POLSKA POLITYKA ZAGRANICZNA

 

DYLEMATY POLITYKI WSCHODNIEJ RP· 

 

                  CZĘŚĆ II

Prof.Karol B. Janowski

 

 

Kolejną kwestią, która pozostaje poza wyobraźnią polityków polskich, to sprawa relacji łączących kraje UE i Rosję. Przyjmują one formę „pajęczyny” wzajemnych i odrębnych interesów. Decyduje zdolność ich przeforsowania, kwestie wartości lokują się w Unii na dalszym planie. Polskie grupy pretendujące do miana elity politycznej nie odbiegają w zakresie pojmowania polityki w trójkącie USA-UE-Rosja od pozostałych krajów regionu. Zamiast pełnić rolę mostu w stosunkach UE-Rosja (…) kraje te wykorzystują Unię Europejską do rozgrywania swych psychologicznych problemów w kontaktach z Rosją. Polska i kraje bałtyckie są dziś koniem trojańskim USA w Europie i bardziej służą interesom administracji USA niż europejskim” – oto publicystyczny komentarz do opisu stosunków unijno-amerykańsko-rosyjskich (European Voice, 2010), który nie odbiega od wniosków z analizy naukowej.

Polska odnosi na kierunku zachodnim względne sukcesy, zwłaszcza w sferze gospodarczej. Jednakże efekty polityki wschodniej wydają się wątpliwe. Wprawdzie nie raz zdołała skłonić europejskich partnerów do działania w miarę zgodnego z jej intencjami. Oznacza to, że potencjał gospodarczy, społeczny i polityczny, ale też aksjologiczny Polski jest doceniany. Jednakże z punktu widzenia interesów państwa, społeczeństwa i gospodarki segment wschodni jest obszarem realnych porażek. Nie wnikając w naturę i sens działań podejmowanych przez Rosję, której pamięć imperialnej pozycji pozostała żywa, należy stwierdzić, iż jej postępowanie niejednokrotnie odbiegało od uznanych w Europie standardów. Jednakże jej wpływ na przebieg zdarzeń międzynarodowych jest nie do zlekceważenia. Tymczasem kolejne ekipy wywodzące się z „Solidarności” wykazywały brak zrozumienia dla jej racji, przy równoczesnym eksponowaniu własnych. Ich postawa i zachowania zaowocowały osobliwymi relacjami z tym państwem, odbiegającymi od tych, jakie są właściwością innych krajów europejskich. One, mimo nierzadko dramatycznych doświadczeń, uformowały stosunki z Rosją z myślą o wzajemnych korzyściach i przyszłości. Bodaj najbardziej skondensowanym przykładem fiaska działań, których cele „misyjne” przeważały nad korzyściami gospodarczymi jest sprawa spółki Nord Stream. Syndrom antyrosyjski sprawił, że Polska, przedkładając fobie i martyrologię nad przyszłość i korzyści kooperacji, pozostała poza procesem decyzyjnym dotyczącym ważnej strategicznie inwestycji europejskiej, zmuszając jej udziałowców do poniesienia dodatkowych kosztów.

4. …i jego wpływ na strategię w regionie.

Syndrom antyrosyjski zyskał wymiar strategiczny. Państwa otaczające Rosję są traktowane przez polskich przywódców jako elementy ofensywnego kordonu sanitarnego. Relacje z Ukrainą obciążone są tragicznymi faktami związanymi z ekspansją Polski na wschód oraz wzmagającymi się aspiracjami narodowymi Ukraińców. Natomiast nastawienie Polski do Ukrainy wykazuje irracjonalność. „Pomarańczowa” rewolucja na „Majdanie Wolności”, 2006 r., została entuzjastycznie poparta przez polskie osobistości i partie polityczne. Głównym motywem była głęboko przeżywana cywilizacyjno-polityczna misja „niesienia” wolności i demokracji oraz zaszczepienie ich Ukrainie. Towarzyszył temu brak rozeznania co do stanu społeczeństwa ukraińskiego, jego potrzeb i gotowości na absorpcję wartości i mechanizmów funkcjonowania świata zachodniego oraz niezdolność przełożenia głoszonej misji na interesy odzwierciedlające polską rację stanu.

Nasuwa się wreszcie wniosek co do braku profesjonalizmu, a także nieumiejętności zarządzania kryzysowego. Przeważa złudzenie, że karta ukraińska otwiera udział w grze ze wschodnim sąsiadem na pełnych, partnerskich prawach. W istocie Ukraina stała się instrumentem realizacji zadania o znamionach lokalnych  – uderzenia w Rosję. Do tego sprowadza się idea oswobodzenie Ukrainy spod „imperialnego” dyktatu i wprowadzenia „buforu” w orbitę wpływów Zachodu. „Pomarańczowa rewolucja” przyniosła rozczarowanie stopniem urzeczywistnienia dążeń polskich. Mimo porażek, jakie Polska per saldo poniosła, a może właśnie wskutek tego nastąpiło pogłębienie obsesji antyrosyjskiej, która doprawdy ma znamiona paranoi politycznej. Wypacza ona przyjęte i użyteczne reakcje na zagrożenia (…) wnosi patologiczne składniki (…) nie tylko uruchamia, ale i deformuje zachowania służące naprawie stanu rzeczy oraz właściwe praktyki polityczne” (Robins, Post, 1999, s. 31).

