Marynarka Wojenna-historia i teraźniejszość.

MARYNARKA WOJENNA –historia i teraźniejszość

       Adm. Marek Toczek                   

 

Z NASZEJ HISTORII– II RP.

 

 

(wybrane epizody)

 

Geneza.

Marynarka Wojenna RP (MW) od chwili jej powołania przez Naczelnika Państwa, poszukiwała stosunkowo silnych, wielozadaniowych jednostek nawodnych zdolnych przede wszystkim zarówno do ochrony morskiej granicy państwa, jak również do eskortowania konwojów z zaopatrzeniem kierowanym do Polski nie tylko przez Bałtyk (w sytuacji konfliktu z Rosją sowiecką) ale też przez Morze Czarne i porty Rumunii (w sytuacji konfliktu z Niemcami). Niewątpliwie duży wpływ na początkowy kształt sił nawodnych miał ówczesny skład personalny kierowniczych gremiów MW, oficerów wywodzących się z sił morskich byłych zaborców: Austrii, Niemiec i Rosji, a także sytuacja polityczna w Europie po Konferencji Wersalskiej. Trudno pominąć tu też czynnik oddziaływania politycznego naszych sojuszników – początkowo Francji, a w okresie późniejszym, do końca II wojny światowej – Wielkiej Brytanii.

       Pierwsze okręty artyleryjskie, na których podniesiono biało-czerwoną banderę to sześć wysłużonych torpedowców typu „A 68” przydzielonych Polsce w ramach podziału floty niemieckiej przez Radę Ambasadorów w 1919 roku. Okrętom tym nadano nazwy: OORP „KASZUB”, „KRAKOWIAK”, „KUJAWIAK”, „MAZUR”, „ŚLĄZAK” i „PODHALANIN”.

         Tak skromny udział Polski w podziale floty pokonanych Niemiec był rezultatem politycznych targów prowadzonych przez europejskie mocarstwa Wielką Brytanię i Francję w obronie swoich interesów.

       Po raz kolejny partykularne interesy sojuszników wzięły górę i zniweczyły nasze oczekiwania. Tym razem interesy Wielkiej Brytanii, która uznając Polskę za sojusznika Francji – swojego odwiecznego konkurenta na kontynencie zdecydowały, że nasze starania o znacznie większy przydział okrętów dla tworzącej się Polskiej Marynarki Wojennej zbagatelizowano.

       Rozumiejąc potrzebę budowy w kraju okrętów i statków morskich, Kierownictwo Marynarki Wojennej (organ odpowiedzialny za całość polskich spraw morskich) podjęło w 1924 roku decyzję o budowie warsztatów remontowych w budowanym porcie Gdynia, które przemianowano w 1927 roku na Stocznię Gdyńską SA. Brak doświadczenia, niewystarczające zaangażowanie kapitałowe oraz nie zadawalające efekty współpracy ze stocznią w Gdańsku (obawa przed konkurencją) znacząco opóźniały moment rozpoczęcia budowy okrętów w Gdyni.. Podjęto wiec starania znalezienia wykonawcy okrętów za granicą. Praktycznie partnerem do takiej współpracy był nasz jedyny europejski sojusznik wojskowy – Francja.

       Wyrazem dobrze zapowiadającej się współpracy wojskowej Polski z Francją stała się decyzja o podpisaniu umowy na budowę kilku okrętów, w tym dwóch kontrtorpedowców. Strona francuska zaproponowała gotowość do wybudowania dwóch okrętów na bazie francuskiej serii kontrtorpedowców „Bourrasque” („Simoun”). Przedmiotem uzgodnień był także kontrakt na budowę dużego stawiacza min i trzech okrętów podwodnych.

       Zaoferowano nam projekt okrętu, który powstał w 1922 roku. Nie był to więc okręt najnowocześniejszy i jak się później okazało posiadał szereg wad konstrukcyjnych. Strona polska, nie zastrzegając sobie takiego prawa w kontrakcie, nie miała możliwości ingerowania w dokumentację projektową. Nasze propozycje dokonania zmian w projekcie, zgłaszane w toku budowy i wyposażenia okrętów, nie były przyjmowane do realizacji. Czas budowy jednostek mimo tego wydłużał się, piętrzyły się usterki wykonawcze, rosły koszty.

       W lipcu 1930 roku, blisko dwa lata po terminie, zakończono budowę pierwszego z zamówionych okrętów. Po podniesieniu biało-czerwonej bandery, ORP „WICHER” ruszył do Polski, aby 15 lipca 1930 roku wejść na polskie wody terytorialne. Dwa lata później, 10 sierpnia 1932 roku, podniesiono banderę na kontrtorpedowcu ORP „BURZA”. 15 września tego roku obie jednostki zostały wcielone do nowoutworzonego Dywizjonu Kontrtorpedowców.

