Marine Le Pen: „Pani Merkel, niech pani uważa!”

Wiel­ka zwy­cięż­czy­ni eu­ro­pej­skich wy­bo­rów, fran­cu­ska pra­wi­co­wa po­pu­list­ka Ma­ri­ne Le Pen mówi o swo­jej woj­nie prze­ciw­ko Unii Eu­ro­pej­skiej, nie­miec­kiej do­mi­na­cji i o po­dzi­wie, jakim darzy Wła­di­mi­ra Pu­ti­na.

Marine le Pen

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Marine Le Pen Foto: AFP

Der Spie­gel: – Wraz ze swoim Fron­tem Na­ro­do­wym jest pani wiel­ką zwy­cięż­czy­nią wy­bo­rów do Par­la­men­tu Eu­ro­pej­skie­go. Uzy­ska­ła pani we Fran­cji 25 pro­cent gło­sów. Jak to się mogło stać?

Ma­ri­ne Le Pen: – Fran­cu­zi chcą być znowu pa­na­mi wła­sne­go kraju, de­cy­do­wać o wła­snej go­spo­dar­ce, po­li­ty­ce imi­gra­cyj­nej. Chcą, by ich prawa stały ponad pra­wa­mi unij­ny­mi. Fran­cu­zi zro­zu­mie­li, że rze­czy­wi­stość Unii Eu­ro­pej­skiej nie od­po­wia­da uto­pii, jaką im do­tych­czas sprze­da­wa­no. Unia bar­dzo od­da­li­ła się od de­mo­kra­tycz­ne­go spo­so­bu funk­cjo­no­wa­nia.

– Tym­cza­sem przed wy­bo­ra­mi mó­wi­ło się, że dzię­ki takim kan­dy­da­tom jak Junc­ker i Schulz de­mo­kra­cja w UE zo­sta­nie wzmoc­nio­na.

– To kom­plet­na bzdu­ra. Wszy­scy wie­dzie­li, że to nie Par­la­ment Eu­ro­pej­ski za­de­cy­du­je o wy­bo­rze no­we­go prze­wod­ni­czą­ce­go Ko­mi­sji.

– Chce pani znisz­czyć Eu­ro­pę?

– Chcę znisz­czyć Unię Eu­ro­pej­ską, nie Eu­ro­pę! Wie­rzę w Eu­ro­pę na­ro­dów, w Air­bu­sa i w “Aria­ne”, w Eu­ro­pę współ­pra­cy. Ale nie chcę tego eu­ro­pej­skie­go Związ­ku Ra­dziec­kie­go.

– UE to po­tęż­ny po­ko­jo­wy pro­jekt, który do­pro­wa­dził do tego, że od sie­dem­dzie­się­ciu lat nie ma już wojen.

– Nie. Eu­ro­pa to wojna. Wojna go­spo­dar­cza. To wzrost wro­go­ści po­mię­dzy po­szcze­gól­ny­mi kra­ja­mi. Niem­ców uważa się za okrut­ni­ków, Gre­ków za oszu­stów, Fran­cu­zów za leni. Pani Mer­kel nie może po­je­chać do żad­ne­go eu­ro­pej­skie­go kraju bez setek chro­nią­cych ją po­li­cjan­tów. To nie jest żadne bra­ter­stwo.

– Chce pani do­stać się do Bruk­se­li tylko po to, by zwal­czać ten sys­tem.

– A dla­cze­go nie? Unia Eu­ro­pej­ska to wiel­kie prze­kleń­stwo, an­ty­de­mo­kra­tycz­ne mon­strum. Chcę prze­szko­dzić temu, by ob­ra­sta­ło w tłuszcz, nadal od­dy­cha­ło, brało wszyst­ko w swoje łapy i się­ga­ło swo­imi mac­ka­mi we wszyst­kie za­kąt­ki na­sze­go pra­wo­daw­stwa. W na­szej wspa­nia­łej hi­sto­rii mie­li­śmy mi­lio­ny za­bi­tych, któ­rzy zgi­nę­li za to, by nasz kraj po­zo­stał wolny. Dzi­siaj prawo do sa­mo­sta­no­wie­nia po­zwa­la­my sobie tak po pro­stu ukraść.