Dążenie polskich polityków, by wpływać na Rosję – w rzeczywistości, by utrudniać jej sytuację – znalazło odzwierciedlenie w inicjatywie z 2009 r. Partnerstwo Wschodnie (Eastern Partnership) oficjalnie miało służyć zbliżeniu wybranych państw do Unii Europejskiej w oparciu o unijne wartości, normy i standardy. W rzeczywistości jego ostrze było skierowane przeciw Rosji. Objęło ono grupę państw w przeszłości należących do imperium radzieckiego – Armenię, Azerbejdżan, Białoruś, Gruzję, Mołdawię oraz Ukrainę – zachęcanych do porzucenia historycznych, politycznych i gospodarczych więzi z Rosją. Aktywność Polski sięgnęła Gruzji (2008). Udzielono wtedy poparcia nierozważnym antyrosyjskim działaniom jej prezydenta, próbując uwikłać w nie kraje UE i NATO. Państwa te miały się więc stać ogniwem „kordonu buforowego”, oddzielającego Rosję od Europy. Polska najintensywniej propagowała ową ideę, usiłując  przełożyć ją na praktykę, nie licząc się ze skutkami w relacjach z Rosją, lekceważąc możliwość retorsji, przyjmującej formę „nękania” (ceny surowców, embargo na artykuły żywnościowe etc.). W przypadku ich zastosowania, Polska oczekuje międzynarodowej, sojuszniczej pomocy i solidarności?

Kontekst polsko-rosyjski, ale przede wszystkim misja krzewienia wolności i demokracji – przeciwważąca wpływy Rosji – objęła Białoruś. Wobec braku efektów, zarzucono koncyliacyjny charakter przesłania Partnerstwa, zastępując go językiem agresywnej wyniosłości. Polska stała się zakładnikiem misji, której nie jest w stanie sprostać. Wszczyna się wrogie akcje, eskaluje konflikty oraz posługuje się czarnym PR i demagogią, nie wahając się ingerować w sprawy suwerennego państwa. Władze państwowe popierają młodzież kontestującą porządek prawny Białorusi, utrzymują nieprzyjazną jej stację telewizyjną Biełsat TV, uprzywilejowują działaczy Związku Polaków na Białorusi. Posługują się szantażem. Oto premier RP wraz z ministrem spraw zagranicznych przyjęli liderów opozycji białoruskiej. „Nie będzie pomocy dla Białorusi bez dialogu z opozycją” – zapowiadał szef rządu polskiego, apelując o to, by kraje UE nie nawiązywał bliższych relacji z reżimem białoruskim (Mińsk, 2011). Nie stroniąc od manipulacji, instrumentalizuje się mniejszość polską i wnosi się do jej życia konflikty, dezintegrację i destabilizację. Wykorzystuje się ją do walki z państwem, na którego obszarze egzystuje. Osłabia to zdolność Polski do jednolitego artykułowania interesów, tracąc możliwości racjonalnego i pragmatycznego ułożenia stosunków z sąsiadem.

Wprawdzie w okresie poprzedzającym jesienną, 2013 r., rewoltę na Ukrainie, relacje z Rosją zdawały się ulegać – za sprawą pragmatyzmu partii rządzącej oraz, paradoksalnie, katastrofy smoleńskiej, 2010 r. – złagodzeniu. Nie nastąpiło jednak przejście od gestów do konkretów. Przeciwnie, postępował regres. Polska poprzez próbę wpływania na przebieg wydarzeń ukraińskich stała się liderem radykalizowania nastawień, postaw i zachowań polityków UE wobec Rosji. Tym razem nie sposób nie zauważyć, że Polak staje się polityczną gwiazdą– oto komentarz do aktywności ministra spraw zagranicznych RP na Ukrainie oraz w UE (Czeski „Respekt”, 2014). Czy opinia to nie wyraz humoru rodem z twórczości Jaroslava Haška?

Polska zapisała kolejną kartę potwierdzającą niezdolność do zdefiniowania oraz realizacji racjonalnej polityki zagranicznej, poddając się emocjom i euforii, bezrefleksyjnie przeżywając antyrosyjskie uniesienie. Stanęła na czele akcji pobudzania Ukraińców do odwracania się od Rosji. Ich zrozumiała chęć polepszenia bytu, wyjścia ze strefy ubóstwa, jest interpretowana jako objaw powszechnych dążeń wolnościowo-emancypacyjnych i demokratycznych oraz gotowość przyswojenia standardów zachodnich. Od lat roztaczano przed nimi miraż rychłego zbliżenia do UE, jako obszaru dostatku jednostkowego i zbiorowego. Perspektywa korzyści owładnęła wyobraźnią Ukraińców, skłaniając ich do demonstracji i protestów drastycznych i agresywnych, łamiących ograniczenia panującego porządku.

