Państwo wspiera oszustów?

 

Ogłupić i obrobić – Oto jak okradane jest państwo.

Janusz Sanocki

W starym żydowskim kawale Icek i Mosze zakładają spółkę. Już, już się dogadali, Mosze wychodzi, ale dogania go Icek i woła – „Ale myśmy się jeszcze nie umówili jak się dzielimy zyskami kiedy splajtujemy?”
Okazuje się, że bankructwo może być świetnym sposobem na wzbogacenie.
W ubiegłym tygodniu telewizja pokazała przypadek słynnego warszawskiego restauratora Adama Gesslera. Gessler zadłużony jest na 30 mln i nie ma żadnego majątku. Komornik nie może ściągnąć dwudziestu kilku milionów zaległego czynszu. Tymczasem brat słynnego restauratora świetnie prosperuje, podobnie jak dwie jego byłe żony. Zakładają nowe restauracje, rozwijają sieć.
Dlaczego więc nie można ściągnąć ze słynnego restauratora długów? Bo on biedaczek nic nie ma – wszystko przepisał na brata i to tuż przed wizytą komornika. Powstaje pytanie – jak w „państwie prawa” można zrobić 30 mln długów, działając przez wiele lat? Gdzie był wcześniej komornik, jak działały sądy, co robiło miasto Warszawa?
Odpowiedź nasuwa się sama – bez pobłażliwości ze strony warszawskiego samorządu, bez układu w sądach i prokuraturze tego typu proceder byłby niemożliwy.
Przykład Gesslera nie jest przecież jedyny w Polsce. W Nysie opisywaliśmy podobną historię znanego, nyskiego przedsiębiorcy handlującego używaną odzieżą. Spółka prawa handlowego będąca jego własnością zostawiła niespłacone długi na wiele milionów, ale za to prywatna firma żony zanotowała w tym czasie zyski. Nyski biznesmen trafił w końcu do sądu, prokurator zarzuca mu oszustwa na ponad 2 mln zł, na szkodę kilkudziesięciu osób, firm i instytucji. Ale to wszystko po wielu latach, po tym kiedy „biznesmen” zdobył już taką kasę, która umożliwia mu wymiganie się od odpowiedzialności.
Upadłość czyli bankructwo stało się w III RP sposobem na wzbogacenie się. Bankructwo wcale nie oznacza bowiem, że nie ma pieniędzy dla dłużników. One są, ale zostały umieszczone w innych kieszeniach. W takich, do których nie sięgnie komornik. Albo zatem upadłość ogłasza spółka prawa handlowego, której udziałowcy odpowiadają majątkiem tylko do wysokości kapitału, albo znajduje się faceta, który nic nie ma i to on ogłasza upadłość, wcześniej przepisawszy majątek na brata, żonę czy kochankę.
Oczywiście ten proceder jest możliwy w słabym państwie, w którym nie funkcjonuje wymiar sprawiedliwości, a demokracja jest sparaliżowana na różne sposoby. Tak dokładnie jest w Polsce, która wręcz jest rajem dla aferzystów „z górnej półki”. Tu oszustwo nie jest niczym wstydliwym. Gesslerowie zażywają sławy celebrytów, są gwiazdami tefauenów i ani przez myśl im nie przychodzi wstydzić się czy tłumaczyć.
Co więcej, nie napiętnuje ich opinia publiczna, która w Polsce została zmasakrowana przez „zaprzyjaźnione telewizje”. Te bowiem od lat najzwyczajniej w świecie robią Polakom wodę z mózgu, przyzwyczajają do chamstwa, bezczelności, braku jakichkolwiek zasad. Czołowe gwiazdy dziennikarstwa lżą polityków, na których wyrok wydał tzw. „salon”, wyzywają ich od świń, głupich ludzi, chamów. Kiedy o prezydencie, który zapowiadał walkę z przestępczym układem można było mówić per „cham”, „pijak” , „mały głupi człowiek”, kiedy ktoś taki jak Palikot mógł wejść do Sejmu, to znaczy, że opinia publiczna to akceptowała, i że słowo honor z Polski zostało skutecznie wypchnięte.
W tej sytuacji każdy aferzysta, złodziej i szubrawiec – byle tylko miał duże pieniądze, będzie zażywał spokoju, sławy i bezpieczeństwa.
Obrzydliwy system ogłupiania Polaków, pozbawiania ich szacunku do samych siebie, narzucania wzorców chamskiego zachowania jako normy, pozbawiania dobrego smaku i zwykłego poczucia przyzwoitości daje ten oto efekt, że mamy coraz mniej Narodu, a za to coraz więcej ogłupionych, bezbronnych konsumentów każdego chłamu jaki płynie z ekranów tefauenów.
Tak ogłupiony „odbiorca” przyjmie każdą bzdurę. I nigdy nie zdobędzie się na sprzeciw, nawet jak mu bezczelnie będą wyciągać portfel.
I o to właśnie chodzi.

Janusz Sanocki