Demon Kratos – twórca cywilizacji pieniądza

Uwiązanie przez pieniądz„Pieniądz to nowa forma niewolnictwa, odróżniająca się od starej tym, że jest niepersonalna – że nie ma relacji międzyludzkiej pomiędzy panem i niewolnikiem”.    Lew Tołstoj [Cytat z filmu “Money as Debt”]

 Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek, aby ci Pan, Bóg twój, błogosławił we wszystkim, do czego rękę przyłożysz w ziemi, którą idziesz posiąść. Księga Powtórzonego Prawa 23.20

Dla refleksji czytelników, na czym polega istota współczesnej cywilizacji, prezentuję poniżej fragment książki Władimira Megre „Nowa Cywilizacja. Anastazja. księga VIII, część I”, Wyd. Wis, Poznań 2006 s.52-57

Niewolnicy szli powoli jeden za drugim, a każdy niósł oszlifowany kamień. Czterech szeregów, każdy o długości półtora kilometra, z kamieniołomów do miejsca, gdzie zaczęto budowę miasta twierdzy, pilnowali strażnicy. Na dziesięciu niewolników przypadał jeden uzbrojony wojownik – strażnik. Obok idących niewolników, na szczycie trzynastometrowej, zbudowanej z oszlifowanych kamieni ludzkimi rękami góry, siedział Kratos – jeden z naczelnych kapłanów; w ciągu czterech miesięcy w milczeniu obserwował to, co się działo. Nikt go nie odciągał, nikt nawet spojrzeniem nie śmiał przerwać jego rozmyślań. Niewolnicy i straże traktowali sztuczną górę z tronem na szczycie jako nieodłączną część krajobrazu. A na człowieka – to siedzącego nieruchomo na tronie, to przechadzającego się po placu na szczycie góry – już nikt nie zwracał uwagi. Kratos postawił przed sobą zadanie: zreorganizować państwo, na tysiąclecie umocnić władzę kapłanów, podporządkować im wszystkich ludzi na Ziemi, czyniąc z nich – łącznie z władcami państw – kapłańskich niewolników.

*    *     *

Pewnego dnia Kratos zszedł na dół, pozostawiwszy na tronie swojego sobowtóra. Kapłan zmienił odzież, zdjął perukę. Nakazał naczelnikowi straży, aby zakuł go w łańcuch jak prostego niewolnika i postawił w szeregu za młodym i silnym niewolnikiem imieniem Nard.

Wpatrując się w twarze niewolników, Kratos zauważył, że ten młody człowiek ma spojrzenie dociekliwe i krytyczne, a nie błędne lub obojętne jak wielu. Twarz Narda była skupiona i zamyślona, to wzruszona. „Znaczy to że on nosi w sobie jakiś swój plan” – zrozumiał kapłan, lecz chciał się przekonać, jak dalece trafna była jego obserwacja.

Przez dwa dni Kratos śledził Narda, w milczeniu taszczył kamienie, siedział przy nim w czasie posiłku i spał obok na pryczy. Trzeciej nocy, gdy tylko padła komenda „Spać”, Kratos obrócił się do młodego niewolnika i szeptem pełnym goryczy i rozpaczy wypowiedział niewiadomo do kogo skierowane pytanie: „Czyż tak już będzie przez całą resztę życia?”.

Kapłan zobaczył: młody niewolnik drgnął i natychmiast odwrócił się twarzą do niego, jego oczy błyszczały. Migotały nawet przy mdłym świetle pochodni dużego baraku.

–   To nie będzie trwać długo. Ja obmyśliłem plan. I ty staruszku, też możesz w nim uczestniczyć – wyszeptał młody niewolnik.

–   Jaki plan ? – obojętnie i z westchnieniem zapytała kapłan.

Nard gorąco i z przekonaniem zaczął objaśniać:

–   I ty staruszku, i ja, i my wszyscy wkrótce będziemy wolnymi ludźmi, a nie niewolnikami. Policz staruszku: na każdych dziesięciu niewolników przypada jeden strażnik. A piętnastu niewolnic, które przygotowują pożywienie, szyją odzież, też pilnuje jeden strażnik. Jeżeli o umówionej godzinie wszyscy rzucimy się na straże, to pokonamy je. Niech strażnicy będą uzbrojeni, a my zakuci w łańcuchy. Nas dziewięciu na każdego, a łańcuchy też można wykorzystać jako broń, podstawiając je pod uderzenie miecza. Rozbroimy wszystkich strażników, zwiążemy ich i przejmiemy broń.

