ANTYPOLSKA PROPAGANDA TRWA

Dziki kraj nad Wisłą 

 Grzegorz Kucharczyk

 

Antypolskie działania propagandowe ze strony Niemiec i Niemców mają długą historię. W sposób zorganizowany pojawiają się one przy okazji sporu polsko-krzyżackiego, zgodnie z następującą prawidłowością: im bardziej słabła pozycja państwa krzyżackiego wobec Polski, tym bardziej uaktywniała się antypolska propaganda Malborka. Po klęsce pod Grunwaldem Krzyżacy rozwinęli ożywioną działalność propagandową wymierzoną w królestwo polskie, wykorzystując fakt, że w 1410 roku po stronie Władysława Jagiełły oraz Witolda walczyły oddziały pogańskie (tatarskie) i schizmatyckie (ruskie).

Areną tak skonstruowanej antypolskiej propagandy stał się sobór powszechny w Konstancji (1414-1417), który przede wszystkim zajmował się zażegnaniem tzw. Wiel­kiej Schizmy, ale także innymi – nieeklezjalnymi sprawami. Znalazła się wśród nich sprawa kon­fliktu polsko-krzyżackiego. Wśród uczestników soboru w Konstancji krążył antypolski pamflet opłaconego przez Krzyżaków niemieckiego do­minikanina Jana Falkenberga utrzymującego, że Polacy i ich władca (Jagiełło) to łże-chrześcijanie, których należy wytępić.

Kontrakcja polskiej delegacji soborowej była szybka i skuteczna. Paweł Włodkowic wygłosił traktat o władzy papieża i cesarza nad poganami, który delegitymizował obecność Krzyżaków nad Bałtykiem, nazywając ich „szkodliwą sektą”. Pam­flet Falkenberga zaś został na rynku w Konstancji publicznie wybatożony przez kata.

Wiek XVI to Złoty Wiek potęgi państwa ja­giellońskiego. W tym samym stuleciu u naszych zachodnich sąsiadów utrwala się przekonanie o  nieprzekraczalnej przepaści między Polaka­mi a Niemcami (na które nakłada się protestanc- ko-katolicki konflikt wyznaniowy). Pod koniec tego stulecia spopularyzowało się w Niemczech następujące przysłowie:

Od Włochów dzielą nas Alpy,

Od Francuzów – rzeki,

Od Anglikówmorze,

Od Polakówtylko nienawiść

W XVII wieku do tak sformułowanego sen­tymentu Niemców wobec Polaków doszły kolej­ne wątki: podkreślanie polskiej (sarmackiej) eg­zotyki oraz zapóźnienia cywilizacyjnego. Ten drugi wątek zostanie na szeroką skalę eksplo­atowany w epoce Oświecenia. Stale pojawia się

Polonia christiana.V jpg

Polonia christiana.VI jpg

cyzm Polaków. Nader wymownie brzmi instruk­cja wysłana przezeń w latach sześćdziesiątych XVIII wieku do pruskiego posła w Warszawie: Powinien Pan znać tych ludzipatrzących z wy­soka, kapryśnych i aroganckich, gdy czują się po­pierani przez innych; lecz pełzających od momen­tu, gdy poczują się przyciśnięci i bez pomocy. (…) Nie zajedzie się z nimi daleko dobrocią. Biorą ją za słabość i stają się z tej przyczyny bardziej zarozu­miali i dumni. Potrzeba twardości, by ich zmusić do odwrotu.

Polskie okrucieństwo, polski fanatyzm reli­gijny, polska nietolerancja i polskie zapóźnienie cywilizacyjne – oto z jakim sąsiadem, w myśl pruskiej propagandy, musiał mieć do czynie­nia światły Hohenzollern. Król Fryderyk II jako pierwszy nazwał Polskę krajem zacofanym. W ofi­cjalnej korespondencji co rusz ubolewał jakież to zacofane ziemie dostały się Prusom w wyniku pierwszego rozbioru Polski (w rozmowach pry­watnych wcale bynajmniej nie narzekał). Ale jed­na myśl, czy to formułowana oficjalnie, czy kon­fidencjonalnie, pozostawała ta sama: Polaków należy cywilizować, a najlepiej uczyni to pruski (niemiecki) żołnierz i urzędnik. Do historii prze­szły słowa Fryderyka II o Polakach z zajętego w pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej Pomo­rza Gdańskiego: Biednych tych Irokezów będę się starał oswoić z cywilizacją europejską.