         Nasze nowe okręty, w ocenie ekspertów, nie dorównywały wymaganiom taktyczno-technicznym jakie stawiano wówczas nowobudowanym okrętom tej klasy. W odczuciu polskich władz wojskowych strona francuska nie wykazała się właściwą solidnością przy budowie okrętów dla naszej Marynarki Wojennej. W konsekwencji tych nienajlepszych doświadczeń, Kierownictwo Marynarki Wojennej zrezygnowało z dalszej współpracy i odrzuciło kolejną ofertę strony francuskiej na budowę dwóch niszczycieli.

           Wcielony do MW kontrtorpedowiec ORP „WICHER bardzo szybko okazał się przydatny Rzeczpospolitej. Narastający stan napięcia w stosunkach z władzami Wolnego Miasta Gdańsk wynikający między innymi z nie respektowania postanowień Traktatu Wersalskiego skłonił polskie władze do skierowanie okrętu do wymuszenia naszego prawa groźbą. Okręt otrzymał pierwsze zadanie – zademonstrować siłę państwa polskiego wobec władz Wolnego Miasta Gdańsk.

           Pojawienie się ORP „WICHER” na redzie miasta, realna groźba użycia jego 130 mm dział, szybko skłoniły pro-niemieckie władze Wolnego Miasta Gdańsk do rezygnacji z podjętych antypolskich przedsięwzięć i respektowania polskich uprawnień.

           Rezygnacja z dalszego lokowania zamówień w stoczniach francuskich spowodowała opóźnienia w realizacji planu rozwoju polskiej floty. Zdobyte jednak doświadczenia zaowocowały większym własnym zaangażowaniem w opracowanie wymogów taktyczno – technicznych dla okrętów, które zamierzano zakupić w najbliższych latach. Były to prace pionierskie, ale miały olbrzymie znaczenie dla tworzonego w kraju zaplecza remontowego i budowanego od podstaw przemysłu okrętowego.

       Pozytywne zmiany w relacjach naszej polityki zagranicznej z Wielką Brytanią zaowocowały podpisaniem w dniu 19 marca 1935 roku w Londynie umowy na budowę dwóch niszczycieli typu „Grom”. Miały to być okręty większe, silniejsze i szybsze, zdolne do długotrwałego przebywania w oddalonych akwenach. Strony uzgodniły, że okręty będą budowane niemal jednocześnie na dwóch pochylniach, w stoczni J. Samuel White & Co. Ltd w Cowes.

       Kolejne okręty zamierzano budować już w nowej stoczni w Gdyni na budowanych pochylniach w kooperacji ze stocznią brytyjską.

         Proces budowy okrętów przebiegł dość sprawnie, choć nie uniknięto spięć i opóźnienia terminu realizacji. W czasie budowy okrętów w stoczni przebywali studenci z Politechniki Warszawskiej i kadra Warsztatów Marynarki Wojennej. Po przeprowadzeniu prób technicznych i usunięciu stwierdzonych usterek technicznych okręty zostały przejęte przez stronę polską.

       Specjaliści brytyjscy w licznych wypowiedziach nie szczędzili pochwał naszym projektantom. Zaproponowane poprawki do projektu okrętu „Grom” zostały wysoko ocenione, wiele z tych rozwiązań Brytyjczycy wykorzystali później w swoich projektach. Ostateczny, satysfakcjonujący nas projekt przyjęty do realizacji, tworzył nowoczesny okręt określony przez ekspertów jako „…ostatni wyraz tej klasy okrętów tj. przywódców kontrtorpedowców (destroyer leaders) lub lekki krążownik”.

       ORP „GROM” rozpoczął swą służbę w lipcu 1937 roku, a ORP „BŁYSKAWICA” dwa miesiące później.

       W maju 1939 roku, wobec pogarszających się stosunków polsko-niemieckich, a także faktu braku realnych możliwości samodzielnego działania niszczycieli przeciwko zagrażającym siłom lotnictwa i floty niemieckiej na Bałtyku, szef Kierownictwa Marynarki Wojennej kontradmirał Jerzy Świrski zaproponował przebywającej w Polsce wojskowej delegacji brytyjskiej plan wyprowadzenia z Bałtyku, przed rozpoczęciem działań wojennych, trzech niszczycieli i dołączenia ich do Royal Nawy.   Plan został uzgodniony i przyjęty.

     30 sierpnia 1939 roku o godz. 12.50 z dowództwa floty nadano sygnał do dowódcy dywizjonu niszczycieli kmdr por. Romana Stankiewicza – „Wykonać Pekin”, co oznaczało natychmiastowe odkotwiczenie i skierowanie się trzech niszczycieli do portu w Wielkiej Brytanii . Po krótkiej odprawie dowódców, ORP „BŁYSKAWICA”, ORP „GROM” i ORP „BURZA”, o godz. 14.15 okręty odkotwiczyły i opuściły miejsce stałego bazowania kierując się na Hel, Bornholm, dalej na wyjście z Bałtyku i do Anglii. 1 września 1939 roku ok. godz. 1300 okręty osiągnęły wyznaczony punkt spotkania (ok. 30 Mm od wyspy Isle of May) , gdzie oczekiwał brytyjski niszczyciel HMS „Wallace”.