–     Ach młodzieńcze – znów westchnął Kratos i na pozór obojętnie powiedział: – Twój plan jest nieprzemyślany: strażników, którzy nas obserwują, można rozbroić, lecz wkrótce władca przyśle nowych, być może nawet całą armię, i zabije zbuntowanych niewolników.

–   Ja i o tym pomyślałem, staruszku. Trzeba wybrać taki czas, kiedy nie będzie armii. I ten czas nadchodzi. My widzimy, jak przygotowują armię do wymarszu. Szykują prowiant na trzy miesiące drogi, a to znaczy, że za trzy miesiące armia dotrze w wyznaczone miejsce i podejmie walkę. W bitwie osłabnie, lecz zwycięży, pojmie wielu nowych niewolników. Dla nich już buduje się nowe baraki. Powinniśmy zacząć rozbrajać straż, gdy tylko armia naszego władcy rozpocznie bitwę z inną armią. Gońcy będą potrzebować miesiąca, aby dostarczyć wiadomość o konieczności natychmiastowego powrotu. Osłabiona armia będzie wracać przez co najmniej trzy miesiące. W ciągu czterech miesięcy będziemy w stanie przygotować się do spotkania. Nas będzie nie mniej niż żołnierzy w armii. Pochwyceni niewolnicy zechcą być z nami, kiedy zobaczą co się wydarzyło. Ja wszystko zaplanowałem jak należy staruszku.

–   Tak, młodzieńcze, ty ze swoim planem i ze swoimi myślami możesz strażników rozbroić i odnieść zwycięstwo nad armią –odpowiedział kapłan, już nieco bardziej ożywiony i dodał: Lecz co potem zaczną robić niewolnicy i co z władcami, strażnikami i żołnierzami ?

–   O tym niewiele myślałem. I na razie przychodzi mi do głowy jedno: wszyscy, którzy byli niewolnikami staną się ludźmi wolnymi. Wszyscy zaś którzy dzisiaj nie są niewolnikami, będą nimi – jakby głośno myśląc, nie do końca pewien odpowiedział Nard.

–   A kapłanów ? Powiedz mi młodzieńcze, kapłanów zaliczysz do niewolników czy do ludzi wolnych, kiedy zwyciężysz ?

–   Kapłanów ? O tym też nie myślałem. Lecz teraz proponuję: niech kapłani zostaną, jak są. Słuchają ich niewolnicy, władcy. Choć trudno ich niekiedy zrozumieć, to jednak myślę, że są nieszkodliwi. Niech opowiadają o bogach, a my sami i tak wiemy, jak lepiej przeżyć swoje życie.

–   Jak lepiej – to dobrze – odpowiedział kapłan i udał, że strasznie chce mu się spać.

   Ale Kratos tej nocy nie spał. Rozmyślał. „Oczywiście – myślał – najprościej o spisku powiadomić władcę i schwycą młodzieńca – niewolnika, on ewidentnie był głównym inspiratorem. Lecz to nie rozwiąże problemu. Chęć oswobodzenia się zawsze w niewolnikach będzie tkwić. Pojawią się nowi przywódcy, będą opracowywać nowe plany, a skoro tak – główna groźba dla państwa zawsze będzie istnieć w jego wnętrzu”.

Przed Kratosem stało zadanie: opracować plan zniewolenia całego świata. On rozumiał: nie uda się osiągnąć celu tylko za pomocą fizycznej przemocy. Niezbędne jest psychologiczne oddziaływanie na każdego człowieka, na całe narody. Trzeba transformować ludzką myśl, wmówić każdemu, że niewolnictwo jest najwyższym dobrem. Trzeba uruchomić samorzutnie rozwijający się program, który będzie dezorientować całe narody w przestrzeni, czasie i pojęciach. A co najważniejsze – w adekwatnej percepcji rzeczywistości. Myśl Kratosa pracowała teraz szybciej, przestał odczuwać ciało, ciężkie kajdany na rękach i nogach. I nagle, jak przebłysk błyskawicy, powstał program. Jeszcze nie uszczegółowiony i nie do wytłumaczenia, lecz już odczuwalny i palący ogromną skalą swego zasięgu ! Kratos poczuł się samowładczym panem świata.