– Wła­ści­wie nie wy­gra­ła pani z po­wo­du Unii Eu­ro­pej­skiej, ale dla­te­go, że Fran­cu­zi są wście­kli na złą sy­tu­ację go­spo­dar­czą i na pre­zy­den­ta Françoisa Hol­lan­de’a. Za­dzwo­ni­ła pani do niego, żeby mu po­dzię­ko­wać?

– Nie, w takim przy­pad­ku mu­sia­ła­bym za­te­le­fo­no­wać ra­czej do Ni­co­la­sa Sar­ko­zy’ego. Francja znaj­du­je się w ta­kiej sy­tu­acji, bo kon­ser­wa­tyw­na UMP i so­cja­li­ści pod­po­rząd­ko­wa­li się eu­ro­pej­skim ukła­dom. Te zaś dość do­brze re­pre­zen­tu­ją in­te­re­sy Nie­miec, ale ra­czej kiep­sko in­te­re­sy Fran­cji.

– Niem­cy są winne fran­cu­skiej złej sy­tu­acji?

– Kiedy tu i tam sły­szę wro­gie Niem­com wy­po­wie­dzi, mówię: nie mo­że­cie za­rzu­cać im, że dbają o swoje in­te­re­sy. Nie mogę mieć pre­ten­sji do pani Mer­kel, że chce utrzy­ma­nia sil­ne­go euro. Takie za­rzu­ty kie­ru­ję do wła­snych przy­wód­ców, któ­rzy nie re­pre­zen­tu­ją na­szych in­te­re­sów. Silne euro ruj­nu­je nasz kraj.

– Jak wpa­dła pani na to, że euro służy je­dy­nie Niem­com?

– Z cał­kiem pro­ste­go po­wo­du: zo­sta­ło stwo­rzo­ne przez Niem­cy i dla Nie­miec.

– To François Mit­ter­rand chciał prze­cież euro, żeby włą­czyć do gry Niem­cy. Te zaś miały spore pro­ble­my, by zre­zy­gno­wać z marki.

– To jest co in­ne­go. Mit­ter­rand chciał za spra­wą euro po­pchnąć na­przód in­te­gra­cję. Ale z go­spo­dar­cze­go punk­tu wi­dze­nia euro jest nie­miec­kie. Jeśli po­wró­ci­li­by­śmy do na­szych na­ro­do­wych walut, marka nie­miec­ka jako je­dy­na zy­ska­ła­by na war­to­ści, a to by­ło­by nie­ko­rzyst­ne dla nie­miec­kiej kon­ku­ren­cyj­no­ści. Frank na­to­miast ob­ni­żył­by swoją war­tość, co da­ło­by nam nieco po­wie­trza.

– Głosy od­da­ne na eu­ro­scep­tycz­ne par­tie to więc w rze­czy­wi­sto­ści glosy prze­ciw­ko Niem­com?

– Model, jaki pre­zen­tu­je­my, jest mniej ko­rzyst­ny dla Nie­miec niż ten obec­ny. Niem­cy stały się go­spo­dar­czym ser­cem Eu­ro­py, po­nie­waż nasi przy­wód­cy są słabi. Ale nie po­win­ny one nigdy za­po­mi­nać o tym, że ser­cem po­li­tycz­nym jest Fran­cja. To, co obec­nie się u nas dzie­je, za­po­wia­da, co w ko­lej­nych la­tach wy­da­rzy się w po­zo­sta­łych czę­ściach Eu­ro­py, mia­no­wi­cie wiel­ki po­wrót na­ro­dów, które usi­ło­wa­no wy­ma­zać.

– Czy An­ge­la Mer­kel jest dla pani uoso­bie­niem wroga?