       Dotarcie okrętów MW do Wielkiej Brytanii, jak się okazało, miało ogromne znaczenie polityczne. Pomimo zajęcia całego lądowego terytorium Polski przez agresorów, Polska jako państwo, w świetle prawa międzynarodowego istniała nadal i nie przestała egzystować „de facto”. Ten stan prawny zawdzięczaliśmy istnieniu polskich okrętów wojennych, których pokłady stanowią terytorium państwa i nie podlegają jurysdykcji żadnego innego państwa. Polska jako państwo trwała więc nieprzerwanie. MW, pokłady naszych okrętów, były ostoją polskiej suwerenności przez cały okres II wojny światowej.

       Premier i naczelny wódz gen. Władysław Sikorski, przemawiając 17 listopada 1939 roku do kadry i marynarzy dywizjonu niszczycieli podkreślił fakt, że pokłady naszych okrętów stanowią terytorium wolnej i niepodległej Polski, są one redutami niepodległości Ojczyzny, stanowią o ciągłości naszego państwa.

       Następnego dnia w Londynie podpisana została polsko-brytyjska umowa o utworzeniu Polskiej Marynarki Wojennej (PMW) w Wielkiej Brytanii. W umowie tej uregulowano kwestie funkcjonowania MW. Okręty miały nadal nosić polską banderę i podlegać polskiej administracji, operacyjne dowodzenie miała przejąć Royal Navy. Strona brytyjska zaakceptowała polskie starania o zwiększenie ilości okrętów. Wypożyczone Polsce okręty, obsadzano naszymi załogami i podnoszono na nich biało-czerwoną banderę. Dzięki tej umowie PMW powiększyła swój stan posiadania z trzech do ośmiu okrętów artyleryjskich – krążownika i siedmiu niszczycieli.

       W okresie II wojny światowej PMW otrzymała z Royal Navy na zasadach wypożyczenia następujące okręty:

Krążowniki:

         ORP „DRAGON”, od 15 stycznia 1943 roku w PMW, podczas ogniowego wsparcia desantu, obezwładniania brzegowych stanowisk artyleryjskich, w czasie inwazji w Normandii 8 lipca 1944 roku storpedowany przez niemiecką „żywą torpedę”. Kadłub krążownika wykorzystano do budowy sztucznego falochronu w rejonie lądowania desantu;

         ORP „CONRAD”, od 4 października 1944 roku w PMW, zwrócony Royal Navy 28 września 1946 roku.

  Niszczyciele:

        ORP „GARLAND”, numer taktyczny „H 37”, od 3 maja 1940 roku   w PMW,     zwrócony Royal Navy 24 września 1946 roku.

       ORP „KRAKOWIAK”, numer taktyczny „L 115”, od 20 kwietnia 1941 roku w PMW,   po wojnie zwrócony Royal Navy.

       ORP „KUJAWIAK”, numer taktyczny „L 72”, od 30 maja 1941 roku w PMW, wszedł na minę i zatonął blisko Malty 16 czerwca 1942 roku.

       ORP „PIORUN”, numer taktyczny „G 65”, od 26 listopada 1941 roku w PMW, zwrócony Royal Navy 28 września 1946 roku.

       ORP „ŚLĄZAK”, numer taktyczny „L 26”, od 17 kwietnia 1942 roku w PMW, po wojnie zwrócony Royal Navy.

       ORP „ORKAN”, numer taktyczny „G 90”, od 18 listopada 1942 roku w PMW, zatopiony na północnym Atlantyku w obronie konwoju „S-143” rankiem 18 listopada 1943 roku.

 

    Historia tworzenia tej klasy okrętów w naszej MW, ich dokonania w okresie przedwojennym i w czasie II wojny światowej, to chlubne karty oręża polskiego zapisane w annałach historii MW.

W powojennej historii MW należy odnotować niemal stałą obecność i aktywną służbę na morzu naszych niszczycieli i fregat:

       ORP „BŁYSKAWICA”;

       ORP„BURZA”;

       ORP „GROM”;

       ORP „WICHER”;

       ORP „WARSZAWA”;

       ORP „WARSZAWA II”;

       ORP „Gen. K. PUŁASKI”;

           –   ORP „Gen. T. KOŚCIUSZKO”.

CZY JESTEŚMY NARODEM MORSKIM ?

 

CZY RZECZYPOSPOLITEJ POTRZEBNA JEST MARYNARKA WOJENNA?

 

          Moim obowiązkiem jest podejmowanie prób dotarcia do decydentów, a przede wszystkim do świadomości Polaków, z wiedzą o aktualnym stanie naszej gospodarki morskiej i kondycji Marynarki Wojennej RP.