Nad ich przebiegiem kontrolę przejęły najbardziej radykalne i bojowo nastawione siły polityczne, skupione w tzw. „Prawym sektorze”. Powołały one oddziały, podlegające rygorom wojskowego dowodzenia, uzbrojone m .in. w broń niemal muzealną, ale też zdobytą w starciach z milicją bądź z jej oddziałami specjalnymi (BERKUT), a także w magazynach policyjnych i wojskowych. Ich członkowie byli ćwiczeni na wzór oddziałów szturmowych. Atmosferę na „Majdanie Wolności” w znacznym stopniu kształtowała Wszechukraińska Organizacja Swoboda, będąca jedną z głównych, a w niektórych miastach i obwodach największą polityczną siłą na Ukrainie zachodniej. Walnie przyczynia się ona do radykalizacji nastrojów i ekspresji politycznej. Pierwotnie nosiła nazwę Partia Socjal-Narodowa, a jej symbole przypominały znaki hitlerowskiej NSDAP. Nawiązuje do nacjonalizmu z czasów II wojny światowej (Działacze Swobody, 2014). Jej siłą jest wysoki stopień zorganizowania, zdolności mobilizacyjne oraz skuteczność w propagowaniu haseł odpowiadających oczekiwaniom znacznej części Ukraińców. W 450-osobowym parlamencie, wybranym 28.10.2012 dysponuje wprawdzie 37 mandatami, zaś Partia Regionów (usuniętego prezydenta Wiktora Janukowicza) posiada 185 mandaty, Batkiwszczyna (Ojczyzna) Julii Tymoszenko – 101, Udar (Cios) Witalija Kliczki – 40, komuniści – 32, posłowie niezależni – 43, pozostałe mandaty przypadły partiom mniejszym (Ukraina, 2012).

Tak więc to „ulica” i zrewoltowany tłum na „Majdanie Wolności” dyktuje dobór oraz sposób funkcjonowania władz. Przeważa nacjonalizm (także antysemityzm) o tradycjach banderowskich, nierzadko przyjmując formę bojówek. Amerykański magazyn „Foreign Policy” przekonuje: Inwazja Putina na Krym musi być oceniana w najmocniejszych słowach. Dobra polityka powinna opierać się jednak na rzetelnej analizie wszystkich uczestników politycznej gry. A ta wymaga przyznania racji argumentom formułowanym przez Krym: nowi liderzy Kijowa to w dużej mierze faszyści (Foreign, 2014). Euforycznie przeżywany klimat starcia bojowego, zbiorowego (tłumnego) uniesienia z racji odniesienia zwycięstwa nad niedawno legalnie wybraną i akceptowaną władzą osłabia racjonalizm, uniemożliwiając politykom, którzy opowiadają się za w miarę cywilizowanymi środkami walki i konkurencji politycznej, wpływ na przebieg zdarzeń (Co się wydarzyło w Kijowie, 2014).  

W nurt konfrontacyjnej retoryki populistycznej i agresywnej w formie, a przede wszystkim antyrosyjskiej w treści wpisała się czołowa postać „pomarańczowej” rewolucji, Julia Tymoszenko (pretendentka do urzędu prezydenta). W rozmowie telefonicznej (18 marca 2014) określiła Rosjan „cholernymi kacapami”, których czas wystrzelać razem z ich przywódcą, zaś 8 milionów Rosjan zamieszkujących terytorium Ukrainy – zniszczyć bronią atomową. Od tej formy ekspresji politycznej zdystansował się rząd Niemiec, którego rzecznik określił  frazy użyte przez byłą premier fantazją o przemocy. Oświadczył: Mimo całego sprzeciwu dla działań Rosji na Krymie i mimo wszelkich – nawet fundamentalnych – różnic opinii, istnieją granice języka i myśli, których nie wolno przekraczać (Fantazje o przemocy, 2014).

Bardziej złożoną ocenę rozwoju sytuacji na Ukrainie sformułował  Günter Verheugen, były komisarz UE ds. rozszerzenia, nb. swego czasu sławiony przez polityków i media polskie. Wskazał on, iż źródła eskalacji konfliktu wokół Ukrainy tkwią w Kijowie, gdzie mamy pierwszy w XXI wieku europejski rząd, w którym zasiadają faszyści. Uznał za błąd udzielanie wsparcia finansowego Ukrainie. Jego zdaniem, nie jest jeszcze za późno, aby rozwiązać konflikt, należy unikać eskalacji konfliktu, prowadzącego do nowej zimnej wojny. Europa powinna zaoferować Rosji ogólnoeuropejską strukturę bezpieczeństwa, z jej i NATO udziałem. Verheugen twierdzi na koniec: Jeszcze ważniejsze ma być stworzenie specjalnej strefy współpracy ekonomicznej od Lizbony do Władywostoku” (Verheugen, 2014).

Karol B Janowski

 



  • · Tekst stanowi rozwinięcie konstatacji zawartych w artykule (2001) Polska polityka zagraniczna w 1989…Dziesięć lat później (w:) Polska w systemie międzynarodowym w dobie integracji europejskiej, red. M. Marczewska-Rytko, Puławy.

Wypowiedz się