Echo wystąpienia Sikorskiego

Sikorski do Polaków i Niemców: układ z Dorotheenstrasse wciąż obowiązuje!

 

Krzysztof Zagozda
Zabieram głos, bo choć nie milkną echa niedawnego wystąpienia Radosława Sikorskiego w Berlinie, wciąż brakuje mi w nich rozumienia niuansów wielkiej polityki, tej, która tworzy przestrzenie nie na rok, dwa, ale na całe dziesięciolecia. Zdecydowana większość komentatorów koncentruje się bowiem na słusznej zresztą krytyce wasalizacji państwa polskiego względem Republiki Federalnej Niemiec – tak charakterystycznej dla naszej klasy politycznej i teraz ex catedra potwierdzonej przez szefa MSZ. Nikt jednak jak dotąd nie spróbował odpowiedzieć na kluczowe pytanie: po cóż to Sikorski tak otwartym tekstem wyraził polską zgodę na hegemonię Niemiec w Europie, skoro polityka niemiecka ogrywa nas nieprzerwanie od trzydziestu lat, gwałci i skutecznie pacyfikuje? Czyż tego wszystkiego Donald Tusk nie szepcze codziennie Angeli Merkel bezpośrednio do ucha?

Otóż głos Sikorskiego wybrzmiewający na forum Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej tylko w małym stopniu był głosem polskiej dyplomacji. Słowa, które tam padły, mają całkiem inny rodowód: był to akt politycznej demonstracji mecenasów niezwykłej kariery Radosława Sikorskiego, deklaracja tych, którzy za gardło trzymają światową politykę i pociągają za tysiące z pozoru nie powiązanych ze sobą sznurków. Tych, którzy projekt o nazwie Unia Europejska tylko na jakiś czas oddali w berlińskie zwierzchnictwo. Już od kilku miesięcy wiele znaków na niebie i ziemi wskazuje na to, że drogi dotychczasowych sojuszników w ujarzmianiu narodów Europy zaczynają się rozchodzić. Teraz za pośrednictwem Sikorskiego spróbowano to zatuszować i hucznie ogłoszono aktualność tego aliansu. Dlaczego jednak nie potwierdzono go – zgodnie z dotychczasową praktyką – w ciszy lożowych gabinetów? I dlaczego narzędziem uczyniono szarą eminencję polskiej polityki?

Do podręcznika public relations sięgnięto po to, by odebrać nadzieje tym przeciwnikom Unii Europejskiej, którzy właśnie w konflikcie jej głównych architektów i żandarmów dostrzegli szansę na przywrócenie swoim ojczyznom pełnej suwerenności. W naszym kraju tezy takie od dłuższego czasu formułuje Stowarzyszenie Unum Principium, które patrząc z polskiej perspektywy widzi pewną analogię pomiędzy dniem dzisiejszym a okresem bezpośrednio poprzedzającym wybuch pierwszej wojny światowej, w konsekwencji której zrodziła się nasza niepodległość. Do tak myślących patriotów za pośrednictwem Sikorskiego wysłano jasny komunikat: żadnych marzeń! Wielotysięczny Marsz Niepodległości na tyle bowiem wystraszył słabnących grabarzy naszej wolności, że zdecydowali się na naprężenie muskułów i odegranie swoistego przedstawienia. Nie zdołają jednak zaczarować tym rzeczywistości. To, co sztuczne i nienaturalne, musi ustąpić pola oryginałowi. Kwestią jest tylko czas i cena, jaką nam przyjdzie za to zapłacić.

Krzysztof Zagozda