Niedawno przedstawiłem dosyć obszerną informację o stanie polskiej gospodarki morskiej z nawiązaniem do wspaniałych dokonań w minionym czasie. Wskazałem również zaniechania i ich skutki oraz to do czego doprowadziły kolejne ekipy władzy w III RP.

         Dzisiaj rozpoczynam cykl poświecony sprawom Marynarki Wojennej RP (MW RP). Przedstawię należne jej miejsce w polskiej polityce bezpieczeństwa.

Brak publikacji w tym temacie wskazuje, że to temat niełatwy.

         Czy można o tym nie pisać, czy wolno przemilczać tak ważne sprawy?

Nie, przez pamięć wielkich Polaków i ich dokonań tu nad polskim morzem, po stokroć nie!

         Każdy bowiem, komu bliskie są zagadnienia bezpieczeństwa państwa, jego obronności, a obronności morskiej w szczególności, nie może mieć wątpliwości, że stan w jakim znajduje się obecnie MW RP wymaga nie tyle rzeczowej debaty na najwyższych szczeblach władzy, ale przede wszystkim podjęcia niezwłocznych, daleko idących decyzji, dotyczących powstrzymania degradacji morskiego potencjału bojowego i odtworzenia zdolności bojowych do wypełnienia konstytucyjnych zadań naszych sił morskich.

 

         Wychodząc naprzeciw temu wyzwaniu zespół specjalistów z Dowództwa Marynarki Wojennej i Akademii Marynarki Wojennej opracował na początku 2010 r. obszerny raport „Rola i zadania Marynarki Wojennej RP w systemie bezpieczeństwa państwa…”.W raporcie odniesiono się do wszystkich najważniejszych problemów polskich sił morskich, przedstawiono wiedzę niezbędną w procesie podejmowania decyzji na najwyższych szczeblach kierowania państwem. Raport został przedstawiony min. Aleksandrowi Szczygle, szefowi Biura Bezpieczeństwa Narodowego i miał być przedmiotem konferencji, inicjującej szeroką debatę polityczną. Niestety, tragiczna katastrofa pod Smoleńskiem zburzyła te zamierzenia. Do dnia dzisiejszego tematu nikt nie podjął, żadna konferencja w tym temacie nie odbyła się, a raport schowano do szafy. Obserwujemy za to spektakl różnego rodzaju działań nowego kierownictwa MON, które w środowisku ludzi morza (mam nadzieje, że nie tylko), odczytywany jest jako kolejny krok na drodze do likwidacji naszej siły zbrojnej na morzu.

 

       Czy w Polsce potrzebna jest w ogóle Marynarka Wojenna?

 

       Od ponad 90-ciu lat takie pytanie nie miało w naszej Ojczyźnie racji bytu. Świadomość morskiego charakteru państwa polskiego w kolejnych pokoleniach większości rodaków, rozbudzona aktem zaślubin z morzem i potęgowana dynamiką uprawy morza przez całe dziesięciolecia naszej państwowości nie podlegała dyskusji.

 

       Tymczasem, jak doniosły media, takie właśnie pytanie padło niedawno z ust jednego z członków rządu…

      

         MW RP, podobnie jak pozostałe rodzaje Sił Zbrojnych RP i inne elementy siłowe (Policja Państwowa, Straż Graniczna i inne) jest narzędziem służącym do realizacji polityki państwa. Jest więc sprawą oczywistą, że to państwo jest jedynym dysponentem posiadanych elementów siłowych, w tym także MW RP. Ograniczając nasze rozważania do MW RP trzeba wyraźnie podkreślić, że fakt ten nakłada na państwo obowiązek określenia celu jej posiadania oraz utrzymywania w określonej gotowości i zdolności do działań. Każda bowiem marynarka wojenna jest tylko wykonawcą zadań postawionych przez sferę polityki. Ich realizacja wynika z polityki morskiej państwa i jest skorelowana z działalnością innych elementów sił morskich.

         W skład sił morskich wchodzą;

Elementy siłowe:

       do przeciwdziałania zagrożeniom zewnętrznym: marynarka wojenna;

       do zapewnienia porządku prawnego na własnym terytorium: straż graniczna, policja wodna, służby celne, służby ochrony zasobów morza.

Elementy administracji morskiej:

       wykonywanie czynności wynikających z międzynarodowych i wewnętrznych aktów     prawnych dot. szeroko rozumianej działalności na morzu: służby ratownicze, służby hydrograficzne, organizacje naukowo-badawcze, służba nadzoru ruchu, szkolnictwo morskie.

       Jak wynika z powyższego MW RP jest częścią sił morskich przeznaczoną do obrony przed zagrożeniami zewnętrznymi oraz do prowadzenia działań poza granicami kraju.