W ten sposób rozbiór Polski stał się sposobem na zbliżenie Polski do Europy. Tę propagandową wizję podchwycił i dalej rozpowszechniał Wol­ter oraz inni oświeceniowi salonowcy. Albowiem właśnie w epoce Oświecenia zrodził się stereotyp polnische Wirtschaft (polskiego gospodarowania) jako synonimu niechlujstwa, bałaganu, brudu i gnuśności. Autorstwo tego konceptu przypisu­je się Georgowi Forsterowi – w latach 1784-1787 profesorowi Uniwersytetu Wileńskiego, którego korespondencję po raz pierwszy opublikowano w Niemczech w roku 1829.

W jednym z listów Forster przyznawał, że nie ma już sił pisać na temat polskiego gospoda­rowania, o nieopisanym brudzie, lenistwie, opil­stwie, niedołęstwie całej służby (…), o bezczelności rzemieślników i ich wymykającej się wszelkie­mu opisowi fuszerce, w końcu o kontentowaniu się Polaków własną kupą gnoju. Związek Polaków z gnojem niemiecka propaganda będzie podchwy­tywać przez kolejne stulecia. Podobnie zresztą jat kojarzenie Polaków ze świniami. Zdaniem Forste­ra Polacy są świniami z natury, zarówno panowie,

jak i słudzy. Wszyscy ubierają się źle, w szczególno­ści zaś niewiasty; stroją się, ale wszystko to leży na nich jak złoty łańcuszek na świni.

Groźne dla Niemców polskie Zoo

Jak wskazują badacze dziejów propagandy, jed­nym ze skutecznych sposobów wywołania nieko­rzystnych asocjacji wobec przeciwnika (wroga) jest jego animalizacja – zrównanie ze zwierzęta­mi. Zabieg ten niemieccy sąsiedzi stosowali wobec Polaków systematycznie od XVIII wieku. W jed­nym z niemieckich pamfletów z końca tego stule­cia czytamy: Polak to najgorsza, najbardziej godna pogardy, najpodlejsza (…), najgłupsza, najbardziej plugawa, najpodstępniejsza i najtchórzliwsza kre­atura pośród wszystkich małp, które kiedykolwiek bywały w lasach Ameryki i Królestwa Konga.

Uwagę zwraca również animalizacja Polaków występująca w dziewiętnastowiecznych słow­nikach (leksykonach) niemieckich. W jednym z nich, pochodzącym z roku 1809, niemiecki czy­telnik mógł dowiedzieć się, że słowo „Polak” to także określenie jakiegoś w Polsce oswojonego lub stamtąd pochodzącego, tym samym użytkowego zwierzęcia, szczególnie polskiego konia. Inne tego typu wydawnictwo informowało, że oprawiony kurczak nazywany jest Polakiem. W Górnej Sak­sonii słowo „Pulak” oznaczało w XIX wieku świ­nię z Polski, a w tym samym czasie w Turyngii termin „Polake” oznaczał wykastrowanego knura.

Zrównywanie Polaków ze zwierzętami kon­tynuowano w niemieckiej propagandzie także w XX wieku. W okresie Republiki Weimarskiej (1919-1933) na porządku dziennym było przed­stawianie Polaków w karykaturach jako wilków lub świń w rogatywkach. W tym samym czasie modne było również ukazywanie Polaków jako insektów, przede wszystkim jako wszy. Do pomy­słu z małpą wrócili wiosną 1939 roku „specjali­ści” z ministerstwa Goebbelsa, nazywając Polskę małpą Anglii.

Do stereotypu o polnische Wirtschaft przykle­jony został inny propagandowy mit – niemieckiej misji cywilizacyjnej na dzikim Wschodzie. Mówił już o tym Fryderyk II (misja Prus wobec polskich Irokezów) oraz wspomniany Georg Forster, któ­ry w cytowanej powyżej korespondencji zauwa­żał: Bardzo mi jeszcze brakuje tej naszej drogiej niemieckiej czystości. U nas, gdy mowa o czystości, wskazujemy na Anglię i Holandię. Tutaj [w Polsce] wszystko, co czyste, ma podstawę niemiecką. Ostat­nie trzy słowa zostały przez autora podkreślone.

Polonia christiana.VII jpg

na czele z Mazurkiem Dąbrowskiego. Dodaj­my, że tego typu filmy biły rekordy popular­ności, a na ich premie­rach bywali przedsta­wiciele najwyższych władz niemieckich.

I uwaga, uwaga! – były one objęte całko­witym zakazem wy­świetlania w Polsce, a polska dyplomacja systematycznie oprotestowywała (niekiedy skutecznie) ich projek­cję w Niemczech.

Dlaczego Polacy nie są godni Europy?