– Sza­nu­ję przy­wód­ców, któ­rzy broną in­te­re­sów swo­ich kra­jów. Jej po­li­ty­ka jest ko­rzyst­na dla Nie­miec – ale nie­ste­ty szko­dli­wa dla po­zo­sta­łych państw. Ostrze­gam: pani Mer­kel, niech pani uważa! Jeśli nie bę­dzie do­strze­gać cier­pie­nia, na jakie zdane są wszyst­kie inne eu­ro­pej­skie na­ro­dy, Niem­cy staną się po­wszech­nie znie­na­wi­dzo­ne. Ona uważa, że po­li­ty­kę można robić wbrew spo­łe­czeń­stwom. W Niem­czech by tak nie po­stą­pi­ła, tam wy­ni­ki wy­bo­rów są re­spek­to­wa­ne, in­nych jed­nak chce zmu­sić do cze­goś in­ne­go. To może do­pro­wa­dzić do eks­plo­zji całej Unii Eu­ro­pej­skiej.

– Chcia­ła­by pani po­waż­nie wy­stą­pić ze stre­fy euro?

– Mówię to od po­cząt­ku pre­zy­denc­kiej kam­pa­nii wy­bor­czej, to trud­ny temat , a ja je­stem świa­do­ma, na jakie na­ra­żam się ry­zy­ko. Do­kład­nie wiem, że klasa po­li­tycz­na na­pę­dza lu­dziom stra­cha, wma­wia­jąc im: bez euro zga­śnie słoń­ce, wy­schną rzeki, znaj­dzie­my się w epoce lo­dow­co­wej…

– Ko­niec euro do­pro­wa­dził­by prze­cież do eko­no­micz­nej ka­ta­stro­fy.

– Zu­peł­nie w to nie wie­rzę. By­ła­by to ra­czej nie­praw­do­po­dob­na szan­sa. Jeśli się nie wy­łą­czy­my, euro eks­plo­du­je. Albo doj­dzie do po­wsta­nia, bo lu­dzie nie będą chcie­li dłu­żej się wy­krwa­wiać, albo Niem­cy po­wie­dzą: dość, nie chce­my już pła­cić na bie­da­ków.

– Wpro­wa­dza się pani do Bruk­se­li z 24 po­sła­mi…

– … jako czwar­ta co do wiel­ko­ści de­le­ga­cja, po nie­miec­kiej CDU, wło­skiej PD i nie­miec­kiej SPD.

– Do stwo­rze­nia frak­cji po­trze­bu­je pani jed­nak de­pu­to­wa­nych z sied­miu kra­jów. Za­war­ła pani wpraw­dzie po­ro­zu­mie­nie z Ho­len­drem Ge­er­tem Wil­der­sem, z au­striac­ką FPÖ, wło­ską Lega Nord, bel­gij­skim Vla­ams Be­lang, ale to jesz­cze za mało.

– Je­stem opty­mist­ką i wie­rzę, że mo­że­my za­ło­żyć frak­cję. Wkrót­ce czeka mnie wiele spo­tkań.

– Bry­tyj­ska Par­tia Nie­pod­le­gło­ści Zjed­no­czo­ne­go Kró­le­stwa (UKIP), która zdo­by­ła taką samą licz­bę miejsc, nie chce z panią współ­pra­co­wać. Jej szef Nigel Fa­ra­ge na­zy­wa pani par­tię an­ty­se­mic­ką.

– A David Ca­me­ron mówi o UKIP, że to bła­zny i ra­si­ści. Uwa­żam, że to do­brze, iż UKIP jest tak samo silna jak my. Ale oni już mają swoją frak­cję, po­strze­ga­ją nas więc jako ry­wa­li. Stąd te znie­sła­wia­ją­ce oskar­że­nia.

– Bę­dzie­cie chcie­li współ­pra­co­wać z UKIP?

– By­ło­by to moż­li­we. Mamy taki sam pod­sta­wo­wy sto­su­nek do Eu­ro­py.

– Pani i jej ewen­tu­al­ni so­jusz­ni­cy je­ste­ście wpraw­dzie wszy­scy prze­ciw­ko Unii Eu­ro­pej­skiej, ale co poza tym macie wspól­ne­go z kimś takim jak Geert Wil­ders?

– Tego już za wiele!

– On po­pie­ra prawa gejów, pani jest prze­ciw­na mał­żeń­stwom ho­mo­sek­su­al­nym.