         Prognozowana sytuacja realnych zagrożeń na morzu jest pochodną sytuacji globalne. Stąd będą wynikały wyzwania, zagrożenia i szanse, adresowane do MW RP. To oznacza niezbędne prace koncepcyjno-organizacyjne dot. strategii jej wykorzystania, niezbędnego potencjału bojowego, organizacji sił i dowodzenia. Kwerenda materiałów źródłowych wskazuje, że globalną przyszłość determinować będą następujące czynniki:

       populacja ludności Ziemi w 2015 roku zwiększy się do 7,2 mld ludzi, a w 2050 roku będzie ją zamieszkiwało ok. 9,2 mld. Fakt ten przy ograniczonych możliwościach wyżywienia (95% przyrostu ludności dokona się w krajach biednych, o opóźnionym rozwoju) i naturalnym zapotrzebowaniu na siłę roboczą w państwach rozwiniętych (Europa), zwiększy do granic możliwości kontrolowania migrację ludności z regionów przeludnionych i głodnych. Trudno wykluczyć migrację nielegalną organizowaną na duża skalę;

       będzie narastała degradacja środowiska naturalnego, co może znacząco wpłynąć na warunki życia ludności, wielkość obszarów nadających się pod uprawy rolne i hodowlę, zwiększy się eksploatacja zasobów żywych w morzach i oceanach z możliwością ich przełowienia i trwałego wyczerpania;

       na dotychczasowym, wysokim poziomie utrzymane będą, przez kolejne dziesięciolecia, przewozy masy towarowej drogą morską, w tym 2/3 wydobywanej na świecie ropy naftowej i produktów ropopochodnych oraz 21% gazu ziemnego. Dowodem na to są chociażby daleko zaawansowane plany budowy nowych połączeń morskich w Ameryce Środkowej (kanał Meksyk-Nikaragua) , Turcji (szlak wodny na M. Czarne) czy droga północna wzdłuż wybrzeży Rosji i Kanady;

       w wyniku globalnego ocieplenia będzie podnosił się poziom mórz i oceanów zmniejszając obszary lądowe dogodne dla egzystencji ludzi;

       zwiększy się zakres prac poszukiwania i eksploatacji mórz i oceanów, w tym zasobów surowców mineralnych znajdujących się pod dnem morskim;

       zwiększy się rola innych niż państwowe wielkich podmiotów gospodarczych.

 

       Z powyższego wynika, że oprócz czynników politycznych realnymi przyczynami potencjalnych konfliktów na morzu mogą być działania związane z zamiarem osiągnięcia dostępu do złóż surowców i bezpiecznym ich eksploatowaniu ( najbardziej prawdopodobne), utrzymaniem bezpieczeństwa żeglugi, zamiarem zawłaszczenia morza pełnego, a także masową migracją ludności.

       Rzadko dostrzeganą przez polityków jest tendencja do rozstrzygania współczesnych konfliktów na morzu, bez przenoszenia działań na ląd. Sztandarowym przykładem jest tzw. konflikt falklandzki, gdzie strony ograniczyły swe działania tylko w określonym rejonie. Nie tylko nie myślano o przenoszeniu działań na kontynentalna część terytorium przeciwnika, ale nie odnotowano także większych wzajemnych perturbacji w zakresie morskich linii komunikacyjnych i rybołówstwa poza strefą działań zbrojnych. Podobnie przebiegał konflikt marokańsko-hiszpański o wyspę Pereil w lipcu 2002 roku, który ograniczył się do demonstracji sił morskich, „prężenia muskułów”, obydwu państw.

     W obydwu przypadkach strony nie były zainteresowane rozprzestrzenianiem konfliktu na terytorium własnym lub przeciwnika. Marynarki wojenne rozstrzygnęły konflikty na morzu zaspokajając określone cele polityczne i prestiżowe. Wszystko wskazuje na to, że taki sposób rozstrzygania konfliktów będzie coraz częściej obserwowany, przede wszystkim dlatego, że jest coraz większe przyzwolenie opinii publicznej (jak byśmy tego nie nazywali) na prowadzenie takich działań z uwagi na bardzo małe prawdopodobieństwo strat wśród ludności cywilnej i stosunkowo krótki okres oddziaływania.

     Ogrom wszechoceanu światowego sprawia, że pojedyncze państwa nie są w stanie prowadzić dzisiaj, a tym bardziej w przyszłości, efektywnych działań w każdym punkcie swego zainteresowania. Działania na morzach będą prowadzone w coraz większym zakresie w ramach sojuszy, koalicji i organizacji międzynarodowych. Może to oznaczać perspektywę czasowego zrzeczenia się przez państwo części suwerenności, co będzie się wiązało z przekazaniem ponadnarodowym podmiotom prawa międzynarodowego części naszych sił morskich. Zasadniczym dylematem będzie w przyszłości proporcja wielkości elementów wchodzących w skład MW RP znajdujących się częściowo poza kontrolą państwa.

       Czynnik ekonomiczny z pewnością będzie miał coraz większe znaczenie przy budowie i wyposażeniu nowych okrętów. Postępujące „umiędzynarodowienie” będzie zmierzać do unifikacji rozwiązań. Już dzisiaj, nawet państwa uważane za morskie mocarstwa, podejmują szeroką współpracę przy budowie nowych jednostek.

