskiej.(wiem.onet.pl).

 A oto co na temat maltuzjanizmu pisze Ralf Schauerhammer:  „Essey” Malthusa jest zatem w pierwszej linii pamfletem politycznym wymierzonym przeciwko niepodległym Stanom Zjednoczonym, następnie zaś pismem propagandowym, usprawiedliwiającym zniesienie „Praw dla wspomagania biedoty” („Act for the Relief of Poor”, wprowadzony w 1601 roku przez Elżbietę I) w Anglii. Malthus posłużył się w swoim piśmie kilkoma matematycznymi łamigłówkami, mającymi udowadniać, iż przepisy „mające pomagać biednym… same nędzę wytwarzają”. (Por. www.larouchepub.com/polish, Instytut Schillera, Nowa Solidarność, Nr 24, listopad 2002).

Działalność Malthusa prowadzona z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy, sprowadzała się do rozmaitych propozycji pozbawienia najuboższych Brytyjczyków zasiłków, przysługujących im od czasów królowej Elżbiety I. W swoim podstawowym dziele o ironicznym tytule Prawo ludności, które doczekało się za jego życia sześciu wydań, Malthus prześcigał sam siebie w wymyślaniu argumentów za pomocą, których mógłby ograniczyć szansę ludzi ubogich na przeżycie. Jego zaciętość i wynalazczość w udowadnianiu całkowicie nieprawdziwej matematycznie tezy była bezprzykładna i doprowadziła do uchylenia elżbietańskiej ustawy Prawo dla wspomagania biedoty w roku śmierci Malthusa (1834). Działalność Malthusa przygotowała grunt w społeczeństwie angielskim na taką zmianę. Swoisty testament „myśliciela” i „ekonomisty” brzmiał:

Człowiek urodzony w świecie, którym zawładnęli już inni — jeśli nie mogą mu dać utrzymania jego rodzice, którzy są do tego zobowiązani, i jeśli społeczeństwo nie potrzebuje jego pracy — nie może rościć sobie prawa do najmniejszej nawet porcji żywności i w rzeczywistości nie powinien był w ogóle przyjść na świat. Natura, która przygotowała dla wszystkich tak wspaniałą ucztę nie zostawiła dla niego wolnego miejsca przy stole. Każe mu ona odejść i szybko pomoże mu ona ten rozkaz wykonać, jeśli współczucie niektórych z jej gości nie umożliwi mu znalezienia pracy. Jeśli goście ci wstają od stołu i robią mu miejsce, to natychmiast zjawiają się inni natręci, domagając się tych samych względów… Porządek i harmonia, które panowały w czasie uczty zostają zakłócone, a zamiast początkowej obfitości dają się odczuwać braki.

Niektórzy ludzie będą zmuszeni odczuć niedostatek. Są to nieszczęśliwe istoty, które grając na wielkiej loterii życia wyciągnęły pusty los. 

Względy sprawiedliwości i honoru zmuszają nas do formalnego zaprzeczenia biednym prawa do udzielenia im wsparcia. 

W tym celu proponuję, aby uregulować tę sprawę w drodze zarządzenia postanawiającego, że żadne dziecko urodzone[…] po upływie jednego roku od dnia, w którym to zarządzenie uzyskało moc obowiązującą[…] nie nabędzie nigdy prawa do pomocy gminy. 

Mówiąc obrazowo możemy powiedzieć, że dziecko nie posiada wielkiej wartości dla społeczeństwa, ponieważ inne dzieci natychmiast zajmą jego miejsce. 

(Thomas Robert Malthus, Prawo ludności, II wyd. angielskie z roku 1803)

Na podobnie chorobliwe teksty trzeba było czekać sto lat, aż zaczął pisać Fryderyk Nietzsche. Teoria Malthusa ciągle ma swoich gorących zwolenników, a metody depopulacji są udoskonalane we współczesnym neomaltuzjanizmie. Postulat braku opieki socjalnej dla bezrobotnych jest realizowany wszędzie tam, gdzie maltuzjaniści zdobędą władzę. Postulat wstrzemięźliwości małżeńskiej, pochwała wojen, chorób i epidemii — co zawarte jest u Malthusa — zostały uzupełnione później hasłem „wyzwolenia” kobiet, legalizacją aborcji i eutanazji, a obecnie promocją prostytucji i związków homoseksualnych, obniżaniem poziomu opieki lekarskiej, włącznie z likwidacją szpitali. Uzasadnieniem dla tego ostatniego działania jest ekonomiczna koncepcja deficytu budżetowego― teoria całkowicie fałszywa z powodu nie uwzględniania w budżecie zasady emisji pieniądza jako monetyzacji przyrostu dóbr. Prawdziwym majstersztykiem koncepcji neomaltuzjańskich jest ograniczanie produkcji żywności (patrz zalecenia Unii Europejskiej) oraz polityka MFW wobec krajów trzeciego świata. Dzięki takiej polityce gospodarczej udaje się realizować maltuzjańską depopulację. Neomaltuzjanizm i utylitaryzm idą w parze z liberalizmem i globalizmem. Neomaltuzjanizm wyznacza także trendy we współczesnej kulturze masowej często skoncentrowanej na dewiacji i banalizującej zbrodnię.