– Dla­cze­go mia­ła­bym się o to trosz­czyć? Wy­star­czy mi walka o su­we­ren­ność na­ro­dów. Każdy po­wi­nien móc wy­bie­rać zgod­nie ze swo­imi war­to­ścia­mi i wła­sną hi­sto­rią, w ra­mach eu­ro­pej­skiej cy­wi­li­za­cji, do któ­rej wszy­scy na­le­ży­my.

– Wy­klu­czy­ła pani współ­pra­cę z eks­tre­mi­sta­mi, ta­ki­mi jak grec­ki Złoty Świt czy nie­miec­ka NPD. A z Al­ter­na­ty­wą dla Nie­miec?

– Jak na razie nie wy­ra­zi­ła ona ta­kie­go ży­cze­nia. W pew­nych kwe­stiach mamy takie same oceny, ale Al­ter­na­ty­wa to par­tia eli­tar­na, o cał­kiem innej struk­tu­rze.

– Czy Fran­cja znaj­du­je się obec­nie w fazie de­pre­sji?

– Coś w tym jest. By­li­śmy jed­nym z naj­bo­gat­szych kra­jów świa­ta, a teraz zna­leź­li­śmy się na dro­dze pro­wa­dzą­cej w dół. Ta dys­cy­pli­na na­rzu­co­na lu­dziom zu­peł­nie się nie spraw­dza. Lu­dzie nie dadzą się bez pro­te­stu za­du­sić.

– Tyle że fran­cu­skie za­dłu­że­nie jest ogrom­ne.

– I takie po­zo­sta­nie. Bo im wię­cej za­rzą­dzi się dys­cy­pli­ny i oszczęd­no­ści, tym bar­dziej ucier­pi na tym roz­wój, tym niż­sze będą wpły­wy z po­dat­ków i tym bar­dziej wzro­śnie de­fi­cyt. Poza tym pań­stwo oszczę­dza na po­ży­tecz­nych wy­dat­kach, a nie na tych szko­dli­wych. Oszczę­dzać na­le­ży na hoj­nym sys­te­mie so­cjal­nym, który za­pew­nia taką samą ochro­nę na­szym oby­wa­te­lom i nie­le­gal­nym imi­gran­tom. I na oszu­stwie przy wpła­ca­niu skła­dek na rzecz Unii, które rosną z roku na rok.

– Front Na­ro­do­wy chciał­by więc po­wro­tu do Fran­cji z wcze­snych lat 60.? Pro­tek­cjo­ni­stycz­ne­go pań­stwa, które ste­ru­je go­spo­dar­ką, au­to­ry­tar­ne­go szefa pań­stwa i jak naj­mniej imi­gran­tów?

– Nie da się za­prze­czyć, że Fran­cu­zi byli wów­czas w znacz­nie lep­szej sy­tu­acji niż dzi­siaj. Nie pa­trzę stale w lu­ster­ko wstecz­ne, ale dla­cze­go mu­sie­li­śmy od tam­tej pory do­świad­czyć końca po­stę­pu spo­łecz­ne­go? To nie­roz­sąd­ne, że w ciągu trzy­dzie­stu lat przy­ję­li­śmy dzie­sięć mi­lio­nów cu­dzo­ziem­ców.

– Uważa pani, że Fran­cja może ukryć się przed świa­tem?

– Nie mówię o go­spo­dar­czej nie­za­leż­no­ści, nie je­stem sza­lo­na. Po­trze­bu­je­my ła­god­ne­go pro­tek­cjo­ni­zmu i ceł – ale nie w han­dlu z kra­ja­mi, które mają taki sam po­ziom spo­łecz­ny jak my. To jest uczci­wa kon­ku­ren­cja. Pro­blem sta­no­wi to­tal­ne otwar­cie gra­nic, prawo dżun­gli: im dalej sięga dziś dane przed­się­bior­stwo, by zna­leźć sobie nie­wol­ni­ków, któ­rzy trak­to­wa­ni jak zwie­rzę­ta, będą pra­co­wa­li za gło­do­wą staw­kę, bez po­sza­no­wa­nia prze­pi­sów eko­lo­gicz­nych, tym wię­cej zdoła ono za­ro­bić.