       Dotychczas konflikt zbrojny rozumiano, jako starcie dwóch określonych stron w ramach przyjętych przez społeczność międzynarodową ram prawnych. Tym samym przyjmowano założenie, że walkę prowadzą ze sobą podmioty prawa międzynarodowego (państwa, sojusze, pakty, koalicje oraz w szczególnym przypadku jako strona także ONZ). Przeciwnik taki, będąc podmiotem prawa międzynarodowego, w dalszej części będzie określany jako „ przeciwnik symetryczny”.

         Przyśpieszenie procesu globalizacji spowodowało, że pojawił się, niezależnie od dotychczasowego, nowy rodzaj przeciwnika. Nie jest on stroną w świetle prawa międzynarodowego, prowadzi działania na nie określonym obszarze z użyciem wszelkich dostępnych sobie środków, nie stosuje się także do prawa międzynarodowego. Takiego przeciwnika będziemy określać dalej jako „przeciwnika asymetrycznego”.

         Przeciwnik asymetryczny nie posiada własnego państwa, a więc terytorium, społeczeństwa ani określonych, jawnych struktur dowodzenia czy administracji, nie może wiec być podmiotem prawa międzynarodowego, a więc w znaczeniu prawnym stroną konfliktu. Pomimo tego jego działania znacząco wpływają na sytuację globalną i faktycznie należy traktować go jako stronę konfliktu. Przeciwnik taki może prowadzić działania na morzu w formie aktów terroryzmu, piractwa, zorganizowanej przestępczości, nielegalnej migracji i proliferacji broni masowego rażenia. Specyficznym rodzajem przeciwnika asymetrycznego są legalnie działające podmioty prawa gospodarczego, firmy, koncerny i przedsiębiorstwa ponadnarodowe oraz firmy ochroniarskie.

  

     Zadania wynikające z potrzeb bezpieczeństwa państwa oraz wypełniania zobowiązań sojuszniczych i międzynarodowych zostały zawarte w Strategii Bezpieczeństwa RP, dokumencie opracowanym w 2007 r. Płynące stąd zadania dla MW RP precyzuje Strategia Obronności RP (2009 r.), która obok działań wspólnych nie wyklucza także możliwości prowadzenia działań obronnych samodzielnie. Oznacza to, że MW RP winna posiadać zdolności do prowadzenia samodzielnych działań bojowych na Bałtyku w celu utrzymania linii komunikacyjnych (np. dla dostaw gazu), niedopuszczenia do blokady naszych portów morskich, a także zwalczania jednostek desantu morskiego nieprzyjaciela i innych.

 

       Aktualnie do realizacji tych zadań polskie siły morskie liczą obecnie ok. 9000 zawodowych oficerów, podoficerów i marynarzy. Jednostki floty zorganizowane są w trzy związki taktyczne: 3 Flotyllę Okrętów w Gdyni,                                                                                                                  8 Flotyllę Obrony Wybrzeża w Świnoujściu i Brygadę Lotnictwa MW w Gdyni oraz jednostki brzegowe w skład których wchodzą pododdziały obrony przeciwlotniczej, obrony przeciwchemicznej, saperów, łączności, ośrodki szkolenia oraz oddziały i pododdziały logistyczne.

       Polska flota wojenna dysponuje dzisiaj zaledwie 12 okrętami bojowymi: dwoma fregatami, dwoma korwetami rakietowymi, pięcioma okrętami podwodnymi oraz trzema małymi okrętami rakietowymi. Ponadto posiadamy 28 jednostek pływających wsparcia bojowego. Są to trałowce i niszczyciele min, okręty zwalczania okrętów podwodnych, okręty transportowo-minowe, okręty rozpoznania radioelektronicznego, okręty szkolne i okręt wsparcia logistycznego. Do zabezpieczenia działalności sił okrętowych posiadamy kilkadziesiąt jednostek pomocniczych. Są to okręty ratownicze, hydrograficzne, zbiornikowce, holowniki, motorówki i inne.

         Posiadane okręty bojowe to okręty różnych klas, dysponujące różnorodnym uzbrojeniem, stopniem nowoczesności i możliwościami bojowymi. Ich średnia wieku przekroczyła zwyczajowy czas eksploatacji 30 lat. Zważywszy na wielkość akwenu „polskiego morza” (pas wód terytorialnych i strefa wyłączności ekonomicznej, razem blisko 20% terytorium naszego państwa) oraz długość linii brzegowej wyraźnie widać, że potencjał ten jest zdecydowanie za mały i nie stwarza pewności wykonania postawionych przed MW RP zadań.

Dla porównania, potencjał okrętowy sił uderzeniowych niewielkiej Holandii czy Grecji jest ponad dwukrotnie większy. Także Szwecja i Dania dysponują znacznie większą siłą na Bałtyku. Poza porównaniem jest oczywiście marynarka wojenna Niemiec i flota bałtycka Federacji Rosji.