Tak więc troska o przeludnienie świata ma swoje korzenie w poszukiwaniu indywidualnego szczęścia przez ludzi uprzywilejowanych. Nie jest to dziwne bowiem utylitaryzm to młodszy brat liberalizmu. Ideologia samowoli finansowej i ekonomicznej, pociągała za sobą potrzebę stworzenia siostrzanej ideologii; zasady samowolnej konsumpcji: egoistycznej konsumpcji dóbr ponad miarę, często: na pokaz, nie liczącej się z potrzebami innych. Tak oto liberalizm i utylitaryzm idzie ręka w rękę. „Świńska filozofia” ukoronowała analogiczną ekonomię. Obie są, na siłę i fałszywie przedstawiane ludziom, jako dbałość o ich korzyść, szczęście i wolność.

Idea „najwięcej szczęścia dla największej liczby ludzi” jest zawarta w Jezusowym przykazaniu „miłujcie się wzajemnie”. Jest oparta na realizacji powszechnej troski i miłosierdzia, a nie na dążeniu do wolności, (samowoli), własnej przyjemności i indywidualnej korzyści, (co rodzi konkurencję i niszczy ludzki solidaryzm). Utylitaryzm to bardzo przewrotna ideologia. Wykorzystuje ludzkie wady i umiłowanie wolności, aby wprowadzić zamieszanie w dziedzinie etyki i zniewolić ludzi intelektualnie oraz duchowo.

 *

Na marginesie powyższych rozważań warto dodać, iż odpowiedzialność i troska o drugiego człowieka, nie wymaga zakorzenienia w powszechnym prawie i może być cechą obyczaju. Nawet lepiej, kiedy jest ona realizowana w sposób naturalnie wypływający z człowieka, ale aby mogło to zostać osiągnięte, powinna być we wspólnocie krzewiona świadomość powszechnie obowiązującego systemu wartości, a nie zasada poszukiwania głównie swojej własnej przyjemności. Także ustalane prawo nie powinno abstrahować od zadań opiekuńczych — wręcz jest powołane po to, aby realizować tę zasadę, kiedy indywidulane starania (jałmużna) już nie wystarczają. Zaś ekonomia nie może prawidłowo funkcjonować, ani służyć ludziom, jeżeli w politykę finansową nie zostanie wbudowana cnota miłosierdzia i darowania długów.

Pomyślność Brazylii została zbudowana na zasadzie: „uczyńmy z biedaków konsumentów”. Idee Keynesa uwolnione od parytetu złota i bankowego oszustwa, pozwoliły uczynić z zaniedbanego kraju ósmą potęgę gospodarczą świata. Prezydent Lula da Silva, który to zorganizował, ukończył cztery klasy szkoły podstawowej. Dzisiaj uczą się od niego profesorowie ekonomii na uniwersytetach w USA, a nawet MFW postanowił przyjrzeć się ponownie dawnym ideom, które zaciekle zwalczał. Zastój i marazm emisyjny panuje za to niepodzielnie w Polsce. Nad NBP nadal unosi się fetor liberalnego zepsucia i monetarnego oszustwa, które „legitymizował” Balcerowicz. Nasi „ekonomiści” mylą ekonomię z fiskalizmem. Udają lub może już zapomnieli, że pieniądze są środkami płatniczymi, które można i należy emitować proporcjonalnie do wzrostu ilości dóbr na rynku oraz na potrzeby inwestycji (parytet gospodarczy), a nie pożyczać popadając w absurdalne długi, spłacane z podatków od ludności. Przestrzeganie emisyjnego tabu czyni z naszych ekonomistów dyletantów, choć być może oni już po prostu stali się dyletantami – dla własnej wygody lub po to, aby zachować dobre mniemanie o sobie: jak dozorca Anioł z filmowej komedii „Alternatywy 4”

Wypowiedz się