– Czy wolny han­del ma rze­czy­wi­ście tylko złe stro­ny?

– Han­del pro­wa­dzi­li­śmy za­wsze, ale wcze­śniej bro­ni­li­śmy stra­te­gicz­nych in­te­re­sów. Po­tra­fi pan sobie wy­obra­zić, że USA po­zwa­la­ją fran­cu­skie­mu Al­sto­mo­wi kupić Ge­ne­ral Elec­tric? Ja nie. I nie chcę też, by Al­sto­ma kupił Sie­mens. Chcę, by Al­stom po­zo­stał fran­cu­ski. To jest ważne pod wzglę­dem stra­te­gicz­nym dla nie­za­leż­no­ści mo­je­go kraju.

Nie popieram Putina wbrew Europie, to już karykatura. Jestem za federalną Ukrainą. Unia Europejska dolała oliwy do ognia, kiedy krajowi, którego połowa patrzy na Wschód, zaproponowała partnerstwo gospodarcze. Odczuwam pewien podziw dla Władimira Putina, ponieważ nie pozwala on, by ten czy inny kraj zmuszał go do podjęcia określonych decyzji. Sądzę, że on w pierwszym rzędzie myśli o interesach Rosji i jej mieszkańców. W tym sensie mam dla niego taki sam respekt, jak dla pani Merkel. (…) O Rosji powiedziano już tak wiele rzeczy, bo od lat na polecenie USA trzeba było robić z niej wcielonego diabła. Wielkość europejskiego kraju polega również na tym, by mógł on sam wyrabiać sobie opinie i nie patrzeć na wszystko przez amerykańskie okulary.

– Al­stom ma spore pro­ble­my.

– Można upań­stwo­wić firmę, choć­by na pe­wien czas, by ją usta­bi­li­zo­wać.

– Czy przej­mu­jąc w 2011 roku od swego ojca Je­an-Ma­rie Front Na­ro­do­wy, znaj­du­ją­cy się wów­czas w kom­plet­nej izo­la­cji, spo­dzie­wa­ła się pani, że już wkrót­ce sta­nie się on naj­sil­niej­szą par­tią?

– Oczy­wi­ście, ina­czej bym tego nie ro­bi­ła. Gdy­bym nie wie­rzy­ła, że je­ste­śmy w sta­nie zdo­być wła­dzę, za­ję­ła­bym się ra­czej trój­ką swo­ich dzie­ci albo ogro­dem.

– Od czasu, gdy kie­ru­je pani par­tią, pra­cu­je pani nad tym, by zdjąć z niej “dia­bel­ską” otocz­kę. – Czy po eu­ro­-wy­bo­rach już się to de­fi­ni­tyw­nie udało?

– W na­ro­dzie na pewno, elity oczy­wi­ście jesz­cze się bro­nią. Czy bę­dzie­my trak­to­wa­ni jak każda inna par­tia? Nie. Nie przez media, a już na pewno nie przez klasę po­li­tycz­ną.

– Czym jest tak na­praw­dę Front Na­ro­do­wy? Z jed­nej stro­ny młody wi­ce­prze­wod­ni­czą­cy, który okre­śla się jako gaul­li­sta, z dru­giej pani oj­ciec, który po­wie­dział ostat­nio, że “Mon­se­igneur Ebola” mógł­by pro­blem glo­bal­nej eks­plo­zji lud­no­ści roz­wią­zać w ciągu trzech mie­się­cy.

– Nie po­wie­dział: “mógł­by”. I nie było to ży­cze­nie, lecz obawa. W na­szej par­tii są Je­an-Ma­rie Le Pen i Flo­rian Phi­lip­pot, są rze­mieśl­ni­cy, sze­fo­wie firm, urzęd­ni­cy. Chce­my re­pre­zen­to­wać całe fran­cu­skie spo­łe­czeń­stwo wraz z jego ide­ami, które nie są ani pra­wi­co­we, ani le­wi­co­we. To pa­trio­tyzm, obro­na toż­sa­mo­ści i su­we­ren­no­ści na­ro­du. Kiedy ktoś, tak jak ja, okre­śla się jako eks­tre­mal­nie le­wi­co­wy i jed­no­cze­śnie eks­tre­mal­nie pra­wi­co­wy, jest tu na wła­ści­wym miej­scu.