     W ciągu ostatnich 12 lat stan ilościowy sił okrętowych MW RP zmniejszył się o 60%, a lotnictwo morskie skurczyło się o ponad 50%. Tak znaczne obniżenie tego stanu nie oddaje jednak rzeczywistego poziomu technicznego oraz możliwości operacyjnych polskiej floty. Od ponad dwudziestu lat do MW RP nie trafił ani jeden nowo wybudowany okręt, a spośród posiadanych obecnie jednostek tylko kilka było gruntownie modernizowanych. Nagminną praktyką jest tzw. oszczędzanie resursów i wymuszanie zmniejszania limitów rocznych na szkolenie bojowe na morskich poligonach (motogodziny, rakiety, amunicja i inne). Brakuje części zamiennych do urządzeń technicznych, uzbrojenia i wyposażenia okrętów.

Słyszałem takie powiedzenie, że sztuką dzisiaj jest trafić na sztormową pogodę w czasie realizacji rocznego planu szkolenia.

       Znaczącą grupę okrętów MW RP stanowią nadal jednostki przekazane z innych flot państw NATO na początku obecnego wieku. Ich przyjęcie, wówczas rozumiane jako doraźne rozwiązanie narastających problemów i groźby zapaści polskiej floty, stało się pretekstem dla decydentów do odkładania w bliżej nieokreśloną przyszłość niezbędnych zakupów nowych, optymalnych dla naszych potrzeb okrętów, samolotów i śmigłowców bojowych oraz brzegowych systemów przeciwdziałania zagrożeniom od strony morza.

       W latach 2001-2002 do MW RP trafiły dwie fregaty typu „Olivier Hazard Perry”, okręty z ponad 20 letnim stażem służby w US Navy. Ponieważ okres ich służby w naszej flocie miał kończyć się w 2015 r. nie przewidywano ich modernizacji. Podstawowym uzbrojeniem tych okrętów są rakiety typu „Harpoon Block I”. Rakiet tego typu nie używa już żadna marynarka wojenna państw NATO.

       Następcą dla fregat miały być korwety typu „Gawron” budowane w stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni. Ilość budowanych jednostek z planowanych sześciu stopniowo ograniczono do jednego okrętu. To automatycznie podnosiło koszty jednostkowe (projektowanie, import niezbędnego uzbrojenia i wyposażenia, administracji itp.) i stawało się pretekstem do podważania sensu budowy okrętów wojennych w kraju. W konsekwencji po niemal 10 latach projektowania i budowy przerwano prace na zaawansowanym prototypie.

     W latach 2002-2004 do składu polskiej floty wojennej zostały włączone cztery okręty podwodne typu „Kobben”, pozyskane z floty norweskiej. Z punktu widzenia uzyskania możliwości podtrzymania kondycji załóg wcześniej skreślonych z listy floty poradzieckich okrętów podwodnych, było to trafne rozwiązanie. Okręty te zbudowano w niemieckiej stoczni w Emden w latach 1964-1967 na zamówienie norweskiej marynarki wojennej. W latach 1990-1992 przeszły pełen zakres modernizacji uzyskując certyfikat NATO. Dzisiaj, pomimo stosunkowo dobrych parametrów taktycznych tych okrętów, stan techniczny wielu urządzeń, w tym przede wszystkim kończący się okres gwarancji na bezawaryjną eksploatację baterii, przesądza o ich wycofaniu z eksploatacji w 2012 roku.

     Po połączeniu się państw niemieckich MW RP wystąpiła z inicjatywą odkupienia budowanych dla floty NRD trzech kadłubów małych okrętów rakietowych nazwanych typem „Orkan”. Dokończenia budowy i wyposażenia okrętów podjęła się Stocznia Północna w Gdańsku. 28 kwietnia 1995 r. zakończono prace i przekazano ostatni okręt do służby. Aktualnie okręty wyposażone są w stare rakiety RBS-15. Po planowanej modernizacji i przezbrojeniu w nowoczesne rakiety RBS-15 Mk. III osiągną wysoki poziom możliwości bojowych porównywalny z podobnymi okrętami czołowych flot NATO, a czas ich docelowej eksploatacji wydłuży się o kilkanaście lat.

     Dwie korwety rakietowe typy „Tarantula” to ostatnia inwestycja z okresu Układu Warszawskiego. Z zamówionych kilku nowych okrętów rakietowych w ZSRR, w latach 1988-1989 dotarły tylko dwa. Są to okręty wymagające dzisiaj pełnej modernizacji uzbrojenia i urządzeń technicznych.

     Pełnej modernizacji wymagają też pozostałe okręty bojowe: okręt podwodny ORP „Orzeł”, korweta zwalczania okrętów podwodnych ORP „Kaszub” oraz liczne okręty obrony przeciwminowej. Wiele jednostek pomocniczych wymaga zastąpienia nowymi.