     Kapłan leżał na pryczy zakuty w kajdany i sam się sobą zachwycał: „Jutro rano, kiedy poprowadzą wszystkich do pracy, dam umowny znak i naczelnik ochrony nakaże wyprowadzić mnie z szeregu niewolników, zdjąć kajdany. Uszczegółowię swój program, powiem kilka słów – i świat zacznie się zmieniać. Niewiarygodne ! Raptem kilka słów – i cały świat podporządkuje się mnie, mojej myśli. Bóg rzeczywiście dał człowiekowi siłę, która nie ma sobie równej we Wszechświecie, ta siła – to ludzka myśl. Ona tworzy słowa i zmienia bieg historii.

     Sytuacja ułożyła się nadzwyczaj pomyślnie. Niewolnicy przygotowali plan powstania. Plan ten jest racjonalny i najwyraźniej może doprowadzić do pozytywnego dla nich rezultatu przejściowego. Lecz ja za pomocą zaledwie kilku zdań zmuszę nie tylko ich, lecz również potomków dzisiejszych niewolników, a i władców ziemskich do bycia niewolnikami przez nadchodzące tysiąc lat”.

     Rankiem na znak Kratosa naczelnik ochrony zdjął zeń kajdany. I już następnego dnia na jego plac obserwacyjny zostało zaproszonych pozostałych pięciu kapłanów i faraon. Kratos zaczął swoją mowę do zebranych:

–   To co teraz usłyszycie, nie powinno być przez nikogo zapisane, ani przekazane dalej. Wokoło nas nie ma ścian i moich słów nie słyszy nikt poza wami. Wymyśliłem sposób zamieniania wszystkich ludzi żyjących na Ziemi w niewolników naszego faraona. Nie można tego uczynić nawet przy pomocy niezliczonych wojsk i wyczerpujących wojen. Lecz ja to uczynię kilkoma zdaniami. Miną w sumie dwa dni od ich wypowiedzenia, a przekonacie się, jak świat zacznie się zmieniać. Patrzcie: na dole długie szeregi zakutych w łańcuchy niewolników niosą po jednym kamieniu. Pilnuje ich mnóstwo żołnierzy. Im więcej niewolników, tym lepiej dla państwa – tak zawsze uważaliśmy. Ale im więcej niewolników, tym bardziej trzeba obawiać się ich buntu. Wzmacniamy straże. Musimy dobrze karmić swoich niewolników, bo inaczej nie będą mogli wykonywać ciężkiej fizycznej pracy. Lecz oni tak czy inaczej są leniwi i skłonni do buntu. Patrzcie, jak wolno się poruszają, a rozleniwiona straż nie popędza ich kańczugami i nie bije nawet zdrowych i silnych niewolników. Ale oni zaczną się poruszać o wiele szybciej. I nie będzie im potrzebna straż. Strażnicy też staną się niewolnikami. Dokonać czegoś podobnego można w następujący sposób. Niech dzisiaj przed zachodem heroldowie rozniosą dekret faraona, w którym będzie powiedziane:

   „Z nastaniem świtu nowego dnia wszystkim niewolnikom darowana zostaje całkowita wolność. Za każdy kamień dostarczony do miasta wolny człowiek będzie otrzymywał jedną monetę. Monety można zamienić na jedzenie, odzież mieszkanie, pałac w mieście, czy samo miasto. Odtąd jesteście wolnymi ludźmi”.

     Kiedy kapłani uświadomili sobie, co mówi Kratos, jeden z nich najstarszy wiekiem, powiedział:

–   Jesteś demonem, Kratosie. To, co jest twoim zamysłem, spowije demonizmem mnóstwo ziemskich narodów.

–   Niech będę demonem, a to co jest moim zamysłem, niech ludzie w przyszłości demokracja nazywają.

* * *

   Dekret został niewolnikom ogłoszony o zachodzie, wprawiło ich to w zdumienie, a wielu nie spało w nocy, obmyślając nowe, szczęśliwe Zycie.