– Front Na­ro­do­wy jest par­tią an­ty­imi­granc­ką, a to – jak mówią son­da­że – sta­no­wi naj­więk­szą obawę pani wy­bor­ców.

– Tak, opo­wia­da­my się za za­trzy­ma­niem ko­lej­nych fal przy­by­szy.

– Skąd ta kse­no­fo­bia?

– Kse­no­fo­bia to nie­na­wiść do ob­cych, ja zaś nie czuję jej do ni­ko­go.

– W Niem­czech jest obec­nie znacz­nie wię­cej imi­gran­tów niż we Fran­cji, a mimo to nie po­wsta­ła tu taka par­tia, jak pani Front Na­ro­do­wy.

– My mamy mi­lio­ny bez­ro­bot­nych i nie mo­że­my po­zwo­lić sobie na przy­ję­cie więk­szej licz­by cu­dzo­ziem­ców. Gdzie mie­li­by­śmy umie­ścić tych ludzi? To się nie uda.

– Czy winę za pani suk­ces po­no­szą elity, które za­wio­dły? So­cja­li­stycz­na po­li­tycz­ka Samia Ghali po­wie­dzia­ła: Fran­cu­zi chcie­li, żeby mówić do nich pro­sto z serca, i nie­ste­ty zro­bi­li­ście to tylko wy.

– Nasza klasa po­li­tycz­na nie ma już żad­nych prze­ko­nań. Można roz­po­wszech­niać je­dy­nie tę wiarę, którą się ma. Oni na­to­miast nie wie­rzą już we Fran­cję, mają świa­to­po­gląd po­st­na­ro­do­wy. Na­zy­wam ich fran­ko-­scep­ty­ka­mi. Dla­te­go nasza de­mo­kra­cja upada.

– Pre­mier Ma­nu­el Valls ma prze­cież po­glą­dy. Tyle że nie takie jak pani.

– Nie sądzę. On nie ma żad­nych prze­ko­nań. Do­kład­nie tak, jak Ni­co­las Sar­ko­zy. Tacy lu­dzie po­wie­dzą panu wszyst­ko, co pan chce, byle tylko po­pchnąć do przo­du swoją małą oso­bi­stą ka­rie­rę.

– Nie mówi pani tak dla­te­go, że Valls jako je­dy­ny czło­nek rządu cie­szy się po­pu­lar­no­ścią rów­nież wśród pani wy­bor­ców?

– Jest po­pu­lar­ny, bo nie­po­pu­lar­ni są inni człon­ko­wie ga­bi­ne­tu. Mi­ni­stro­wie spraw we­wnętrz­nych są za­wsze lu­bia­ni, bo dają lu­dziom wra­że­nie, że trosz­czą się o bez­pie­czeń­stwo. Nawet jeśli są to osoby twar­de w sło­wach, ale o sła­bych rę­kach.

– Czy pod­czas wy­bo­rów pre­zy­denc­kich w 2017 roku widzi pani sie­bie w dru­giej turze?

– To bar­dzo praw­do­po­dob­na hi­po­te­za, wszy­scy to przy­zna­ją. Pro­szę spoj­rzeć na son­da­że – mamy co naj­mniej taki sam po­ten­cjał wśród tych, któ­rzy nie gło­su­ją, jak i w gru­pie wy­bor­ców. Myślę, że w ciągu na­stęp­nych dzie­się­ciu lat zdo­bę­dzie­my wła­dzę. Być może sta­nie się to nawet szyb­ciej, niż nie­któ­rzy sobie wy­obra­ża­ją.