 

       Siły okrętowe wspierane są przez lotnictwo morskie składające się z 12 samolotów turbośmigłowych oraz 30 śmigłowców różnego typu, w tym: poszukiwania i zwalczania okrętów podwodnych, rozpoznania, ratownictwa morskiego i innego przeznaczenia. MW RP nie dysponuje lotnictwem uderzeniowym. Samoloty typu An-28, stosunkowo niedawno wprowadzone do służby, we wszystkich posiadanych przez MW RP wersjach wyposażenia zaliczane są do nowoczesnej techniki lotniczej. W warunkach współczesnego Morskiego Teatru Działań Bojowych trudno jednak sobie wyobrazić aby samoloty te mogły skutecznie działać bez osłony lotnictwa myśliwskiego.  

     Znacznie trudniejsza jest sytuacja w grupie śmigłowców poszukiwawczo-ratowniczych i grupie śmigłowców zwalczania okrętów podwodnych. Ostatnie egzemplarze, z uwagi na brak resursów, kończą swą służbę. Duża grupa innych typów statków powietrznych oczekuje na konieczne remonty, które z uwagi na trudności z pozyskaniem części zamiennych przesuwane są w czasie.

     Kilka śmigłowców ratowniczych typu „W3” Sokół-Anakonda, znakomicie wyposażonych, to jedyny jasny punkt w grupie śmigłowców morskich.

     Lotnictwo morskie w obecnym stanie nie posiada zdolności do zapewnienia siłom okrętowym wsparcia z powietrza. Zdolności takich nie posiada także lotnictwo Sił Powietrznych.

 

     Główną przyczyną, mającą decydujący wpływ na obecny stan posiadania MW RP był bez wątpienia brak konsekwencji kierownictwa resortu ON w realizacji programu modernizacji sił MW RP w latach 2001-2006, przejawiający się w systematycznym ograniczaniu budżetu MW, do poziomu, który ograniczał jej bieżącą działalność. W ramach realizacji tego planu wycofano z nawiązką wszystkie jednostki nie perspektywiczne nie otrzymując żadnych nowych okrętów w zamian. Przerwano także zaawansowane prace projektowe nad kilkoma typami okrętów.

     Liczne apelacje kierowane do Sejmowej Komisji ON skutkowały jedynie wydaniem memorandum o celowości powołania wieloletniego „Narodowego Programu Budowy Okrętów” z maja 2008 r. Niestety bez decyzji wykonawczych.

       W konsekwencji braku decyzji o powstrzymaniu recesji naszej floty powstał „Program modernizacji sił morskich RP na lata 2010-2018”. Program zły z punktu widzenia kosztów i możliwych do uzyskania efektów w zakresie odtworzenia potencjału bojowego. Przewiduje między innymi modernizacje dwóch fregat i czterech okrętów podwodnych typu „Kobben”, ale dzisiaj to już jedyna droga do utrzymania jakiegokolwiek stanu posiadania i utrzymania kondycji załóg. Program ten wykonany nawet w 100% (byłby to ewenement) nie zwolni decydentów z konieczności podjęcia pilnych działań na rzecz pełnego odtworzenia sił morskich. Pamiętajmy, że każdy okręt bojowy to skomplikowana maszyneria. Czas jego projektowania i budowy to okres co najmniej kilku lat. Po kilkunastu latach eksploatacji wymaga częściowej modernizacji, po 30 latach nie opłaca się w niego inwestować, bo uzyskane efekty nie są adekwatne do poniesionych kosztów.

 

       Powolne zmniejszanie potencjału MW RP, podobnie jak wygaszanie aktywności w uprawianiu morza, zmierza do pozbywania się przez Polskę statusu państwa morskiego, co skutkować będzie dalszą marginalizacja i utratą prestiżu wśród państw europejskich, także tych na Bałtyku. Taki stan rzeczy oznacza także utratę zdolności w egzekwowaniu przysługujących Polsce praw na akwenie wyłącznej strefy ekonomicznej, grozi zagrożeniem blokady portów i przerwaniem morskich linii komunikacyjnych. Czy już zapomniano stare maksymy? :

       „ nic tak nie zachęca agresora (w jakiejkolwiek formie zawłaszczania) jak

       słabość ofiary”;

       „ chcesz pokoju – szykuj się do wojny”;

       „ to nie pokój (zbrojenie się) jest kosztowne, najwięcej płaci się za

       bezbronność”;

       „ wszelkie sojusze należy traktować jako dodatek do własnej siły nigdy

       jako gwaranta własnego bezpieczeństwa”;

       „ nie lubisz swojego wojska – polubisz obce”.

 

       Czy tragiczne dzieje naszego narodu, choćby tylko te z ostatnich 200 lat, niczego nas nie nauczyły? Czy swą beztroską, brakiem odpowiedzialności za obronność państwa, władze III RP chcą zafundować przyszłym pokoleniom Polaków podobne doświadczenia?

 

 

Julianów, 10 lutego 2012 r.                             oprac. Marek Toczek wiceadm. (r)