Motyw polskiej przemocy powrócił w niemieckiej propagandzie w roku 1939. Dyrektywa ministerstwa propagan­dy Rzeszy dla prasy niemieckiej z 11 sierpnia tegoż roku nakazywała, by na pierwszej kolumnie znaj­dowały się informacje o prześladowaniu Niemców w Polsce.

Polonia christiana.VIII jpg

We wrześniu 1939 roku rozpoczął się hura­ganowy atak propagandowy Niemiec na Polskę. Szczególnie mocno eksploatowano temat wy­darzeń z 3-4 września 1939 roku, gdy oddziały Wojska Polskiego musiały spacyfikować atakują­cych je niemieckich dywersantów rekrutujących się z miejscowych „Niemców etnicznych” (Volksdeutschów).

Niemiecka propaganda szybko nazwała te wy­darzenia krwawą niedzielą (Blutsontag). Dyrekty­wa Goebbelsa z 8 września 1939 dla niemieckiej prasy brzmiała nader jasno: Określenie „krwawa niedziela” musi wejść jako trwałe pojęcie do słow­nika i obiec cała kulę ziemską. Dlatego należy nie­ustannie je powtarzać.

Niemcy rzeczywiście dbali o to, by opowieści o polskiej krwawej niedzieli zyskały obieg mię­dzynarodowy. Po zajęciu Bydgoszczy przez We­hrmacht oprowadzano zagranicznych dziennika­rzy z państw neutralnych po miejscach szaleństw polskiej soldateski. Wydawano stosowne broszu­ry propagandowe w obcych językach. Na przy­kład broszura zredagowana w języku francuskim porównywała wydarzenia bydgoskie do nocy św. Bartłomieja (jak wiadomo, tu i tam działali „ka­toliccy fanatycy”).

Co ciekawe, im dłużej trwała niemiecka oku­pacja w Polsce, tym bardziej rosła liczba niemiec­kich ofiar zabitych przez Polaków. W listopadzie 1939 roku niemiecka propaganda podawała, że z polskich rąk w trakcie kampanii wrześniowej zginęło 5 800 Volksdeutschów. Parę miesięcy póź­niej – w lutym 1940 roku – liczba ta zwiększyła się dziesięciokrotnie: ministerstwo Goebbelsa poda­wało liczbę 58 tysięcy zabitych Niemców.

Nic dziwnego więc, że wobec tych dzikich ludzi na dzikim Wschodzie należy stosować „specjalne” środki cywilizowania. W roku 1941 Roland Freisler

jeden z przedstawicieli niemieckiej jurysprudencji – w ten sposób uzasadniał model polityki oku­pacyjnej realizowanej przez III Rzeszę Niemiecką na ziemiach polskich: Straszliwa, jedyna w swoim rodzaju i nie do zmycia jest wina, którą naród polski siebie obciążył (…) Wykazał przez to ponad wszel­ką wątpliwość, że nie jest godny Europy. (…) Ta na­tura polska, która ujawniła się w masowych zbrod­niach całego narodu polskiego, niebezpieczna dla społeczeństwa, nie społeczna, ale antyspołeczna, jest punktem wyjściowym niemieckiego prawa karnego.

Wychłostać Polaka!

Jak wiadomo, to ostatnie wobec Polaków ozna­czało masowe egzekucje, łapanki, wywózki do obozów śmierci, grabież majątku (od ziemi po­przez dzieła sztuki po filiżanki w domach). Ale także obowiązkowe zdejmowanie czapki przed Niemcem i schodzenie z chodnika przed idącym przedstawicielem „narodu panów”. Ten tzw. Gru- fipflicht (obowiązek pozdrowienia) obowiązywał zarówno na ziemiach wcielonych do Rzeszy Nie­mieckiej, jak i na przykład w Warszawie.

W sierpniu 1943 roku warszawski gubernator Ludwig Fischer wyjaśniał swoim podwładnym: Nie powinniśmy pokazywać naszej słabości, dla­tego jeśli Polak was nie pozdrowi, musicie go wy­chłostać. Chłosta dla dzikusów nie kłóciła się by­najmniej z wysoką, niemiecką kulturą i jej misją na dzikim Wschodzie. W roku 1941 jeden z nie­mieckich urzędników tak wyjaśniał stosowność kary chłosty wobec Polaków: Niektórzy uważają, że kara ta kłóci się z poziomem kulturalnym naro­du niemieckiego. Należy na to odpowiedzieć, że ten rodzaj kary odpowiada poziomowi kulturalnemu Polaka bardziej, niż się to niektórym zdaje.

Wiadomo – dzicy Irokezi, świnie, wszy i pa­skudne małpy. A ostatnio również antysemici.

Przedruk z Polonia Christiana.

Wypowiedz się