– Pre­zy­dent Hol­lan­de jest nie­lu­bia­ny jak żaden jego po­przed­nik. Czy w cza­sie kam­pa­nii przed wy­bo­ra­mi pre­zy­denc­ki­mi w 2012 roku kon­cen­tro­wa­ła się pani cał­ko­wi­cie na Ni­co­la­sie Sar­ko­zym?

– Nie kopię le­żą­ce­go. Sar­ko­zy jako kan­dy­dat był już za­ła­twio­ny.

– Po­nie­waż był za­mie­sza­ny w skan­dal fi­nan­so­wy swo­jej par­tii UMP (Unia na rzecz Ruchu Lu­do­we­go), z któ­re­go po­wo­du jej szef Je­an-François Copé mu­siał ustą­pić ze sta­no­wi­ska?

– Tak. To już ko­niec. Oszu­ki­wał, po­gwał­cił prawa Re­pu­bli­ki, a na swoją kam­pa­nię wy­bior­czą wydał dwa razy wię­cej, niż mu było wolno. Tym samym zo­stał zdys­kwa­li­fi­ko­wa­ny. Ubo­le­wam nad tym, bo chęt­nie wi­dzia­ła­bym go w roli swo­je­go prze­ciw­ni­ka.

– A to dla­cze­go?

– Po­nie­waż jest on sobą.

– Dla­cze­go pod­czas kry­zy­su ukra­iń­skie­go po­pie­ra pani Pu­ti­na prze­ciw­ko Eu­ro­pie?

– Nie po­pie­ram Pu­ti­na wbrew Eu­ro­pie, to już ka­ry­ka­tu­ra. Je­stem za fe­de­ral­ną Ukra­iną. Unia Eu­ro­pej­ska do­la­ła oliwy do ognia, kiedy kra­jo­wi, któ­re­go po­ło­wa pa­trzy na Wschód, za­pro­po­no­wa­ła part­ner­stwo go­spo­dar­cze.

– Po­dzi­wia pani Pu­ti­na?

– Od­czu­wam pe­wien po­dziw dla Wła­di­mi­ra Pu­ti­na, po­nie­waż nie po­zwa­la on, by ten czy inny kraj zmu­szał go do pod­ję­cia okre­ślo­nych de­cy­zji. Sądzę, że on w pierw­szym rzę­dzie myśli o in­te­re­sach Rosji i jej miesz­kań­ców. W tym sen­sie mam dla niego taki sam re­spekt, jak dla pani Mer­kel.

– Putin nie jest de­mo­kra­tą.

– Och, na­praw­dę? Nie jest? W Rosji nie ma wy­bo­rów?

– Nie ma na przy­kład wol­no­ści prasy.

– A czy pan uważa, że we Fran­cji jest wol­ność prasy? 99 pro­cent dzien­ni­ka­rzy jest le­wi­co­wych!

– To pani tak twier­dzi. Ale nikt tam nie za­bi­ja dzien­ni­ka­rzy ani nie za­my­ka ich do wię­zień.

– Szcze­rze mó­wiąc, o Rosji po­wie­dzia­no już tak wiele rze­czy, bo od lat na po­le­ce­nie USA trze­ba było robić z niej wcie­lo­ne­go dia­bła. Wiel­kość eu­ro­pej­skie­go kraju po­le­ga rów­nież na tym, by mógł on sam wy­ra­biać sobie opi­nie i nie pa­trzeć na wszyst­ko przez ame­ry­kań­skie oku­la­ry.

– Jest więc pani nie tyle za Rosją, co prze­ciw­ko Ame­ry­ce?

– Ame­ry­ka­nie sta­ra­ją się roz­sze­rzać swoje wpły­wy na świe­cie, a zwłasz­cza w Eu­ro­pie. Bro­nią swo­ich in­te­re­sów, nie na­szych. Ja je­stem za świa­tem wie­lo­bie­gu­no­wym, w któ­rym Fran­cja znów bę­dzie stała na czele nie­za­leż­nych państw, nie ze Sta­na­mi Zjed­no­czo­ny­mi, nie z Rosją, nie z Niem­ca­mi. Nie bądź­my ani mi­strza­mi, ani nie­wol­ni­ka­mi.

Autor: Mathieu von Rohr

Wypowiedz się