   Rankiem następnego dnia kapłani i faraon ponownie weszli na plac na szczycie sztucznej góry. Obraz, który pojawił się przed ich oczyma poruszał wyobraźnię. Tysiące ludzi, byłych niewolników, na wyścigi ciągnęły te same kamienie, co wcześniej. Zalewając się potem, wielu niosło po dwa kamienie. Inni którzy mieli po jednym biegli, zostawiając za sobą unoszący się kurz. Niektórzy strażnicy też ciągnęli kamienie. Ludzie, którzy uważali siebie za wolnych – wszak zdjęto z nich kajdany – dążyli do zdobycia jak największej ilości upragnionych monet, aby zbudować swoje szczęśliwe życie.

   Kratos jeszcze kilka miesięcy spędził na swoim placu, z satysfakcja obserwując to, co dzieje się na dole. A zmiany były kolosalne. Część niewolników połączyła się w niewielkie grupy, zbudowała wózki, i naładowawszy kamieniami do samej góry, pchała je oblewając się potem.

   „Oni wymyślą jeszcze wiele urządzeń – z satysfakcją myślał po cichu Kratos – ot i już usługi wewnętrzne się pojawiły: roznosiciele wody i pożywienia. Niektórzy niewolnicy jedli wprost w biegu, nie chcąc tracić czasu na drogę do baraku, aby spożyć posiłek, i płacili przynoszącym otrzymywanymi monetami. Wiadomo, że i lekarze pojawili się wśród nich: w biegu wręcz udzielając pomocy poszkodowanym, i też za monety. Wybrano też kierujących ruchem. Wkrótce wybiorą sobie naczelników, sędziów. Niech wybierają: oni przecież będą się uważać za wolnych, a istota rzeczy nie uległa zmianie, oni jak dawniej targają kamienie …”

   I pędza tak przez tysiąclecia – w tumanach kurzu, oblewając się potem, taszcząc ciężkie kamienie. Także i dzisiaj potomkowie tych niewolników wciąż tak gnają bez sensu…

*  *   *

–   Pewnie masz na myśli prostych niewolników, Anastazjo ? Chyba można się z tym zgodzić. Ale do kategorii niewolników nie można zaliczyć kierowników przedsiębiorstw, urzędników, przedsiębiorców.

–   Widzisz między nimi różnicę, Władimirze, więc określ, na czy ona polega ?

–   Na tym, że jedni pracują, taszczą kamienie jak niewolnicy, Inni kierują taszczeniem, a współcześnie procesem produkcyjnym.

–   Ale kierowanie przecież też jest pracą, i to częstokroć bardziej skomplikowaną niż przenoszenie przez niewolnika kamieni.

–   Ogólnie – tak, przedsiębiorcy muszą myśleć nieco więcej. Ich myśl jest zajęta pracą od rana do wieczora. Co w takim razie z faraonem, prezydentem, kanclerzem – to oni też niewolnicy ?

–   Owszem tak. Niewolnikami stali się też kapłani, którzy dokonali tych fatalnych czynów.

–   Lecz jeżeli są niewolnicy, powinni byli też być panowie niewolników. Kim są, skoro kapłanów do nich nie zaliczasz ?

–   Władcą niewolników jest sztuczny świat stworzony przez ludzi. Strażnicy zaś siedzą u większości ludzi wewnątrz i chłoszczą ich kańczugami, zmuszając do zarabiania monet.

–   Obraz żałosny i bez wyjścia – na to wygląda. W ciągu minionych tysiącleci powstawały i ginęły całe imperia, zmieniały się religie, prawa, a w rzeczy samej nic się nie zmieniło: człowiek tak jak był niewolnikiem, tak nim pozostał. Czyżby takiej sytuacji nie można było naprawić ?

–   Można.

–   Jak ? I kto jest zdolny to zrobić ?

–   Obraz.

–   Co to znaczy „obraz” ? Jaki?

–   Taki obraz, który będzie przedstawiał inną sytuację. Sam pomyśl, Władimirze, ci ludzie, którzy za pośrednictwem pieniędzy rządzą dzisiaj światem, uważają, że szczęście człowiekowi może dać tylko władza i pieniądze. I większość ludzi, starających się zarabiać monety, utwierdza ich w tym przekonaniu. Jednak często, bardzo często zwycięzcy bezsensownego wyścigu cierpią. Zdobywają iluzoryczne szczyty i wyraźniej niż inny odczuwają cały bezsens swojego życia. Pokażę ci obrazek z przyszłości, a ty go opisz, niech stanie się rzeczywistością.

Wypowiedz się