PO ZAKOŃCZONYCH KONGRESACH

Sanocki zdjęcie

Na folwarkach – bez zmian!

Felieton Janusza Sanockiego

Zakończone partyjne konwencje Platformy i PiS-u nie przyniosły oczywiście żadnych zmian na stanowiskach przywódców obu partii.
Sala wypełniona delegatami PiS-u wybrała Jarosława Kaczyńskiego, a Platforma wybierze oczywiście Tuska, bo innej możliwości nie ma. Ocalały też szeregi zastępców, a każdy potencjalny kandydat do stanowiska, które obecnie zajmuje ktoś inny, robił wszystko żeby udowodnić jak bardzo nie zależy mu na kandydowaniu. To się dopiero nazywa demokracja wewnątrzpartyjna!
Najbardziej żałośnie wypadał Grzegorz Schetyna, kiedy podlizywał się Tuskowi deklarując wiernopoddańcze trwanie przy wodzu. Ale i PiS-owcy dali niezły pokaz wazeliniarstwa. Nie miejmy wszak do tych biednych ludzi pretensji. Takie są reguły tej parszywej gry. „Chcesz być posłem – podlizuj się prezesowi, to cię obsadzi wysoko na liście wyborczej”. Mów to, co prezes chce usłyszeć, zawsze stawaj po jego stronie, nigdy nie wychylaj się z jakąś oryginalną, własną ideą.
A jeśli chcesz się silić na niezależność – to popatrz sobie jak skończyli Dorn, Kowal, Ziobro czy Rokita. Na własne myślenie w polskich partiach nie ma miejsca. Trzeba wiernie stać przy wodzach!
Czy tak wygląda partia polityczna – dajmy na to w Wielkiej Brytanii czy Francji? Wolne żarty! Tam rotację wymusza jednomandatowy system wyborczy, w którym każdy poseł jest w istocie niezależny, a lider musi uzyskać poparcie obywateli w swoim okręgu wyborczym, w otwartej konkurencji. Jeśli przegra i nie dostanie się do parlamentu, wypada z gry. Tak samo wypada z gry, gdy jego partia zostaje w opozycji. Po co komu lider, który prowadzi od klęski do klęski.
W Polsce system wyborów partyjnych, gdzie w ogromnych okręgach wyborca głosuje na listy wyborcze, z góry ustalone przez partyjnych liderów, daje partyjnym wodzom ogromną władzę. To od nich zależy w istocie kto będzie posłem, a już sami zawsze ustawią siebie na pierwszym miejscu listy zapewniając sobie pewną reelekcję. Dodatkowo betonuje te przywileje ustawa o finansowaniu partii dająca tym organizacjom gigantyczne pieniądze, co w istocie wyklucza możliwość konkurencji.
Czy można się zatem dziwić, że tak skonstruowane organizacje nie tylko są zabetonowane, ale też że brak konkurencji zapewnia trwanie partyjnej miernocie. Prowadzi do lekceważenia prawdziwych potrzeb społeczeństwa, rodzi pole do korupcji (a kogo mieliby się bać?), a w konsekwencji powoduje zastój cywilizacyjny państwa, które tym systemem przywilejów partyjnych zostało dotknięte.
Zarówno Tusk, jak i Kaczyński brylują na politycznej scenie nieprzerwanie od 24 lat. Zmieniali partyjne szyldy, ale zawsze byli wśród tych, którzy decydują, albo wręcz sami decydowali. I co mogą zaliczyć do swoich sukcesów?
Od 24 lat nie sposób w Polsce rozwiązać żadnego ważnego problemu społecznego: zahamować stałego rozrostu biurokracji, zlikwidować deficytu budżetowego, poprawić pracę sądów.
W sposób oczywisty ten brak sukcesów i stałe psucie państwa polskiego, wyraźnie jest związane z zabetonowaniem politycznej ceny i przyjęciem przez partie polityczne patologicznej struktury bardziej przypominającej folwark pańszczyźniany niż nowoczesną, demokratyczną i sprawną organizację.
Czy można się dziwić, że na tych pańszczyźnianych folwarkach – jakimi są w istocie i Platforma, i PiS – pańszczyźniana czeladź ochoczo potwierdziła, że kocha swego pana? Buntownicy dawno już zostali wygnani poza opłotki wyznaczane wyborczym progiem i budżetową kasą. Pozostali ci, którzy rozumieją, że łaska pańska na pstrym koniu jeździ i lepiej się dziedzicowi nie narażać. Stąd powódź wazeliny przypominająca stylistykę żywcem wziętą z „Życiorysu Towarzysza Kim Ir Sena”: „Poważany i ukochany wódz narodu, niezrównany patriota, bohater narodowy, zawsze zwycięski, o stalowej woli dowódca…” itd.itp.
Takiej stylistyki należy się – szanowni towarzysze partyjni – trzymać! Inaczej – won z list wyborczych!
Czyżby jedynym, co mogą zrobić Polacy, to wybrać na którym folwarku zamierzają spędzić resztę życia?

Janusz Sanocki

Wypowiedz się